wtorek, 22 sierpnia 2017

22.

Pobudka była fatalna, czułam się źle i to nie był zwykły kac, ja ledwo się ruszałam, czułam się jakby to nie było moje ciało plus to, że obok leżał Charlie. Nic nie pamiętam. Co się ze mną dzieję? Upijam się i ląduje z nim w łóżku, a potem budzę z pustką w głowie. Nawet nie wiem czy się pogodziliśmy!
-Już się obudziłaś? -usłyszałam jego zachrypnięty głos.
Nadal byłam zła, więc postanowiłam się nie odzywać.
-Żadnego dziękuję? Albo przepraszam? -podsunął się do mnie i objął ramieniem, a ja usiadłam. Nie chcę żeby mnie dotykał, potym jak pewnie cały tydzień zabawiał się z Sam.
-Nic nie pamiętam, więc przepraszam za wszystko co wczoraj powiedziałam albo zrobiłam.
-Miałem na myśli to, że traktowałaś mnie jak śmiecia. -uniósł brwi jakby to było oczywiste.
-Ja traktowałam cię jak śmiecia? -przyłożyłam palec do klatki piersiowej. -Umawiałeś się z Samantą mimo, że wyraźnie powiedziałam, że nie życzę sobie tego!
-Próbowałem ratować nasz związek do cholery!-w sekundzie podniósł się wściekły i wyrzucił poduszkę na środek pokoju. -A ty całowałaś się z moim przyjacielem, po wszystkim powiedziałaś, że jestem zakochanym idiotą! Ciągle mówisz, że wszystko to moja wina, ale nie widzisz swoich błędów! Naucz się w końcu okazywać uczucia! Albo przynajmniej mniej szacunek dla zakochanych idiotów. -ostatnie zdanie powiedział ciszej. Widać było, że naprawdę go zraniłam, ale już się z tego tak nie cieszyłam. Po sobie wiem, że nie można bawić się uczuciami innych. Charlie zebrał swoje ubrania i wyszedł z pokoju.
Nie mogłam tego tak zostawić, chcę znać prawdę, proszę bardzo. Mimo braku sił pobiegłam za nim i nie pozwoliłam mu wejść do łazienki.
-Jesteś tępym, egoistycznym zapatrzonym w siebie idiotą, który mnie wykorzystał! -popchnęłam go, a potem zaczęłam krzyczeć. Mam dość tłumienia wszystkiego w sobie, podczas, gdy emocje rozrywają mnie od środka. Mimowolnie zaczęłam płakać, ciężko jest walczyć z rozumem.-Od samego początku wiedziałam, że do siebie nie pasujemy, ale byłeś taki miły, przytulałeś, troszczyłeś się o mnie...Wszystko lubili we mnie imprezową dziewczynę, ale ty byłeś inny. Lubiłeś mnie, gdy byłam normalną, spokojną dziewczyną. Kochałam cię najbardziej na świecie i zrobiłabym dla ciebie wszystko. Byłeś dla mnie najważniejszy.
-Kate... Leci ci krew. -chciał mnie dotknąć, ale przytrzymałam jego dłoń.
-Zdradzałeś mnie, oszukiwałeś...-trudno było mi patrzeć w jego oczy, w końcu wiedział co czuję i chyba nawet sam to poczuł. -Dlaczego mi to zrobiłeś?!Za pierwszym razem widziałeś jak mnie to bolało, a mimo wszystko zrobiłeś to kolejny raz.- zaczęłam uderzać do pięściami w klatkę piersiową powtarzając słowo "Dlaczego". Na to pytanie chciałam znać odpowiedź, ale wiedziałam, że jej nie otrzymam. Poczułam na ustach metaliczny posmak i zabrakło mi sił. Zapłakana oparłam czoło na jego klatce piersiowej. -Ja tylko chciałam kochać i być kochaną.-szepnęłam.
Nie wiem czego chciałam, do niedawna nawet nie wiedziałam co czuję.- Wiem, że powinnam cię nienawidzić za wszystko co mi zrobiłeś, ale nie potrafię przestać cię kochać.
-Sh... -dotknął dłonią moich pleców, a ja go odepchnęłam.
-Nie dotykaj mnie, nienawidzę cię!
-Ja ciebie też. -szepnął i zabrał mnie zapłakaną do łazienki, żebym umyła twarz. Byłam cała roztrzęsiona i nie mogłam się uspokoić. W końcu powiedziałam co do niego czuję, a nie było to łatwe, i wydaje mi się, że on czuję to samo. Dwie osoby, których miłość jest zagłuszona przez nienawiść. To nie ma prawa się udać.
Wydaję mi się, że od pierwszego razu, gdy całował się z Naomi ta nienawiść siedziała gdzieś we mnie i rosła aż do teraz, wydaje mi się, że już bardziej nie mogę go nienawidzić.
-Psycholog stwierdził, że wszystkie moje problemy zaczęły się po naszych kłótniach. Gratuluję, udało ci się udowodnić, że bez ciebie jestem nikim. -spojrzałam na niego w lustrze, miał moją krew na klatce piersiowej.
-Wiem, że jest w tym trochę mojej winy, ale szukałem cię Kate. Nie moja wina, że nie chciałaś pomocy.
-Nic już od ciebie nie chcę. Teraz już wiesz co czuję, możesz się ubrać, wyjść i o mnie zapomnieć. -wycedziłam przez zęby. Był niemniej wściekły ode mnie.
-Myślisz, że nie próbowałem? -przymrużył lewe oko. -Przez cały rok nie mogłem normalnie funkcjonować, marzyłem, żeby chociaż na chwilę przestać myśleć o tym jak bardzo byłem z tobą szczęśliwy!
-Kłamiesz. -pokręciłam głową. -Nie wystarczałam ci.
-Nie wierzyłem w to, że na ciebie zasługuję. -szepnął i zaczął się ubierać.
***
-Potem powiedział coś w tylu"nie zasługuję na ciebie."-przedrzeźniłam głos Charliego. -To ma być wytłumaczenie na jego zdrady.
Co robię, gdy mam problem i potrzebuję przytulenia? Biegnę do Devriesa. Zaraz po tym jak Charlie wyszedł pobiegłam do jego domu i oczywiście go obudziłam.
-Nie zauważyłaś tego, że on zawsze czuł się gorzej w tym związku? -przetarł twarz, nadal leżąc z zamkniętymi oczami.
-Dlaczego gorzej? Zawsze go wspierałam byłam na każde jego zawołanie.
-No dobra, ale przecież ciągle kręcą się wokół ciebie jacyś faceci. Mogłaś spotykać się co tydzień z innym, bał się, że znajdziesz innego.
-Ja? To on miał fanki, które go uwielbiają. Nie mów, że zdradzał mnie, bo był zazdrosny.
-Nie wiem Kate. Jezu... Może chciał się dowartościować. Co za różnica i tak nie będziecie już razem.
-Nieważne. Mam jeszcze dużo pracy, załatwiliście to o co was prosiłam? -zmieniłam temat. Nie ma sensu wplątywać go w sprawy między mną, a Charliem.
-Wczoraj. O dziwo wszyscy byli zachwyceni pomysłem.
-Dobrze. Potrzebuję numerów do ich menedżerów.


*trzy tygodnie później*

Prawie codziennie miałam jakieś spotkania, jak nie rada, to spotkanie wolontariatu, musiałam załatwić zespoły i wokalistów co było zaskakująco proste dzięki pomocy Charliego i Leo; Rush i Cameron załatwili ochotników na ochroniarzy, wolontariusze pomogli mi z ogarnięciem wszystkiego, a hrabstwo pomogło finansowo ze sceną i sprzętem.
Po nieprzespanym miesiącu w końcu przyszedł ten dzień. Wstałam o szóstej i gdy tylko się ogarnęłam mama zawiozła mnie na miejsce koncertu.


Stanęłam na pustej łące i wyobrażałam sobie wszystko. Całe miasto tonęło w ulotkach, miały być butki z jedzeniem, nawet wesołe miasteczko, z którym wynegocjowałam 8% zysku na cel, teraz już, festynu.
-Nie sądziłam, że to się naprawdę uda. -powiedziałam do mamy, która stała obok mnie. -Co jeżeli nikt nie przyjdzie? To będzie żałosne.
-Daj spokój, ja przyjdę. -uderzyła mnie w ramię i zaśmiałyśmy się. -Mamy jeszcze trochę czasu, chodź napijemy się kawy.
Przed dziewiątą przyszli wszyscy zaangażowani w organizację, było nas masa. Z racji tego, że nie stać nas było na uniformy to ustaliliśmy, ze ubieramy się na czarno, a ja całą noc przygotowywałam plakietki z nazwiskami.
-Rozdasz je? Sprzęt przyjechał.-podałam pudełko z plakietkami Emilie, szefowej wolontariatu, gdy zobaczyłam białe ciężarówki.
-Jasne. Potrzebujesz kogoś?
-Kogoś do pomocy. -rozejrzałam się. -Piętnastu pierwszych chłopaków z plakietkami do pomocy! Proszę! -krzyknęłam i pobiegłam w stronę ciężarówek.
-Dzień dobry, Kate Porter. -podałam rękę mężczyźnie, który szedł w moją stronę. Przedstawianie się imieniem i nazwiskiem weszło mi w nawyk.
-Andrew Hayle. A więc ty jesteś tą wspaniałotwórczynią? -rozejrzał się i zaśmiał. Wiadomości lokalne były zawalone informacjami o tym, że jakaś tam gówniara się nudzi i robi szopkę. Tym co się śmiali teraz pewnie głupio.
-Pomysłodawczynią. -poprawiłam go. -Przecież nie zrobiłam tego sama. Masz umowę? -spytałam patrząc na podkładkę w jego rękach.
-Jeżeli sprzęt ulegnie...
-Zniszczeniu ponoszę koszty. Czytałam umowę. Mogę już ją podpisać?
-Spokojnie.
-Spóźniliście się piętnaście minut. -uniosłam brwi.
-Denerwujesz się, co? -podał mi umowę i długopis.
-Jak cholera. -machnęłam ręką do chłopaków, którzy byli już gotowi do pomocy.
To znajomi Camerona i Rusha, jednych kojarzę, innych nie, ale cudowne jest to, że oprócz imprezowania potrafią też pomagać.
Andrew wziął kilku chłopaków do rozkładania sceny, a ja resztę do barierki.
-W chuj miejsca. -stwierdził Rush, gdy mniej więcej wiedzieliśmy jak to będzie wyglądało.
-Nawet jak przyjdzie kilkadziesiąt osób to będzie wstyd.
-Wtedy uciekniemy do klubu. -objął mnie ramieniem, a ja zjechałam go wzrokiem.
-Jak nikt nie przyjdzie to cię sprzedam i opłacę operację dziewczyn. -wysłałam mu buziaka i wróciłam do pracy.
Pogoda była fantastyczna ciepło, ale nie za bardzo, idealna na takie eventy.
-Kate przywieźli namioty i sprzęt. Musisz podpisać. -podeszła Emelie.
-Jasne, Rush weź zadzwoń do Maxa i powiedz, że ma pięć minut, żeby tu być. Do Camerona też. Czego oni do cholery nie zrozumieli,gdy mówiłam o dziewiątej!

-Dzień dobry, panno Kate.-odwróciłam się do przewodniczonego rady.
Uśmiechnęłam się złowieszczo.
-Panie Smith.-podeszłam bliżej. Stał obok mojej mamy.- Pamięta pan naszą umowę?
-Jaką umowę?-zmarszczył brwi. Spojrzałam na scenę, która aktualnie była wyjmowana z pudełek, a potem znów na niego. Już wiedział o co chodzi.
-Udało nam się.- po moich słowach mężczyzna zdjął marynarkę i zaczął podwijać rękawy swojej idealnie wyprasowanej koszuli.
-Składam scenę.-rozbawiony pokiwał głową i podał mojej mamie marynarkę.-Mogłaby pani?
-Boże, Kate! - wybuchła mama.- Nie musi pan nic robić...-zaczęła się tłumaczyć.
-Obiecałem.-wzruszył ramionami.
***
To było coś wspaniałego. Najbardziej bałam się tego, że nikt nie przyjdzie, a teraz bałam się czy nie przyszło za dużo! Barierki wejściówek nie wytrzymywały, współczuję dziewczynom, które sprzedawały bilety, a właściwie pieczątki. Każdy kto przychodził musiał wrzucić dowolną kwotę do puszki, za to dostawał pieczątkę na ręku. Trzeba było jakoś zarobić.
Były budki z fast foodami, wata cukrowa, napoje, stoisko, gdzie Alex z koleżanka Dianą malowała twarze i czesała dzieci, dużo osób korzystało z wesołego miasteczka, a ja zadowolona chodziłam i wszystko sprawdzałam. Było za mało osób przy bramkach, więc wzięłam puszkę i pomogłam dziewczynom, które to ogarniały.
-Przepraszam, o której występują bars and melody? -podeszła dziewczyna, wyglądała na jakieś 15 lat i miała na sobie koszulkę chłopaków.
-O 19, jeżeli chcesz ich spotkać to powinni się gdzieś tu kręcić. -uśmiechnęłam się, a ona wrzuciła banknot do puszki. -Pieczątka.
-Kate!-rozejrzałam się za osobą, która mnie wołała i zobaczyłam Emelie.
-Wspaniałe, co? -uśmiechnęłam się.
-Tak, nie sądziłam, że przyjdzie tyle ludzi. -powiedziała przeciskając się między ludźmi. -Dlaczego tu stoisz? Max z Chrisem potrzebują jeszcze jednego laptopa, Leondre cię szuka, a ten przewodniczący rady, ten... Jak mu tam. -pstryknęła palcami usiłując przypomnieć sobie imię.
-Smith. Co z nim? Miłej zabawy. -uśmiechnęłam się do kobiety, która weszła z córką.
-Dziękuję.-odwzajemniła uśmiech. Ludzie jednak potrafią być mili.
-Mówił, że będzie telewizja i będą chcieli z tobą porozmawiać.
-Nie. Jak ktoś będzie o mnie pytał to mów, że nie wiesz gdzie jestem. Trzymaj. -dałam jej puszkę i pobiegłam do chłopaków. Po drodze jeszcze zajrzałam do Alex i Diany, które miały roboty po uszy, ale pomagały im moje dziewczyny ze szpitala.
-No, co tam? -pobiegłam do Maxa i Chrisa przy konsoli.
-W końcu jesteś. -westchnął Chris. -Potrzebny nam laptop i przedłużacz i w sumie dziewczyny mogą wejść na scenę.
-Okay, już wam przynoszę. -pobiegłam do samochodu mamy, który był za sceną i wzięłam potrzebne rzeczy.
-Kate!-poczułam jak ktoś skoczył mi na plecy i uderzyłam czołem o samochód.
-Cholera... Mogłam umrzeć. -spojrzałam na uśmiechniętego Devriesa i Charliego, który patrzył wszędzie tylko nie na mnie.
-Zajebiście to wygląda. -brunet się rozejrzał.
-Super. -zaczęłam iść w stronę sceny.
-Słyszałem, że telewizja cie szuka. -zaczęli za mną iść, a raczej gonić. -Jesteś gwiazdą.
-Gwiazdą telewizji informacyjnej.-weszłam na scenę i dałam chłopakom to o co prosili. -Macie występ o 19, 18.30 idźcie do chłopaków i powiedzcie co i jak. Muszę iść. -chciałam ich ominąć, ale Leondre złapał mnie za nadgarstek.
-Nie masz nawet chwili porozmawiać? -zmarszczył brwi jakby czuł się urażony.
-Mam masę na głowie. Jest już James?
-Dla niego masz czas, co? -burknął Charlie wkładając dłonie do kieszeni bluzy.
-Sprawy organizacyjne. Z resztą nie muszę ci się tłumaczyć. Jak zobaczycie Camerona to powiedzcie żeby mnie znalazł.
Trochę zaczęłam się martwić, znając życie Cameron przyszedłby pierwszy żeby mi pomóc, a do tej pory się nie pojawił.
Weszłam do namiotu i rozejrzałam się za Jamesem, stał uśmiechnięty po drugiej stronie.
-Jeju jak ja cię dawno nie widziałam. -przytuliłam go na powitanie. -W ogóle się nie zmieniłeś.
-Za to ja ledwo cię poznałem. -przyjrzał mi się. -Moja ciotka tu mieszka, także moglibyśmy się czasem spotkać.
-Dobry pomysł, teraz niestety nie mam za dużo czasu. Słuchaj jeżeli chodzi o twój występ to moi znajomi ogarniają sprzęt. Podejdź do nich, powiedz, że cię przysłałam i wszystko ci powiedzą. -potarłam jego ramię i zaczęłam iść do wyjścia.
-Kate, jeszcze jedno! -zatrzymał mnie. -Świetna robota. -uśmiechnęłam się i wyszłam. Pisnęłam, gdy ktoś pociągnął mnie za rękę.
-Charlie. -szepnęłam przyciśnięta do jego ciała. Jego oczy były nieprzeciętnie duże, a zarazem przyćmione, ustami prawie dotykał moich.
-Musicie się spotkać, hm?
-Piłeś?! -jego oddech śmierdział piwskiem jakby przed chwilą pił. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej, ale nie odsunął się.
-Nie spotkasz się z nim. -powiedział z drwiną.
-Będziesz występował idioto! Jak ty mogłeś... -przerwałam, bo podparł się o mnie czołem.
-Nie spotkasz się z nim.
Na początku jego cichy głos wywołał u mnie poczucie winy...ale przecież nie może mi już mówić co mam robić.
-Jeżeli Leondre zobaczy, że piłeś będziesz miał przesrane. -wyjęłam z tylnej kieszeni kluczyki do samochodu mamy. -Trzymaj. -wsadziłam mu je w dłoń. -W schowku jest guma do żucia, jak nie będzie po tobie widać możesz wyjść. Jak on tego nie zauważył? -zmarszczyłam brwi.
-Cześć. -gdy to usłyszałam odskoczyłam od blondyna, a serce waliło mi jakbym została przyłapana na gorącym uczynku. W sumie to tak było, bo to był Cameron.
-Hej. -pisnęłam. Od razu zobaczyłam, że coś jest nie tak, próbował ukryć swoje zdenerwowanie.
-Przepraszam, że ci nie pomogłem, musiałem coś załatwić.
-Nie ma sprawy. -pokręciłam głową nie spuszczając wzroku z jego twarzy. -Idź już. -poprosiłam Charliego, który nie robił problemów. -Co się stało?-podeszłam bliżej przyjaciela.
-Rush mówił, że szuka cię jakaś dziewczyna, nie mam pojęcia o co chodzi, ale to chyba ważne. Porozmawiamy u ciebie.-objął mnie ramieniem. O mój mały Cameron potrzebuję przytulenia.
-Jestem pewna, że wszystko będzie okay, Cam.-przytuliłam się do jego boku.
-Jak zawsze. Jesteśmy mistrzami w rozwiązywaniu problemów. Leć już, ja sobie jakoś poradzę. -pocałował mnie w czubek głowy.
***
Dzień wyglądał tak, że biegałam wszędzie próbując naprawiać niedociągnięcia. Nie mogłam się nawet skupić na atrakcjach, patrzyłam tylko czy ludzie są zadowolenie i biegłam dalej. Wszystko skończyło się po 22, wszystkich, którzy pomagali odesłałam do domów z zaproszeniem na jutrzejsze sprzątanie, a sama mogłam spokojnie sobie pomyśleć. Wesołe miasteczko, budki z jedzeniem i resztki ludzi opuszczali zasyfione pole, a ja mogłam spokojnie pomyśleć zbierając śmieci.
Ten pomysł nierealny od samego początku, ale chyba potrzebowałam sobie udowodnić, że wcale nie jestem taka bezużyteczna,noi oczywiście nie mogłam zostawić dziewczyn na pastwę losu. Jasmin nie mogłam pomóc, ale jestem wierząca i myślę, że patrzy na nas z góry i cieszy z tego czego dokonaliśmy. Pieniądze nie są jeszcze policzone, ale szacując starczy na przynajmniej trzy operację, niestety dzieci jest czwórka, liczę na to, że jednak się uda.
Wszystko było takie jak sobie wyobrażałam, wokaliści, duety i zespół zagrali wspaniale, nawet Charlie był trzeźwy i ich koncertu starałam się obejrzeć możliwie dużo. Byli wspaniali. Muszą to kontynuować, bo bez muzyki nie będą szczęśliwi.
-Przepraszam?-podszedł do mnie mężczyzna w średnim wieku. Miał krótko ścięte, blond włosy, jasne niebieskie oczy, które zwróciły moją uwagę, jeansy i koszulę wiszącym na jego szczupłym tułowiu. -To pani jest Kate?-podszedł bliżej.
-Tak, dobry wieczór.
-Podziwiam za to wszystko. -był dziwny, ale nie czułam strachu przed nim. -Dobra robota.
-Dziękuję. -uśmiechnęłam się. -Ale to nie tylko moja zasługa, sama nie dałabym rady.
-Oczywiście. -zaśmiał się. -Ten duet... Bars and melody. Są bardzo utalentowani...
-Tak. -zmarszczyłam brwi. -To moi przyjaciele. Cieszę, że się podobało.
Mam się bać?
-Tak... -spuścił na chwilę głowę. -Ja właściwie w innej sprawie panią zaczepiłem. Chciałbym jakoś pomóc, może to nic w porównaniu do tego co pani zrobiła, ale...
-Wystarczy Kate.-poprawiłam go. Mam tylko 19 i czuję się nieswojo, gdy ktoś mówi do mnie per pani.
-Ale nie mogę przejść obojętnie Kate.
-O to chodziło, żeby nie przechodzić obojętnie. Zaraz przyniosę puszkę. -wskazałam palcem na namiot, gdzie był sejf i puszki pilnowane przez moją mamę.
-Nie mam przy sobie pieniędzy. Mógłbym zrobić przelew?
-Em... Oczywiście, tylko... Pewnie nie chcę pan ryzykować przelewem na moje konto, ale...
-Nie, ufam ci. Mam na imię Antony Green. Miłej nocy Kate.-odwrócił się i odszedł.
Dziwny typ z dobrym sercem.
Wzruszyłam ramionami i wróciłam do zbierania śmieci.
Zaraz, zaraz... Antony Green?!
***
-Kurwa... Mówiła, że mnie kocha, było nam razem dobrze, i tak nagle przestała się odzywać. Wszystko jest popieprzone w końcu kogoś pokochałem, ale oczywiście się zjebało.
Cameron żalił się na tą swoją laskę, która teraz się do niego nie odzywa, szkoda mi go, bo wiem jak to jest się zakochać, ale ciągle myślałam o tym facecie.
-Kate nie słuchasz mnie.
-Słucham. Wiesz, że nie jestem dobra jeżeli chodzi o związki. Może po prostu daj jej trochę czasu, jeżeli cię kocha to w końcu sama się odezwie. -przytuliłam poduszkę do brzucha.
-Chodzi o Charliego? Olej typa. Niech rucha tą Samante. Ma chociaż większe cycki niż ty?
-Jesteś głupi.
-No co. Szukam czegoś w czym jest lepsza.
-Skończ temat. -położyłam się na plecach.
-Jak chcesz się wygadać to dawaj. -rzucił we mnie ołówkiem, który leżał na biurku.
-Ta twoja Holly...byłeś u niej w domu? -odwróciłam się do niego, bo siedział na parapecie.
-Tak, jej ojciec prawie mnie zabił. To co takiego zrobił?
-Charlie? Nic. -usiadłam i poważnie na niego spojrzałam. -Powiem ci sekret.
-Wow. -uniósł brwi. -Poważnie.
-Podszedł do mnie facet. Chciał przelać mi pieniądze dla dzieciaków.
-Noi? Chyba nie chcesz ich sobie wziąć.
-Zwariowałeś? Przedstawił się jako Antony Green.
-O! Przecież Charlie ma tak na nazwisko. -zaśmiał się, ale widząc moją minę zaczął się zastanawiać. -Nie... -w końcu pokręcił głową. -Myślisz, że to jego stary?
-Imię i nazwisko się zgadza, nawet są podobni. Mam mu powiedzieć?
-Przecież to nic złego, że go spotkałaś.
-Nie wiem, z resztą przecież tylko go spotkałam i tak pewnie tym się nie przejmie. Chodź musimy przeliczyć pieniądze.
Liczenie zajęło nam dużo czasu, a nawet bardzo dużo czasu, ale wynik mnie zaskoczył. Pozytywnie oczywiście. Widziałam, że ludzie byli hojni, ale... Prawie popłakałam się ze szczęścia. Brakuje czterech tysięcy, a jeszcze nie wiem ile zebraliśmy z tych 8 procent z jedzenia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemson!
Uf, w końcu wróciłam.
Mam nadzieję, że chociaż jedna osoba czekała xd
Nie było mnie, bo pracowałam i dosłownie nie miałam możliwości wstawienia nawet połowy rozdziału xd jedenaście godzin pracy noi nie miałam za bardzo internetu xd ale teraz już jestem xd 
wróciłam w niedzielę, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia i kolejny rozdział będzie jakoś w tym tygodniu, nie obiecuję, że jutro, ale no
musicie mi opowiedzieć jak wakację, bo ja swoich nie miałam i chcę chociaż wiedzieć co straciłam xd
nie miałam internetu więc może jakieś ploteczki o bam? nie obraziłabym się xd
tęskniłam jak cholera 
kc
-Kate xx

6 komentarzy:

  1. Nie mogłam się doczekać rozdziału. Serio. A jak wakacje? W sumie nic ciekawego nie robiłam a zleciały jakby to był tydzień. A jakie ploteczki? Chłopcy mają dla nas sekret(?) Który wyjawnią w niedługim czasie. Niektóre dziewczyny uważają że to chodzi o trasę a inne że Chardre is real😂😂 to drugie jest bardzo mało prawdopodobnie.
    Kct😛
    Ps. Czekam na kolejny rozdział i cieszę się że wrociłaś😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku,jestem pod wrażeniem, wielkim wrażeniem.
    Chciałabym chociaż w połowie być taka użyteczna, jak Kate. Serio, czuję się teraz jeszcze gorszym przegrywem, niż zawsze XDDD

    Dobrze, że wyrzuciła cała prawdę Charliemu, należało mu sie. Oni nie mogą być razem, ponieważ tylko siebie ranią, a to nie jest fajne.

    Jeśli to był jego ojciec, to co z tego, jebać faceta.

    Kolejny problem na głowie, wspaniale.

    Ogólnie moje wakacje były nudne, ale w tej nudności było coś ciekawego, no idk.

    Cieszę się, że nie siedziałam cały czas w domu i spotykałam się z nimi, choć często na nich narzekałam.

    Czekam teraz na ognisko kończące wakacje i do skzolyz OMG.

    Wracając do rozdziału, bo mi się przypomniało, to Charlie tak bezmyślnie się zachował, pijąc, mogłaś zrobuc z tego większą dramę, ale nie gniewam się o to XDDDDD

    No niewazne.

    Zapracowana Kate to taka wspaniała Kate, nie myślała o wszystkich problemach i była tak jakby Tui teraz, słodko.

    Ogólnie nie wiem nic o ploteczkach, bo w sumie BaM nie interesuje mnie tak, jak wcześniej, ale nadal ich lubię, ok?

    Poznałam nowy super zepsuł i tak, to moi nowi idole, zdecydowanie. XDD

    A co u ciebie?

    Miłego dnia/miłej nocy

    ~ Edi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie by było być taką osobą jak Kate, nie? XD
      Zdradź mi jaki to zespół xd

      Usuń
    2. Byłoby genialnie

      EXO

      ~ Edi

      Usuń
    3. Mam zamiar zacząć słuchać BTS, ale.musze najpierw poznać dokładniej EXO, przynajmniej ja tak chce XD

      Usuń