*RUSH*
Dziś była moja kolei na siedzenie z Kate.
Po wypadku nie obudziła się, po prostu. Jej parametry życiowe są w normie, poza nagłymi skokami ciśnienia. Lekarze mówią że czuje też ból, więc dostaje leki przeciwbólowe, bo jej nogi nie są w najlepszym stanie.
Siedziałem przy jej łóżku trzymając jej bladą rękę.
-Alex też miał przyjść, ale pewnie siedzi gdzieś naćpany. Biedny odkąd ty tu jesteś nie ma z kim brać. Heh. Nie wiem, może lepiej by było gdyby siedział w tej Francji. Wczoraj mówił, że przefarbuję cię na zielono. Idiota. Nie bój się, nawet cię nie dotknie. A i... -przerwałem, bo wydawało mi się, że uścisnęła moją dłoń. Na początku myślałem, że mi się wydaje, ale jej paznokcie coraz mocniej wbijały się w moją skórę, a powieki miała mocno zaciśnięte.
-Saaandy! -wydarłem się na cały szpital do pielęgniarki, która miała właśnie dyżur. Każda z nich to wredna suka więc nie mam zamiaru mówić im na "pani".
Wstałem i położyłem drugą dłoń na głowie dziewczyny.
-Dalej Kate, otwórz oczy. Sandy do cholery!
-Proszę cie o okazywanie szacunku... -kobieta weszła do sali i nie miałem zamiaru jej słuchać.
-Kate się budzi. -spojrzałem na nią szczęśliwy jak nigdy. -Zobacz. -uniosłem nasze złączone dłonie.
Moja mina zrzedła, gdy poczułem, że jednak mnie to boli. Jej paznokcie przebiły moją skórę, sama zaczęła się wiercić, a z ust wyszedł cichy jęk. Jeden, drugi, trzeci każdy kolejny był coraz głośniejszy, aż w końcu były to przeraźliwe krzyki.
-Co się dzieję?! -wróciłem wzrokiem do kobiety, która sprawdzała wszystkie urządzenia do których była podłączona Kate.
Ciśnienie rosło punkt po punkcie.
-Nie wiem, wszystko jest dobrze.
Kate krzyczała coraz głośniej, płakała i rzucała się na łóżku.
-To jest dobrze?! Daj jej leki!
-Nie mogę.
-Ją to boli!
-Jeżeli dam jej leki, mogą zatrzymać pracę serca i umrze. Musi poczekać do następnej dawki, została godzina.
-Ona nie wytrzyma godziny!
-Przykro mi.
-Spierdalaj, za dwadzieścia minut masz tu być z lekami przeciwbólowymi, jeżeli nie, jej matka będzie się z wami sądzić!
Kobieta oburzyła się moimi słowami i szybko przytrzymała głowę Kate.
-Co ty robisz?
-Muszę przypilnować, żeby sobie nic nie zrobiła.-oznajmiła.
Przyciskała głowę dziewczyny do łóżka.
-Wyjdź stąd, sam ją przypilnuje.-usiadłem na łóżku i przyciągnąłem głowę brunetki do mojego boku. -Wynocha! -kobieta spojrzała na mnie i bez słowa wyszła. -Spokojnie Kate, wytrzymaj jeszcze chwilę. -zacząłem głaskać jej włosy.
Po chwili patrzenia na to jak cierpi sam zacząłem płakać.
Bolało ją tak bardzo że próbowała gryźć swoją dłoń.
-Kate, proszę, jeszcze moment.
Położyłem jej głowę na swoim udzie, żeby mogła utłumić krzyk w mojej koszulce, a obie ręce trzymałem.
Te dwadzieścia minut były udręką, na szczęście Sandy była na czas i gdy tylko wstrzyknęła Kate leki uspokoiła się.
Spocona upadła na łóżko, zauważyłem, że z jej wargi cieknie krew.
-M...wody. -wysapała, a ja szybko wyjąłem butelkę z mojego plecaka i przyłożyłem jej do ust.
-Już jest wszystko dobrze. -uśmiechnąłem się i kciukiem wytarłem z jej wargi krew. -Obudziłaś się.
Dziewczyna spojrzała na mnie pustym wzrokiem.
-Ja... Obudziłam się? Nie rozumiem. Kim jesteś?
Zmarszczyłem brwi, ona nic nie pamięta? Lekarz kiedyś wspominał, że mogą pojawić się zaniki pamięci, ale nie brałem tego na poważnie.
Złapałem ją za dłoń i przyjrzałem się jej.
-Miałaś wypadek, długo byłaś w śpiączce, ale już jest dobrze. Nic nie pamiętasz? Jestem Rush.
-Rush...Rush? -jej oczy zrobiły się szklane, uśmiechnąłem się, bo jednak pamięta. -Rush, proszę przytul mnie.-poprosiła i po policzku spłynęła jej łza. Szybko położyłem się na łóżku i przytuliłem ją.
-Hej, nie płacz. Jest dobrze.
Patrzyłem na jej twarz i cieszyłem się jak głupi. W końcu może mi odpowiedzieć.
-Leondre. Matko Rush, gdzie jest Leondre?! -podniosła się na łokciach.
-Uratowałaś go Kate. -powiedziałem dumnie.
Dziewczyna chciała do niego zadzwonić, ale przyszedł lekarz. Musiałem wyjść i nie byłem zadowolony z tego powodu. Chciałem być przy niej, gdy dostanie diagnozę.
Elizabeth przyjechała dość szybko, powiedziała tylko, że zadzwoniła po nią pielęgniarka i weszła do Kate.
Wyszła po dziesięciu minutach, cała roztrzęsiona, a za nią dwie pielęgniarki wywiozły Kate na łóżku.
-Co się dzieję? -spytałem lekko zdezorientowany. Dziewczyna odwróciła ode mnie zapłakaną twarz.
-Rush, masz jakieś pieniądze? Pójdź kupić coś do jedzenia. -zatrzymała się obok mnie Elizabeth.
-Co się dzieje?
-Kate nie może ruszać nogą, nie wiem. Muszą zrobić badania, proszę pójdź coś kupić.
-Idę z wami. Najwyżej coś zamówię.
***
Od godziny Kate leży wpatrzona w szybę. Zamówiłem pizze, którą zjadłem sam, bo żadna z nich nie była głodna, kłóciłem się z pielęgniarkami, które opieprzyły mnie za zachowanie, a teraz... Teraz nie wiem co robić.
Prawa noga Kate jest niesprawna, czuje tylko drugą połowe uda, a bez leków bólu nie da się wytrzymać. Z tego co mówiła Elizabeth szanse na odzyskanie pełnej sprawności są małe, może być tak, że całkowicie zaniknie i konieczna będzie amputacja, może odzyskać ją częściowo.
Oczywiście dla Kate to koniec świata, zawsze była perfekcjonistką, mała niesprawność sprawia, że czuję się gorsza.
Elizabeth siedziała obok niej i głaskała po włosach, przez pierwsze dziesięć minut starała się ją jakoś pocieszyć, ale na marne.
-Chciałabyś zadzwonić do Leo... Charliego?-spytała w końcu.
Kate spojrzała na nią jakby usiłowała sobie przypomnieć kim jest Charlie.
-Charlie...nie. -powiedziała stanowczo. -Ile ja tak właściwie, no wiecie, tu jestem?
-Pół roku.
-Pół roku?! Boże... Rush ty jesteś już na studiach! -podniosła się do pozycji siedzącej.
-Architektura.
-Dostałeś się?
-Tak. -odpowiedziałem dumnie.
-Gratuluję. A Charlie? Max, Chris?
-Charlie już się nie uczy, a chłopcy są w Newcastle.
-Dlaczego Charlie...mówił, że chcę iść na jakiś kierunek artystyczny...
-Wszystko się zmieniło Kate. -westchnęła jej matka. -Bars and melody nie koncertują jak wcześniej...
*KATE*
Wszystko jest jakieś dziwne, czuję się jakbym ich nie widziała wieki, za pierwszym razem nie kojarzę, a po chwili przypominam sobie, że to przecież ważni dla mnie ludzie.
Chcę ich zobaczyć, bardzo ale boję się, że to nie będzie to samo. Że mają własne życie gdzie dla mnie nie ma już miejsca.
O nodze nawet nie chce myśleć.
-Powinnaś do nich zadzwonić, Leo ciągle się obwinia, a Charlie...ciężko mu. -mama się uśmiechnęła.-Jutro i tak przyjdą.
-Masz rację. Dasz mi telefon?
-Twój leży w szafce. Proszę. -wyjęła go i mi podała.
Na wyświetlaczu było moje zdjęcie z Rushem, a tapecie z Leondre i Charliem. Uśmiechnęłam się i wybrałam numer do bruneta.
-Hej, dlaczego mam różowe paznokcie? -przyjrzałam się im.
Były mocno tandetne ze wzorem kwiatka.
-Alex robiła ci co jakiś czas, mówiła że pewnie chciałabyś mieć ładne paznokcie jak się obudzisz. -odezwał się Rush, wstał i usiadł obok mnie na łóżku.
-Była tu?
-Dużo osób przychodziło. -uśmiechnęła się moja mama.
Zrobiło mi się ciepło na sercu.
Chłopak odebrał po trzech sygnałach.
-Rush spierdalaj.
-Do mnie tak? -zaśmiałam się. Fajnie było znów usłyszeć jego głos, był bardziej męski niż jak ostatnio go słyszałam.
-K.. Kate?
-Dzwonię z zaświatów.
-Boże, Kate?! O cholera! Jak się czujesz?!
-Wiesz co... Mógłbyś tu przyjechać?
-Tak, tak... Będę z Charliem za chwilę. Kiedy się obudziłaś?
-Jakieś dwie godziny temu.
-I dopiero teraz dzwonisz? Kurwa... -usłyszałam jakiś szmer.
-Co ty tam robisz?
-Zakładam spodnie.
-Nie pytam... Dobra zaraz się zobaczymy.
-Nie, nie rozłączaj się jeszcze. Co robisz?
-Siedzę? Leondre zaraz się zobaczymy...
-Nie słyszałem cię tyle czasu, daj mi się nacieszyć. -zaśmiał się. -Dobrze najwyraźniej nie chcesz ze mną rozmawiać jest mi smutno z tego powodu. Dzwoniłaś do Charliego?
-Nie... Po prostu przyjedź jak najszybciej.
-Do zobaczenia.
-Pa.
Rozłączyłam się i spojrzałam na Rusha.
-Charlie przyjedzie. -powiedziałam trochę zmartwiona. Bałam się jak zareaguje, może już nic do mnie nie czuje może nie chce dziewczyny kaleki?
-Ta...
Jak zawsze pozytywnie nastawiony. Nigdy nie krył się z tym, że nie lubi Charliego z nieznanych powodów, ale jak przychodziło co do czego to potrafili porozmawiać.
Pamiętam to, ale związek mój i Charliego nie był dla mnie szczegółowy. W sensie...wiem, że go kocham, czuję to, pamiętam ostatnie chwile, ciągle przypominam sobie różne momenty mojego życia, ale czegoś brakuje.
Czuję pustkę.
Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w szybę, z której było widać korytarz.
To dziwne, bo denerwowałam się. I to bardzo. A jak zobaczyłam czarną postać która przebiegła przed salą, a potem do niej weszła to serce mi stanęło. Mimo to policzki bolały mnie od uśmiechania się, gdy w drzwiach staną Leondre. Patrzyliśmy na siebie kilka sekund, urósł, plus jego włosy... Jasno różowe, a grzywka zarywała jego oczy.
Dla mnie to był szok.
W końcu rzucił się w moją stronę i przytulił.
Mówił coś, ale ja byłam bardziej zainteresowana tym, że właśnie zobaczyłam Charliego.
Tak samo chudy, tak samo piękna twarz...ale to chyba tyle.
Jego piękne loki są za krótkie, żeby kręcić się jak kiedyś, wygolone boki, okulary przeciwsłoneczne na nosie, nawet ubiór, kiedyś wyglądał schludnie, wszystko idealnie leżało, teraz wielka bluzka z długim rękawem ze zrobionymi prawdopodobnie fabrycznie dziurami.
Owszem, wyglądało to dobrze, ale nie tak jak wtedy.
Nawet chód i ruchy były inne, jakby wokół niego było stado paparazzi.
W końcu wszedł na salę, przełożył okulary na głowę i podszedł.
Leondre oczywiście się odsunął, a blondyn ze łzami w oczach powoli złapał moją twarz w dłonie jakby bał się, że nie jestem prawdziwa.
Nawet nie wiem kiedy łza spłynęła po moim policzku.
Uśmiechnęłam, ale jego wyraz twarzy można było opisać cierpieniem, chociaż to paradoksalne, bo przecież powinien się cieszyć.
W końcu się nachylił, a gdy czekałam na jego usta, których tak bardzo pragnęłam poczułam je na swoim czole.
Znów byłam zdenerwowana, bo czułam, że coś jest nie tak i prawdopodobnie to ze mną jest coś nie tak.
Myliłam się, bo po tym mnie przytulił i czułym głosem szepnął "Tak strasznie tęskniłem Kate".
Byłam szczęśliwa, ponieważ właśnie tego oczekiwałam.
Długo mnie nie wypuszczał ze swoich objęć, ale niestety w końcu to zrobił. Znów na mnie spojrzał tym razem z prawdziwym uśmiechem na twarzy.
-Co się stało? -spytał dotykając kciukiem mojej wargi. Rana, którą zrobiłam sobie, gdy się wybudziłam.
-To nic takiego.
Jego oczy nadal są tak błękitne jak ostatnim razem, nadal tak prawdziwe.
-Mógłbyś się odsunąć też chcę na nią popatrzeć. -Leondre lekko go odepchnął.
Przestałam nachalnie wpatrywać się w mojego chłopaka i próbując powstrzymać łzy szczęścia spojrzałam na różowowłosego? Dziwnie to brzmi.
-Boże dziecko co ty zrobiłeś?-zaśmiałam się i splotłam moje palce z Charliego.
Moja mama, gdy weszli chłopcy, oparła się o parapet tak jak Rush, a Charlie zajął jej miejsce. Z przyłożonymi naszymi rękoma do ust obserwował mnie.
-Fajne, co? -Devries poczochrał swoje włosy.
-Są świetne.-stwierdziłam chociaż wolałam go w naturalnym kolorze. -Zawsze byłeś pojebany pasują do ciebie.
Wszyscy się zaśmiali oprócz mojej mamy, która zjechała mnie wzrokiem.
-Heh, opowiadaj jak się czujesz?
Powiedziałam tylko, że wszystko jest dobrze, bo faktycznie czułam się dobrze, a o tej nodze nie chciałam wspominać. Charlie nie odezwał się ani słowem, co jakiś czas całował moją dłoń i ciągle mi się przyglądał.
Czy my po kilku miesiącach nie mamy o czym rozmawiać? On nie ma. Bo ja mam milion pytań.
Ciągle gadał Leondre, głównie o tym kto do mnie przychodził, jak to kłócił się z pielęgniarkami i że ma dla mnie niespodziankę.
Po dłuższym czasie poczułam mrowienie w nodze, po krótkim czasie zmieniło to się na skurcz, a potem ból. Na początku był do zniesienia można nawet powiedzieć, że to nic takiego.
-Zostanę u ciebie na noc. -uśmiechnął się Charlie i na prawdę byłam zadowolona, bo przecież mamy tyle do nadrobienia.
-Chyba sobie żartujesz? Ja zostaje, dzisiaj moja kolej. -wtrącił się Rush, a moja noga zaczęła mocniej boleć. Już nie można było powiedzieć, że to nic takiego.
-To moja dziewczyna. -blondyn wstał i dobrze, bo odruchowo zaczęłam ściskać jego dłoń.
-Czyżby?!
Poczułam się jakby ktoś rozrywał moją skórę, a kości łamał, na prawdę, ból był tak silny, że inaczej nie da się tego opisać.
Wygięłam głowę do tyłu, a udo bolącej nogi wbiłam w materac.
Na początku powstrzymywałam się od krzyku i było to raczej stęknięcie, ale gdy łzy zaczęły mimowolnie spływać po mojej twarzy to był chyba szczyt bólu i zaczęłam krzyczeć.
Wiedziałam, że wszyscy są przestraszeni i również coś krzyczeli, ale dość mocno ich zagłuszałam.
W końcu zaczęłam gryźć swoją dłoń jakby to miało mi ulżyć, ale ktoś szybko ją zabrał. To był Rush, usiadł obok mnie na łóżku i wtulił moją twarz w swoją koszulkę.
-Rush to boli. -załkałam, bo nie miałam już siły. Bolało tak strasznie.
-Wiem, spokojnie jeszcze chwila. Gdzie do cholery jest ta pielęgniarka!
Przyszła, wstrzyknęła mi coś w wenflon i ból odszedł.
Opadłam na łóżko z zamkniętymi powiekami i próbowałam się uspokoić.
-Już jest dobrze. -Rush odgarnął włosy z mojej twarzy.
Po kilku sekundach otworzyłam oczy, a obok mojego łóżka był lekarz z pielęgniarką.
-Musi pan wyjść. -mężczyzna zwrócił się do chłopaka, on tylko przytaknął i wyszedł.
Pielęgniarka odkryła moją prawą nogę, a ja zobaczyłam ogromnego krwiaka. Odwróciłam głowę, bo nie mogłam na to patrzeć.
-Zabieramy na salę operacyjną, ściągnij też chirurga.
Taka była diagnoza.
Od razu nasunęło mi się pytanie: czy ja stracę nogę?,ale nie chciałam znać odpowiedzi.
****
o kurde XD co jak co ale jestem bardzo ciekawa następnego rozdziału i tego co sie stanie z jej nogą XDD oby było dobrze i była sprawna moze jej ją tylko naprawią <3 haah sie okaże ekstra zaczęłaś tą 2 cześć bloga strasznie mi sie podoba zresztą jak kazdy twój haha <3 kocham je czytać <3 Pozdrawiam, życzę dużoooo weny haha i do następnego <3
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję ❤❤
UsuńWait waht?
OdpowiedzUsuńOna kurwa żyje? I on też?
Możesz mi wytłumaczyć jak to możiwe i w ogóle? Bo nie rozumiem kompletnie nic.
Czuję, że Charlie ma już kogoś innego, idk dlaczego.
Leondre to nadal ten pojebus, z którym shippuje Kate.
To chyba jedyne ff, gdzie chcę, żeby główna bohaterka była z Leondre, o chuj. XDD
Ogólnie to jestem prawie pewna, że usuną jej tyle nogi, że będzie miała proteze, czy coś takiego, a Charliemu będzie to przeszkadzać.
Czekam na następny, bo ludzie, to jest jedno z pierwszych ff, które pokochałam tak mocno.
~ Edi (tym razem #TeamDevries)
Kocham to, że widzisz wszystko i składasz do kupy. Pomyśl o co mi chodzi xd
UsuńJak już wspominałam, takie tłinsy z nas XDD
Usuń~ Edi
Ej! To jest nieziemskie *_* , ale ja nie rozumiem czemu Kate i Charlie żyją . Wyjaśnij jak najszybciej .
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, ale ktoś mówił, że 4 sezon Skam wyszedł. To chyba nie prawda .
Weny i do następnego :*
Chodzi o to, że Kate nie obudziła się po wypadku i no to był jakby jej sen, nieważne, w dalszych rozdziałach wszystko wyjaśni się jaśniej. Co do skam, to niemożliwe, bo premiera będzie jakoś wiosną :)
UsuńOk , to wiele wyjaśnia :*
UsuńW jaki sposób? Jest naprawdę świetnie heh ale dlaczego oni żyją haha nie po to płakałam na końcu 1 części żeby oni teraz żyli. Nie no świruje.jest zajebisty. Czekam na next kochana
OdpowiedzUsuńTeż płakałam i też nie rozumiem! XD
Usuń~ Edi
Już ci tłumaczę. Rush to przyjaciel Kate, był pierwszą osobą, którą poznała gdy się przeprowadziła :)
OdpowiedzUsuńObosz oni zyja I Kate tez I Leo I wgl ....
OdpowiedzUsuńWoW
Szczerze?
Watpilam, ze uda ci sie zrobic z tego gakir cudo jak pozostale
Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina
Nigdy nie wolno watpic w Kate
Zapowiada sie cudownieeeee
To tyle na razie, zegnam
<3
XD
OdpowiedzUsuńA Charlie czasem nie popełnił samobójstwa ? Przecież w tej pierwszej części Kate umarła a jak Charlie się dowiedział to pociął sobie żyły i był jego pogrzeb :////
OdpowiedzUsuń