czwartek, 21 września 2017

25.


Poszliśmy z Mattem i Alex na siłownię. Zagadka za milion funtów: kto też tam był?
Kate.
Zawsze tak kurwa jest, że gdy chce ją widzieć to nagle wyparowuje, a gdy nie chce jest wszędzie tam gdzie ja.
Była z tym swoim Benjaminem i gościem, którego nie znam, typowy paker, który niby podnosił ciężary, ale ciągle patrzył na ćwiczącą Kate, zagadywał, a nawet poprawiał ją, chociaż wiem, że chciał po prostu jej dotknąć.
-Myślę, że do niej pasuje taki mięśniak. -stwierdziła blondynka i wyszło, że nie tylko ja ich obserwuje.
-Pf. Pewnie je sterydy na śniadanie. -zacisnąłem usta. Dotknął ją u dołu pleców mówią przy tym coś co ją rozbawił, a ja czułem jak zaraz wybuchnę.
-Daj spokój. Kate to księżniczka, taka maleńka, chudziutka... Potrzebuje faceta, który ją obroni, nie?
-Sama sobie dobrze radzi. -zażartował Matt.
-Jezu. Charlie. Daj jej w końcu żyć, mówiłeś, że chcesz żeby była szczęśliwa.
-Heh, rozjebie każdy jej związ...-przerwałem, bo ten kutas złapał jej twarz. Ja nawet przestałem w tym momencie oddychać. Wyglądało jakby chciał ją pocałować, ale tylko coś jej powiedział i zaczęli się śmiać.
-Widzieliście to?! -Alex kopnęła mnie w nogę jakby nie wiedziała, że ciągle ich obserwuję.
-Ej sorry. Przyszliśmy tu ćwiczyć czy stalkować Kate?
-Cicho Matt. Oni się prawie pocałowali...
Dzięki Alex, jakbym tego nie widział.
-Gdyby tylko wiedział, że miała mojego kutasa w buzi.-zaśmiałem się pod nosem. Em... Pomyślałem o tym, ale nie chciałem mówić.
Naprawdę. Ale było już za późno.
-CO?! -spytali razem, a Matt nawet wstał.
-Powinienem mu to powiedzieć?
-Spaliście razem?
-Kiedy?!
-W nocy. -wzruszyłem ramionami.
-Ale kiedy w nocy?
-Tej nocy?
-No tej, poszedłem do niej po imprezie i jakoś tak wyszło...
-Musiało być chujowo skoro już dzisiaj jest z innym. -zaśmiał się brunet.
-Nie... -zmarszczyłem brwi. -Właściwe było zajebiście... Nie wiem. Zaraz potem kazała mi iść, a przyszedł Beniamin.
To brzmi tak źle, ale tak właśnie było. Potraktowała to jak nic. To nie w jej stylu.
-Dlaczego... Ona... Boże. -Alex zasłoniła ręką usta. Cała nasza trójka ją obserwowała. Robiła jakieś ćwiczeniach z ciężarkami w dłoniach. Z każdą chwilą przyspieszała... 

Przecież ona taka była, ciągle imprezowała, nie umawiała się na randki, może do tego wróciła. W pewnym momencie było coś nie tak, puściła ciężarki na ziemię, sama upadła sekundę później przytrzymując się na dłoniach.
Odruchowo pobiegłem do niej, Benjamin już przy niej siedział próbując zatamować krwotok z nosa rękoma.
-Cholera... Co ja mam robić?! -chłopak naprawdę wyglądał na wystraszonego, miał całe ręce we krwi, a Kate ledwo siedziała. Przechyliłem jej głowę do przodu, a chłopak zdjął koszulkę i przyłożył do jej nosa.
-Zaraz przejdzie. -szepnęła, i poparła się na moim udzie żeby wstać.
-Chodź do szatni. -Alex złapała ją za ramiona, a po drodze złapała je jeszcze pracownica siłowni.
-Ja pierdolę co to było?! -Benjamin miał dłonie we krwi i cały się trząsł, a ten paker stał obok blady jak ściana. -Rush mówił, że miała jakieś problemy... Ale kurwa ona prawie się wykrwawiła!
-Wyluzuj. To u niej normalne...-mimo, że wiedziałem jak jest, tylko udawałem nieprzejętego, z tego co wiem dawno tego nie było.
-Normalne?! Zawiozę ją do domu.
*KATE*
Siłownia to jednak był zły pomysł, za duży wysiłek i od razu są efekty, szkoda, że te złe. Benjamin zachowywał się jakbym co najmniej miała zawał, a jego kolega Danny mało co nie zemdlał razem ze mną.
-Mówię ci po raz setny, nic mi nie jest, zapomniałam wziąć leków... Jakoś od tygodnia. -próbowałem go uspokoić, gdy wiózł mnie do domu.
-Jesteś idiotką. Powiem twojej mamie i będzie cię pilnowała, zachowujesz się jak dziecko. Czy ty nie wiesz, że jesteś chora i nie możesz zapominać o lekach?! Heh od tygodnia... Moim zdaniem powinni podłączyć ci jakąś rurkę i tak cię karmić skoro sama nie chcesz jeść. Kiedyś wpierdalałaś za trzech i było dobrze...
Wyłączyłam się, bo tłumaczenie mu czegokolwiek nie ma najmniejszego sensu, sam wie najlepiej. Jeżeli chodzi o jedzenie to poprawiłam się, może nie jest jeszcze normalnie, ale wszystko ku temu dąży.
Zatrzymaliśmy się przed moim domem, a gdy tylko wysiedliśmy z auta, zatrzymała się również taksówka.
-Spodziewasz się kogoś?
-Niee. -zmarszczyłam brwi, bo słońce świeciło mi w twarz i nie mogłam zobaczy kto to, dopóki nie wysiadł.
Nie wierzyłam, gdy zobaczyłam ciocie Ann i Camerona.
-Hej! -krzyknęłam uśmiechnięta i pobiegłam najpierw do Camerona.
-Cześć Mała. -uniósł mnie i obrócił dookoła własnej osi.
-Katie!-podeszła ciocia i równie mnie przytuliła. -Trzymaj mnie. -położyła brodę na moim ramieniu. -Będę babcią.
-Kate, gdzie jest Holly?! -pociągnął mnie Cameron.
-W domu chyba. -uśmiechnęłam się.
Ranem ze swoją mamą nagle pobiegli do domu zostawiając walizki i nie zapłacony przejazd.
Nie dość, że zapłaciłam to jeszcze wzięłam z Benjaminem ich walizki.
To był piękny obrazek, gdy powoli do niej podszedł, najpierw delikatnie dotknął dłonią brzucha, a potem przytulił, gdy ona już płakała ze szczęścia.
Była już przygotowana na to, że wychowa to dziecko sama, a właściwe tak tylko myślała.
Sama z ciocią Ann uroniłyśmy łzy. Jezu ten kutas Cameron będzie tatą. I nawet jestem pewna, że najlepszym tatą na świecie.
Benjamin chciał iść, ale poprosiłam żeby został i pomógł mi zrobić obiad podczas, gdy oni ustalali swojego sprawy.
Ann widziała Holly pierwszy raz, ale bardzo fajnie się zachowała, nie oskarżała, a nawet nie poruszała tematu, że mogli się zabezpieczać czy coś. Myślę, że po tym jak Cameron się dowiedział, we dwójkę płakali, a wujek ich uspokajał.
***
*CHARLIE*
Dobra, pomyliłem się. Kate wcale nie przyszła, nawet nie odebrała ode mnie telefonu, żadnego, a dzwoniłem codziennie przez tydzień. Wiem, że miałEm odpuści, ale jak pomyślę o tamtej nocy i jeszcze tym, że może właśnie być z tym pakerem, to mnie nosi.
Dziś jest duża impreza w klubie, wiec Kate na pewno taM będzie, zresztą jak na każdej imprezie jaka była w tym tygodniu, na której nie mogło mnie być ze względu na koncerty.
Dziwna sprawa, bo wyszło, że Cameron będzie miał dziecko. Nawet nie wiem co mam o tym myśleć... Ma przejebane, ale co ja mam się martwić, to jego dziecko.
Ogarnąłem się i wsiadłem w auto. Było jakoś po 22, a Kate jeszcze nie było. Dziwne. Klub był prawie pełny.
Widziałem paru jej znajomych, ale po jej wypadku i tym co zrobiłem, udają, że mnie nie znają. Do północy wypiłem tylko dwa drinki, bo stwierdziłem, że wolę rozmawiać z nią na trzeźwo. Nawet próbowałem wymyślić zarys naszej rozmowy i całkiem nieźle mi szło... Dopóki jej nie zobaczyłem. Wyglądała ślicznie.



Miała minimum makijażu, włosy na jednym ramieniu i co jakiś czas uśmiechała się do znajomych, a potem wyglądała smutno. Za nią szedł ten drągal.
Gdybym podszedł, strzelił mu w ryj, dostałbym dwa razy mocniej, a Kate jeszcze by dołożyła. Przyzwyczaiłem się, że zawsze ja jestem ten najgorszy.
-Sześć szotów. -oparła się obok mnie na barze. Nawet mnie nie zauważyła, nie była w najlepszych humorze.
-Katie, jak żyjesz? -spytał barman, nalewając alkohol.
-Mogło być lepiej. Jest tu gdzieś Rush?
-Pokłóciliście się, co? Nie ma, był jakoś w tygodniu na piwo.
Dziewczyna tylko machnęła głową i usiadła obok mnie.
-Cześć. -na chwilę na mnie spojrzała, a potem odwróciła się do tego gościa.
Dziś z nią nie porozmawiam.
*KATE*
NAJCHUJOWSZY DZIEŃ W MOIM ŻYCIU.
Danny wyszedł zapalić, więc zostałam sama, chciałam się najebać i... Nie wiem co by mi to dało.
-Kate!-pobiegła do mnie dziewczyna, znajoma ze szkoły. -Charlie rzucił się na tego twojego kolege.-pociągnęła mnie za ramię i od razu wybiegłyśmy na podwórko.
Byłam wściekła, bo zawsze musi coś odwalić. Naprawdę mam już wystarczająco zjebany humor.
Gdy wyszłam z klubu było już po wszystkim. Danny uśmiechnął się do mnie dumnie, chciałam podejść, ale zobaczyłam Charliego z rozwalonym nosem. Opierał się o ścianę budynku, a obok niego stał jakiś chłopak.
Serce mi stanęło, gdy widziałam go w takim stanie. Szybko podeszłam i złapałam go za brodę żeby się przyjrzeć.
Oprócz nosa miał jeszcze rozciętą brew, twarz miał całą we krwi.
Byłam wściekła, chciało mi się płakać i... Ruszyłam w stronę uśmiechniętego Dannego, ja bym się tak nie cieszyła. Był za wysoki dla mnie, więc pociągnęłam go za koszulkę, a potem uderzyłam go pięścią w nos, na początku usłyszałam nieprzyjemne chrząknięcie, a dopiero później poczułam ból w dłoni.
Oszołomiona trzymałam jeszcze chwilę materiał jego koszulkę, a gdy wiedziałam, że już nic mi nie zrobi odeszłam, jakbym chciała od niego dostać.
-Chodźmy.-złapałam Charliego i wprowadziłam go na zaplecze tylnym wejściem. Nie spotkałam nikogo, więc od razu poszłam do pomieszczenia, gdzie kiedyś położył mnie barman.
-Usiądź. -posadziłam go na kanapę, a sama pobiegłam do barmana by poinformować go o sytuacji i spytać o apteczkę. Wzięłam ją z toalety i wróciłam do blondyna. -Musiałeś się w to mieszać? -stanęłam między jego nogami i znów przyjrzałam się jego ranom. Nos na szczęście nie był złamany, więc lekarz nie był potrzebny.
-Przynajmniej możemy porozmawiać. -położył dłonie na moich biodrach i syknął, gdy przyłożyłam wacik z środkiem dezynfekującym do jego brwi.
-Bardzo boli? -gdy zadałam to pytanie, spojrzał na mnie takim niewinnym wzrokiem. Wbijał we mnie niebieskie oczy, a ja poczułam się dziwnie. Jego kciuki wdarły się pod moją bluzkę i zataczały kręgi na moich biodrach.
-Nie. -odpowiedział cicho i przytulił policzek do mojej dłoni.
Za blisko.
-Pójdę po jakiś ręcznik.
W łazience było kilka czystych ręczników, więc namoczyłam jeden z nich i poszłam obmyć mu twarz. Starałam się nie zwracać uwagi na to, że na mnie patrzy i to z tak małej odległości. Obejmował tył moich ud, więc nawet nie miałam jak się odsunąć.
-Słyszałem, że dziewczyna Camerona jest w ciąży. -zaczął zakazany temat, więc to przemilczałam. Prawie przestał krwawić, więc zakleiłam jego brew opatrunkiem.
-Na pewno nic cie nie boli? Głowa? Uderzył cię w brzuch? -liczyłam na odpowiedź, bo naprawdę się martwiłam, przecież Danny mógł zabić go jednym ciosem.
Charlie za bardzo się nie przejął, wstał przy tym powoli przesuwając swoje dłonie po moich udach, pośladkach, plecach i tam zostały.
Gdy już podniosłam głowę żeby na niego spojrzeć nie mogłam przestać. Jego oczy były tak czysto niebieskie i wielkie jak nigdy.
Złapał mnie za dłoń i spojrzał na obite kostki, chyba naprawdę mocno go uderzyłam.
-Mógł ci oddać.
-Nie lubię jak ktoś bije moich przyjaciół.-zaśmiałam się. -Dowiem się o co poszło?-położyłam dłonie na jego biodrach.
-O pewną piękną szatynkę.-przyciągnął mnie jeszcze bliżej.
-A dokładnie?
-Prowokował mnie, nieważna. Mam nadzieję, że już nie będziesz się z nim spotykała.
-Ee, pokłóciłam się z Rushem, potrzebowałam kogoś kto by mnie woził. -zaśmialiśmy się.
-Musisz zrobić prawko. -odgarnął moje włosy za ucho.
-Chcesz żeby umarła?
-Przecież cię nauczą.
-Rush próbował, skończyło się tym, że zabronił mi nawet na rower wsiadać.
-Eee tam, nie może być tak źle. -uniosłam brwi, bo dobrze wiem, że jest. -Chcesz to możemy pojeździć razem? Jutro?
-Emm... Wracajmy już.-odsunęłam się i zamówiłam taksówkę przez aplikację. Charlie był potulny jak baranek, trochę się przytulał, ale normalnie poszedł do swojego domu, oczywiście obserwowałam czy po drodze nie upadnie czy coś.
Zdziwiłam się, że gdy weszłam do domu, na kanapie przed telewizorem siedział Cameron. Było po 2.
-Nie wzięłaś. -pomachał moim telefonem nad swoim ramieniem.
-Pf. Nie mów, że dzwoniłeś. -zdjęłam buty i poszłam do kuchni napić się wody, niestety on za mną.
-Praktycznie wybiegłaś...obraziłaś się za to, że nie poszedłem na imprezę?! -pociągnął mnie za ramię, bo go ignorowałam.
-Nie dotykaj mnie. -wyrwałam się.
-Czy to krew? -spojrzał na moją koszulkę, a potem ręce. -Jezu. Kate, co ty robiłaś do cholery!?
-Nie udawaj, że cię to interesuje...-chciałam go ominąć, ale mocno złapał mnie za ramię.
-Co ty mówisz? Dobrze, wiesz, że mnie to interesuje!-uniósł wysoko brodę i wydawał się być poważny.
-Pierdolenie...Teraz liczy się dla ciebie tylko Holly. Zostaw mnie. -chciałam się wyrwać, bo czułam, że zaraz się poryczę.
Był ze mną zawsze, zawsze byłam dla niego najważniejsza, a teraz nie będzie miał dla mnie czasu.
-Jesteś zazdrosna?! Z resztą nieważne... Z kim się znowu biłaś?!
-Puszczaj mnie! -odetchnęłam go, nienawidzę gdy ktoś mnie szarpie. -Gdybyś tam był to byś wiedział!
-Kurwa, Kate! Moja dziewczyna jest w ciąży, cały mój świat wywrócił się do góry nogami, a ty chcesz żebym biegał z tobą po imprezach?!
-Holly jeszcze nie urodziła i pozwoliła ci iść na imprezę! Po prostu nie chciałeś! Nie miałeś dziś nawet czasu zamienić ze mną dwóch słów! Od teraz już tak będzie. Holly będzie dla ciebie najważniejsza. -dopiero, gdy byłam na schodach zaczęłam płakać.
Przebrałam się w piżamę i tak położyłam.
Słyszałam szepty chyba tego dupka i Holly na korytarzu, a potem ktoś wszedł do mojego pokoju. Podniósł kołdrę i od razu się położył tuląc mnie do siebie.
-Zostaw mnie dupku. -próbowałam zabrać jego łapy z mojego brzucha, ale się zaparł.
-Hej. Ty płaczesz? -Na chwilę pochylił się nade mną. -Mała no weź. -przeskoczył nade mną i położył dłoń na moim policzku.
-Zostaw mnie. -odetchnęłam jego rękę. -Idź do Holly, będzie zazdrosna, że się do mnie wymykasz.-wytarłam policzki.
-Na pewno nie bardziej niż ty.
-Cameron spierdalaj.
-Oh, naprawdę? Nie płacz Kate. -powiedział to już łagodnie i przeniósł mnie na swoją klatkę piersiową.-Teraz zmieni się naprawdę dużo, w końcu będę ojcem, a niedługo może i nawet mężem. -odgarnął włosy z mojej twarzy. -Myślałem o rzuceniu studiów, ale Holly stwierdziła, że powinienem je skończyć, a gdy wszystko mniej więcej się unormuje ona skończy swoje. Zamieszkamy razem, urodzi nam się syn i... Cholera to naprawdę wielka sprawa. Boję się tego Kate. Może okaże się, że to dla mnie za dużo? I będę w tym chujowy...
-Będziesz zajebistym starym. -zachlipałam, mimo, że byłam na niego zła.
-Heh, też mam taką nadzieję. Chodzisz mi o to, że... Musisz mnie zrozumieć, to dla mnie nowa sytuacja i sam muszę sobie poukładać to wszytko w głowie.
-Możesz to układać w innym pokoju.
-Jedna rzecz pozostanie niezmieniona: już zawsze będziesz dla mnie najważniejszą osobą na świecie.-uniósł moją głowę i uśmiechnął się. -Razem z Holly i moim synkiem oczywiście, ale ty zrobiłaś dla mnie najwięcej. Nieważne jak bardzo będę toną w obsranych pieluchach, nie zapomnę o tobie Mała. -pocałował mnie w czubek głowy. -Potrzebuję teraz twojej pomocy jak nigdy i proszę... Zrozum mnie. To nie jest tak, że przestaniesz być dla mnie ważna.
-Nie? -spojrzałam na niego.
-Oczywiście, że nie. Jak zadzwonisz do mnie o drugiej w nocy z jakimś problemem to przyjedziemy całą trójką.-zaśmialiśmy się. -Kocham cię Mała.
-Oo, ja ciebie też Cam.
-Żeby nie było... Jak siostrę.
-Jezu, debilu...
-No to teraz powiedz komu znowu przywaliłaś.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siemson!
Jak się podobał rozdział?
-Kate xx

sobota, 9 września 2017

24.

Do Rusha przyszli też Chris i Max. Było dość zabawnie. Rush próbował coś z Reachel, która prosiła, żebym jej pilnowała w razie czego, a ja z racji tego, że Max ma dziewczynę udawałam, że świruję z Chrisem.
-Twój ojciec jest złodziejem? -powiedział chłopak i odgarnął moje włosy.
-Bo skradł wszystkie gwiazdy i wsadził mi w oczy? -uśmiechnęłam się z tej żenady.
-Nie. Ukradł mi telewizor. -wszyscy wybuchliśmy śmiechem, a Rush wyglądał jakby miał pęknąć. -Coo? Charlie nie słodził ci tak? -spytał dumny z siebie.
-U nich jest inaczej. Kate leje jego laski. -wyjaśnił czarnowłosy.
-Taką to bym się bał z domu wypuścić. Nie ma imprezy bez afery. -Chris potarł moje ramię.
-Reachel idziemy zapalić?
Dziewczyna zgodziła się na moją prośbę i wyszłyśmy na taras, podczas, gdy chłopcy pewnie o niej rozmawiali.
-Nie mieli się do kogo przyjebać. -odpaliłam papierosa, a dziewczyna odmówiła. -Jak tam z Rushem?
-Ee tam. -wzruszyła ramionami. -Jutro zapomni, więc się nie przejmuje.
Uśmiechnęłam się pod nosem, pierwszy raz widzę jak Rush patrzy tak na jakąś dziewczynę, nie przejdzie mu do jutra.
-A co jeżeli nie?
-Jakto nie? Nie jestem idiotką Kate, wiem na czym polegają jego relacje z dziewczynami.
-Żartuje przecież.
****
Do domu wróciłam po 22, nie było mnie cały dzień, a mama miała wrócić po 15.
Nie byłam bardzo pijana, praktycznie w ogóle, ostatnio za często mi zdarzało, więc chcę przystopować.
Zdjęłam buty i weszłam dalej.
-Heej. -uśmiechnęłam się do mamy, która siedziała na kanapie z jakąś dziewczyną.
-Cześć, masz gościa. -spojrzała na dziewczynę, która wydawała się znajoma, ale za cholerę nie mogłam jej sobie przypomnieć. Dopiero, gdy wstała zobaczyłam nieduży brzuch ciążowy.
-Nie pamiętasz mnie? -spytała cicho, bo moja mina pewnie była jednoznaczna. -Jestem Holly. Rozmawiałyśmy kiedyś na Skypie z...
-Cameronem. -załamał mi się głos. Poczułam wielką gule w gardle i przez chwilę nie mogłam się poruszyć.
Tak nagle zerwała z nim kontakt...
Powoli podeszłam i położyłam dłoń na jej brzuchu. To dziecko Camerona. 

Poczułam jak łzy zbierają się pod moimi powiekami. Znam go całe życie to najbliższa mi osoba... Teraz będzie ojcem.
Przytuliłam ją jakby była mi tak samo bliska jak on.
-Cameron nie wie, prawda?
-Nie chce niszczyć mu życia. -szepnęła płaczliwym głosem.
-Chwila...to dziecko Camerona? -wtrąciła się mama, więc odsunęłam się od Holly, która spuściła wzrok. -Matko boska.
-Cameron mówił, że zawsze może na ciebie liczyć... Potrzebuje pomocy. Rodzice się dowiedzieli i zrobili mi awanturę, a ja nie miałam gdzie pójść. Trochę mi głupio, ale czy mogłabym się zatrzymać u ciebie Kate, u pani? Na chwilę, dopóki czegoś nie znajdę. -spojrzała błagalnie na nas.
-Oczywiście kochanie. Możesz zostać ile chcesz, ale musisz powiedzieć Cameronowi.
-Nie. -szybko powiedziała. -Ma plany, nie chce niszczyć mu życia.
Obie spojrzałyśmy na siebie z uśmiechem. Musi go bardzo kochać, by poświęcić siebie dla niego.
-Cameron cię kocha i... Chciałby wiedzieć, że ma dziecko. Razem będzie wam łatwiej.
-Przemyśl to sobie. A u nas możesz zostać ile chcesz. -uśmiechnęła się mama. -Przygotuje ci pokój.
***
Nie mogłam spać, bo ciągle myślałam, co będzie dalej. Jestem na 100% pewna, że Cam jej nie zostawi, ale jak to będzie wyglądało? Oboje będą bez wykształcenia na łasce jego rodziców? Mają firmę, którą pewnie mu oddadzą, ale w Polsce. Wątpię, że Holly będzie chciała się wyprowadzać. Poza tym to nieodpowiedzialny gówniarz, jak on sobie poradzi z dzieckiem? Wczoraj byłam wzruszona, a teraz śmiać mi się chce. Zawsze żartował, że to ja pierwsza wpadnę, a tu proszę.
Mama wstała pierwsza i gdy zeszłam na stole było już śniadanie.
-I co teraz? -spytałam i usiadłam przy stole.
-Moim zdaniem powinna mu powiedzieć. To takie dziwne... -oparła się plecami o blat i uśmiechnęła.-Widziałam jak on dorasta, a teraz będę patrzeć na jego dziecko. Będę prawie babcią.-zaśmiałam się. -W razie wątpliwości ty najpierw skończ studia i ustabilizuj się. -pomachała palcem.
-Dzień dobry. -zeszła Holly i dosiadła się.
-Jak się spało?
-Dobrze, dziękuję, że pozwoliła mi pani zostać.
-Nie ma sprawy. Proszę. -postawiła przed nią herbatę.
-W zamian będę mogła pomagać w domu. Głupio mi... W ogóle się nie znamy.
-O nie kochana, żadnej pracy. Musisz o siebie dbać i nie martw się o to, jesteś tu mile widziana. -uśmiechnęła się do niej. -Myślałaś już o Cameronie? -usiadła naprzeciwko Holly.
-Tak... -spuściła wzrok.-Muszę mu powiedzieć, ma prawo wiedzieć.
-To dobry wybór. Będzie dobrze, zobaczysz. -złapała ją za dłoń.
Żeby było jej łatwiej napisałam do Camerona żeby wszedł na Skypea i usiadłyśmy na moim łóżku.
-Mogę?
-Tak. -przytaknęła więc zadzwoniłam do niego.
-Sieeeema Mała. -usłyszałam na cześć. Przestawiłam komputer tak by było widać nas obie, a jego uśmiech znikł z twarzy. -Holly?
-Hej. -uśmiechnęła się lekko.
-Reachel? Co ty tu... Kompletnie mnie olałaś i co? Potraktowałaś mnie jak pierwszego lepszego frajera! Co się działo przez ten czas do cholery?! -spojrzałam na dziewczynę, która była gotowa już się wycofać.
-Zamknij mordę idioto! -wrzasnęłam na niego, a on zmarszczył brwi.
-Co tu się dzieje?! Dlaczego jesteś u Kate? -wyglądał na na prawdę wkurwionego, ale nic dziwnego skoro ją kochał, a ona nagle zerwała z nim kontakt.
-Cameron. -przegryzła wargi, a łza spłynęła po jej policzku, więc objęłam ją ramieniem.
-Od razu ci powiem, że przeprosiny nie wystarczą. Kochałem cię jak wariat. Jak mogłaś tak po prostu mnie zostawić?!-on prawie płakał, ona płakała, a ja miałam ochotę się śmiać. Jeszcze nie wie najważniejszego, a już emocje puściły. Co będzie jak się dowie.
Czarny humor.
Holly nie wytrzymała i wyszła z mojego pokoju.
-Boże Cam, jesteś taki głupi. -zaśmiałam się mimo, że nie powinnam.
-Sorry Kate, ale mnie to nie bawi.-przetarł oczy.
-Rozumiem. -zaśmiałam się. -Ale mogłeś chociaż jej wysłuchać.
-Oczywiście, kocham ją i jeżeli miała jakiś powód to zrozumiem to, ale dobrze wiesz jak mnie to bolało.
-No wiem, wiem.
-Możesz przestać się śmiać?! To nie jest śmieszne.
-Tak naprawdę to chce mi się płakać Cam. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, kocham cię najbardziej na świecie i...
-Co się stało? -patrzył jeszcze taki nieświadomy niczego i teraz to ja wypuściłam łzy. -Kate chodzi o ciebie?
-Nie. -pokręciłam głową i uśmiechnęłam się.-Cameron będziesz tatą. -obserwowałam jego reakcje, ale nie wiem co o tym myślał. Patrzył gdzieś na klawiaturę, więc nie widziałam jego oczu.
-Muszę kończyć. -załamał mu się głos i rozłączył się.
Od razu pobiegłam do pokoju obok, gdzie była zapłakana blondynka i przytuliłam ją.
-Powiedziałaś mu? -zachlipała. Było mi jej tak szkoda.
-Mhm, zrozum potrzebuje trochę czasu.
-Zrozumiem jeżeli stwierdzi, że brzuchata dziewczyna nie jest szczytem jego marzeń.
Usiadłam tak by przytulić ją do siebie.
-Znam go chyba najlepiej, chyba wiem wszystko o waszym związku i uwierz mi... Będzie najlepszym ojcem, a potem nawet mężem. -uśmiechnęłam się pokrzepiająco. -Jest zły za to, że odeszłaś bez słowa, bo bardzo cię kocha.
-Tak myślisz? -wytarła oczy.
-Jestem tego pewna.
-To chłopiec. Będziemy mieli syna. -położyła dłoń na swoim brzuchu. Przed oczami pojawił mi się obrazek całej ich trójki. Jestem pewna, że Cameron będzie wspaniałym ojcem. Mimo wszystko.
-W dzieciństwie zawsze bił wszystkich, którzy mi dokuczali. W szkole było wiadomo, że jeżeli coś się stało to zrobił to Cameron. Chował rzeczy nauczycielom, zaklejał zamki gumą, żeby nie można było wejść do klasy, bez wiedzy rodziców robił swoje pierwsze tatuaże, wszyscy mieli go za chuligana, nawet trochę taki był, ale... -zaśmiałam się. -Gdy dostałam pierwszy szlaban i rodzice zakazali wychodzić mi z pokoju w nocy urządził akcje odbicia mnie. -tym razem ona się zaśmiała. -Żebym z rana mogła obejrzeć naszą ulubioną bajkę. A gdy umarł mój chomik, urządził pogrzeb ze stypą w mc'u. Chodzi o to... Jeżeli kogoś kocha dba o niego jak tylko potrafi. Tak samo będzie z tobą i waszym synkiem. Będziecie najszczęśliwszymi ludźmi pod słońcem. Zobaczysz.
-Dziękuję Kate, za wszystko. Cameron miał rację, zawsze można na ciebie liczyć. -uśmiechnęła się. To były najmilsze słowa jakie ostatnio usłyszałam. -Przyznam, że na początku byłam zazdrosna. Ciągle o tobie mówił, to było coś jakbym słuchała o jego byłej w samych super latywach. -zaśmiałyśmy się.
-Uwierz mi... Jego byłe nie są warte wspominania.
***
Namówiłam Holly, żebyśmy poszły do Rusha, nie było trudno to przyjaciel Camerona więc dowiedziałby się o ciąży.
Weszłyśmy do jego domu i po przywitaniu z jego rodzicami poszliśmy do jego pokoju.
-Siema. -rzuciłam na wejściu. Czarnowłosy odłożył laptopa na bok i usiadł na brzegu łóżka.
-Cześć, dziwne, że przyszłaś. -gorzko się zaśmiał.
-Mamy nowinę. -uśmiechnęłam się i spojrzałam na dziewczynę.
-Cameron was wyprzedzić. Gratuluję, ale proszenie Kate o pomoc  było złym posunięciem.-wstał i stanął naprzeciwko mnie, musiałam zadrzeć głowę żeby go widzieć.
-Co?
-Dziwisz się Kate? To nie jest tak, że tylko ty możesz być szczęśliwa.
-Rush... Co ty odpierdalasz?
-To ja się kurwa pytam! -wrzasną aż odchyliłam trochę głowę. -Dlaczego powiedziałaś Reachel, żeby lepiej się do mnie nie zbliżała?!
Ja takie coś powiedziałam?
-Nie... -przeciągnęłam.
-Mnie to nie bawi. To, że ty masz zjebane życie miłosne nieznaczny, że musisz niszczy je komuś.
-Nie pamiętam, żebym tak powiedziała... -zmarszczyłam brwi. Nie musiał od razu wyjeżdżać na mnie.
-Sugerujesz, że Reachel kłamałam? Kate jesteśmy przyjaciółmi, a ty obrabiasz mi dupe. Teraz już się nie dziwię, że jesteś sama.
Wow wow wow.
Aż uniosłam brwi ze zdziwienie. Nigdy w życiu, nawet jak byłam na samym dnie niczego takiego mi nie wypominał.
-Wszystko rozpierdalasz, a potem uciekasz.
-Dzięki Rush. -prychnęłam.-Jesteś kutasem. -szybkim krokiem wyszłam.
-Ciebie też zdenerwował? -zaczepiła mnie Caroline.
-Mało powiedziane....
-Trzeba było dać mu w ryj. -zaśmiał się jego ojciec. Wygląda na poważnego człowieka, ale to mój ziomek. -Od rana chodzi jakiś cięty. 

Moimi zdaniem taka rodzina jest idealna. Między nimi układa się idealnie, za każdym razem gdy ich widzę, albo trzymają się za ręce, albo po prostu są blisko. Rush z tego co wiem odpierdalał całe życie, a jego rodzice zawsze byli po jego stronie, nawet jak nie miał racji.
Zostawiłam Holly i poszłam do kawiarni, gdzie niestety nie było Reachel. Cóż...
Przysięgam, że nie pamiętam, żebym cokolwiek mówiła jej o Rushu. Przecież ja chcę żeby znalazł jakąś normalną dziewczynę, ale z drugiej strony nie sądzę by kłamała. Eh... Będę musiała to naprawić.
Holly długo nic przychodziła, ale za bardzo się nie przejęłam, na pewno Rush o nią zadbał.
Stwierdziłam, że i tak nie mam co robić, więc ogarnęłam się na imprezę.


Nie było jakoś dużo osób, a muzyka była za głośna, ale było okay. Przywitałam się z Kylem i oddałam mu bluzę, którą pożyczył mi po tym jak skakała do wody po buta. To nie bardzo były moje klimaty, lubie ludzi, z którymi można pośmiać się ze wszystkiego, a ci wyglądali na buców. Nie chcę znowu kogoś pobić, więc wzięłam piwo i chodziłam szukając kogokolwiek kogo znam, dziwne, ale nie było takiej osoba, a znam pół miasta.
W końcu zobaczyłam Charliego rozmawiającego z jakąś laską przy schodach.
To nie jest moja sprawa.
Próbowałam to zignorować, ale stałam w miejscu i po prostu patrzyłam na nich. Nie podobało mi się jak co jakiś czas, gdy ją rozbawił dotykała jego ramienia lub klatki piersiowej.
Nie mogę na to patrzeć.
Poszłam do kuchni i zaczęło się...piłam wszystko co wpadło mi w ręce i w końcu nabrałam odwagi. Pewna siebie poszłam do Charliego i jego koleżanki, wydaje mi się, że nawet się przestraszył, bo lekko się wysunął. Dziś nie ma bicia.
-Hej. Możemy chwilę porozmawiam? -spytałam po ludzku i to go chyba zdziwiło.
-Tak. Jasne. -powiedział coś do tej swojej laski i odszedł ze mną na bok. -Co jest?
-Co? Nic.... -zmarszczył brwi. -Znaczy... Oh. -zamknęłam oczy zzażenowania sobą. -Po prostu... Byłabym wdzięczna, gdybyś nie miział się z innymi w moim pobliżu. -wciągnęłam na chwilę policzki czując jak płonę ze wstydu.
-Tylko rozmawia...
-Ninie rozmawiaj. -przerwałam mu. Czekałam aż mnie wyśmieje, ale on sam nie rozumiał mojego zachowania.
-Dlaczego?
-Nie pytaj. Po prostu proszę cię o to.
-Jeżeli tego chcesz to okay.
Odszedł do tej dziewczyny pewnie żeby jakoś ją olać, a ja do toalety.
Jestem głupia, w ogóle jak mogłam go o to prosić. Nic do niego nie czuję poza sentymentem, więc co ja odwalam.
Resztę wieczoru, a raczej już nocy piłam samotnie na piętrze, by Charlie mnie nie znalazł. Najgorsza impreza na jakiej byłam, a raczej najgorszy humor jaki miałam.
Wszystko się pieprzy, Cameron będzie ojcem i nie będzie miał dla mnie czasu, Rush przestanie się do mnie odzywać, tak jak zrobił to Leondre, a Alex... Alex ma nowych znajomych. Zostałam sama.
*CHARLIE*
Tak jak prosiła mnie Kate przestałem rozmawiać z tamtą dziewczyną, bo doskonale wiem jak się czuje widząc to, ale ona nagle zniknęła. Myślałem, że spędzimy wspólny wieczór, ale pewnie złapała już jakiegoś kolesia. Nie jestem idiotą, poznałem inną dziewczynę, była miła i śmiałam się z moich żartów, więc z nią spędziłem większość czasu. Gdy trochę wypiłem zaczęła mi się bardziej podobać.
Staliśmy przy schodach i z każdą sekundą rozmowy byliśmy coraz bliżej, aż ktoś przechodząc uderzył mnie ramieniem, odwróciłam się by zobaczyć kto nam przerwał... Drobna brunetka wyszła właśnie kręcąc swoimi bioderkami.
Cholera.
-Wiesz... Muszę iść. -oznajmiłem dziewczynie i od razu podszedłem do Kylea.-Mam przejebane. -usiadłem obok niego i innych na kanapie.
-Co znowu? -podał mi piwko.
-Lepiej, nikogo nie pobiła.-zaśmiałem się krótko.
-Znowu wpadłeś? Nie rozumiem was. Dlaczego po prostu nie możecie być razem?
-Ja chce. Ona nie chce. -wzruszyłem ramionami.
-Skoro chcesz z nią być to poco kręcisz z innymi? Na moje oko to słaba strategia.
-Jest taka trudna... Przecież ciągle za nią chodziłam, tłumaczyłem, że między nami jeszcze może być dobrze, prosiłem, ale ona...
-Ona co? Stary mieszkała z tobą, miałeś szanse. To twoja wina.
-Traktowała mnie jak przyjaciela, ciągle mówiła, że nigdy nie będziemy razem.
-Aha. Myślisz, że zabroniła ci się spotykać z Sam, bo jesteś jej przyjacielem? Błagam, pobiła laskę z którą się całowałaś! Chce z tobą być, ale co z tego jeżeli ciągle szukasz przygód z inną? Jeżeli tak ma być ciągle to lepiej daj jej spokój. Jest fajną dziewczyną i powinna być z kimś kto będzie ją szanował. -szturchnął mnie palcem w ramię.
Co ja najlepszego robię? Powinienem dać jej czas, by mogła się przekonać do mnie, znowu. Kyle ma rację, jest wspaniała i na zawołanie może mieć każdego.
Zabrałem się i pojechałem do jej domu mając nadzieja, że jednak tam będzie. Kate częściej nie ma w domu niż jest. Jak nie na imprezie to po prostu szlaja się po mieście.
Już przed jej domem usłyszałem muzykę i byłem bardzo ciekawy co tam się dzieje.
Otworzyłem drzwi, a gdy wszedłem w głąb widok mnie zmiażdżył.
Było ciemno, telewizor prószył szarym kolorem, a między kuchnią, a salonem była Kate. W swojej krótkiej sukience poruszała biodrami w ręku trzymając butelkę taniego wina. Jej włosy powoli falowały z prawej na lewą, nawet nie zauważyła, że wszedłem.
Przełknąłem ślinę, podobał mi się ten widok.

Powoli podszedłem i chyba już się zorientowała, kim jestem jak tylko mój oddech uderzył w jej włosy. Zaprzestała ruchom, gdy położyłem dłonie na jej biodrach. Były o wiele mniejsze niż kiedyś, czułem się trochę jakbym dotykał inną dziewczynę. Bo tak jest. Zmieniła się, nigdy więcej nie pozwolę jej wrócić do Polski.
-Co z tą dziewczyną? -szepnęła i położyła dłoń na moim policzku, gdy pocałowałem skórę na jej szyi.
-Zupełnie nic.
-A z ta Ruda?
-To nic nie znaczyło. -szepnąłem do jej ucha. Pogłaskała kciukiem mój policzek jakby była ze mnie dumna, a ja czułem się jak dziecko, które zrobiło dobry uczynek i zostało pochwalone.
Odwróciła się do mnie powoli i dokładnie obejrzała moją twarz. Wyglądała niewinnie patrząc na mnie spod swoich długich rzęs. Hipnotyzowała.
Pochyliłem się by zetknąć ze sobą nasze nosy jeżeli się nie odsunie to znaczy, że mam pozwolenie.
Dostałem je, a nawet to ona zaczęła mnie całować.
-"If you dare come to little closer" -zanuciła z kolejną piosenką. Z chęcią kochanie.
Wbiłem się w jej miękkie wargi, a ona od razu zaczęła walczyć ze mną o dominację. Przez różnice wzrostu było niewygodnie, więc przeniosłem ją dwa metry dalej i posadziłem na stole. Owinęła mnie nogami...my nawet oddychaliśmy tak samo. W pewnym momencie poczułem jej zimne palce, które szybko rozpięły guziki od mojej koszuli. Podwinąłem jej sukienkę do samych pośladków, a ona odepchnęła mnie. Byłem zdezorientowany widząc jej uśmiech, oblizałem usta patrząc jak podchodzi, a potem zdejmuje ze mnie koszule.

[+18]
Nie była już taka niewinna, gdy rozpinała moje spodnie i odważnie patrzyła w oczy. Cieszyła ją moja reakcja, gdy mocno zacisnęła dłoń na moim członku.
Kręciła mnie taka Kate.
Nie nasyciłem się wtedy jednym muśnięciem jej warg, po którym klęknęła. Położyłem dłoń na jej włosach, gdy wzięła go do buzi i odrzuciłem głowę do tyłu.
Patrzyła na mnie spod swoich rzęs i cholera... To był najbardziej podniecający widok w moim życiu.
Wplątałem palce w jej włosy i zacząłem poruszając biodrami, byłem naprawdę blisko...
-Ugh... Kate... -i wtedy przestała. Po prostu przestała. Wiedziałem o co jej chodzi, tak szybko jak wstała tak ja zacząłem ją całować, próbowałem, aby napięcie w moich spodniach trochę opadło. Złapałem ją za pośladki i pociągnąłem do góry, żeby owinęła nogi wokół mojego tułowia.
Po drodze na schody zdjąłem buty na schodach zostawiłem sukienkę Kate, a na górze byłem już bez spodni. Obijaliśmy się o wszystkie ściany, bo nie mogłem oderwać się od jej ust i szedłem na oślep. Była namiętna, niegrzeczna i tak samo podniecona jak ja.
Położyłem się na łóżku i obróciłem, żeby nad nią górować.
-Nie mam gumek. -wysapałem podczas całowaniu jej dekoltu.
-Mmm, są w szafce. -spojrzałem na nią. Po co jej? -No co? Mama się martwi. -zaśmiała się, a ja wyciągnąłem jedną z pudełka i narazie odłożyłem.
-Jesteś taka piękna. -przejechałem dłonią wzdłuż, już nagiego, ciała brunetki. -Już tylko moja. -jęknęła, ale raczej na to, że moje dwa palce znalazły się w niej. Tłumiłem pocałunkami jej jęki, gdy moje palce coraz szybciej się w niej poruszały. Przy ostatnim ruchu przegryzłem jej wargę. Okazało się, że Kate spodobała się rola dominującej i po chwili to ona była na górze. Jej włosy już były potargane, zębami otworzyła prezerwatywę i założyła na mojego penisa. Nachyliła się do pocałunku, a gdy nasze języki się zgrały poczułem jak zanurzam się w jej ciasnej pochwie.
Na początku powoli, a z czasem coraz szybciej zaczęła poruszać biodrami doprowadzając mnie do szału. Potem już przestaliśmy się całować, jęcząc już tylko w swoje usta. Zaciskałem dłonie na jej pośladkach i próbowałem nie skończyć zbyt szybko. Odwróciłem nas, bo już nie mogłem wytrzymać, coraz szybciej i coraz głębiej się w niej poruszałem, sąsiedzi prawdopodobnie znajął już moje imię, a gdy wbiła paznokcie w moje plecy i wygięła się w łuk, doszedłem.
Opadłem obok niej na łóżko i obserwowałem ją, sam próbując unormować oddech. Odłożyłem prezerwatywę, a Kate nadal leżała z przymrużonymi oczami. Złapałem ją za dłoń i pocałowałem, to był najlepszy seks w moim życiu.

Oprócz niej miałem dwie partnerki, z którymi nawet w połowie nie było mi tak dobrze.
Splotłem nasze palce i przez dłuższą chwilę leżeliśmy pogrążeni we własnych myślach.
To chyba oznacza, że jesteśmy razem. Już nie mam ochoty nawet patrzeć na inne dziewczyny, zabiorę Kate do siebie, będziemy spędzać ze sobą każdą wolną chwilę, będę zabierał ją w trasy, budził się obok niej, będę najlepszych chłopakiem na świecie.
Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie jak wychodząc do pracy żegnałem się z nią pocałunkiem w policzek, a gdy wracałem stęskniony czekała z obiadem. Chce żeby tak wyglądało moje życie.
Poczułem jak puszcza moją dłoń, a potem siada na łóżku zakładając na siebie bieliznę, podczas, gdy ja czubkami palców gładziłem jej plecy.
-Idź już, nie chcę żeby mama cię widziała. -rzuciła przez ramię jak do jakiegoś frajera.
-Noi co z tego? -zmarszczyłem brwi i usiadłem.
-Jeszcze pomyśli, że jesteśmy razem. -teraz to moje brwi wystrzeliły do góry, a szczęka opadła.
-To chyba dobrze pomyśli, nie?
-Nie. Charlie to przygoda gorącej nocy. -odwróciła się do mnie, a ja na chwilę spojrzałem na bliznę na jej brzuchu.
-Heh. Spaliśmy ze sobą, dla ciebie to przygoda?
Znacie te sytuację kiedy facet przeleci jakąś laskę po imprezie, a potem mówi jej, że to nic nie znaczy? Czułem się jak ta laska.
-Sam uważasz, że to nic nie znaczy. -wzruszyła ramionami. Mówiła tak obojętnie, jakbym ja był jej... Obojętny.
-Nie uważam tak. -szybko zaprzeczyłem.
-Tak samo jak z innymi dziewczynami? -uniosła brwi. -Idę wziąć prysznic, jak wyjdę ma cię tu nie być.
Byłem wkurwiony, ale nie zamierzałem się kłócić i błagać żeby do mnie wróciła. Jutro przyjdzie do mnie z kacem moralnym, a wtedy każe jej spierdalać.
Tylko co założyłem bokserki, a do pomieszczenia wszedł Benjamin. Nie widziałem gościa szmat czasu, ale na pewno nie tęskniłem.
Staną w drzwiach i zmarszczył brwi podczas, gdy obserwował każdy szczegół pomieszczenia.
-Jest Kate? -zmrużył oczy, a ja jedynie kiwnąłem głową w stronę łazienki.
Moje ciuchy były porozwalane po całym domy, a jednej skarpetki nawet nie udało mi się znaleźć.
Pierdol się Kate.

~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemson!
Co tam słychać? Jak podoba się rozdział ? xd
Kilka osób pytało się co u mnie....no więc tak, jestem w klasie maturalnej i już na powiedziałek mam dużo nauki...a to znaczy, że tak będzie już ciągle i będzie problem z rozdziałami. Przepraszam, nawet z tym miałam problem.
Nie chcę, żeby rozdziały były raz na ruski rok, ale nie wiem jak wyjdzie. 
Myślę, że jak już to będę wstawiała rozdziały w środy lub piątki, bo wtedy kończę najwcześniej.
Okaaay, tyle o mnie, opowiadajcie co u was? jak szkoła i jak zniosłyście koniec wakacji? XD,
kc
-Kate xx