Poszliśmy z Mattem i Alex na siłownię. Zagadka za milion funtów: kto też tam był?
Kate.
Zawsze tak kurwa jest, że gdy chce ją widzieć to nagle wyparowuje, a gdy nie chce jest wszędzie tam gdzie ja.
Była z tym swoim Benjaminem i gościem, którego nie znam, typowy paker, który niby podnosił ciężary, ale ciągle patrzył na ćwiczącą Kate, zagadywał, a nawet poprawiał ją, chociaż wiem, że chciał po prostu jej dotknąć.
-Myślę, że do niej pasuje taki mięśniak. -stwierdziła blondynka i wyszło, że nie tylko ja ich obserwuje.
-Pf. Pewnie je sterydy na śniadanie. -zacisnąłem usta. Dotknął ją u dołu pleców mówią przy tym coś co ją rozbawił, a ja czułem jak zaraz wybuchnę.
-Daj spokój. Kate to księżniczka, taka maleńka, chudziutka... Potrzebuje faceta, który ją obroni, nie?
-Sama sobie dobrze radzi. -zażartował Matt.
-Jezu. Charlie. Daj jej w końcu żyć, mówiłeś, że chcesz żeby była szczęśliwa.
-Heh, rozjebie każdy jej związ...-przerwałem, bo ten kutas złapał jej twarz. Ja nawet przestałem w tym momencie oddychać. Wyglądało jakby chciał ją pocałować, ale tylko coś jej powiedział i zaczęli się śmiać.
-Widzieliście to?! -Alex kopnęła mnie w nogę jakby nie wiedziała, że ciągle ich obserwuję.
-Ej sorry. Przyszliśmy tu ćwiczyć czy stalkować Kate?
-Cicho Matt. Oni się prawie pocałowali...
Dzięki Alex, jakbym tego nie widział.
-Gdyby tylko wiedział, że miała mojego kutasa w buzi.-zaśmiałem się pod nosem. Em... Pomyślałem o tym, ale nie chciałem mówić.
Naprawdę. Ale było już za późno.
-CO?! -spytali razem, a Matt nawet wstał.
-Powinienem mu to powiedzieć?
-Spaliście razem?
-Kiedy?!
-W nocy. -wzruszyłem ramionami.
-Ale kiedy w nocy?
-Tej nocy?
-No tej, poszedłem do niej po imprezie i jakoś tak wyszło...
-Musiało być chujowo skoro już dzisiaj jest z innym. -zaśmiał się brunet.
-Nie... -zmarszczyłem brwi. -Właściwe było zajebiście... Nie wiem. Zaraz potem kazała mi iść, a przyszedł Beniamin.
To brzmi tak źle, ale tak właśnie było. Potraktowała to jak nic. To nie w jej stylu.
-Dlaczego... Ona... Boże. -Alex zasłoniła ręką usta. Cała nasza trójka ją obserwowała. Robiła jakieś ćwiczeniach z ciężarkami w dłoniach. Z każdą chwilą przyspieszała...
Przecież ona taka była, ciągle imprezowała, nie umawiała się na randki, może do tego wróciła. W pewnym momencie było coś nie tak, puściła ciężarki na ziemię, sama upadła sekundę później przytrzymując się na dłoniach.
Odruchowo pobiegłem do niej, Benjamin już przy niej siedział próbując zatamować krwotok z nosa rękoma.
-Cholera... Co ja mam robić?! -chłopak naprawdę wyglądał na wystraszonego, miał całe ręce we krwi, a Kate ledwo siedziała. Przechyliłem jej głowę do przodu, a chłopak zdjął koszulkę i przyłożył do jej nosa.
-Zaraz przejdzie. -szepnęła, i poparła się na moim udzie żeby wstać.
-Chodź do szatni. -Alex złapała ją za ramiona, a po drodze złapała je jeszcze pracownica siłowni.
-Ja pierdolę co to było?! -Benjamin miał dłonie we krwi i cały się trząsł, a ten paker stał obok blady jak ściana. -Rush mówił, że miała jakieś problemy... Ale kurwa ona prawie się wykrwawiła!
-Wyluzuj. To u niej normalne...-mimo, że wiedziałem jak jest, tylko udawałem nieprzejętego, z tego co wiem dawno tego nie było.
-Normalne?! Zawiozę ją do domu.
*KATE*
Siłownia to jednak był zły pomysł, za duży wysiłek i od razu są efekty, szkoda, że te złe. Benjamin zachowywał się jakbym co najmniej miała zawał, a jego kolega Danny mało co nie zemdlał razem ze mną.
-Mówię ci po raz setny, nic mi nie jest, zapomniałam wziąć leków... Jakoś od tygodnia. -próbowałem go uspokoić, gdy wiózł mnie do domu.
-Jesteś idiotką. Powiem twojej mamie i będzie cię pilnowała, zachowujesz się jak dziecko. Czy ty nie wiesz, że jesteś chora i nie możesz zapominać o lekach?! Heh od tygodnia... Moim zdaniem powinni podłączyć ci jakąś rurkę i tak cię karmić skoro sama nie chcesz jeść. Kiedyś wpierdalałaś za trzech i było dobrze...
Wyłączyłam się, bo tłumaczenie mu czegokolwiek nie ma najmniejszego sensu, sam wie najlepiej. Jeżeli chodzi o jedzenie to poprawiłam się, może nie jest jeszcze normalnie, ale wszystko ku temu dąży.
Zatrzymaliśmy się przed moim domem, a gdy tylko wysiedliśmy z auta, zatrzymała się również taksówka.
-Spodziewasz się kogoś?
-Niee. -zmarszczyłam brwi, bo słońce świeciło mi w twarz i nie mogłam zobaczy kto to, dopóki nie wysiadł.
Nie wierzyłam, gdy zobaczyłam ciocie Ann i Camerona.
-Hej! -krzyknęłam uśmiechnięta i pobiegłam najpierw do Camerona.
-Cześć Mała. -uniósł mnie i obrócił dookoła własnej osi.
-Katie!-podeszła ciocia i równie mnie przytuliła. -Trzymaj mnie. -położyła brodę na moim ramieniu. -Będę babcią.
-Kate, gdzie jest Holly?! -pociągnął mnie Cameron.
-W domu chyba. -uśmiechnęłam się.
Ranem ze swoją mamą nagle pobiegli do domu zostawiając walizki i nie zapłacony przejazd.
Nie dość, że zapłaciłam to jeszcze wzięłam z Benjaminem ich walizki.
To był piękny obrazek, gdy powoli do niej podszedł, najpierw delikatnie dotknął dłonią brzucha, a potem przytulił, gdy ona już płakała ze szczęścia.
Była już przygotowana na to, że wychowa to dziecko sama, a właściwe tak tylko myślała.
Sama z ciocią Ann uroniłyśmy łzy. Jezu ten kutas Cameron będzie tatą. I nawet jestem pewna, że najlepszym tatą na świecie.
Benjamin chciał iść, ale poprosiłam żeby został i pomógł mi zrobić obiad podczas, gdy oni ustalali swojego sprawy.
Ann widziała Holly pierwszy raz, ale bardzo fajnie się zachowała, nie oskarżała, a nawet nie poruszała tematu, że mogli się zabezpieczać czy coś. Myślę, że po tym jak Cameron się dowiedział, we dwójkę płakali, a wujek ich uspokajał.
***
Odruchowo pobiegłem do niej, Benjamin już przy niej siedział próbując zatamować krwotok z nosa rękoma.
-Cholera... Co ja mam robić?! -chłopak naprawdę wyglądał na wystraszonego, miał całe ręce we krwi, a Kate ledwo siedziała. Przechyliłem jej głowę do przodu, a chłopak zdjął koszulkę i przyłożył do jej nosa.
-Zaraz przejdzie. -szepnęła, i poparła się na moim udzie żeby wstać.
-Chodź do szatni. -Alex złapała ją za ramiona, a po drodze złapała je jeszcze pracownica siłowni.
-Ja pierdolę co to było?! -Benjamin miał dłonie we krwi i cały się trząsł, a ten paker stał obok blady jak ściana. -Rush mówił, że miała jakieś problemy... Ale kurwa ona prawie się wykrwawiła!
-Wyluzuj. To u niej normalne...-mimo, że wiedziałem jak jest, tylko udawałem nieprzejętego, z tego co wiem dawno tego nie było.
-Normalne?! Zawiozę ją do domu.
*KATE*
Siłownia to jednak był zły pomysł, za duży wysiłek i od razu są efekty, szkoda, że te złe. Benjamin zachowywał się jakbym co najmniej miała zawał, a jego kolega Danny mało co nie zemdlał razem ze mną.
-Mówię ci po raz setny, nic mi nie jest, zapomniałam wziąć leków... Jakoś od tygodnia. -próbowałem go uspokoić, gdy wiózł mnie do domu.
-Jesteś idiotką. Powiem twojej mamie i będzie cię pilnowała, zachowujesz się jak dziecko. Czy ty nie wiesz, że jesteś chora i nie możesz zapominać o lekach?! Heh od tygodnia... Moim zdaniem powinni podłączyć ci jakąś rurkę i tak cię karmić skoro sama nie chcesz jeść. Kiedyś wpierdalałaś za trzech i było dobrze...
Wyłączyłam się, bo tłumaczenie mu czegokolwiek nie ma najmniejszego sensu, sam wie najlepiej. Jeżeli chodzi o jedzenie to poprawiłam się, może nie jest jeszcze normalnie, ale wszystko ku temu dąży.
Zatrzymaliśmy się przed moim domem, a gdy tylko wysiedliśmy z auta, zatrzymała się również taksówka.
-Spodziewasz się kogoś?
-Niee. -zmarszczyłam brwi, bo słońce świeciło mi w twarz i nie mogłam zobaczy kto to, dopóki nie wysiadł.
Nie wierzyłam, gdy zobaczyłam ciocie Ann i Camerona.
-Hej! -krzyknęłam uśmiechnięta i pobiegłam najpierw do Camerona.
-Cześć Mała. -uniósł mnie i obrócił dookoła własnej osi.
-Katie!-podeszła ciocia i równie mnie przytuliła. -Trzymaj mnie. -położyła brodę na moim ramieniu. -Będę babcią.
-Kate, gdzie jest Holly?! -pociągnął mnie Cameron.
-W domu chyba. -uśmiechnęłam się.
Ranem ze swoją mamą nagle pobiegli do domu zostawiając walizki i nie zapłacony przejazd.
Nie dość, że zapłaciłam to jeszcze wzięłam z Benjaminem ich walizki.
To był piękny obrazek, gdy powoli do niej podszedł, najpierw delikatnie dotknął dłonią brzucha, a potem przytulił, gdy ona już płakała ze szczęścia.
Była już przygotowana na to, że wychowa to dziecko sama, a właściwe tak tylko myślała.
Sama z ciocią Ann uroniłyśmy łzy. Jezu ten kutas Cameron będzie tatą. I nawet jestem pewna, że najlepszym tatą na świecie.
Benjamin chciał iść, ale poprosiłam żeby został i pomógł mi zrobić obiad podczas, gdy oni ustalali swojego sprawy.
Ann widziała Holly pierwszy raz, ale bardzo fajnie się zachowała, nie oskarżała, a nawet nie poruszała tematu, że mogli się zabezpieczać czy coś. Myślę, że po tym jak Cameron się dowiedział, we dwójkę płakali, a wujek ich uspokajał.
***
*CHARLIE*
Dobra, pomyliłem się. Kate wcale nie przyszła, nawet nie odebrała ode mnie telefonu, żadnego, a dzwoniłem codziennie przez tydzień. Wiem, że miałEm odpuści, ale jak pomyślę o tamtej nocy i jeszcze tym, że może właśnie być z tym pakerem, to mnie nosi.
Dziś jest duża impreza w klubie, wiec Kate na pewno taM będzie, zresztą jak na każdej imprezie jaka była w tym tygodniu, na której nie mogło mnie być ze względu na koncerty.
Dziwna sprawa, bo wyszło, że Cameron będzie miał dziecko. Nawet nie wiem co mam o tym myśleć... Ma przejebane, ale co ja mam się martwić, to jego dziecko.
Ogarnąłem się i wsiadłem w auto. Było jakoś po 22, a Kate jeszcze nie było. Dziwne. Klub był prawie pełny.
Widziałem paru jej znajomych, ale po jej wypadku i tym co zrobiłem, udają, że mnie nie znają. Do północy wypiłem tylko dwa drinki, bo stwierdziłem, że wolę rozmawiać z nią na trzeźwo. Nawet próbowałem wymyślić zarys naszej rozmowy i całkiem nieźle mi szło... Dopóki jej nie zobaczyłem. Wyglądała ślicznie.
Dobra, pomyliłem się. Kate wcale nie przyszła, nawet nie odebrała ode mnie telefonu, żadnego, a dzwoniłem codziennie przez tydzień. Wiem, że miałEm odpuści, ale jak pomyślę o tamtej nocy i jeszcze tym, że może właśnie być z tym pakerem, to mnie nosi.
Dziś jest duża impreza w klubie, wiec Kate na pewno taM będzie, zresztą jak na każdej imprezie jaka była w tym tygodniu, na której nie mogło mnie być ze względu na koncerty.
Dziwna sprawa, bo wyszło, że Cameron będzie miał dziecko. Nawet nie wiem co mam o tym myśleć... Ma przejebane, ale co ja mam się martwić, to jego dziecko.
Ogarnąłem się i wsiadłem w auto. Było jakoś po 22, a Kate jeszcze nie było. Dziwne. Klub był prawie pełny.
Widziałem paru jej znajomych, ale po jej wypadku i tym co zrobiłem, udają, że mnie nie znają. Do północy wypiłem tylko dwa drinki, bo stwierdziłem, że wolę rozmawiać z nią na trzeźwo. Nawet próbowałem wymyślić zarys naszej rozmowy i całkiem nieźle mi szło... Dopóki jej nie zobaczyłem. Wyglądała ślicznie.
Miała minimum makijażu, włosy na jednym ramieniu i co jakiś czas uśmiechała się do znajomych, a potem wyglądała smutno. Za nią szedł ten drągal.
Gdybym podszedł, strzelił mu w ryj, dostałbym dwa razy mocniej, a Kate jeszcze by dołożyła. Przyzwyczaiłem się, że zawsze ja jestem ten najgorszy.
-Sześć szotów. -oparła się obok mnie na barze. Nawet mnie nie zauważyła, nie była w najlepszych humorze.
-Katie, jak żyjesz? -spytał barman, nalewając alkohol.
-Mogło być lepiej. Jest tu gdzieś Rush?
-Pokłóciliście się, co? Nie ma, był jakoś w tygodniu na piwo.
Dziewczyna tylko machnęła głową i usiadła obok mnie.
-Cześć. -na chwilę na mnie spojrzała, a potem odwróciła się do tego gościa.
Dziś z nią nie porozmawiam.
*KATE*
NAJCHUJOWSZY DZIEŃ W MOIM ŻYCIU.
Danny wyszedł zapalić, więc zostałam sama, chciałam się najebać i... Nie wiem co by mi to dało.
-Kate!-pobiegła do mnie dziewczyna, znajoma ze szkoły. -Charlie rzucił się na tego twojego kolege.-pociągnęła mnie za ramię i od razu wybiegłyśmy na podwórko.
Byłam wściekła, bo zawsze musi coś odwalić. Naprawdę mam już wystarczająco zjebany humor.
Gdy wyszłam z klubu było już po wszystkim. Danny uśmiechnął się do mnie dumnie, chciałam podejść, ale zobaczyłam Charliego z rozwalonym nosem. Opierał się o ścianę budynku, a obok niego stał jakiś chłopak.
Serce mi stanęło, gdy widziałam go w takim stanie. Szybko podeszłam i złapałam go za brodę żeby się przyjrzeć.
Oprócz nosa miał jeszcze rozciętą brew, twarz miał całą we krwi.
Byłam wściekła, chciało mi się płakać i... Ruszyłam w stronę uśmiechniętego Dannego, ja bym się tak nie cieszyła. Był za wysoki dla mnie, więc pociągnęłam go za koszulkę, a potem uderzyłam go pięścią w nos, na początku usłyszałam nieprzyjemne chrząknięcie, a dopiero później poczułam ból w dłoni.
Oszołomiona trzymałam jeszcze chwilę materiał jego koszulkę, a gdy wiedziałam, że już nic mi nie zrobi odeszłam, jakbym chciała od niego dostać.
-Chodźmy.-złapałam Charliego i wprowadziłam go na zaplecze tylnym wejściem. Nie spotkałam nikogo, więc od razu poszłam do pomieszczenia, gdzie kiedyś położył mnie barman.
-Usiądź. -posadziłam go na kanapę, a sama pobiegłam do barmana by poinformować go o sytuacji i spytać o apteczkę. Wzięłam ją z toalety i wróciłam do blondyna. -Musiałeś się w to mieszać? -stanęłam między jego nogami i znów przyjrzałam się jego ranom. Nos na szczęście nie był złamany, więc lekarz nie był potrzebny.
-Przynajmniej możemy porozmawiać. -położył dłonie na moich biodrach i syknął, gdy przyłożyłam wacik z środkiem dezynfekującym do jego brwi.
-Bardzo boli? -gdy zadałam to pytanie, spojrzał na mnie takim niewinnym wzrokiem. Wbijał we mnie niebieskie oczy, a ja poczułam się dziwnie. Jego kciuki wdarły się pod moją bluzkę i zataczały kręgi na moich biodrach.
-Nie. -odpowiedział cicho i przytulił policzek do mojej dłoni.
Za blisko.
-Pójdę po jakiś ręcznik.
W łazience było kilka czystych ręczników, więc namoczyłam jeden z nich i poszłam obmyć mu twarz. Starałam się nie zwracać uwagi na to, że na mnie patrzy i to z tak małej odległości. Obejmował tył moich ud, więc nawet nie miałam jak się odsunąć.
-Słyszałem, że dziewczyna Camerona jest w ciąży. -zaczął zakazany temat, więc to przemilczałam. Prawie przestał krwawić, więc zakleiłam jego brew opatrunkiem.
-Na pewno nic cie nie boli? Głowa? Uderzył cię w brzuch? -liczyłam na odpowiedź, bo naprawdę się martwiłam, przecież Danny mógł zabić go jednym ciosem.
Charlie za bardzo się nie przejął, wstał przy tym powoli przesuwając swoje dłonie po moich udach, pośladkach, plecach i tam zostały.
Gdy już podniosłam głowę żeby na niego spojrzeć nie mogłam przestać. Jego oczy były tak czysto niebieskie i wielkie jak nigdy.
Złapał mnie za dłoń i spojrzał na obite kostki, chyba naprawdę mocno go uderzyłam.
-Mógł ci oddać.
-Nie lubię jak ktoś bije moich przyjaciół.-zaśmiałam się. -Dowiem się o co poszło?-położyłam dłonie na jego biodrach.
-O pewną piękną szatynkę.-przyciągnął mnie jeszcze bliżej.
-A dokładnie?
-Prowokował mnie, nieważna. Mam nadzieję, że już nie będziesz się z nim spotykała.
-Ee, pokłóciłam się z Rushem, potrzebowałam kogoś kto by mnie woził. -zaśmialiśmy się.
-Musisz zrobić prawko. -odgarnął moje włosy za ucho.
-Chcesz żeby umarła?
-Przecież cię nauczą.
-Rush próbował, skończyło się tym, że zabronił mi nawet na rower wsiadać.
-Eee tam, nie może być tak źle. -uniosłam brwi, bo dobrze wiem, że jest. -Chcesz to możemy pojeździć razem? Jutro?
-Emm... Wracajmy już.-odsunęłam się i zamówiłam taksówkę przez aplikację. Charlie był potulny jak baranek, trochę się przytulał, ale normalnie poszedł do swojego domu, oczywiście obserwowałam czy po drodze nie upadnie czy coś.
Zdziwiłam się, że gdy weszłam do domu, na kanapie przed telewizorem siedział Cameron. Było po 2.
-Nie wzięłaś. -pomachał moim telefonem nad swoim ramieniem.
-Pf. Nie mów, że dzwoniłeś. -zdjęłam buty i poszłam do kuchni napić się wody, niestety on za mną.
-Praktycznie wybiegłaś...obraziłaś się za to, że nie poszedłem na imprezę?! -pociągnął mnie za ramię, bo go ignorowałam.
-Nie dotykaj mnie. -wyrwałam się.
-Czy to krew? -spojrzał na moją koszulkę, a potem ręce. -Jezu. Kate, co ty robiłaś do cholery!?
-Nie udawaj, że cię to interesuje...-chciałam go ominąć, ale mocno złapał mnie za ramię.
-Co ty mówisz? Dobrze, wiesz, że mnie to interesuje!-uniósł wysoko brodę i wydawał się być poważny.
-Pierdolenie...Teraz liczy się dla ciebie tylko Holly. Zostaw mnie. -chciałam się wyrwać, bo czułam, że zaraz się poryczę.
Był ze mną zawsze, zawsze byłam dla niego najważniejsza, a teraz nie będzie miał dla mnie czasu.
-Jesteś zazdrosna?! Z resztą nieważne... Z kim się znowu biłaś?!
-Puszczaj mnie! -odetchnęłam go, nienawidzę gdy ktoś mnie szarpie. -Gdybyś tam był to byś wiedział!
-Kurwa, Kate! Moja dziewczyna jest w ciąży, cały mój świat wywrócił się do góry nogami, a ty chcesz żebym biegał z tobą po imprezach?!
-Holly jeszcze nie urodziła i pozwoliła ci iść na imprezę! Po prostu nie chciałeś! Nie miałeś dziś nawet czasu zamienić ze mną dwóch słów! Od teraz już tak będzie. Holly będzie dla ciebie najważniejsza. -dopiero, gdy byłam na schodach zaczęłam płakać.
Przebrałam się w piżamę i tak położyłam.
Słyszałam szepty chyba tego dupka i Holly na korytarzu, a potem ktoś wszedł do mojego pokoju. Podniósł kołdrę i od razu się położył tuląc mnie do siebie.
-Zostaw mnie dupku. -próbowałam zabrać jego łapy z mojego brzucha, ale się zaparł.
-Hej. Ty płaczesz? -Na chwilę pochylił się nade mną. -Mała no weź. -przeskoczył nade mną i położył dłoń na moim policzku.
-Zostaw mnie. -odetchnęłam jego rękę. -Idź do Holly, będzie zazdrosna, że się do mnie wymykasz.-wytarłam policzki.
-Na pewno nie bardziej niż ty.
-Cameron spierdalaj.
-Oh, naprawdę? Nie płacz Kate. -powiedział to już łagodnie i przeniósł mnie na swoją klatkę piersiową.-Teraz zmieni się naprawdę dużo, w końcu będę ojcem, a niedługo może i nawet mężem. -odgarnął włosy z mojej twarzy. -Myślałem o rzuceniu studiów, ale Holly stwierdziła, że powinienem je skończyć, a gdy wszystko mniej więcej się unormuje ona skończy swoje. Zamieszkamy razem, urodzi nam się syn i... Cholera to naprawdę wielka sprawa. Boję się tego Kate. Może okaże się, że to dla mnie za dużo? I będę w tym chujowy...
-Będziesz zajebistym starym. -zachlipałam, mimo, że byłam na niego zła.
-Heh, też mam taką nadzieję. Chodzisz mi o to, że... Musisz mnie zrozumieć, to dla mnie nowa sytuacja i sam muszę sobie poukładać to wszytko w głowie.
-Możesz to układać w innym pokoju.
-Jedna rzecz pozostanie niezmieniona: już zawsze będziesz dla mnie najważniejszą osobą na świecie.-uniósł moją głowę i uśmiechnął się. -Razem z Holly i moim synkiem oczywiście, ale ty zrobiłaś dla mnie najwięcej. Nieważne jak bardzo będę toną w obsranych pieluchach, nie zapomnę o tobie Mała. -pocałował mnie w czubek głowy. -Potrzebuję teraz twojej pomocy jak nigdy i proszę... Zrozum mnie. To nie jest tak, że przestaniesz być dla mnie ważna.
-Nie? -spojrzałam na niego.
-Oczywiście, że nie. Jak zadzwonisz do mnie o drugiej w nocy z jakimś problemem to przyjedziemy całą trójką.-zaśmialiśmy się. -Kocham cię Mała.
-Oo, ja ciebie też Cam.
-Żeby nie było... Jak siostrę.
-Jezu, debilu...
-No to teraz powiedz komu znowu przywaliłaś.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemson!
Jak się podobał rozdział?
-Kate xx
Gdybym podszedł, strzelił mu w ryj, dostałbym dwa razy mocniej, a Kate jeszcze by dołożyła. Przyzwyczaiłem się, że zawsze ja jestem ten najgorszy.
-Sześć szotów. -oparła się obok mnie na barze. Nawet mnie nie zauważyła, nie była w najlepszych humorze.
-Katie, jak żyjesz? -spytał barman, nalewając alkohol.
-Mogło być lepiej. Jest tu gdzieś Rush?
-Pokłóciliście się, co? Nie ma, był jakoś w tygodniu na piwo.
Dziewczyna tylko machnęła głową i usiadła obok mnie.
-Cześć. -na chwilę na mnie spojrzała, a potem odwróciła się do tego gościa.
Dziś z nią nie porozmawiam.
*KATE*
NAJCHUJOWSZY DZIEŃ W MOIM ŻYCIU.
Danny wyszedł zapalić, więc zostałam sama, chciałam się najebać i... Nie wiem co by mi to dało.
-Kate!-pobiegła do mnie dziewczyna, znajoma ze szkoły. -Charlie rzucił się na tego twojego kolege.-pociągnęła mnie za ramię i od razu wybiegłyśmy na podwórko.
Byłam wściekła, bo zawsze musi coś odwalić. Naprawdę mam już wystarczająco zjebany humor.
Gdy wyszłam z klubu było już po wszystkim. Danny uśmiechnął się do mnie dumnie, chciałam podejść, ale zobaczyłam Charliego z rozwalonym nosem. Opierał się o ścianę budynku, a obok niego stał jakiś chłopak.
Serce mi stanęło, gdy widziałam go w takim stanie. Szybko podeszłam i złapałam go za brodę żeby się przyjrzeć.
Oprócz nosa miał jeszcze rozciętą brew, twarz miał całą we krwi.
Byłam wściekła, chciało mi się płakać i... Ruszyłam w stronę uśmiechniętego Dannego, ja bym się tak nie cieszyła. Był za wysoki dla mnie, więc pociągnęłam go za koszulkę, a potem uderzyłam go pięścią w nos, na początku usłyszałam nieprzyjemne chrząknięcie, a dopiero później poczułam ból w dłoni.
Oszołomiona trzymałam jeszcze chwilę materiał jego koszulkę, a gdy wiedziałam, że już nic mi nie zrobi odeszłam, jakbym chciała od niego dostać.
-Chodźmy.-złapałam Charliego i wprowadziłam go na zaplecze tylnym wejściem. Nie spotkałam nikogo, więc od razu poszłam do pomieszczenia, gdzie kiedyś położył mnie barman.
-Usiądź. -posadziłam go na kanapę, a sama pobiegłam do barmana by poinformować go o sytuacji i spytać o apteczkę. Wzięłam ją z toalety i wróciłam do blondyna. -Musiałeś się w to mieszać? -stanęłam między jego nogami i znów przyjrzałam się jego ranom. Nos na szczęście nie był złamany, więc lekarz nie był potrzebny.
-Przynajmniej możemy porozmawiać. -położył dłonie na moich biodrach i syknął, gdy przyłożyłam wacik z środkiem dezynfekującym do jego brwi.
-Bardzo boli? -gdy zadałam to pytanie, spojrzał na mnie takim niewinnym wzrokiem. Wbijał we mnie niebieskie oczy, a ja poczułam się dziwnie. Jego kciuki wdarły się pod moją bluzkę i zataczały kręgi na moich biodrach.
-Nie. -odpowiedział cicho i przytulił policzek do mojej dłoni.
Za blisko.
-Pójdę po jakiś ręcznik.
W łazience było kilka czystych ręczników, więc namoczyłam jeden z nich i poszłam obmyć mu twarz. Starałam się nie zwracać uwagi na to, że na mnie patrzy i to z tak małej odległości. Obejmował tył moich ud, więc nawet nie miałam jak się odsunąć.
-Słyszałem, że dziewczyna Camerona jest w ciąży. -zaczął zakazany temat, więc to przemilczałam. Prawie przestał krwawić, więc zakleiłam jego brew opatrunkiem.
-Na pewno nic cie nie boli? Głowa? Uderzył cię w brzuch? -liczyłam na odpowiedź, bo naprawdę się martwiłam, przecież Danny mógł zabić go jednym ciosem.
Charlie za bardzo się nie przejął, wstał przy tym powoli przesuwając swoje dłonie po moich udach, pośladkach, plecach i tam zostały.
Gdy już podniosłam głowę żeby na niego spojrzeć nie mogłam przestać. Jego oczy były tak czysto niebieskie i wielkie jak nigdy.
Złapał mnie za dłoń i spojrzał na obite kostki, chyba naprawdę mocno go uderzyłam.
-Mógł ci oddać.
-Nie lubię jak ktoś bije moich przyjaciół.-zaśmiałam się. -Dowiem się o co poszło?-położyłam dłonie na jego biodrach.
-O pewną piękną szatynkę.-przyciągnął mnie jeszcze bliżej.
-A dokładnie?
-Prowokował mnie, nieważna. Mam nadzieję, że już nie będziesz się z nim spotykała.
-Ee, pokłóciłam się z Rushem, potrzebowałam kogoś kto by mnie woził. -zaśmialiśmy się.
-Musisz zrobić prawko. -odgarnął moje włosy za ucho.
-Chcesz żeby umarła?
-Przecież cię nauczą.
-Rush próbował, skończyło się tym, że zabronił mi nawet na rower wsiadać.
-Eee tam, nie może być tak źle. -uniosłam brwi, bo dobrze wiem, że jest. -Chcesz to możemy pojeździć razem? Jutro?
-Emm... Wracajmy już.-odsunęłam się i zamówiłam taksówkę przez aplikację. Charlie był potulny jak baranek, trochę się przytulał, ale normalnie poszedł do swojego domu, oczywiście obserwowałam czy po drodze nie upadnie czy coś.
Zdziwiłam się, że gdy weszłam do domu, na kanapie przed telewizorem siedział Cameron. Było po 2.
-Nie wzięłaś. -pomachał moim telefonem nad swoim ramieniem.
-Pf. Nie mów, że dzwoniłeś. -zdjęłam buty i poszłam do kuchni napić się wody, niestety on za mną.
-Praktycznie wybiegłaś...obraziłaś się za to, że nie poszedłem na imprezę?! -pociągnął mnie za ramię, bo go ignorowałam.
-Nie dotykaj mnie. -wyrwałam się.
-Czy to krew? -spojrzał na moją koszulkę, a potem ręce. -Jezu. Kate, co ty robiłaś do cholery!?
-Nie udawaj, że cię to interesuje...-chciałam go ominąć, ale mocno złapał mnie za ramię.
-Co ty mówisz? Dobrze, wiesz, że mnie to interesuje!-uniósł wysoko brodę i wydawał się być poważny.
-Pierdolenie...Teraz liczy się dla ciebie tylko Holly. Zostaw mnie. -chciałam się wyrwać, bo czułam, że zaraz się poryczę.
Był ze mną zawsze, zawsze byłam dla niego najważniejsza, a teraz nie będzie miał dla mnie czasu.
-Jesteś zazdrosna?! Z resztą nieważne... Z kim się znowu biłaś?!
-Puszczaj mnie! -odetchnęłam go, nienawidzę gdy ktoś mnie szarpie. -Gdybyś tam był to byś wiedział!
-Kurwa, Kate! Moja dziewczyna jest w ciąży, cały mój świat wywrócił się do góry nogami, a ty chcesz żebym biegał z tobą po imprezach?!
-Holly jeszcze nie urodziła i pozwoliła ci iść na imprezę! Po prostu nie chciałeś! Nie miałeś dziś nawet czasu zamienić ze mną dwóch słów! Od teraz już tak będzie. Holly będzie dla ciebie najważniejsza. -dopiero, gdy byłam na schodach zaczęłam płakać.
Przebrałam się w piżamę i tak położyłam.
Słyszałam szepty chyba tego dupka i Holly na korytarzu, a potem ktoś wszedł do mojego pokoju. Podniósł kołdrę i od razu się położył tuląc mnie do siebie.
-Zostaw mnie dupku. -próbowałam zabrać jego łapy z mojego brzucha, ale się zaparł.
-Hej. Ty płaczesz? -Na chwilę pochylił się nade mną. -Mała no weź. -przeskoczył nade mną i położył dłoń na moim policzku.
-Zostaw mnie. -odetchnęłam jego rękę. -Idź do Holly, będzie zazdrosna, że się do mnie wymykasz.-wytarłam policzki.
-Na pewno nie bardziej niż ty.
-Cameron spierdalaj.
-Oh, naprawdę? Nie płacz Kate. -powiedział to już łagodnie i przeniósł mnie na swoją klatkę piersiową.-Teraz zmieni się naprawdę dużo, w końcu będę ojcem, a niedługo może i nawet mężem. -odgarnął włosy z mojej twarzy. -Myślałem o rzuceniu studiów, ale Holly stwierdziła, że powinienem je skończyć, a gdy wszystko mniej więcej się unormuje ona skończy swoje. Zamieszkamy razem, urodzi nam się syn i... Cholera to naprawdę wielka sprawa. Boję się tego Kate. Może okaże się, że to dla mnie za dużo? I będę w tym chujowy...
-Będziesz zajebistym starym. -zachlipałam, mimo, że byłam na niego zła.
-Heh, też mam taką nadzieję. Chodzisz mi o to, że... Musisz mnie zrozumieć, to dla mnie nowa sytuacja i sam muszę sobie poukładać to wszytko w głowie.
-Możesz to układać w innym pokoju.
-Jedna rzecz pozostanie niezmieniona: już zawsze będziesz dla mnie najważniejszą osobą na świecie.-uniósł moją głowę i uśmiechnął się. -Razem z Holly i moim synkiem oczywiście, ale ty zrobiłaś dla mnie najwięcej. Nieważne jak bardzo będę toną w obsranych pieluchach, nie zapomnę o tobie Mała. -pocałował mnie w czubek głowy. -Potrzebuję teraz twojej pomocy jak nigdy i proszę... Zrozum mnie. To nie jest tak, że przestaniesz być dla mnie ważna.
-Nie? -spojrzałam na niego.
-Oczywiście, że nie. Jak zadzwonisz do mnie o drugiej w nocy z jakimś problemem to przyjedziemy całą trójką.-zaśmialiśmy się. -Kocham cię Mała.
-Oo, ja ciebie też Cam.
-Żeby nie było... Jak siostrę.
-Jezu, debilu...
-No to teraz powiedz komu znowu przywaliłaś.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemson!
Jak się podobał rozdział?
-Kate xx