Wstałam przed 6 i musiałam wyjść zapalić. Pierwszy raz od jakiegoś czasu spałam tak dobrze. Usiadłam na schodach przed domem i przypomniała mi się Jasmine. Minął tydzień, a ja nadal się zastanawiam jak to możliwe. Były sposoby na jej leczenie, umarła przez ich koszt. Długo różne organizacje zbierały na jej operację, za długo. To smutne, że jej życie było liczone w dolarach.
-Jeju, Kate, wiesz jak się wystraszyłem? -wyszedł Charlie i staną w drzwiach. -Naprawdę nie mogłaś się powstrzymać?-spojrzał na papierosa.
-Spokojnie przecież żyje.-wyrzuciłam peta i weszłam z nim do domu.-Zrobiłam ci herbatę, wiem, że nie lubisz goręcej, zaraz zrobię ci coś do jedzenia.-od razu poszłam do kuchni.
-Dziękuję, ale wszystko okay?
-Tak, tylko... Kurcze, nie mogę zostawić tych dziewczyn samych sobie. Jamsmine nie pomogłam i... -przewróciłam oczami, żeby się nie rozpłakać.
-Przecież nie mogłaś nic zrobić. To nie twoja wina.
-Co jeśli reszta też się nie doczek?
-Nie myśl tak. Niedługo nazbierają na operację. Nie możesz im pomóc.
-Mogę. Jeszcze nie wiem jak, ale muszę im pomóc. -zaczęłam wyjmować rzeczy na kanapki.
-Jeżeli chcesz, może uda mi się załatwić dzień wolny. -objął mnie w talii i spojrzał na mnie.
-Bez przesady. Nie będziesz brał urlopu na dziecko.-powiedziałam na co się zaśmiał.
-Nie mów tak, bo jak przypomnę sobie noc to, to jest chore. -zaśmiałam się.
-Idź się lepiej ogarnąć.
***
-Nie otwieraj nikomu drzwi, nie wychodź z domu i nie pal tyle. -pouczył mnie jakbym naprawdę była dzieckiem i zebrał ze stołu klucze do domu i samochodu, a także portfel. Wyglądał naprawdę elegancko w błękitnej koszuli, jednak z podwiniętymi rękawami i nawet ułożył sobie włosy.
-Nie będę włączała też gazu i na wszelki wypadek nie będę wchodziła po schodach.
-Grzeczna dziewczynka. -pocałował mnie w głowę.-A i zjedz coś. Proszę.-odchylił moją głowę do tyłu, a ja się uśmiechnęłam.
-Miłego dnia. -dostałam jeszcze jednego buziaka w czoło, a potem wyszedł zamykając drzwi na klucz.
Dzień spędziłam w łóżku i nawet leżąc w nim zdążyłam pokłócić się z Devriesem, Cameronem i Rushem o to, że jestem u Charliego. Spoko przyjaciele.
Na obiad zrobiłam lasagne, wiem, że Charlie ją uwielbia. Miał wrócić trochę po 17, więc zdziwiłam się, jak przed 17 usłyszałam pukanie do drzwi. Od razu pobiegłam do drzwi i na pewno tej osoby nie chciałam za nimi zobaczyć.
-Samanta. -założyłam ręce na klatkę piersiową. Wyglądała kurewsko dobrze. Dosłownie kurewsko. Jednak tak krótka sukienka odkrywa za dużo nawet w lato.
-O Charlie ci pewnie o mnie mówił. -uśmiechnęła się i wręcz wepchnęła się do domu. Nie poznała mnie. -Słodki jest. Misiuuu!
Że co kurwa? Czy ona powiedziała misiu?
-Myślałam, że zawsze będziesz pamiętać dziewczynę, której tak bardzo chciałaś dorównać. -stanęłam przed nią żeby nie weszła dalej. Teraz poznała, a jej mina była bezcenna. Na chwilę otworzyła usta, ale szybko je zamknęła. -Już pamiętasz?
-Wyjechałaś... Zostawiłaś go. -pokręciła głową jakby nie wierzyła, że tu jestem. -Daj nam w końcu spokój.-podeszła, a ja odruchowo ją odepchnęłam. Nie chciałam, tak po prostu i teraz musiałam to kontynuować, bo ona mi oddała.
-Masz trzy sekundy żeby wyjść. -powiedziałam zdenerwowana patrząc jej w oczy. Mnie się nie popycha.
-Bo co mi zrobisz? Przyjdzie Charlie i sam ci powie, że między nami iskrzy.
-Słuchaj... Wyczerpałam już na ciebie pakiet dobrego wychowania, więc wypierdalaj, albo załatwię to jak na wkurwioną mnie przystało.-wysoko uniosłam głowę, żeby wiedziała, że nie żartuje.
Posłuchała, prychnęła i wyszła, a ja wróciłam do swojego pokoiku.
Rozmawialiśmy, mówił, że już dawno z nią skończył. Okłamał mnie. To nie pierwszy raz, a nadal boli.
Usłyszałam trzask drzwi i tym razem wiedziałam, że to on. Wchodził po schodach wołając mnie aż w końcu doszedł do mojego pokoju.
-Cześć, dlaczego drzwi były otwarte? Wychodziłaś gdzieś? -usiadł na łóżku, leżałam do niego tyłem więc widziałam tylko jego dłoń, którą przełożył nade mną.
Ten cholerny tatuaż. Jeden z wielu błędów mojego życia.
-Coś się stało?
-Samanta tu była. -postanowiłam nieowijać w bawełnę i usiadłam podkulając nogi do klatki piersiowej.
Od razu mina mu zrzedła gdy usłyszał jej imię.
-Czego chciała?
-Ty mi powiedz... "Misiu".-spojrzał na swoje uda i przeciągnął po nich dłońmi.
-Ona tak powiedziała?
-Charlie proszę przestań kłamać, utrzymujesz z nią kontakt, prawda?
-Jesteśmy tylko znajomymi. -westchnął, a ja już chyba wolałam kłamstwo. Chociaż ciężko mi to przyznać Samanta to niezła laska, idealna na seks bez zobowiązań i boję się, że Charlie to wykorzystał.
-Zawsze dawałam ci wolną rękę, miałam do ciebie zaufanie, ale muszę coś zrobić, bo w jakiś sposób mi na tobie zależy. -szybko na mnie spojrzał, ale teraz ja spuściłam wzrok. -Nie rozmawiajmy o tym. Po prostu... Chcę żebyś wybrał, albo ja albo ona. -przełknęłam ślinę i trochę byłam zła na siebie.
Nigdy, nawet w związku mu niczego nie zabraniałam, uważam, że jeżeli komuś na kimś zależy to powinien sam wiedzieć jak ma się zachować i to w pewien sposób jest podstawą związku, ale teraz widzę, że muszę jasno określać swoje wymagania. Może dla niego to nic takiego, ale dla mnie Samanta musi zniknąć całkowicie z jego życia.
-Już nigdy w życiu się z nią nie zobaczę. -zapewnił i złapał mnie za dłoń.
Uwierzyłam poraz kolejny.
-Lasagne będzie zaraz gotowa.
Razem poszliśmy do jadalni, przygotowałam wszystko i usiedliśmy przy stole. Czułam się dziwnie, gdy obserwował każdy mój ruch.
-Ta kanapka to jedyne co dziś jadłaś?
-Tak. Smakuje ci?
-Jest pyszna. Jestem głodny jak cholera. Tak w ogóle... Jak spędziłaś dzień?
Powoli przeżułam to co miałam w buzi, chociaż smakowało to jak kawałek kartonu, wiedziałam, że muszę wziąć się za siebie.
-No wiesz. -wzruszyłam ramionami. -Trochę poleżałam, umyłam się... Potem znów trochę poleżałam. -słyszałam jak ciężko wzdycha i kurde... Jestem pieprzonym leniem. -A jak tam w pracy?
-Hm...okay. Lubię muzykę, ale po całym dniu słyszę już tylko jeden dźwięk. Nie chcesz lasagnei?
-Kanapka wystarczy.-podniosłam ją na chwilę, by zaraz rzucić ją na talerz. -Dobra, wyjaśnimy sobie. Nie chcę widzieć jej na oczy. Jeżeli przyjdzie tu jeszcze raz, pakuję się i wracam do domu, a wtedy ty mnie już nigdy nie zobaczysz.-spojrzałam na niego.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek postąpię tak desperacko, a jednak.
-Przecież powiedziałem, że to załatwię. Napisze do niej żeby dała mi spokój. -powiedział spokojnie, więc przestałam się martwić.-Jak zjemy zabieram cię gdzieś.
-Gdzie?
-Niespodzianka.
***
-Już?
Głupek kazał wsiąść mi do samochodu, zawiązał oczy, a jechaliśmy dosłownie dwie, trzy minuty.
-Jeszcze trzy kroki.
-Już zrobiłam trzy.
-Przestań marudzić. -zdjął mi krawat z oczu. Zamrugałam kilka razy i automatycznie moje serce zaczęło bić dziesięć razy szybciej, gdy zobaczyłam, że jestem przed uczelnią. Kompletnie zapomniałam o wynikach egzaminu wstępnego, ale przypomniałam sobie jak źle mi poszło.
-Nie chcę wiedzieć. -chciałam się wycofać, ale blondyn złapał mnie za ramiona i postawił przed wynikami.
Przeleciałam wzrokiem po całej liście i... Byłam tam. Jako najsłabszy wynik, ale byłam!
-Nie wierzę. -przyłożyłam rękę do ust.
-Uwierz, niedługo będziesz tu studiować.
-Od dzisiaj mów mi mistrzu.-nadal lekko oszołomiona spojrzałam na niego. -Boże, ja naprawdę się dostałam. -pisnęłam i zaczęłam skakać ze szczęścia. To było chyba moje jedyne marzenie. Od dzieciństwa oglądam wszystkie seriale związane z prawem i zawsze chciałam stań na sali w todze i bronić swojego. A właściwie czyjegoś.
-Gratuluję. -rozłożył ramiona, a ja go przytuliłam. -W nagrodę zabieram cię do kina.
***
-Poszedłbym jeszcze raz na ten film. -stwierdził Charlie, gdy byliśmy już w domu.
-Po prostu podobała ci się ta blondynka, która zdjęła stanik. -wzruszyłam ramionami. -Ten brunet był przystojny.
-Eee, wyglądał jak dzik.
-Był umięśniony.
-Sterydziarz.
-Mówisz tak, bo sam jesteś cienki.
-Aha? -szturchną moją nogę, która leżała na jego udach.-Nigdy ci to nie przeszkadzało.
-Nie powiedziałam, że to mi przeszkadza. To twoje ciało.
-Przy mnie jesteś kruszynką. -pociągnął mnie za nogi i tym sposobem uderzyłam tyłkiem o bok jego uda.
-Charlie nie każdy musi być sportowym świrem.
-Nie jestem cipą.
-Przecież tego nie powiedziałam. -zaśmiałam się z jego reakcji.
-Ale tak myślisz. Całymi dniami pracuje, w weekendy jestem u mamy, nie mam czasu chodzić na siłownię. -był tak zdenerwowany, że jego policzki się rozpaliły.
-Wyluzuj chłopie.
-Poza tym ja jestem zdania, że charakter ma większe znaczenie. Wiesz, że statystycznie 90% tych osiłków ma IQ dwa razy niższe ode mnie?
-Teraz już wiem. -zaśmiałam się. On tylko prychnął i chciał wstać z kanapy, ale owinęłam go nogami. -Ty to jednak jesteś wrażliwy.
-Nie jestem wrażliwy, po prostu nie lubię gdy ktoś ocenia po wyglądzie.
-Daj spokój. Moim zdaniem masz fajne mięśnie. -złapałam go za biceps i od razu się uśmiechnął.
-A ty cycki. -położył się obok mnie i objął jedną ręką.
-Myślałam, że liczy się charakter?
-Charakter też masz jędrny.
-Boże. -wybuchłam śmiechem. -Co ty masz w głowie.
-Nie chcesz wiedzieć.
-Spałeś z Samantą? -spytałam, bo od jej wyjścia miałam to gdzieś z tyłu głowy.
-Co? -spojrzał na mnie zdziwiony i może trochę zmieszany. -Oczywiście, że nie. Co to w ogóle za pytanie.
-Jak każde inne. A z kimkolwiek innym? -patrzyłam na niego czekając na odpowiedź.
-Czy to ważne? Nie byliśmy wtedy razem.
Czyli jednak.
-Nadal nie jesteśmy, więc możesz mi powiedzieć.-powiedziałam cicho, bo zrobiło mi się trochę przykro. Ale co ja myślałam, że będzie mną i będzie czekał na nie wiadomo co.
-Zdarzyło się, a ty?
-Zdarzyło się.-powtórzyłam jego odpowiedź. Zdziwił się i to bardzo, ale przecież przez rok byłam w Polsce co miałam robić, co nie?
-Z kim? -podniósł się na łokciu żeby dobrze mnie widzieć. Udawałam znudzoną tą rozmową i, że zdejmuje jakieś paproch z koszulki.
-Taki jeden, nie znasz. Przecież to polak.
-Byłaś z kimś? -oho, te czerwone policzki. Mam cię stary. -Ile ma lat?
-Jakieś pięć miesięcy. Teraz ma 23.
-Pięć miesięcy?! -zabrał ze mnie swoją rękę.-Byłaś z nim pięć miesięcy?!
-No co? Nie szukałam nikogo na jedną noc.
-No dobrze. Ale pięć miesięcy?! Przecież to szmat czasu.
-Pięć miesięcy to nic.
Spojrzał na mnie przez dłuższą chwilę, a potem przeszedł nade mną i zniknął z mojego wzroku.
1:0 Fiucie.
Jak on mógł spać z kimś innym ode mnie?
Poszłam na górę po laptopa, okulary i kocyk, żeby trochę się pouczyć. Dostałam się, ale mam najgorszy wynik, co znaczy, że muszę ich trochę dogonić.
-Jeju, Kate, wiesz jak się wystraszyłem? -wyszedł Charlie i staną w drzwiach. -Naprawdę nie mogłaś się powstrzymać?-spojrzał na papierosa.
-Spokojnie przecież żyje.-wyrzuciłam peta i weszłam z nim do domu.-Zrobiłam ci herbatę, wiem, że nie lubisz goręcej, zaraz zrobię ci coś do jedzenia.-od razu poszłam do kuchni.
-Dziękuję, ale wszystko okay?
-Tak, tylko... Kurcze, nie mogę zostawić tych dziewczyn samych sobie. Jamsmine nie pomogłam i... -przewróciłam oczami, żeby się nie rozpłakać.
-Przecież nie mogłaś nic zrobić. To nie twoja wina.
-Co jeśli reszta też się nie doczek?
-Nie myśl tak. Niedługo nazbierają na operację. Nie możesz im pomóc.
-Mogę. Jeszcze nie wiem jak, ale muszę im pomóc. -zaczęłam wyjmować rzeczy na kanapki.
-Jeżeli chcesz, może uda mi się załatwić dzień wolny. -objął mnie w talii i spojrzał na mnie.
-Bez przesady. Nie będziesz brał urlopu na dziecko.-powiedziałam na co się zaśmiał.
-Nie mów tak, bo jak przypomnę sobie noc to, to jest chore. -zaśmiałam się.
-Idź się lepiej ogarnąć.
***
-Nie otwieraj nikomu drzwi, nie wychodź z domu i nie pal tyle. -pouczył mnie jakbym naprawdę była dzieckiem i zebrał ze stołu klucze do domu i samochodu, a także portfel. Wyglądał naprawdę elegancko w błękitnej koszuli, jednak z podwiniętymi rękawami i nawet ułożył sobie włosy.
-Nie będę włączała też gazu i na wszelki wypadek nie będę wchodziła po schodach.
-Grzeczna dziewczynka. -pocałował mnie w głowę.-A i zjedz coś. Proszę.-odchylił moją głowę do tyłu, a ja się uśmiechnęłam.
-Miłego dnia. -dostałam jeszcze jednego buziaka w czoło, a potem wyszedł zamykając drzwi na klucz.
Dzień spędziłam w łóżku i nawet leżąc w nim zdążyłam pokłócić się z Devriesem, Cameronem i Rushem o to, że jestem u Charliego. Spoko przyjaciele.
Na obiad zrobiłam lasagne, wiem, że Charlie ją uwielbia. Miał wrócić trochę po 17, więc zdziwiłam się, jak przed 17 usłyszałam pukanie do drzwi. Od razu pobiegłam do drzwi i na pewno tej osoby nie chciałam za nimi zobaczyć.
-Samanta. -założyłam ręce na klatkę piersiową. Wyglądała kurewsko dobrze. Dosłownie kurewsko. Jednak tak krótka sukienka odkrywa za dużo nawet w lato.
-O Charlie ci pewnie o mnie mówił. -uśmiechnęła się i wręcz wepchnęła się do domu. Nie poznała mnie. -Słodki jest. Misiuuu!
Że co kurwa? Czy ona powiedziała misiu?
-Myślałam, że zawsze będziesz pamiętać dziewczynę, której tak bardzo chciałaś dorównać. -stanęłam przed nią żeby nie weszła dalej. Teraz poznała, a jej mina była bezcenna. Na chwilę otworzyła usta, ale szybko je zamknęła. -Już pamiętasz?
-Wyjechałaś... Zostawiłaś go. -pokręciła głową jakby nie wierzyła, że tu jestem. -Daj nam w końcu spokój.-podeszła, a ja odruchowo ją odepchnęłam. Nie chciałam, tak po prostu i teraz musiałam to kontynuować, bo ona mi oddała.
-Masz trzy sekundy żeby wyjść. -powiedziałam zdenerwowana patrząc jej w oczy. Mnie się nie popycha.
-Bo co mi zrobisz? Przyjdzie Charlie i sam ci powie, że między nami iskrzy.
-Słuchaj... Wyczerpałam już na ciebie pakiet dobrego wychowania, więc wypierdalaj, albo załatwię to jak na wkurwioną mnie przystało.-wysoko uniosłam głowę, żeby wiedziała, że nie żartuje.
Posłuchała, prychnęła i wyszła, a ja wróciłam do swojego pokoiku.
Rozmawialiśmy, mówił, że już dawno z nią skończył. Okłamał mnie. To nie pierwszy raz, a nadal boli.
Usłyszałam trzask drzwi i tym razem wiedziałam, że to on. Wchodził po schodach wołając mnie aż w końcu doszedł do mojego pokoju.
-Cześć, dlaczego drzwi były otwarte? Wychodziłaś gdzieś? -usiadł na łóżku, leżałam do niego tyłem więc widziałam tylko jego dłoń, którą przełożył nade mną.
Ten cholerny tatuaż. Jeden z wielu błędów mojego życia.
-Coś się stało?
-Samanta tu była. -postanowiłam nieowijać w bawełnę i usiadłam podkulając nogi do klatki piersiowej.
Od razu mina mu zrzedła gdy usłyszał jej imię.
-Czego chciała?
-Ty mi powiedz... "Misiu".-spojrzał na swoje uda i przeciągnął po nich dłońmi.
-Ona tak powiedziała?
-Charlie proszę przestań kłamać, utrzymujesz z nią kontakt, prawda?
-Jesteśmy tylko znajomymi. -westchnął, a ja już chyba wolałam kłamstwo. Chociaż ciężko mi to przyznać Samanta to niezła laska, idealna na seks bez zobowiązań i boję się, że Charlie to wykorzystał.
-Zawsze dawałam ci wolną rękę, miałam do ciebie zaufanie, ale muszę coś zrobić, bo w jakiś sposób mi na tobie zależy. -szybko na mnie spojrzał, ale teraz ja spuściłam wzrok. -Nie rozmawiajmy o tym. Po prostu... Chcę żebyś wybrał, albo ja albo ona. -przełknęłam ślinę i trochę byłam zła na siebie.
Nigdy, nawet w związku mu niczego nie zabraniałam, uważam, że jeżeli komuś na kimś zależy to powinien sam wiedzieć jak ma się zachować i to w pewien sposób jest podstawą związku, ale teraz widzę, że muszę jasno określać swoje wymagania. Może dla niego to nic takiego, ale dla mnie Samanta musi zniknąć całkowicie z jego życia.
-Już nigdy w życiu się z nią nie zobaczę. -zapewnił i złapał mnie za dłoń.
Uwierzyłam poraz kolejny.
-Lasagne będzie zaraz gotowa.
Razem poszliśmy do jadalni, przygotowałam wszystko i usiedliśmy przy stole. Czułam się dziwnie, gdy obserwował każdy mój ruch.
-Ta kanapka to jedyne co dziś jadłaś?
-Tak. Smakuje ci?
-Jest pyszna. Jestem głodny jak cholera. Tak w ogóle... Jak spędziłaś dzień?
Powoli przeżułam to co miałam w buzi, chociaż smakowało to jak kawałek kartonu, wiedziałam, że muszę wziąć się za siebie.
-No wiesz. -wzruszyłam ramionami. -Trochę poleżałam, umyłam się... Potem znów trochę poleżałam. -słyszałam jak ciężko wzdycha i kurde... Jestem pieprzonym leniem. -A jak tam w pracy?
-Hm...okay. Lubię muzykę, ale po całym dniu słyszę już tylko jeden dźwięk. Nie chcesz lasagnei?
-Kanapka wystarczy.-podniosłam ją na chwilę, by zaraz rzucić ją na talerz. -Dobra, wyjaśnimy sobie. Nie chcę widzieć jej na oczy. Jeżeli przyjdzie tu jeszcze raz, pakuję się i wracam do domu, a wtedy ty mnie już nigdy nie zobaczysz.-spojrzałam na niego.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek postąpię tak desperacko, a jednak.
-Przecież powiedziałem, że to załatwię. Napisze do niej żeby dała mi spokój. -powiedział spokojnie, więc przestałam się martwić.-Jak zjemy zabieram cię gdzieś.
-Gdzie?
-Niespodzianka.
***
-Już?
Głupek kazał wsiąść mi do samochodu, zawiązał oczy, a jechaliśmy dosłownie dwie, trzy minuty.
-Jeszcze trzy kroki.
-Już zrobiłam trzy.
-Przestań marudzić. -zdjął mi krawat z oczu. Zamrugałam kilka razy i automatycznie moje serce zaczęło bić dziesięć razy szybciej, gdy zobaczyłam, że jestem przed uczelnią. Kompletnie zapomniałam o wynikach egzaminu wstępnego, ale przypomniałam sobie jak źle mi poszło.
-Nie chcę wiedzieć. -chciałam się wycofać, ale blondyn złapał mnie za ramiona i postawił przed wynikami.
Przeleciałam wzrokiem po całej liście i... Byłam tam. Jako najsłabszy wynik, ale byłam!
-Nie wierzę. -przyłożyłam rękę do ust.
-Uwierz, niedługo będziesz tu studiować.
-Od dzisiaj mów mi mistrzu.-nadal lekko oszołomiona spojrzałam na niego. -Boże, ja naprawdę się dostałam. -pisnęłam i zaczęłam skakać ze szczęścia. To było chyba moje jedyne marzenie. Od dzieciństwa oglądam wszystkie seriale związane z prawem i zawsze chciałam stań na sali w todze i bronić swojego. A właściwie czyjegoś.
-Gratuluję. -rozłożył ramiona, a ja go przytuliłam. -W nagrodę zabieram cię do kina.
***
-Poszedłbym jeszcze raz na ten film. -stwierdził Charlie, gdy byliśmy już w domu.
-Po prostu podobała ci się ta blondynka, która zdjęła stanik. -wzruszyłam ramionami. -Ten brunet był przystojny.
-Eee, wyglądał jak dzik.
-Był umięśniony.
-Sterydziarz.
-Mówisz tak, bo sam jesteś cienki.
-Aha? -szturchną moją nogę, która leżała na jego udach.-Nigdy ci to nie przeszkadzało.
-Nie powiedziałam, że to mi przeszkadza. To twoje ciało.
-Przy mnie jesteś kruszynką. -pociągnął mnie za nogi i tym sposobem uderzyłam tyłkiem o bok jego uda.
-Charlie nie każdy musi być sportowym świrem.
-Nie jestem cipą.
-Przecież tego nie powiedziałam. -zaśmiałam się z jego reakcji.
-Ale tak myślisz. Całymi dniami pracuje, w weekendy jestem u mamy, nie mam czasu chodzić na siłownię. -był tak zdenerwowany, że jego policzki się rozpaliły.
-Wyluzuj chłopie.
-Poza tym ja jestem zdania, że charakter ma większe znaczenie. Wiesz, że statystycznie 90% tych osiłków ma IQ dwa razy niższe ode mnie?
-Teraz już wiem. -zaśmiałam się. On tylko prychnął i chciał wstać z kanapy, ale owinęłam go nogami. -Ty to jednak jesteś wrażliwy.
-Nie jestem wrażliwy, po prostu nie lubię gdy ktoś ocenia po wyglądzie.
-Daj spokój. Moim zdaniem masz fajne mięśnie. -złapałam go za biceps i od razu się uśmiechnął.
-A ty cycki. -położył się obok mnie i objął jedną ręką.
-Myślałam, że liczy się charakter?
-Charakter też masz jędrny.
-Boże. -wybuchłam śmiechem. -Co ty masz w głowie.
-Nie chcesz wiedzieć.
-Spałeś z Samantą? -spytałam, bo od jej wyjścia miałam to gdzieś z tyłu głowy.
-Co? -spojrzał na mnie zdziwiony i może trochę zmieszany. -Oczywiście, że nie. Co to w ogóle za pytanie.
-Jak każde inne. A z kimkolwiek innym? -patrzyłam na niego czekając na odpowiedź.
-Czy to ważne? Nie byliśmy wtedy razem.
Czyli jednak.
-Nadal nie jesteśmy, więc możesz mi powiedzieć.-powiedziałam cicho, bo zrobiło mi się trochę przykro. Ale co ja myślałam, że będzie mną i będzie czekał na nie wiadomo co.
-Zdarzyło się, a ty?
-Zdarzyło się.-powtórzyłam jego odpowiedź. Zdziwił się i to bardzo, ale przecież przez rok byłam w Polsce co miałam robić, co nie?
-Z kim? -podniósł się na łokciu żeby dobrze mnie widzieć. Udawałam znudzoną tą rozmową i, że zdejmuje jakieś paproch z koszulki.
-Taki jeden, nie znasz. Przecież to polak.
-Byłaś z kimś? -oho, te czerwone policzki. Mam cię stary. -Ile ma lat?
-Jakieś pięć miesięcy. Teraz ma 23.
-Pięć miesięcy?! -zabrał ze mnie swoją rękę.-Byłaś z nim pięć miesięcy?!
-No co? Nie szukałam nikogo na jedną noc.
-No dobrze. Ale pięć miesięcy?! Przecież to szmat czasu.
-Pięć miesięcy to nic.
Spojrzał na mnie przez dłuższą chwilę, a potem przeszedł nade mną i zniknął z mojego wzroku.
1:0 Fiucie.
Jak on mógł spać z kimś innym ode mnie?
Poszłam na górę po laptopa, okulary i kocyk, żeby trochę się pouczyć. Dostałam się, ale mam najgorszy wynik, co znaczy, że muszę ich trochę dogonić.
Charlie jadł coś w kuchni, gdy wyszedł z niej trochę się pośmiał z moich okularów, potem wpychał we mnie kanapkę, dosłownie siedział obok i mnie karmił, ale w końcu udało mi się go wygonić.
Najgorsze w nauce jest to, że nie rozumiem niektórych słów i muszę sprawdzać je na tłumaczu, a tak to jest fajnie. Naprawdę. To mnie kręci i czytanie ustaw i kodeksów to dla mnie przyjemność. W prawie polskim, szkockim, walijski odnajduję się jako tako, prawa angielskie uczę się szczegółowo.
Długo mi zeszło przez Charliego, który ciągle się kręcił i mówił żebym poszła już z nim spać, aż w końcu chyba zasnął.
Ostatnio nie mogę spać więc sprzyjało to długiej nauce.
Obudził mnie dzwonek do drzwi, ale usłyszałam jak zbiega Charlie więc nadal leżałam. Myślałam, że to może kurier, bo godzina wydawała mi za wczesna na jakiekolwiek odwiedziny. A jednak. Usłyszałam głośne, dwa męskie głosy i Charliego, który ich uciszał. Usiadłam na kanapie i owinęłam się kocem.
7.30
Czy jego znajomi nie mają zegarka?
Po chwili zobaczyłam Kylea i Zacka, którzy jak tylko mnie zobaczyli zatrzymali się i uśmiechnęli jakbym wcale nie wyglądała jak zombie.
-A to taki ktoś. -powiedział Zack nawiązując pewnie do ich rozmowy. -Miło poznać piękną panią. -wyciągnął dłoń.
-Ciebie też Zack. -przybiłam mu piątkę. Obaj byli zdezorientowani. Czy ja na prawdę aż tak się zmieniłam?
-Kate przyjechała, pamiętacie ją? -Charlie założył ramiona na pierś.
-Kate? O cholera...widzieliśmy się...
-Rok temu. -przerwał blondyn. -Nie mogliście zadzwonić, że przyjedziecie?
-No przepraszam, że przeszkadzamy. -zaśmiał się Kyle. -Taki dżentelmen z ciebie, że wygoniłeś ją na kanapę?
-Zasnęłam przy nauce. Może zrobię jakieś śniadanie. -wstałam i lekko się zachwiałam. Poranki są najgorsze.
-Połóż się, ja wszystko przygotuje. -Charlie szybko podszedł i złapał mnie za ramiona.
-Jest okay. -przeszłam obok nich ze spuszczoną głową i weszłam do kuchni.
Zrobiłam im śniadanie, a żeby nie pytali dlaczego nie jem poszłam się ogarnąć. Widziałam ich chyba raz w życiu i nie darzę sympatią. Narcystyczne buce.
Postanowiłam wziąć kąpiel, napuściłam gorącej wody i zrobiłam pianę ze swojego płynu.
-Ciekawe ile będą mnie denerwować. -ułożyłam się wygodnie.
Chciałam się zrelaksować w ciszy, niestety ciągle słyszałam ich krzyki, śmiechy i bieganie po schodach.
-Pieprzone dziecia...-nie zdążyłam dokączyć słowa, bo drzwi do łazienki otworzyły się, a ja próbowałam zakryć się pianą. Wszedł Zack i staną jak debil wpatrując się we mnie jakby zobaczył ducha.
-Boże! Wyjdź stąd! -wydarłam się, a on przerażony uciekł. Odetchnęłam z ulgą, że nic nie mógł zobaczyć, ale znów wszedł, uniosłam brwi, z zażenowania jego kulturą.
-Przepraszam.-pisnął jak dziewczynka i znów wyszedł.
Co za typ.
Kompletnie odechciało mi się relaksu. Szybko umyłam włosy i nawet jak wychodziłam z wanny od razu zakryłam się ręcznikiem.
Ubrałam się i zeszłam do salonu.
Cała trójka spojrzała na mnie, a ja wystawiłam środkowy palec w stronę Zacka.
Cała trójka spojrzała na mnie, a ja wystawiłam środkowy palec w stronę Zacka.
-Przepraszam, nie zrobiłem tego specjalnie! -wydawał się przestraszony i zażenowany tą sytuacją, więc postanowiłam odpuścić.
-Po prostu pukaj.-zaczęłam zbierać laptopa i koc.
-Stary wszedłeś jej do łazienki? -dołączył Charlie.
-Naprawdę przez przypadek. -uniósł dłonie.
-Bez przesady. Przecież wiedziałeś, że bierze kąpiel.
-Dobra wyluzuj Charlie. Nic się takiego nie stało. Po prostu zamek jest zepsuty, pukajcie. -zabrałam rzeczy i zaniosłam je na górę.
Otworzyłam okno u siebie w pokoju, u Charliego, posprzątałam trochę w łazience i poszłam się położyć.
Znów nie nacieszyłam się spokojem, bo ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę.-usiadłam i wszedł Zack z jakąś miską.
-Przeszkadzam? -spytał i w sumie jest całkiem miły, a skoro to przyjaciel Charliego to wypada być miłą.
-Nie, chodź. -uśmiechnęłam się i poklepałam miejsce obok siebie.
-Naprawdę przepraszam, zapomniałem, że tam jesteś i jakoś tak wyszło. Nie jestem jakimś zbokiem. -zaśmiał się i podał mi miskę, w której była sałatka. -Charlie kiedyś wspominał, że ciągle jesz sałatki, więc tak w ramach przeprosin.
-Nie musiałeś. Jest okay, za mocno zareagowałam.
-To co zejdziesz do nas?
-Skoro zrobiłeś mi sałatkę to nie mam wyjścia. -zeszliśmy na dół gdzie, gdzie chłopcy nadal tkwili na kanapie i grali na konsoli.
-Smacznego.-blondyn uśmiechnął się do mnie i zrobił mi miejsce obok siebie, ale wolałam rozłożyć się na fotelu. Usiadłam przodem do nich i położyłam nogi na podramienniku.
Łatwo poznać, że się przyjaźnią, swój do swego ciągnie. Wszyscy trzej potrafią się ubrać, chociaż myślę, że to taki typ ludzi, że wszystko na nich leży idealnie. Zawsze wyglądają schludnie co moim zdaniem jest bardzo ważne.
Znając gusty dziewczyn każda by powiedziała, że najprzystojniejszy jest Zack. Ciemne, brązowe włosy, piwne oczy, pełne usta, a jak się przyjrzeć to jego twarz jest całkiem słodka. Nie tak słodka jak u dziecka, ale jak się na ciebie spojrzy to automatycznie się uśmiechasz.
Kyle i Zack mają proste włosy, idealnie ułożone, co mnie osobiście się niepodobna. Za idealnie. Od czasu do czasu na jakieś wyjścia czy coś... Uwielbiam, gdy Charlie ma takie roztrzepane loki. Wole jego blond włosy, jasne oczy i... Chyba wszystko. Coś w nim jest i to coś mnie przyciąga.
-Żyjesz Kate? -ocknęłam się przez głos Charliego.
-Zamyśliłam się.
*CHARLIE*
Miałem nadzieję, że weekend spędzimy razem, no niestety. Mogli chociaż uprzedzić czy coś, bo wypadałoby spytać się Kate o zdanie. Teraz będzie siedziała przymulona.
-O czym tak myślałaś?
-O obiedzie. Skrzydełka?
-Może być.
-To ty jesteś bardziej taką ugotuj, posprzątaj.-stwierdził Zack.
-Charlie pracuje, a ja i tak całymi dniami siedzę w domu. -wzruszyła ramionami.
-Jak małżeństwo, gratuluję stary. -przybił mi piątkę.
Faktycznie trochę tak jest. Przychodzę po pracy, a w domu czeka moja kobieta z ciepłym obiadem. Mnie to absolutnie odpowiada, ale nie chcę żeby wyglądało to jakby była tu tylko po to, by posprzątać.
-Kate wchodzisz dwa razy do tej samej rzeki? -nagle spytał Kyle, za co powinien dostać w mordę. Jeżeli zaczyna z nią tematy dotyczące mnie to Kata zaczyna myśleć, a jeżeli zaczyna myśleć to zda sobie sprawę, że musi mnie zostawić. Kierując się uczuciami będzie ze mną i to moja taktyka.
-Chodzi, że z Charliem? Nie, jesteśmy przyjaciółmi.-uśmiechnęła się przesłodko.
Wczoraj mówiła co innego.
***
Wieczorem zrobiliśmy małą imprezę. Zeszliśmy do piwnicy, gdzie jest stół bilardowy i właśnie tam trzymam wszystkie wspomnienia z czasów Bars and Melody, nagrody, plakaty, płyty itd.
Gdy już porządnie się napiliśmy pojawił się pomysł gry w butelkę. Słabo to widziałem, ja piłem tak, żeby jakoś się trzymać, zato Kyle i Zack próbowali gonić Kate, nie wyjdzie im to na dobre.
Kyle wpadł na świetny pomysł i wszystkim kazał się rozbierać, Kate była bez spodni, ja bez skarpetek i bluzki, Zack też bez bluzki, żeby się odwdzięczyć zostawiliśmy go w bokserkach.
Wszyscy byliśmy mocno najebani kiedy moja butelka trafiła na Kate. W mojej głowie ciągle jest wczorajsza rozmowa i muszę wiedzieć więcej, to była moja szansa.
-Jak miał na imię twój ostatni chłopak?-uśmiechnąłem się, bo myślałem, że nie powiedziała mi jego imienia, żeby się podroczyć, ale Kate wyglądała na przerażoną.
-Jack? -bardziej zapytała i chciała zakręcić butelką, ale zatrzymałem ją.
-Mówiłaś, że miałaś chłopaka w Polsce. -poprawiłem ją.
-Tutaj też miałam. -próbowała się wykręcić. Słabo.
-Kate, jak będziesz kłamać to to nie ma sensu. -przycisnął ją Kyle, chciałem znać jego imię, ale jak już je usłyszałem to żałowałem.
-Le... Leondre. -powiedziała pod nosem, a nas wbiło w ziemię.
-Co?! -spytaliśmy naraz, a ona zasłoniła twarz dłońmi.
-Leondre Devries.
Niech to będzie jakiś pieprzony żart.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemson!
tak jak obiecałam
miłego dnia?
-Kate xx
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemson!
tak jak obiecałam
miłego dnia?
-Kate xx
Ale się z Ciebie ostatnio polsat zrobił..
OdpowiedzUsuńNormalnie spodziewaj się rachunku za Nerwomix xp
Rozdział cudowno-cudaśno-cudasiński???
Zwłaszcza ta końcówka <3
Ja już nic więcej nie pisze, bo ten upał mi chyba mózg przypalił..
Do napisania.
KC
~KAmisia
O kurde ale zawał
OdpowiedzUsuńLeo dostanie po tyłku od charliego ja to wiem.
Ale jak przeczytałam Leondre to taki wytrzeszcz i podskok, wyobraź to sobie.
Jak np na yt są te nagrania kotów z ogórkami to coś takiego.
Wgl słodko z tym Charliem, ale kurde on nie może być z Kejti.
Woooo ja czekam co będzie dalej!
Wgl! Się pochwale!
BĘDĘ MIAŁA PASEK!
Yoohoo
Pozdro tak wgl.
~Kekuś (#TeamDevries)
Czy ty sobie żartujesz?
OdpowiedzUsuńLeondre nie był jej chłopakiem przecież, lol.
Znowu nie ma mnie w domku i nie chcę mi się pisać komentarza, przepraszam!
Wynagrodzę się pod następnym.
~Edi
Ogromnie się cieszę, że Charlie tak się zmienił i wgl.
OdpowiedzUsuńNie narzekam na rozdział, czekam na więcej. Weny!
Też chce dodać, że przepraszam za wygląd komentarza, ale nie mam ochoty by wyglądał lepiej
Usuń