sobota, 10 czerwca 2017

16.

Obudziłam się z kacem moralnym jakiego jeszcze nie miałam. Nie pamiętam tego jak Charlie wyszedł, bo zasnęłam zaraz po filmie. Nie wiem, czy to przez to wino, czy po prostu jestem głupia, ale żałuję wczorajszego wieczoru. Miałam trzymać go na dystans, a tym czasem...muszę coś z tym zrobić. Przecież między nami wszystko skończone.
Zdjęłam jeansy, w których spałam i założyłam spodenki od piżamy. Z głodu bolał mnie brzuch, ale już się przyzwyczaiłam, najgorsze jest to, że jest tyle rzeczy do zrobienia, a nie mam siły nawet zejść po schodach.
Słyszałam dwa ciche głosy na dole i wiedziałem, że nie mogą być to rodzice, bo jedyne co robią to się kłócą.
To był Charlie. Siedział przy stole z moimi rodzicami. Okay...
-Dzień dobry. -bardziej spytałam i powoli dosiadłam się.
-Cześć.-blondyn się uśmiechnął, a tato zaśmiał.
-Coś nie tak?
-Wyglądasz okropnie. -przyznał i palcem lekko uderzył mnie w nos.
Cholercia, poszłam spać z makijażem i teraz pewnie wyglądam jak gówno. Może to i lepiej, nie muszę podobać się Charliemu. Chociaż wolałbym żeby nie widział mnie w takim stanie.
-Właściwie... -odchrząknęłam. -Nocowałeś tu? Zasnęłam zaraz po filmie. -wyjaśniłam rodzicom, bo brzmiało to trochę dziwnie.
-Nie, przyjechałem przed chwilą. Pomyślałem, że pani Elizabeth ma pewnie dużo pracy, więc pojadę z tobą do lekarza. -uśmiechnął się.
-Dzięki, że się o mnie martwisz. -burknęła mama. -Akurat miałam dużo czasu.
-Coś ostatnio masz dużo czasu.
-Nie udław się Tomasz. -ścięła go wzrokiem.
-Która tak właściwie jest?
-Po dziesiątej. O dwunastej masz wizytę, jeżeli najpierw pojedzcie na morfologię to wyniki będą około szesnastej.
-Jadę dzisiaj do szpitala.
-Między psychiatrą, a odebraniem wyników ci pasuje? -zaśmiała się mama. Uwielbia, gdy wszystko jest poukładane, nawet mój dzień.
Ogarnęłam się i ubrałam. 


-Trzymaj, wypijesz sobie po badaniu. -tato rzucił mi bidon z żółtym koktajlem.
-Dzięki, możemy iść? -zwróciłam się blondyna.
-Tak,tak.-wytarł buzie i wstał od stołu. -Dziękuję za śniadanie pani Porter.
-Nie ma sprawy, mnie nie będzie, ale Tomek zrobi obiad więc możesz wpaść.
-Tak, tak mamo. Musimy już iść. -pociągnęłam Charliego za rękaw bluzy.
-Poczekaj Kate. -zatrzymał mnie tata. -Wszystko będzie dobrze, tak?
-No. -odwróciłam się, ale on naciskał.
-Tak?
-Tak, tato. Musimy już iść.
Prawda jest taka, że wiedziałam, że jest ze mną źle. Krwotoki z nosa, osłabienie, nie mogę niczego zjeść...ale próbowałam nad tym zapanować i nic z tego nie wyszło. Zwykła rozmowa mi nie pomoże.
-Wszystko okay? -spytał, gdy wsiedliśmy do samochodu.
-Um, tak.
-Na pewno?
-Tak, po prostu fajnie, że tato się martwi. -na moje słowa chłopak krótko się zaśmiał. -Hej, co to miało znaczyć?
-Nic.
-Jaki ty masz z nim problem, co?
-Żaden, twoja mama też się martwi.
-Przyjechał specjalnie z Polski, żeby spędzić ze mną jeszcze trochę czasu. Pf. -odwróciłam się do szyby.
-Znasz to... Gdy ktoś ci się bardzo podoba, ale ma cię w dupie, a jak zrobi jakąś malutką, miłą rzecz dla ciebie, choćby uśmiechnie, cieszysz się jak głupi. Znasz to?
-Co to ma... Czy ty myślisz, że mój tato ma mnie w dupie? -odwróciłam się do niego. Jak on w ogóle mógł tak powiedzieć?
-Tego nie powiedziałem.
-Ale pomyślałeś!
-A jak wytłumaczyć to, że jak byłaś w szpitalu ani razu do ciebie nie przyjechał?
-Charlie on ma rodzinę i obowiązki...
-No właśnie, ma rodzinę. Jesteś jego córką, najbliższą osobą. -na chwilę na mnie spojrzał. -To mama zawsze z tobą była.
-Gówno wiesz Charlie. -burknęłam i znów wpatrzyłam się w szybę.
Kocham moich rodziców i uważam, że są na prawdę wspaniali, ale czegoś mi brakuję. Mama doskonale dogaduje się z moimi przyjaciółmi, dla mnie jest jak przyjaciółka, ale rzadko bywała w domu, zawsze ja dbałam o dom, często gotowałam, bywało że musiałam pamiętać o rachunkach, naprawdę czułam się trochę jak dorosła. Brakowało mi tego martwienia się o mnie, zakazów, rozkazów i innych gówien przez które nie czułabym, że jestem jej obojętna.
-Dobra. -zatrzymaliśmy się na parkingu. -Jest coś czego jeszcze nie wiem? -spytał poważnie.
-Um, nie, chyba wszystko już wiesz.
-Wszystko?
-Tak Charlie.
Pobieranie krwi zajęło mi dosłownie chwilę, a potem pojechaliśmy do psychiatry. Trochę się bałam tego, że będzie wyglądało to jak przesłuchanie. Do gabinetu zaprosił mnie starszy mężczyzna, miał siwe włosy zaczesane do tyłu, wysoki, wyprostowany jak struna, był ubrany w jakiś sweterek.
*CHARLIE*
Kate była tam już jakieś pół godziny i zacząłem się denerwować, ale pani z recepcji powiedziała, że wizyta trwa jakieś 45 minut.
Chodziłem po korytarzu i czytałem wszystkie plakaty, o depresji, samookaleczaniu itp.
Usłyszałem głośne otwieranie drzwi, więc odwróciłem się. Wbiło mnie w ziemię gdy podszedł do mnie ojciec Kate.
-Gdzie ona jest? -burknął zdenerwowany.
-Dlaczego pan tu przyjechał?
-To nie twoja sprawa, gdzie jest Kate? -brzmiało to jak groźba, ale miałem go gdzieś.
-To moja dziewczyna mam prawo wiedzieć co się dzieje!
Byłem wkurwiony, bo nie wiedziałem co się stało, a on nie chciał mi nic powiedzieć. Miałem prawo wiedzieć.
-Wiesz, co? To ty powinieneś się leczyć. Masz jakąś obsesję na jej punkcie. Nie zbliżaj się do niej. -odepchnął mnie i poszedł do recepcji, a ja od razu do gabinetu gdzie była Kate. Zapukałem i od razu wszedłem, siedziała na krzesełku i wyglądałaby dobrze ,gdyby jej oczy nie były zaszklone.
-Przepraszam kim pan jest? -dopiero teraz zauważyłem tego lekarza, nawet nie zdążyłem odpowiedzieć, bo przepchnął się obok mnie ojciec Kate i kazał mi wyjść.
Stałem pod samymi drzwiami i zastanawiałem się czy jest tak źle czy po prostu chcą porozmawiać z jej rodzicem. Próbowałem oszukać sam siebie, bo jest dorosła, więc nie wzywaliby rodziców tak sobie, a poza tym kurwa... Widać po niej, że jest źle.
Dosłownie po pięciu minutach wybiegła Kate, pociągnęła mnie ramieniem i wyszła na zewnątrz.
Coś musiało się stać, więc poszedłem za nią.
Siedziała na schodkach z telefonem przy uchu i papierosem między palcami. Była zdenerwowana więc postanowiłem jej nie przerywać.
Byłem pewien, że coś poszło nie tak i właśnie teraz rozmawia z Cameronem. 

Kate ma troje przyjaciół i każdego traktuje inaczej. Leo jest dla niej jak młodszy brat, może się z nim powygłupiać, martwi się o niego i zawsze próbuje mu pomóc, nawet jeżeli tego nie potrzebuję. Rush jest tym od dobrej zabawy, z tego jest znana w naszym mieście, a przynajmniej była, gdy tu przyjechała, z tego co mówił Rush podczas jej pierwszych wakacji tutaj, zdarzało się jej nie być w domu nawet tydzień. Impreza, nocowanie u niego i kolejna impreza. Kochała takie życie.
Cameron jest jej najbliższy chyba przez to, że znają się całe życie. Wie o wszystkim co działo się w okresie jej całego życia. Znają się jak łyse konie i kiedyś jak myślałem, że gdyby Kate nie była ze mną to chciałbym żeby była z nim. Zawsze dzwoni do niego z problemami, bo zna ją najlepiej i zawsze jej doradzi. Cameron jest jej najbliższą osobą.
Gdy odłożyła telefon dosiadłem się, była cała roztrzęsiona, więc przytuliłem ją do swojego boku. Zabrałem z jej dłoni papierosa i rzuciłem na chodnik, nie chcę żeby paliła.
-Tym razem nawet Cameron nie pomoże. -oparła skroń o moje ramię. -Boję się Charlie. -szepnęła, a moje serce pękło. Takie słowa z jej ust to na pewno nie jest coś normalnego i nie chciałem dopuścić żeby kiedykolwiek musiała to mówić.
-Co powiedział lekarz? Dlaczego przyjechał twój ojciec? -głośno przełknąłem ślinę.
-Nie chciałam doprowadzić się do takiego stanu... To tak samo... Nie miałam okresu przez prawie trzy miesiące, nic nie jem, czasami nawet nie mam siły wstać rano z łóżka. Nie wiedziałam, że do takiego stanu się doprowadzę. -szlochnęła więc pogłaskałem ją po ramieniu. -Jest źle Charlie. -spojrzała na mnie. -Powiedział, że w Manchesterze jest ośrodek dla takich osób jak ja.
-Jaki ośrodek, jakich osób?- zmarszczyłem brwi.                        
-Powiedział, że to wygląda na anoreksję, co za tym idzie depresję... Ja nie mam żadnej depresji. -usiadła przodem do mnie i złapałam za dłoń jakby chciała żebym jej uwierzył. Ale nie wierzyłem. Nie było z nią dobrze, ale nie pozwolę oddać jej do żadnego psychiatryka. To przesada.
-Co to za ośrodek?
-Nie mam pojęcia, ale Charlie ja nie chcę nigdzie jechać. Idę na studia, nie chce marnować więcej czasu.
-Uspokój się Skarbie. Ten ośrodek...ma ci pomóc? -zacisnąłem wargi. Nie zdążyła mi odpowiedzieć, bo wyszedł jej ojciec i kazał iść do samochodu.
-Teraz muszę jechać do szpitala, a potem po odbiór badań.
-Kate, musimy porozmawiać. Lepiej wracajmy już do domu.
-Porozmawiamy później. -wstała i pociągnęłam mnie za rękę do samochodu, w czasie drogi nie chciała rozmawiać, więc poczekam aż wrócimy do domu.
Godzinę cierpliwe czekałem w aucie, a gdy wróciła była już trochę weselsza, ale nadal nie chciała rozmawiać, więc pojechaliśmy po odbiór badań. Wyniki były fatalne, ale czemu się dziwić skoro Kate nie dostarcza swojemu organizmowi praktycznie żadnych wartości odżywczych. Odezwała się dopiero, gdy wyszła z wynikami.
-Nic nie mów. -powiedziała zanim zdążyłem się odezwać.
-Będzie dobrze. -tyle udało mi się powiedzieć, bo nawet nie wiedziałam co będzie odpowiednie. Mam do niej żal, że doprowadziła się do takiego stanu, gdyby nie zerwała ze mną kontaktu nigdy bym do tego nie dopuścił.
-Heh. -odwróciła się do mnie. -Będzie dobrze? -spytała z pretensją. -Wiesz w ogóle jak to jest tak z dnia na dzień dowiedzieć się, że nie dość, że jesteś chora psychicznie to jeszcze cudem żyjesz?
Moja szczęka leżała na ziemi. W tej sekundzie byłem gotów się rozpłakać, bo wiem jak to jest żyć bez niej. Coś strasznego, nie chcę myśleć, że to znów było blisko.
-Ja... Mam tego wszystkiego dość. -przetarła prawe oko i pobiegła do samochodu.
***
Weszliśmy do jej domu, gdzie pani Elizabeth i ojciec Kate siedzieli przy stole nie kłócąc się, więc pewnie już wszystko wie.
-Charlie możesz już iść do domu. -stwierdził gość, który uważa się za niewiadomo kogo. Dopóki Kate albo jej mama nie powiedziałyby tego, nie wyszedłbym.
-Może zostać, i tak wszystko mu powiedziałam.
Usiedliśmy przy stole, a mężczyzna odwrócił w naszą stronę laptopa. Spojrzałem na panią Porter, która siedziała wpatrując się w Kate, a potem na ekran.
Otworzona była strona ośrodka o którym mówiła Kate. Wyglądało to jak konkretny psychiatryk. Wielka brama, za którą były schody do wielkiego kiedyś pewnie białego budynku.
Spojrzałem na Kate, ale jej spojrzenie było bez wyrazu.
-Cała terapia przewidziana jest na miesiąc, oczywiście później będziesz musiała skończyć to sama.
-Co jeżeli to nie wyjdzie? -przegryzła wargę.
-Będziesz tam trochę dłużej. Jest jeszcze jedna sprawa... To ośrodek zamknięty. Nikt nie będzie mógł cię odwiedzić i nie będziesz mogła wyjść przed końcem leczenia.
No chyba kurwa nie. Leczenie ma trwać minimum miesiąc. Kolejny pieprzony miesiąc bez Kate. Niech on sobie nie żartuje.
Kate przymknęła oczy, a ja położyłem dłoń na jej kolanie, żeby chociaż trochę czuła, że ją wspieram.
-To zły pomysł. -odpowiedziałem, mimo, że prawdopodobnie nikt nie oczekiwał mojej oceny sytuacji.
-Ty nie masz tu nic do powiedzenia.
-Mówię to co myślą wszyscy. -czekałem na poparcie, którego nie dostałem. Ku mojemu zdziwieniu Kate i jej mama faktycznie wyglądały jakby się nad tym zastanawiały. -Proszę pani, przecież to cholernie zły pomysł.-nawet na mnie nie spojrzała. -Kate? Calutki miesiąc... Spójrz na mnie. -szturchnąłem ją w ramię, aż podniosła na mnie wzrok. Zicisneła wargi, a w oczach miała łzy, które próbowała powstrzymać.
-Jestem zmęczona. Możemy porozmawiać jutro? -nie czekając na odpowiedź poszła na górę. Pani Elizabeth nadal siedziała w tej samej pozycji jakby nie miała nic do powiedzenia.
-Mógłbyś już iść? -poprosił zirytowany mężczyzna, ale go olałem.
-Cały miesiąc, albo i dłużej i nic pani nie powie?
-A co.. -odchrząknęła.-A co mam powiedzieć? To jest jej wybór.
-Co jeżeli wybierze źle?
-Charlie, dzięki temu może wyzdrowieć, a tylko tego chce.
-Wyzdrowieć? To jej nie pomoże! -uniosłem się, ale zdałem sobie sprawę, że to nie pomoże i muszę się uspokoić. -Psychiatra stwierdził, że ma depresję. Będzie tam sama, z nikim nie będzie mogła porozmawiać, przecież to zniszczy ją jeszcze bardziej. W takim stanie nie wyzdrowieje. Uwierz mi, znam ją.
-Jest silna. -stwierdziła.
-Mylisz się, kiedyś była, ale teraz wszystko jest inne. Ona jest inna. Uwierz mi, Kate sobie tam nie poradzi. -patrzyliśmy prosto na siebie i miałem nadzieję, że dotarło to do niej, ale oczywiście ojciec Kate musiał postawić na swoim.
-To nasz wybór i proszę żebyś się nie wtrącał.
Jak on mnie irytuje.
Usłyszeliśmy otwieranie drzwi i wszyscy spojrzeliśmy w tamtą stronę. Wszedł Leo z nawet lekkim uśmiechem, który zaraz zniknął.
-Dzień dobry. Jest Kate, zrobiła te badania? -spytał niepewnie.
-Kolejny... -burknał ojciec Kate i odszedł od stołu.
-Jak bardzo źle jest? -usiadł obok pani Elizabeth i potarł jej ramię.
-Pytasz o wyniki czy ogólnie?
-Wszystko.
-Wyniki są do dupy, będzie musiała zostać w szpitalu kilka dni na badaniach, mam nadzieję, że nie jest tak źle jak to wygląda... Psychiatra stwierdził depresję i poradził ośrodek zamknięty, będą ją tam leczyć.
-Nikogo nie zamykają w psychiatryku przez depresję...
-To nie psychiatryk, będą ją leczyć pod względem anoreksji.
-Jest na górze? -spytał po chwili ciszy.
-Tak, ale nie namawiaj jej, sama musi podjąć decyzję.
-Zastanawia się? Przecież to jakaś paranoja. -wstał od stołu i poszedł do kuchni.
Zaczął wyciągać z lodówki mam wrażenie, że wszystko co wpadło mu w ręce.
-Jeżeli chcesz zamówię pizze. -zaoferowała pani Elizabeth.
-To dla Kate.
-Leondre ona tego nie zje.
-Nie pozwolę żeby zamknęli ją w psychiatryku.-spojrzał na nią i wrócił do robienia jedzenia.
Zrobił cały talerz małych kolorowych kanapek z wszystkim co się dało, a do tego herbatę.
Poszedł z tym wszystkim, a ja chwilę potem za nim. Leo widocznie nie chciał mojego towarzystwa więc usiadłem przy ścianie na korytarzu.
-Chociaż jedną...
-Leondre ja na prawdę... Nie jestem głodna.
-A co dzisiaj zjadłaś?
-Dwa koktajle.
-Dwa koktajle to ja mogę wypić między obiadem, a drugim obiadem. To nie jest jedzenie, Kate.
-Przyszedłeś mi tu narzekać? Może obejrzymy jakiś film?
-Może porozmawiamy. Jak tam twój wolontariat?
-Umm, okay. Dziewczyny są naprawdę fajne, Alyshia, Sofia i Jasmine. Sofia jest najmłodsza i ma tyle energii... Wszystkie są wspaniałe i nie zasługują na takie życie. Jasmine jest w twoim wieku, polubił byś ją. Jest podobna do mnie. -zaśmiała się. -Lubimy te same seriale, zna nawet Jamesa Smitha, obiecałam jej, że pojedziemy razem na jego koncert. Ma szczęście, za dwa dni leci do Kanady na operację, uzbierali potrzebną sumę.-mówiąc to była bardzo podekscytowana, lubię w niej to, że pomaga ludziom. Ma dobre serce. -Alyshia ma 12 lat i taką trochę chłopczycą, lubi gry wideo, piłkę nożną... Mają marzenia, plany... Są śmiertelnie chore i nikt nie może na to poradzić. Zasługują na coś więcej.
-Tak myślisz?
-A masz jakieś wątpliwości? Nikt nie zasługuje na śmierć.
-Więc dlaczego doprowadzasz się do tego stanu? Wiesz, że jeżeli nic nie zmienisz to umrzesz?
-Leondre...
-Co? Taka prawda. Wkrótce będę musiał znaleźć sobie nową przyjaciółkę.
-Przestań.
-Która będzie trochę mądrzejsza i...
-Czego ty ode mnie do cholerny chcesz?! Myślisz, że chcę umrzeć?!
-Nie wiem czego chcesz! Co się dzieję, że nie możesz zjeść pieprzonej kanapki?!
-Jestem gruba! Okay? Nie mogę sobie pozwolić na przytycie.
Zatkało mnie. Z żadnej strony nie jest gruba, jest wręcz wychudzona. Widać każdą jej kość, a ona mówi o tym, że jest gruba.
-Kate nie jesteś gruba. Wyglądasz jak kościotrup.
-Nie widzisz mojego ciała. -zadrżał jej głos.
-Właśnie widzę i stwierdzam u ciebie problemy ze wzrokiem. Chodź. -bałem się, że wyjdą i przyłapią mnie na podsłuchiwaniu, ale weszli do garderoby.
-Popatrz w lustro. -poprosił ją.
-Wiem jak wyglądam Leondre.
-Najwyraźniej nie wiesz, spójrz. Co widzisz?
-Siebie.
-Wiesz co ja widzę? Wychudzoną dziewczynę, która ledwo stoi na nogach. Żal mi jej, bo jest piękna, pełna współczucia, lubi pomagać ludziom i jest moją przyjaciółką. -nie tylko ja już nie wytrzymałem i puściłem łzy, brunet zaczął się jąkać, a jego głos drżał przy każdym słowie. -Nie chcę cię stracić Kate, za dużo dobrego dla mnie zrobiłaś, żebym mógł się teraz przyglądać jak się niszczysz.
-Nie chcę już o tym rozmawiać...
-Pokaż mi gdzie jesteś gruba. -poprosił stanowczo.
-Nie Leo, proszę. -zadrżał jej głos.
-Chcę zobaczyć co ci tak bardzo przeszkadza. -w tym momencie chyba pokazała mu czego tak bardzo nienawidzi. -Podnieś bluzkę.-rozkazał. -Kate... To są twoje żebra.
-Zostaw mnie w spokoju. -wybiegła z tej garderoby, a potem usłyszałem sprężyny łóżka.
-Kate nie jesteś gruba, widzę tylko twoje kości.
-Nie musisz mnie pocieszać..
-Kate do cholery! Wyglądasz jak kościotrup! Jeżeli doprowadzając się do tego stanu myślałaś o tym żeby komuś się podobać, to ewidentnie ci nie wyszło. Nie masz cycek nie masz tyłka... Myślisz, że to jest pociągające? Nie, nie jest. Nikt na ciebie nie spojrzy.
-A pomyślałeś o tym, że może chcę się podobać sama sobie? Hę?
-Błagam... Nie mów, że podoba ci się figura deski?
-Możesz przestać mnie obrażać?
-Chyba oczekujesz ode mnie szczerości. Czytałem, że od tego możesz być niepłodna. Nie będziesz miała dzieci, więc możliwe, że całe życie będziesz samotna. No jeżeli będziesz żyła...
-Dawaj tą kanapkę. -burknęła jak zmuszane dziecko. Musiałem to zobaczyć, więc bezgłośnie wstałem i stanąłem w drzwiach. Na prawdę wzięła gryza kanapki, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem i cieszyłem jak głupi. Wzięła tylko gryza, a mnie ten widok cieszył. Wiedziałem, że jej choroba jest poważna, ale wcześniej nie dopuszczałem do siebie myśli, że tak bardzo, dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę.
-Podsłuchiwałeś?-spytałem ignorancko brunet, a Kate odwróciła się do mnie.
-Smacznego. -uśmiechnąłem się do dziewczyny. Martwiący był sposób w jaki jadła. Wzięła malutkiego gryza, a żuła go z pół minuty. -Wszystko okay? -podszedłem i usiadłem obok niej.
-Tak.. -nie była to zadowalająca odpowiedź, bo jej mina mówiła co innego.
-Nie smakuje ci? -tym razem odezwał się Leo.
-Nie wiem... Nie czuję smaku. -obejrzała kanapkę dookoła.
-To nic, po prostu spróbuj zjeść ile dasz radę.
-Nie patrzcie się tak.
-Nie powinieneś już jechać? -spytał brunet oczywiście próbując mnie wygonić.
-Właściwie mam wolne do końca tygodnia.
-Heh, oczywiście...
-Aha? Co to miało znaczyć?
-To, że kompletnie cię pojebało. Myślisz, że tego nie widać? -uniósł brwi.
-Czego? -starałem się być spokojnym, bo chcę się z nim pogodzić, a nie brnąć w kolejne kłótnie.
-Starasz się ją odzyskać. -prychnął. Kate z wrażenia odłożyła swoją kanapkę. To było nie fair. Może nie mamy najlepszej relacji, ale nie powinien o tym mówić. -Już nie jest dla ciebie dziwką? -szczęka mi opadła. Nigdy nie sądziłem, że Leo nienawidzi mnie tak bardzo.
-Nigdy nie uważałem jej za dziwkę Leo.
-A to dobre, wydawało mi się, że tak właśnie ją nazwałeś zanim wyjechała. Tak było Kate? -spojrzał na nią.
-Przestań Leondre. To było dawno.
-Może i dawno, ale wpłynęło na nasze życie. Zniszczyłeś wszystko co miałem. Przez pół roku byłem sam. Bez marzeń, bez Kate i bez ciebie. A ty Kate co robiłaś w Polsce? Hm?
-Um... No wiesz...
-Wiem, nic. Zniszczył wszystko. Mnie, ciebie, a ma siebie za skrzywdzone dziecko.
-Dobrze wiesz, że nie było mi łatwo. -próbowałem się bronić, ale to chyba nie była dobra taktyka.
-Ty to masz jednak trudne życie... No wiesz, najpierw miałeś Kate, ale potem spodobała ci się Samanta, potem stwierdziłeś, że jednak kochasz Kate, bo była już zdrowa. Myślałeś, że Kate kocha Benjamina, więc nazwałeś ją dziwką. Gdy wyjechałeś miałeś jeszcze jedną rzecz do spieprzenia, naszą karierę, której nie mogłeś pominąć. Masz talent do niszczenia wszystkiego co się da.
Nie mogłem wydusić z siebie słowa. Może to tak wygląda, ale tak nie było. Miałem swoje powody.
-Leondre starczy już. -Kate chciała to przerwać, ale za bardzo się nakręcił. Musiał trafić w mój najczulszy punkt.
-Nigdy na nią nie zasługiwałeś. To ja zawsze przy niej byłem.
-Zawsze chciałem dla niej jak najlepiej. -zacisnąłem szczękę.
-Nie bądź śmieszny. Zachowaj trochę honoru i daj nam spokój. -patrzył mi prosto w twarz. Mój najlepszy przyjaciel wbił mi nóż w plecy.
Spojrzałem na moment na Kate, która miała spuszczony wzrok. To był jeden z najgorszych momentów w moim życiu. Mój były przyjaciel właśnie powiedział, że bardziej zasługuje na moją dziewczynę, a ona nie powiedziała ani słowa.
Zawsze tak było, wierzyła wszystkim nie mnie, nigdy nie stała po mojej stronie.
Zrozumiałem, że nie jestem potrzebny. Kate doskonale poradzi sobie beze mnie, nawet lepiej niż ze mną.
Po prostu odwróciłem się i wyszedłem.
*KATE*
Rozumiem, że Leondre ma żal do Charliego, ale nie powinien wyciągać naszych starych spraw. Wybaczyłam mu, bo nienawiść do niego nie była mi potrzebna. Wręcz przeciwnie, lubię go, może nie wychodzi nam jako parze, ale chce żeby był moim przyjacielem.
Nie przejęłam się tym, że jestem w samych spodenkach i bez butów, wybiegłam za nim i dogoniłam go przed domem.
-Zaczekaj!-pociągnęłam go za ramię. Widziałam, że to co powiedział Leondre mocno w niego trafiło, ale mógł poświęcić mi chwilę, przecież ja tak nie myślę. Było chyba gorzej niż myślałam, bo dość mocno mnie odepchnął. -Charlie! Proszę! -wyprzedziłam go i stanęłam oparta o drzwi samochodu. Charlie miał rozwalone włosy na wszystkie strony, a policzki były czerwone, jak zawsze gdy się denerwuje.
-Odsuń się Kate. -pociągnął mnie za nadgarstek, ale się nie dałam.
-Charlie ja tak nie myślę! Naprawdę. Chcę żebyś był moim przyjacielem.
-Przyjacielem? Heh. Kate to nie wyjdzie rozumiesz? Nie chcę być twoim przyjacielem, chce być kimś więcej, a jak do tego dojdzie, znowu wszystko spieprze. To nie ma sensu. -tym razem mocno mnie odepchnął i otworzył drzwi. Próbowałam przez chwilę je zamknąć, ale nie udało mi się.
-Jeżeli odjedziesz, możesz już nie wracać. -zagroziłam trzymając się jego ramienia, którym mnie odpychał. Byłam wściekła i chciało mi się płakać i przebić opony w tym pieprzonym aucie.
Mimo moich oporów wsiadł i bez oglądania się odjechał.
Nie zdążyłam wrócić do pokoju i już zaczęłam do niego dzwonić, nie odbierał więc zostawiłam wiadomość, że żartowałam i chce żeby jutro przyjechał.
Siedziałam na łóżku i wysłałam mu miliony wiadomości. Pieprzony dupek nie odpisał na żadną.
-Odpuść Kate. -Leondre usiadł za mną i odgarnął moje włosy na jedno ramię. -Dobrze wiesz, że do siebie nie pasujecie. -poczułam jego usta na moim ramieniu, co było dziwne. Dla mnie było to dość intymne.-Potrzebujesz teraz kogoś kto będzie się o ciebie troszczył i dbał. On ci tego nie da.
Musiałam pilnować, żeby się nie trząść. Miałam wrażenie, że zaraz poprosi mnie o rękę. Kocham go, ale jako przyjaciela.
-Wiem, ale to tylko przyjaźń. Zależy mi na jego przyjaźni. -odsunęłam się i złapałam kanapkę. Zaczęłam ją jeść, żeby nie musieć już rozmawiać, a on usiadł obok mnie i położył dłoń na moim kolanie.
Co się z nim stało przez ten rok?
-To ja zawsze byłem z tobą, pomagałem ci, zawsze wysłuchałem i ufamy sobie. Ciągle powtarzałaś, że jestem najlepszym facetem na świecie i moja dziewczyna będzie szczęściarą. A ja chcę żebyś to ty była szczęśliwa.
W tym momencie przez moje usta przeszło by tylko "o kurwa".
Mówił to wszystko całkiem poważnie, wielkie oczy napierały na mnie czekając aż coś powiem. A ja nie wiedziałam co mam powiedzieć.
Miał rację, to najlepszy facet na świecie, razem z Cameronem, ale chyba nie dla mnie. Traktuje go jak brata i to trochę chore.
Z drugiej strony... Zawsze przy mnie był i udowadniał, że zależy mu na mnie. Chyba jestem mu coś winna.
-Co masz na myśli? -spytałam cicho patrząc na jego dłoń na mojej nodze.
-To, że chyba do siebie pasujemy.
O kurwa. Kurwa. Kurwa.
-Tak myślisz? -spytałam modląc się o to, żeby to odwołał, ale pokiwał głową.
Nic nie powiedziałam, bo to dziwna sytuacja.
Na szczęście nie musiałam nic mówić, bo weszła mama i powiedziała, że zamówiła pizze.
Przy stole było strasznie niezręcznie. Rodzice widzieli jak Charlie wyszedł i nie chcieli za bardzo się odzywać, Leondre jadł ze smakiem pizze, a ja nie wiedziałam już o czym mam myśleć. Albo mi się wydawało, albo Leondre na prawdę myśli o nas jak o parze, a Charlie prawdopodobnie przestanie się do mnie odzywać.
Jestem na chujowej pozycji.
-Tak w ogóle... -zaczął chłopak. -Kate zjadła moją kanapkę.
-Jejku. Naprawdę? -mama spojrzała na mnie, a jej oczy były jak monety, mimo wszystko uśmiechnęłam się. -Wiesz, że będziesz musiała zrobić badania? Kilka dni w szpitalu...
-Wiem, chcę to wszystko skończyć przed studiami.
-Czyli jednak ośrodek? -wyrwał się tata, wyglądał jakby tego chciał. Nawet nie zdążyłam o tym pomyśleć, z jednej strony chce wyzdrowieć i mógłby mi ten ośrodek pomóc, ale boję się. Będę tam zupełnie sama, zdana na obcych ludzi, którzy tak na prawe mają mnie w dupie, bo to ich praca.
-Żaden ośrodek. -odpowiedział mu brunet.
-Chyba wolę spróbować sama. -przytaknęłam, a tato wypuścił powietrze z ust.
-Sama? Czy ty wiesz jakie to jest poważne?
-Niech pan się nie martwi, pomogę jej. -Leondre objął mnie ramieniem.
-Kolejny... Jeden już uciekł.
-Ja tego nie zrobię, za dużo dla mnie znaczy. -to akurat powiedział patrząc prosto na mnie i... Cholera to było urocze.
-Wiesz co, jestem trochę zmęczona, pójdę się położyć. -jak najszybciej wstałam.
-Jasne, zaraz do ciebie przyjdę.
Wzięłam głęboki oddech i poszłam do swojego pokoju.
Czy ty jest jakiś pieprzony sen? Albo żart?
Nie wyobrażam sobie naszego związku, ale też nie chcę go zranić. Ma rację był przy mnie zawsze i chyba powinnam mu się odwdzięczyć... O czym ja myślę do cholery.
Wzięłam telefon do ręki, oparłam się dłonią o biurko i sprawdziłam czy Charlie odpisał. Nic. Jedynie wiadomość od Camerona.
Do:Charlie
"Zawsze odchodzisz, gdy cię potrzebuje"
Napisałam po czym to skasowałam i napisałam "dobranoc".
Poczułam dłonie na swojej talii, od razu się wyprostowałam i odwróciłam do niego.
-Zapomnij o nim. -wyjął telefon z mojej ręki i odłożył go. -Teraz musisz myśleć o sobie. -przytulił mnie do siebie.
Zawsze, gdy otulał mnie ramionami, czułam się lepiej. Nie wiem jak to opisać... Byliśmy tylko my, nie było problemów, razem potrafimy cieszyć się życiem.
-Łatwo ci mówić... Wszystko się jebie, nagle dowiaduję się, że to dziwne, że jeszcze żyje, mam jakąś depresję, mój przyjaciel sobie odjechał, wszyscy się o mnie martwią... Miałam tu wrócić, pójść na studia, mieć nudne życie.
-Hej, wypraszam sobie. Jestem studentem i wcale nie mam nudnego życia. -odsunął się, ale tylko tak by mnie widzieć.
-Jasne... Co robiłeś w ciągu tego tygodnia?
-Spałem, ale ogólnie moje życie jest ciekawe jak cholera. Ciągle coś się dzieję.
-Tak? Na przykład co?
-Na przykład... O. Pani w barze mlecznym pomyliła moje zamówienie i dała mi rybę. Tak jej nawtykałem...-zaśmiałam się z jego głupoty. -Lepiej ci z uśmiechem. -uśmiechnął się i otarł o siebie nasze nosy. Kiedyś to było normalne zachowanie, ale teraz gdy patrzył prosto w moje oczy to było coś innego.
Oboje byliśmy poważni, gdy jego usta zaczęły się zbliżać. Nie zdążyłam nawet tego przerwać zanim nasze wargi złączyły się.
Jego usta były miękkie, a on sam nie był natarczywy, delikatnie muskał moje wargi i sama się zdziwiłam, że naprawdę mi się podobało.
-Leondre... -przerwałam tą chorą sytuację i położyłam dłonie na jego torsie żeby mieć kontrolę. Oblizał usta i nadal patrzył się na moje, jakby to mu nie wystarczyło.
Kto właściwie stoi naprzeciwko mnie?
-Rozumiem. -zrobił krok do tyłu. -Jeżeli masz mnie za idiotę to po prostu to powiedz. -powiedział z pretensja w głosie i odgarnął swoje włosy na tył.
-Nie mam cię Leondre za idiotę, po prostu...
-Co? Nie wiesz co powiedzieć, bo nie ma argumentów przeciw. Powinniśmy spróbować, Kate.
Może ten ośrodek to dobry pomysł?
Chciałabym zniknąć.
-Zostanę na noc, mogę?
-Jasne, czemu nie... -odwróciłam się i zacisnęłam powieki.
Moje życie to telenowela.
-Chciałabym się już położyć, więc... -odwróciłam się i zabrakło mi słów. Zdjął bluzę i koszulkę, w tym momencie nie patrzyłam na niego jak na przyjaciela, ja nawet nie wiem jak na niego patrzyłam, miałam ochotę uciec.
Gdy zauważył jak się mu przyglądam uśmiechnął się łobuzersko i zaczął rozpinać spodnie.
-Patrzysz jaki jestem gruby? -zaśmiał się.
-Nie. -oparłam się pośladkami o biurko. -Masz mięśnie. -powiedziałam zdumiona, co w sumie mogło go urazić.
-Dzięki? Nieważne. -ściągnął spodnie, a ja odwróciłam wzrok. Nie mogę na niego patrzeć.
Zasłoniłam okno i położyłam się.
Czułam się okropnie, nie miałam siły ruszyć nawet nogą, bolała mnie głowa i było jakoś strasznie zimno.
Poczułam jak Leondre wszedł pod kołdrę i przytulił mnie na łyżeczkę. Trzymałam oddech, gdy sunął dłonią wzdłuż mojego uda, przez biodro, talie i na końcu położył ją na moim brzuchu.
-Bardzo chcę żebyś wyzdrowiała. -szepnął i pocałował mnie w głowę.
Nie kocham go w ten sposób i prawdopodobnie nigdy nie pokocham, dam mu tą miłość, bo na to zasługuje.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemson!
wiem, że trochę zawaliłam, ale za to macie taki pojechany rozdział xd
Nie wiem czy wam się to podoba, mnie osobiście śmieszy i jakoś tak dziwnie, ale no xd 
piszcie co myślicie 
Oczywiście mam nadzieję, że wszystkie zdacie do następnej klasy...co nie?
Co u mnie...zrobiło się ciepło i nie chce siedzieć się w domu. Nie pisałam nic o wycieczce, była do Wilna i szczerze mówią była naprawdę fajnie, nawet zwiedzanie było ok, centrum miasta jest piękne. Nie będę więcej o tym pisać, bo nie chce was demoralizować, podsumowując działo się. xD
Piszcie mi co u was!
-Kate xx

15 komentarzy:

  1. O kurwa XD
    LEONDRE ODPIERDOL SIĘ OD KATE.
    A Charlie wracaj XD
    Kate ty masz żyć.
    No i pięknie.
    Rozdział też piękny.
    Wszystko piękne oprócz moich ocen heh XDD
    Do następnego!
    ~Quel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że już ułożyłaś im życie xd
      Do następnego!

      Usuń
  2. Yeah, Charlie w końcu się odwali, a ona będzie z Leo, yeah, yeah, yeah!

    Żart, teraz dam moją supi subiektywną opinię o całej sytuacji i zachowaniu Kate. :)

    No to tak, na początek weźmy spędzenie miesiąca w ośrodku.
    Na sto procent nie powinna się tam pchać, nie może znowu uciekać od problemów, to nie sprawi, że one znikną.
    Wbrew temu, co powiedział Charlie, ona jest silną osobą, była taka i jest, może w mniejszym stropniu.
    Poradzi sobie, ale nie wyjdzie z tej choroby - z niej nie da się wyjść.
    Cóż, co do odjechali a Charliego, ja to bym się rzuciła pod koła samochodu, żeby został, cóż, może w ostatnich rozdziałach nie wykazał się inteligencją, ale nie powinien zostawiać Kate, okej?
    Ona chciała przyjaźni, a on powinien spełnić jej prośbę z jednego, jedynego powodu. Zawsze, kiedy on o coś prosił, ona musiała to robić, chciał, żeby wróciła i ona to zrobiła, chciał, żeby przestał robić niektóre rzeczy, przestała. Także z szacunku, z tego, że mu zależy i innych gówien, powinien zostać, takie moje skromne zdanie.
    Co do związku z Leondre.
    Znam osoby, których sytuacja wyglądała identycznie, ale co ja się będę rozpisywać.
    W skrócie nie mogą bez siebie żyć, ale nie mogą żyć razem jako para, dziwny paradoks.
    Możliwe, że Kate sobie jeszcze tego nie uświadomiła, ale to kochanie 'jak brata' jest głębsze.
    I wcale nie jest winna, aby być z Leondre w związku, ona jest tylko przyjaciółką i niech się nawet na związek nie zgadza, bo nie zacznie go kochać, a jak mu to powie po dłuższym czasie, to przestaną się dodatkowo przyjaźnić.
    Ona będzie cierpieć, ale on bardziej.

    Co do zachowania Charliego.
    Ja na jego miejscu zostałabym, starałabym się wszystko naprawić za wszelką cenę. Co miał do stracenia? Zupełnie nic, bo stracił już dawno to co najważniejsze.
    Szczerze, myślałam, że zawróci za zakrętem i się nie podda, wróci do niej, choćby jako przyjaciel, ale chuja tam. Nie wrócił i nie wróci, chyba, że naprawdę zacznie mu jej brakować.
    Cenię słowa Leondre, potrafił powiedzieć wszystko szczerze, co on o tym myśli. Dobrze zrobił, bo to on był osobą, która wspierała ich w związku z dwóch stron i wiedziała o nich wszystko.
    Może wywlekł stare sprawy, ale musiał Charliemu otworzyć oczy.
    Ponieważ blondyn wymagał od niej wszystkiego, a od siebie niewiele.

    Teraz czas na Leondre.
    Co on sobie myśli o tym Związku? To za szybko. Zdecydowanie.
    Powinien poczekać, aż z nią wszystko będzie w porządku.
    Ale co ja tam wiem, nie znam się.
    Bardzo dobrze z jego strony, że nie jest nachalny. Po prostu powiedział to co miał na sercu, zrobił w jej stronę mały krok, to wszystko.

    Co do przyszłego rozdziału.
    Może się w nim wydarzyć wiele, ale na pewno Kate nie będzie z Leondre. Ona sobie na to nie pozwoli, albo od razu powie mu na czym on stoi.
    Wróci do siebie (Kate) w związku z chorobą, ona sobie poradzi.
    Znów będzie tą super Kate, którą wszyscy lubią.
    Zastanawiam się, gdzie jest Rush, Alex i Alex? Ktokolwiek.Benjamin?
    Miała z nimi fajne relacje, no i brakuje mi narkotykowego ziomka, który kiedyś był zakochany w Kate.
    Gdzie on do kurwy jest?
    Albo Rush? No halo, gdzie imprezowy ziomek?
    Albo Alex, moja psiapsi najlepsza.


    Co do szkoły, zdam, bedzie pasek no i jestem zadowolona.

    U mnie jest już okej, z wyjątkiem tego, że stałam się słabsza psychicznie, o czym nie chxę rozmawiać.
    Jedna moja dawna sprawa, znów się odnawia i nie wiem, co robić, ale sobie poradzę, muszę.

    Życzę miłego dnia, weny i tak dalej.
    ~ Edi ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję paska!
      Tak tylko mówię, że możesz na mnie liczyć. Może nie pomogę, ale chociaż wysłucham :)
      Trzymaj się słońce

      Usuń
    2. Dziękuję, dziękuję.
      Już wszystko wróciło do normy, przynajmniej tak myślę
      Ty też się trzymaj ❤
      ~ Edi

      Usuń
  3. AAAAAA
    #TeamDevries kurka wodna!!
    Troszku mi szkoda Czarliego, ale szczerze mnie trochę wkurzał.
    Ej ta końcówka (czyt. ,,Nie kocham go w ten sposób i prawdopodobnie nigdy nie pokocham, dam mu tą miłość, bo na to zasługuje.") weź nie zabijaj mnie...
    Niech ona nie udaje miłości do niego plz bo go lovciam.
    A w szkule może być.
    Ogólnie bije się o pasek na świadectwie i jest ciężko ale daję radę.
    Trzymaj kciuki !
    Z niecierpliwością czekam na next :*
    całuski
    ~Kekuś

    OdpowiedzUsuń
  4. Co ty z tym Benem xd
    A i jak coś nic nie mam do twojego taty xd
    Lovelovelove!

    OdpowiedzUsuń
  5. A co u cb? U mnie super
    W jednej szkole mam średnią 5.4 a w muzycznej 5.1
    Nie jest źle 😂
    Ola❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to gratuluję!
      Naprawdę podziwiam, wiem (z opowiadańxD) że szkoła muzyczna pochłania dużo czasu
      U mnie... Hm, sporo się zadziało

      Usuń
    2. Cieszę się że wszystko u ciebie fajnie
      SUPER ROZDZIAŁ
      Napisałam wcześniej długi kom o rozdziale ale się usunął 😏

      Usuń
  6. To nie jest tak , że zapomniałam o tobie tylko nie miałam ochoty czytać jakiegokolwiek ff . Szkoła odbierała mi chęć i w sumie zrobiłam to na własne rządzenie , ale jest już w porządku .
    Naprawdę mam dość tych fanfiction , w których dzieję się to samo co w wszystkich pozostałych . Ogromnie​ się cieszę , że u ciebie nigdy nie było takiego problemy , bo z przyjemnością czyta się orginalne i pomysłowe opowiadanie .

    Teraz będę mieć typowy odruch fangirl ! Jak to ?! Co ?!! Leo owszem jest świetnym wzorcom na przyjaciela , jest po prostu taką gwiazdą na niebie , która świeci jak chmury przykryją twoje słońce , lecz tylko powinien pozostać przyjacielem . Od początku byłam za Charliem i będę do samego końca . Nie zniechęci mnie już nic do niego , bo uważam , że zdrada była wystarczająco okropna i bolesnym ciosem .
    Jest świetnym chłopakiem i chodź wybrał drogę na skróty do zamku , w którym czekała księżniczka - Kate na swojego księcia - jego nie zmienił drogi poraz kolejny . Trzymam kciuki , że kiedyś przekroczy próg zamku .
    Pozdrawiam 💞🌸 liczę , że docenisz moje staranie i mi odpiszesz 💋

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że odpisze, choćby po miesiącu, ale odpisze xd
      Rozumiem, że nie chciało ci się czytać, bo teraz nawet ja sama zaniedbałam swojego bloga xd
      Wydaje mi się, że mam inne pomysły od wszystkich, bo nie czytam żadnych ff i nie mam na kim się wzorować xd
      Wszystkie te co czytałam zostały zakończone także ten...
      A może to nie ten zamek? :)

      Usuń
    2. To ten, ja też coś od siebie dorzucę..

      Ale nie będę tu pisać moich wypocin i chorych rozkmin..

      Napisałaś już tyle świetnych rozdziałów <3

      Nie które były mega śmieszne..
      Inne mega dziwne..
      Przy kilku wyłam jak bóbr..

      Za każdym razem nas zaskakujesz xp
      To twój blog i uważam, że powinnaś tutaj umieszczać swoje autorskie pomysły, które puki co czyniły twoje blogi moimi ulubionymi i niepowtarzalnymi xdd

      No to tyle :)
      Życzę ci przede wszystkim weny i co tam sobie jeszcze marzysz ;)

      ~KAmisia

      P.S.
      "A może to nie ten zamek?"
      Mamy się bać? Xc

      Usuń
    3. Tkwię w przekonaniu , że to ten zamek , a jeśli pomyli zamki to jestem pewna , że szybko odnajdzie ten odpowedni ;)

      Usuń