Obudziłam się czując lekki dyskomfort, a gdy otworzyłam oczy zobaczyłam blondyna, który się we mnie wpatrywał.
Nienawidzę tego, zawsze to robi.
-Kac, hę? -przetarłam oczy.
-Kurwa... Nienawidzę siebie za wczorajszy wieczór. -opadł na łóżko. -Nic nie pamiętam.
-Nie dziwię się. -przytuliłam się do jego boku i chciałam pocałować, ale odsunął się.
-Twoja mama jest w kuchni.
No tak, gabinet doskonale widać z kuchni, ale przecież pocałunek to nie przestępstwo.
Blondyn podniósł się z łóżka, złożył spodnie i poszedł do łazienki po drodze mijając się z moją mamą.
***
-Charlie nie dam już rady.
-Spróbuj jeszcze trochę.
-Charlie, proszę... -puścił moją nogę i usiadł na kanapie.
Ćwiczenia z Charliem to masakra.
Poszłam wziąć prysznic, a gdy wróciłam czekało już na mnie drugie śniadanie.
-Dziękuję. -usiadłam przy stole i oparłam kule na krześle obok.
-Może byśmy spróbowali dwa razy dziennie?-zaproponował.
-Dwa razy dziennie, co?
-Ćwiczenia, może efekty będą szybciej.
-Charlie ja na prawdę...
-Jak chcesz. -zakończył temat i zaczął pić swoją herbatę.
Zjadłam posiłek i stwierdziłam, że pójdę do swojego pokoju, po kilka rzeczy.
-Co robisz? -spytał, gdy odeszłam od stołu.
-Idę na górę.
-Poczekaj pomogę ci.
-Dam sobie radę.
-Kate daj sobie pomóc! -krzyknęła mama ze swojego gabinetu.
Czyli jednak podsłuchuje.
Westchnęłam i pozwoliłam, żeby blondyn wniósł mnie na górę.
Leżałam na łóżku, a chłopak siedział w mojej garderobie i wyjmował ubrania.
-Nie będzie ci zimno w krótkich spodenkach?
-Charlie, mam ogrzewanie.
-Faktycznie... Później zmienię ci opatrunek, twoja mama robi już obiad, a potem może poćwiczymy? Leo ma przyjść, tak? Ja pójdę po swoje rzeczy, narazie zostanę u ciebie. A jutro może spotkamy się z moimi znajomymi?
-Charlie... -przerwałam mu. -Podobam ci się jeszcze?
Spytałam, bo na prawdę nic na to nie wskazywało. Nie jest tak jak dawniej, my nawet nie potrafimy luźno ze sobą porozmawiać, a co dopiero mówić o przytulaniu i całowaniu.
Kocham go, ale czuję się jakbym tylko ja pamiętała to, co było przed wypadkiem.
-Nie rozumiem. -burknął, a ja próbowałam na niego spojrzeć. Byłam skierowana do niego czubkiem głowy, więc widziałam go do góry nogami. Składał jakieś moje rzeczy.
-Proste pytanie, czy ci się jeszcze podobam?
-Przestań myśleć o głupotach Kate.
Aha.
Wzięłam głęboki oddech, żeby się nie rozpłakać. To dla mnie poważny temat, a on ma to w dupie.
Przez chwilę nikt się nie odezwał, aż w końcu on wstał. Podszedł i złapał moją twarz w dłonie. Nasze oczy były na tym samym poziomie.
-Kate, jesteś dla mnie najpiękniejsza, najmądrzejsza i kocham cię najbardziej na świecie. Rozumiesz? I nie masz prawa myśleć inaczej. -uśmiechnął się i lekko musnął moją wargę.
-Pokaż to, bo tego nie czuję. -szepnęłam, a on szybko położył się obok mnie i przytulił do swojej piersi.
-Ten okres jest trudny, chcę żebyś jak najszybciej wróciła do zdrowia i nie robię tego dla siebie tylko dla ciebie. -pocałował mnie w czubek głowy.
-Chcę żeby było jak wtedy, przed wypadkiem, ale nie potrzebuje tylko zdrowia, ale też ciebie, Charlie.
-Obiad!
-Jutro spędzimy razem dzień, hm? -spojrzał na mnie i tym razem pocałował mnie w czoło.
To mi się podoba.
Gdy zeszliśmy w jadalni był już Cameron, przeprosił za to, że spędził ze mną mało czasu, zupełnie niepotrzebnie, i zjedliśmy obiad.
***
Tydzień jest masakrą. Przysięgam.
Leondre, Alex, Rush, Cameron i Alex są w szkole, a ja zostaje z Charliem.
Można powiedzieć, że u mnie mieszkasz, bo w sumie mieszka. Ani pani Karen, a tym bardziej moja mama nie mają z tym problemu, za to ja...nie wiem.
Wszystko jest jakieś inne, oczywiście dba o mnie, pilnuję abym jadła, pomaga mi się poruszać, ćwiczyć, na prawdę jestem mu za to wdzięczna, ale po całym dniu męki chciałabym usiąść z nim na kanapie i porozmawiać jak kiedyś.
No właśnie, to co było kiedyś to było kiedyś.
Nie potrafię z nim rozmawiać. Wydaje mi się, że on nawet tego nie chcę. Boję się, że jego uczucie wypaliło się, że te sześć miesięcy to jednak za dużo.
Chcę mi się płakać jak tylko o tym pomyślę, bo cholernie go kocham i nie mogę sobie wyobrazić nas oddzielnie.
A może po prostu wyolbrzymiam. Po prostu się o mnie martwi i tak jak wszyscy mówią, mu jest jeszcze ciężej niż mnie.
-Chcesz wyjść z moimi znajomymi? Kyle dzwonił. -spytał wpatrzony w telefon.
Tak Charlie chcę wyjść z tymi snobami.
-Wiesz co, może ty idź, a ja zostanę. Jestem trochę zmęczona. -powiedziałam, bo w sumie to była prawda. Ciągle jestem zmęczona od ćwiczeń z Charliem.
Chłopak wyjrzał na mnie zza lodówki.
Oparłam się wygodnie o kanapę czekając na milion pytań.
-Wszystko w porządku? -zamknął drzwiczki i usiadł obok mnie odstawiając dwie puszki coca coli na stolik.
Kiedyś uwielbiałam, gdy patrzył na mnie z taką troską, teraz czekam tylko na te momenty kiedy się uśmiecha.
-Tak, po prostu. Nie wiem, pomalowałabym paznokcie, zrobiła maseczkę, obejrzała seriale...
-Nie będziesz miała nic przeciwko jak wyjdę?
-Nie, no co ty. -uśmiechnęłam się. -I tak ciągle ze mną siedzisz, przyda ci się odpoczynek.
-Nie potrzebuję odpoczynku od ciebie. -szybko zaprzeczył i złapał mnie za dłoń.
Na chwilę się zapatrzyłam na nasze tatuaże.
King i Queen.
Mimo wszystko, nie chciałabym nikogo innego. Nikogo kto by mnie może częściej przytulał i całował i mówił słodkie słówka....Wystarczy mi Charlie, tylko go potrzebuje.
-Katie, zamyśliłaś się.
Puściłam wargę, którą, nawet się nie zorientowałam, gryzłam i wróciłam wzrokiem do niego.
Kąciki ust same się uniosły i oczy jakby zaszkliły.
-Wszystko okay? -zmarszczył brwi.
Jak najbardziej, pomyślałam i wdrapałam się na jego kolana. Był lekko zaskoczony, ale objął mnie w pasie, zaraz potym jak poprawił moją prawą nogę, która pewnie była wygięta w nienaturalny sposób.
-Kocham cię. -szepnęłam wtulając twarz w jego szyję.
-Ja ciebie też... Nawet nie wiesz jak bardzo.-załamał mu się głos więc minimalnie zwiększyłam odległość między nami i spojrzałam na niego.
Wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać.
Zrzuciłam czapkę z jego głowy. Nienawidzę jej. Wole gdy jego loki są na wolności.
-Hej, nie mów że będziesz płakał. Co się dzieje? -ogarnęłam jego włosy za ucho. Nie wiem po co, skoro i tak wróciły do poprzedniej formy.
-Kocham cię Kate, tylko tyle. -przytulił mnie i jedną ręką zaczął głaskać moją głowę.
Czyżby nasz związek był naprawiony?
-Zostanę dziś z tobą, co? Ostatni wspólny wieczór nam nie wyszedł.
To prawda, on siedział w telefonie, a ja oglądałam Dirty dancing.
-Myślę że powinieneś iść z kolegami, i tak spędzamy ze sobą całe dni.
A w głowie miałam "zostań ze mną!!!! "
-Za dużo straciłem żebym mógł cię teraz zostawić. -odsunął moją głowę od siebie i krótko pocałował w usta.
-Mówiłam, że masz się tym nie przejmować... To co się stało nie było twoją winą.
-Chciałbym się nie przejmować... Po prostu się boję, że jeżeli cię zostawię to znów cię stracę, a tego bym nie przeżył.
-Ostatnio mi się coś przypomniało...
-Hm? -oparł się i przeniósł dłonie na moje uda.
-Znaczy... W sumie nie wiem co to było. Czuję jakby się to wydarzyło, ale to niemożliwe. -zaczęłam bawić się swoimi palcami.
-Jakby sen?
-Tak...jakby. Po tym wypadku jakbym widziała to co się działo.
Charlie złapał mnie za dłonie i zaczął gładzic kciukami moją skórę.
-Widziałam jak umieram...widziałam jak płaczecie...i...widziałam jak ty umierasz.
-Ja umieram?
-Tak.-kiwnęłam głową.-Popełniłeś samobójstwo.
-Kate...
-Nie, nie chcę o tym rozmawiać, po prostu poczułam wtedy taką nienawiść... Nie chciałam żeby taka sytuacja miała miejsce.
-Masz na myśli Leo, prawda?
-Nie chciałam tego.
Dużo o tym myślałam. Chyba na początku nie brałam tego na poważnie, nie myślałam, że on chciał się zabić...
-Dwa razy próbował, gdzie wtedy byłeś? -spojrzałam na niego z lekko załzawionymi oczami. Gdy patrzyłam w jego oczy zdałam sobie sprawę, że nie powinnam tego mówić. Nie dlatego, że go to uraziło, dlatego że wcale tak nie myślę.
-Ja...przepraszam. Nie o to mi cho...
-Nie. Wiem, że mam i ciebie i Leo na sumieniu i prawdopodobnie będę z tym żył do końca życia.
-Tak na prawdę, mnie też przy nim nie było.
-Byłaś po wypadku.
-Ale to moja wina ten wypadek. Szliśmy, wygłupialiśmy, powinnam myśleć...
-Wygłupialiście się. WY Kate. Tamten facet powinien zwolnić przy przejściu nie zrobił tego. To tylko i wyłącznie jego wina.
-Przepraszam nie powinnam zaczynać tego tematu...Mieliśmy spędzić razem wieczór. To co? Film? -zeszłam z jego kolan i chciałam usiąść obok, ale mnie przytrzymał i wyszło na to, że moja lewa noga na nim leżała.
-Kate, jeżeli masz jakieś wątpliwości albo coś ci chodzi po głowie to rozmawiajmy. -przeciągnął palcami po kosmyku moich włosów.
-Porozmawiajmy o moim wyjeździe do Polski. -zaczęłam i mogłam normalnie usiąść, bo zabrał dłonie z moich bioder. -Mama mówiła, że mogę lecieć z Cameronem na kilka dni.
-Mówiła, że lepiej narazie to odłożyć.
-Albo może w wakacje będzie lepiej? Będę miała więcej czasu.
-Kate nie słuchasz mnie!-wydarł się, a ja momentalnie zamknęłam buzię. -Lepiej żebyś narazie nie wybierała się dalej niż za miasto czy ty to rozumiesz?! Musisz się rehabilitować, odpoczywać, będziesz testować nowe leki!
To prawda, będę królikiem doświadczalnym, ale nie sądzę, że to coś da.
Wracając...
-Nie krzycz na mnie.-poprosiłam cicho.
Nienawidzę gdy ktoś krzyczy, sama rzadko to robię i uważam, że wszystko należy załatwić spokojnie. Szczególnie tak błahe sprawy.
-Po prostu... Odłóż to narazie. Gdy twoja noga będzie zdrowa, pojedziemy oboje.
-Gdy będzie zdrowa... Bądźmy szczerzy, nawet nie wiemy co się dzieję. Lekarze każą mi się rehabilitować, a tak na prawdę to kwestia czasu jak się dowiem, że to i tak nie pomoże. -złapał moją twarz w dłonie i zaczął mówić
-Nie mów tak. Dopóki jest najmniejsza nadzieja na to, że wszystko będzie jak dawniej będę...będziemy do tego dążyć.
Dlaczego miałam dziwne wrażenie, że to co powiedział miało drugie dno?
-Zrozum. Ja nie chcę żyć nadzieją, chcę prawdy. Jeżeli tak ma wyglądać moje życie...to nie ma sprawy pogodzę się z tym, ale czy ty się pogodzisz?
-Co masz na myśli? -zmarszczył brwi.
-Rozumiem, że dziewczyna kaleka nie jest szczytem twoich marzeń. -powiedziałam całkiem poważnie.
Zdaję sobie sprawę z tego, że straciłam na wartości.
Charlie otworzył usta i zaraz znów je zamknął.
To napięcie, które było spowodowane naszym stałym kontaktem wzrokowym powodowało dziwne uczucie w moim brzuchu.
-Doskonale wiesz, że ty jesteś szczytem moich marzeń. Nie obchodzi mnie to, że jeździsz na wózku, że muszę pomagać ci w ćwiczeniach i nie możemy spędzać czasu jak normalni ludzie w naszym wieku. Mam to wszystko gdzieś, bo dopóki mam ciebie jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Więc przestać wmawiać mi i sobie, że jest inaczej.
On ma rację. Znów to robię. Użalam się nad sobą i wmawiam, że jestem jakaś gorsza. Przecież to nie koniec świata, mam mamę i wspaniałych przyjaciół czego ja więcej chce.
-Przepraszam... Ugh. -złapałam się za głowę. -Nie wiem o co mi chodzi. To wszystko jest nowe. Boli mnie to, że sama sobie nie radzę.
-Wiem Skarbie. -przytulił mnie do siebie. -Pozwól narazie sobie pomóc.
Zamknęłam oczy i otarłam policzek o jego ramię.
-Po prostu dzisiejszego wieczoru nie myślmy o tym. -podniosłam głowę i nawet nie musiałam nic mówić, bo wiedział o co mi chodzi i od razu mnie pocałował.
Zacisnęłam dłoń na jego koszulce i zostałam przesadzona na jego kolana.
Na początku było to powolne muskanie naszych warg, ale z czasem zrobiliśmy się bardziej zachłanni i włączyliśmy języki. Wplotłam palce w jego loki i zakręcałam je na swoich palcach, a później nie mogłam się na tym skupić, bo blondyn położył dłonie na moich pośladkach i przycisnął do siebie. Cicho jęknął, gdy poruszyłam biodrami i z ust przeniósł się na moją szczękę i szyję, którą wyciągnęłam by miał lepszy dostęp.
Złapał za dół mojej koszulki by ją zdjąć, ale...
-Khykhym.
Odepchnęliśmy siebie nawzajem i spojrzeliśmy na schody.
-Mama. -powiedziałam piskliwym głosem i poprawiłam włosy.
Jej oczy były okrągłe jak monety, ale trudno było powiedzieć czy jest zła, zaskoczona, zniesmaczona czy co...
Za to na pewno było niezręcznie.
-Tak, nadal tu jestem. -przeszła do kuchni i w momencie kiedy była do nas tyłem blondyn poprawił spodnie, które zrobiły się ciasne.
Biedny...
-Jutro przyjdą do nas Rush i Benjamin po zajęciach.
-Masz nowych kolegów? -zaśmiałam się.
-Rush dzwonił do ciebie, ale nie odebrałaś. -spojrzała na mnie poważnie.
O co jej chodzi?
-Miałam wyciszony telefon w twoim gabinecie...
-Więc ja ich zaprosiłam. -burknęła, zabrała małą butelkę wody i poszła na górę.
Gdy zamknęły się drzwi, zaczerwieniony chłopak oparł głowę na kanapie.
-Nienawidzę takich momentów.
-Jak wchodzi mama, czy jak nie kończysz sprawy. -zaśmialiśmy się.
-To i to jest do bani. -wstał. -Idę do toalety, a ty może ubierz się cieplej.
Nie miałam ochoty na spacer ale przebrałam się.
Okazało się, że wieczór spędziliśmy siedząc pod kocem na huśtawce ogrodowej. Charlie opowiedział mi chyba wszystko co się działo, gdy mnie nie było.
Najbardziej mnie chyba interesowała ich kariera. Z tego co mówił koncertowali, ale wyjeżdżali najdłużej na trzy dni ze względu na mnie. Faktycznie to miłe, ale chyba wolałabym żeby się rozwijali. Gdybym się obudziła, a oni byli w trasie nie byłabym zła, raczej szczęśliwa, że nie marnują czasu.
***
Halo halo! Impreza u Rusha!
Dwa tygodnie to była udręka. Stwierdziłam, że będę ćwiczyć dwa razy dziennie nie dla siebie, ale Charliego, który cieszy się jak dziecko, że ćwiczę.
Trochę się zmieniło, a może wróciło do normy? Jesteśmy parą, którą byliśmy przed wypadkiem.
Wracając... Rush robi kameralną popijawę. Ja, Charlie, Leondre, Alex, Matt i Alex, którego zaprosiłam ja. Nikt go nie lubi, chociaż wiem, że udają, np Rush zarzeka się, że nie lubi Charliego, ale jak przyjdzie co do czego to porozmawia z nim i pożartuje.
Byłam jedyną osobą, która nie piła alkoholu, więc poszłam sobie zrobić herbatę. Tak będę piła herbatę.
Przyjechaliśmy samochodem, więc wzięłam kule, bo w domu lepiej mi się na nich poruszać.
Obstawiam, że później zadzwonimy po mamę żeby po nas przyjechała, bo Charlie jakby to ująć... Napierdoli się jak dżentelmen.
W czasie, gdy woda się gotowała wyjęłam telefon i stwierdziłam, że sprawdzę Twitter, którego nie używałam od wypadku.
Zdziwiłam się widząc posty fanek chłopców typu "wracaj do zdrowia", ale przecież takie rzeczy szybko się roznoszą.
Przewijałam w dół i w dół oglądając moje stare zdjęcia z chłopcami i zatrzymałam się na jednym z nich.
Był na nim Charlie z długowłosą brunetką, ale nie byłam to ja. Na pewno nie ja.
Mało tego... Całowali się. Patrzyłam na miejsce złączenia ich ust i zrobiło mi się niedobrze.
-Charlie! -końcówkę wypiszczałam i wszyscy na mnie spojrzeli. Łzy same zaczęły spływać po moich policzkach.
-Wszystko...?
-Nie! -wisnęłam i podeszłam do nich. Siedzieli na kanapie, poza Leo i Alexem, którzy siedzieli pod nią.
Myślę, że Charlie się domyślił, bo jego policzki zrobiły się czerwone i zdjął czapkę, żeby zmierzwić włosy.
Ale tylko on się domyślił, więc rzuciłam telefon ze zdjęciem na stolik. Wszyscy, każdy z nich rzucił szybkie spojrzenie, a potem spuścili głowę.
-Wiedzieliście... -oznajmiłam sama sobie.
Zauważyłam, że tylko Rush patrzył mi w oczy.
-Kate, proszę możemy porozmawiać? -spytał Charlie. Miał zaszklone oczy, co mnie zdenerwowało. Samo w sobie.
Ma własny rozum, nikt mu nic nie karze, więc dlaczego teraz płacze?
-Nie chcę z tobą rozmawiać. -powiedziałam z grymasem na buzi. -Nie chce rozmawiać z żadnym z was. Nigdy więcej. -pokręciłam głową i czułam, że to co mówię, to dokładnie to co myślę. -Przeprowadziłam się tu i myślałam o tym, że znalazłam tą, wielką miłość i prawdziwych, szczerych przyjaciół... -zaśmiałam się przez łzy. Nie mam pojęcia dlaczego. Może z własnej głupoty? -Dziękuję. -spojrzałam na nich i tym razem patrzyli wszyscy. -Dziękuję, za pokazanie mi, że nie warto nikomu ufać, a tym bardziej się przywiązywać. Nareszcie wiem co się zmieniło... Nie mam już ani chłopaka, ani przyjaciół. -Wytarłam policzek o ramie, ponieważ ręce miałam zajęte i odwróciłam się.
22 czerwca, dzień w którym straciłam wszystko.
Jakoś dotarłam do drzwi, jakoś założyłam buty i jakoś wyszłam z domu.
-Kate, zaczekaj! Kate...cholera, proszę! -szarpnął mnie za ramię, przez co lekko się zachwiałam, ale ostatecznie ustałam w małej odległości od Charliego.
-O co ty mnie możesz w tym momencie prosić, co?! Znów zepsułeś wszystko co mieliśmy, znów to zrobiłeś! A potem jak gdyby nigdy nic mówiłeś że mnie kochasz!
-Kocham...
-Nie okłamuj mnie! Raz ci wybaczyłam, a teraz wiem, że to był mój błąd.
-Mogę ci to wytłumaczyć...
-Jak mi to wytłumaczysz?! Kiedy ja leżałam w szpitalu ty obściskiwałeś się z jakąś laską!
-Brakowało mi cię! -przerwał i zdenerwowało mnie to, że uniósł głos. Nie miał prawa tego wtedy robić.
-I znalazłeś sobie jakąś podróbkę mnie?! -odepchnęłam go jedną ręką.
-Ciągle kogoś pocieszałem, wszystkim mówiłem że będzie dobrze, sam też potrzebowałem usłyszeć te pieprzone będzie dobrze!
-To trzeba było poprosić Rusha, żeby ci powiedział! Kocham cię i planowałam z tobą przyszłość. Tak strasznie cię kocham idioto. Jezu...-wyrzuciłam głowę w tył. -Zmarnowałeś mi tyle czasu. Wolałabym się nie obudzić i nie dowiedzieć o tym. -spojrzałam na niego.
-Nie mów tak. Nie przeżył bym bez ciebie.
Zauważyłam, że jego szczęka drży, próbował zacisnąć zęby, ale wychodził z tego grymas.
Mimowolnie uniosłam dłoń i uderzyłam go. Otwartą dłonią w twarz. Odchylił głowę zgodnie z uderzeniem.
-Przestań Kate! -krzyknął i podniósł kulę, która mi upadła. -Porozmawiajmy jak ludzie! Wytłumaczę to! -przerwałam mu znów go uderzając. I miałam szczerą ochotę zrobić to kolejny raz.
Tym razem został w poprzedniej pozycji, a ja musiałam podeprzeć się bramy.
Powoli odwrócił się w moją stronę i nawet nie był zły. Łzy ciekły mu po policzkach, a on patrzył na mnie z bólem w oczach.
-Powiedz mi w czym jest lepsza ode mnie? -spytałam po długim wpatrywaniu się w siebie. Chłopak zmarszczył brwi. -Jest ładniejsza? Zabawniejsza? Dała ci więcej niż ja? Oczywiście, że nie... Dałam ci wszystko. -wytarłam łzy. -Więc dlaczego ona? -zaczęłam chlipieć, mimo, że nie chciałam pokazać, że to mnie tak boli. A może chciałam? -Czego jeszcze potrzebowałeś?
-Potrzebowałem ciebie, Kate. -chciał dotknąć mojej twarzy, ale uderzyłam jego dłoń.
-Mam cię przeprosić za to, że uratowałam Leo? Nie czekaj na to. Jeżeli to faktycznie dlatego zniszczyłeś nasz związek, to powiem ci, że zrobiłabym to kolejny raz. Mimo, że tego nie docenił... Twoja miłość jest gówno warta!
-Kate, proszę. Nie zostawiaj mnie. -rozpłakał się i zaczął zbliżać.
Nie dam się. Nie tym razem.
Gdy delikatnie mnie przytulił zaczęłam cicho mówić.
-Nigdy, nikt nie pokocha cię tak bardzo jak ja, nikt cię tak nie doceni, i z nikim nie będziesz tak szczęśliwy jak ze mną. To koniec, Charlie. Nie chcę mieć z wami nic wspólnego. -odepchnęłam go, podniosłam kule i zaczęła iść do domu.
Postanowiłam, że nie będę płakać, ale moje postanowienia są gówno warte.
Jak mam nie płakać? Straciłam wszystko.
Do domu szłam chyba wieczność, a gdy już doszłam nawet się nie fatygowałam żeby zdjąć buty. Doczłapałam się do gabinetu i rzuciłam się z głośnym płaczem na łóżko.
-Wróciliście już? -usłyszałam głos mamy. -Kate... Gdzie Charlie? Co się stało? -spytała zmartwiona i poczułam jak materac się ugina, a potem jej dłoń na moich plecach. Złapałam za nią i odwróciłam się od razu kładąc głowę na jej kolanach. Przytuliłam się do jej talii, a ona głaskała moje włosy dopóki się nie uspokoiłam.
-Skarbie, co się stało?
-Znów to zrobił mamo... Czym ja sobie na to zasłużyłam?
-Kto zrobił?
-Charlie... Widziałam zdjęcie jak się całuje z jakąś dziewczyną. -pociągnęłam nosem.
Chwilę się nie odzywała.
-A to gówniarz... Ostatnio się zarzekał, że to nie jego wina.
-Wszyscy o tym wiedzieli i nic nie powiedzieli, mamo. Moi przyjaciele mnie oszukiwali.
-Leondre?
-Rush, Alex... Wszyscy. Nienawidzę ich.
Nic nie odpowiedziała tylko położyła się ze mną przytulając do siebie.
-Widzisz skarbie, nie wszyscy zostają na zawsze. Najwyraźniej nie jesteście sobie pisani. Jeżeli cię nie docenił, nie dał ci miłości, to zrobi to ktoś inny, ktoś lepszy od niego. Jesteś młoda masz jeszcze czas. Ciesz się, że nie zrobił tego po 15 latach. -nawiązała do siebie, co mnie trochę rozśmieszyło. -Nie płacz, teraz musisz myśleć o sobie. -pocałowała mnie w głowę i leżała ze mną aż zasnęłam.
***
-Elizabeth, proszę, daj mi się z nią zobaczyć.
Gdy się obudziłam było już ciemno. Usłyszałam głos Charliego i od razu chęć do życia zniknęła.
-Wiesz co Charlie? Myślałam, że na prawdę jesteś idealnym chłopakiem dla niej. Nawet nie wiesz jak bardzo się na tobie zawiodłam. Daj jej spokój, nie sądzisz, że czas sobie odpuścić? Może za pierwszym razem trzeba było?
-Pięć minut.
Wstałam i zdając sobie sprawę z tego, że wyglądam okropnie poszłam tam. Mama od razu usłyszała kule i spojrzała, a Charlie chyba się zorientował i wślizgnął do środka.
Gdy tylko mnie zobaczył staną prosto i w ciemności błyszczały tylko jego niebieskie oczy.
-Spakuj się i nie chcę cie więcej widzieć. -powiedziałam cicho.
-Możemy chwilę porozmawiać? -poprosił i podszedł. Spojrzałam na mamę dając do zrozumienia żeby nas zostawiła.
-Chciałem cię tylko przeprosić i powiedzieć, że niczego od ciebie nie oczekuję.
Zatkało mnie, chciałam żeby błagał mnie o wybaczenie, mimo, że i tak bym tego nie zrobiła. Chciałam, żeby przepraszał mnie na kolanach
-Cco? -wyjąkałam.
-Masz rację, za dużo czasu ci zabrałem i nie mam prawa oczekiwać, że nadal będziemy razem. Chce żebyś wiedziała, że to Samanta. Poznaliśmy się przez znajomych, brakowało mi kogoś i... Tak wyszło.
Tak wyszło... Tak kurwa wyszło?!
Powstrzymywałam się przed płaczem przez cały czas, gdy pakował swoje rzeczy. Spojrzał na mnie i bez słowa wyszedł.
Wzięłam telefon i położyłam się na łóżku.
-Wszystko okay? -mama stanęła w drzwiach.
Moje serce rozpadło się na tysiąc kawałeczków.
-Nie obraź się mamuś, ale chce pobyć sama. -uniosłam na chwilę kącik ust. Wyszła zamykając za sobą drzwi.
Pierwsze co zrobiłam to wyśledziłam tą dziwkę Samantę.
Blada, niebieskie pospolite oczy, brązowe włosy, grzywka... Co on w niej widzi?
Coś czego tobie brakuje.
Wytarłam łzę i usunęłam Twittera, mam dość ich, i ich fanek.
Weszłam na Facebooka, miałam jedno zaproszenie od Benjamina. Przypomniałam sobie, że to nowy przyjaciel Rusha. Akceptowałam go i dokładnie w tym momencie zadzwonił mój telefon.
Cameron.
Niechętnie odebrałam.
-Tak?
-Jak się trzymasz słońce? Rush, powiedział mi co się stało.-powiedział przejęty.
Uwielbiałam w nim to, że wszystko przeżywał razem ze mną.
-Wiedziałeś? -załamał mi się głos.
Błagam, powiedz, że nie, błagam.
-Oczywiście, że nie. Przecież dobrze wiesz, że bym ci od razu powiedział.
-Cam, oni wszyscy wiedzieli. -zaczęłam płakać. -Leondre, nawet Alex i Rush i nic nie powiedzieli.
-Nie płacz. Przepraszam, ale nie bardzo mogę przyjechać.
-Po prostu porozmawiaj ze mną.
-Nigdy nie lubiłem tego frajera, a ja mam nosa do ludzi.
-Boże... Wiesz co mi powiedział? Że tak wyszło. Kurwa... Jak można tak powiedzieć? Ten chuj, podczas, gdy ja leżałam w szpitalu, spotykał się z inną...
-Nie wiem, Kate, ale jesteś najwspanialszą dziewczyną na świecie i nie masz prawa się nim przejmować.
-Chciałabym, naprawdę bym chciała... Ale ja nadal go kocham.
-Wiem kochanie, wiem. Przejdzie ci. On nie jest wart nawet twojej sympatii. A reszta to imitacja przyjaciół. Nie sądziłem, że Rush będzie stał za nim.
-Teraz zostałeś mi tylko ty. -uśmiechnęłam się przez łzy.
Cameron był zawsze, spędziliśmy ze sobą całe życie i jestem pewna, że tak zostanie.
Rozmawialiśmy przez kilka minut, a potem pomyślałam o tym, że pewnie ma dużo nauki i powiedziałam, że zadzwonię jutro.
Trochę się zdziwiłam, bo miałam wiadomość od nowego.
"Słyszałem co się stało"
Rush już chyba wszystkim powiedział.
"Jeżeli Rush kazał ci napisać to spierdalaj"
"Mamy wspólną sprawę."
"Nie mamy nic wspólnego"
W następnej wiadomości podał mi swój numer.
Czy on jest normalny?
Jedynym powodem, żeby zadzwonić była moja ciekawość. A kontrargumentem to, że nadal płakałam.
Jebać to. Zadzwoniłam.
-Jednak zadzwoniłaś.
-O co ci chodzi?
-Ty płaczesz... Ty jesteś Kate, ty nie płaczesz.
-Nasłuchałeś się plotek, i myślisz że wszystko o mnie wiesz? Nic nie wiesz. Mów czego chcesz?
-Spokojnie... Jest sprawa.
-Mhm?
-Chodzi o to, że znam Sam.
-Tą dziwkę Samantę?
-Może byśmy się spotkali, mam ci coś do zaproponowania.
-Chłopie... Co ty możesz mi zaproponować?
-Ugh, spotkasz się czy nie?
-Nie. Możesz mi powiedzieć przez telefon.
-Kurwa... Spotykałem się kiedyś z Samantą, dopóki nie zaczęła z Lenehanem. Wkurwia mnie to i nie mogę tego tak zostawić.
Zdziwiłam się, ale miałam to głęboko w dupie.
-Noi co z tym faktem?
-Nie rozumiesz? Eh... Wszyscy wiedzą, że ten debil cię kocha, ale jest debilem i no wiemy co z tego wychodzi. Jeżeli on się wkurzy, to Samanta też.
-Nadal nie rozumiem.
-Myślałem, że jesteś bardziej rozumna.
-A ja myślałam, że nie będę musiała mieć z tobą kontaktu nigdy więcej.
-Zamknij buźkę. Już ci tłumaczę: co najbardziej zdenerwuje Charliego? Co jest jego czułym punktem?
-Włosy?
-Jezu, Kate... Ty jesteś jego czułym punktem. Jeżeli będziesz się z kimś spotykać, to cholera go trafi. A jeżeli on będzie zazdrosny, to Samanta będzie wściekła, a...
-Nie, stop. Masz na myśli siebie?
-On mnie nie lubi. Nic go bardziej nie zdenerwuje niż ja będący z Tobą.
-Nie zrozumiałeś mnie. On chce być z Samantą. -próbowałam powstrzymać się przed szlochem, ale mi nie wyszło.
-Jezu, Kate. Nie płacz tylko zrób coś z tym.
-Co mam z tym zrobić?! Chłopak, którego kocham woli inną!
-Możesz nie krzyczeć?
-Nie, nie mogę! Nie chce się mścić! Jeżeli chcę z nią być, to niech sobie będzie! Nie zamierzam w to ingerować.
-Szczerze powiem, że lubiłem cię bardziej zanim cię poznałem.
-Bardzo fajnie. Nie zależy mi na twojej sympatii.
-Więc spójrz na to z tej strony, pozwolisz się tak traktować? Perfidnie się bawił. Gdy było dobrze mówił ci, że cię kocha, robił ci nadzieję, a gdy pojawiły się przeszkody, wycofał się. Zostawił cię w momencie, gdy najbardziej go potrzebujesz. Mało tego, wciągnął w to twoich przyjaciół. Teraz zostałaś sama i tak po prostu to przyjmujesz? Przepraszam Kate, ale jeżeli dla ciebie ta historia się skończyła, w momencie, gdy przegrałaś to straciłaś swoją wartość. Poddałaś się.
Z każdym jego słowem po moich policzkach spływało coraz więcej łez, a nienawiść rosła. Już nie tylko do Charliego i moich przyjaciół, ale też do siebie samej.
-Ja...-zająkałam się. -Mam po prostu dość.
Rozłączyłam się, odwróciłam do ściany i zaczęłam płakać.
Aha?
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że do niej nie wróci, po prostu wiedziałam.
Dziewczyna kaleka to gówno, czy jak?
Benjamin nie się nie miesza, ok?
W ogóle, myślałam, że dowie się wszystkiego od Leondre, a Nir z internetu.
Szkoda mi jej, naprawdę mi jej szkoda. W jeden dzień stracić wszystkie osoby, którym się ufało. Coś strasznego.
Zapewne pierwszy przyjdzie do niej Rush, a potem Leondre. Devries to osoba, która musi na spokojnie wszystko przemyśleć.
Nie ogarniam dlaczego każdy go krył.
Zależało im bardziej na uznaniu Charliego, czy przyjaźni z Kate?
Niech Charlie zdechnie, bo nie wytrzymam chyba.
Kate, żeby pokazać swoją wartość i żeby utrzymać swój honor, wróci do dawnego życia z Cameronem, bo cóż, blondyn zmienił ją w przykładną paniusię, teraz nie będzie się przejmować.
Ona się nie podda, ona jest wciąż silna. :)
A mścic się nie będzie, bo ma za dobre serce.
Czekam na następny.
~ Edi
Drama time
OdpowiedzUsuńPs. Mam nadzieję że to odkręcisz 🙈
Czekam na next
~ROKSANA
Khemkhem
OdpowiedzUsuńNo więc, jak to mówią kobiety są zmienne. I ja jestem szczególnie zmienna.
Charlie spa-daj.
Dobra, spoko, wszyscy wiedzieli, nikt jej nie powiedział, ona się wkurzyła.
Rozumiem.
Rozumiem, że powiedzieć jej to inaczej widzieć jak jej serce się łamie.
Rozumiem, że nikt jej nie powiedział.
Ogólnie shipowałam Lelo i Kate, ale po tej rozmowie Camerona i Kate zostałam, jak na razie, na ten rozdział #TeamCameron.
Mówiłam, że kobiety są zmienne, a szczególnie ja.
Byłam #TeamLenehan, w poprzednim rozdziale #TeamDevries, a teraz #TeamCameron.
Mam nadzieję że się nie pogubiłaś.
Jestem chaotyczna.
Lof ju, czekam na next.
~ Kekuś #TeamCameron
Okurde. W sumie się cieszę ze nie jest z charlie. Cameron jest kochany. Czekam na next
OdpowiedzUsuńZnowu to samo , kurde !
OdpowiedzUsuńBardzo mocno przeżywam to ff , nie trudno wstrzymać łzy .
Zachowanie Charliego tak boli , oh . W czułam się w życie Kate. Czemu on to robi jej ? Ja i ona cierpimy . Charlie nie jest złym chłopakiem , ale też nie jest idealny . Widać to . Ale nikogo to nie obchodzi , ważne są jego uczucia i czyny . Zawiodłam się na nim , obiecywał , że już nigdy nie zdradzi Kate . Mówił to tak pięknie , że uwierzyłam .
Weny kochana ❤
Jest tak jak dawniej kochana. Rycze jak pojebana. Ja nie na widzę Charliego bo jest spierdolina ale oni muszą być razem do jasnej ciasnej. Kurwa kocham to ff
OdpowiedzUsuń