SPECJALNA DEDYKACJA DLA WIKTORII KOLIGOT
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KOCHANA!!
Obudziłam się pierwsza? Oczywiście, że tak.
Poszłam wziąć prysznic zanim łazienka będzie oblężona.
Starałam się robić to jak najszybciej, ale suszenie włosów zajęło mi dość dużo czasu. Ostatnio w ucho wpadła mi piosenka Becky g "shower" i śpiewam ją za każdym razem, gdy jestem w łazience.
I tak było też tym razem, kremowałam nogi i nuciłam sobie refren, szybko przestałam, gdy poczułam czyjąś obecność. Odwróciłam się; o framugę opierał się uśmiechnięty Charlie.
-Boże! Nie wiesz, że się nie wchodzi do łazienki bez pukania?!-wydarłam się i cała czerwona zaczęłam myć ręce.
Odpowiedział mi śmiechem co rozdrażniło mnie jeszcze bardziej.
-Długo tu stoisz?
-Nie, dopiero wszedłem. A na przyszłość, zamykaj się lepiej. -wyszedł, a ja mogłam spokojnie się ogarnąć.
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KOCHANA!!
Obudziłam się pierwsza? Oczywiście, że tak.
Poszłam wziąć prysznic zanim łazienka będzie oblężona.
Starałam się robić to jak najszybciej, ale suszenie włosów zajęło mi dość dużo czasu. Ostatnio w ucho wpadła mi piosenka Becky g "shower" i śpiewam ją za każdym razem, gdy jestem w łazience.
I tak było też tym razem, kremowałam nogi i nuciłam sobie refren, szybko przestałam, gdy poczułam czyjąś obecność. Odwróciłam się; o framugę opierał się uśmiechnięty Charlie.
-Boże! Nie wiesz, że się nie wchodzi do łazienki bez pukania?!-wydarłam się i cała czerwona zaczęłam myć ręce.
Odpowiedział mi śmiechem co rozdrażniło mnie jeszcze bardziej.
-Długo tu stoisz?
-Nie, dopiero wszedłem. A na przyszłość, zamykaj się lepiej. -wyszedł, a ja mogłam spokojnie się ogarnąć.
Potem zamieniłam się z Charliem i poszłam robić kawę.
W salonie był tylko Leondre, leżał rozwalony na kanapie i gapił się w sufit.
-Kawy?
-Fu, nie. Zrobisz mi śniadanie? -spojrzał na mnie z proszącą miną.
-Bozia rączek nie dała?
Umiał mnie podejść. Po chwili przytulił się do moich pleców.
-Prooooszę Kiti.
-Co chcesz?
-Kochana jesteś. -pocałował mnie w policzek. -Poproszę naleśniki.
Zrobiłam mu te naleśniki, bo taka właśnie jestem. Czuję się jak matka.
Usiedliśmy przy stole i chwilę potem dosiadł się Charlie.
-Jedziesz z nami teraz?
-Nie, nie ma sensu tam siedzieć. Wolałabym przyjechać tylko na koncert.
-Okay, dziś rano przyleciał nas menadżer, przed koncertem przyjedzie po was.
-Mhm, a twoja dziewczyna? -zwróciłam się do Charliego.
-Jeszcze śpi.
-Więc jedzie z nami.
-Niestety.
-Przepraszam, czy ty masz z nami jakiś problem? -powiedziałam z wyrzutem.
-Tak. -poniósł głowę. -Mam wielki problem.
Co, proszę? On ma problem. Zabawne. To ja będę musiała siedzieć pół dnia z jego dziewczyną, ale to on ma problem... Błagam.
-No więc słucham.-uniosłam lekko głos.
-Kiti... -Leondre chciał załagodzić sytuację.
-Nie no proszę. Z czym masz problem? -uderzyłam dłońmi o stół.
-Nie chcę się kłócić. -burknął.
-Jeżeli ma się jakiś problem to trzeba rozmawiać, prawda? No więc słucham? Co znowu masz do Benjamina? -uśmiechnęłam się sztucznie.
Siedział ze wzrokiem wlepionym w talerz i wyglądał na spokojnego. Wcale nie był.
Rzucił sztućce na talerz, aż się przestraszyłam, a potem wstał i spojrzał na mnie wściekły jak nigdy.
-Martwiłem się o ciebie wczoraj. -zaczął wystawiając palec wskazujący w moją stronę. -Ciągle się martwię. Przytulaliśmy się... A ty kochasz jego!
-To mój chłopak! -również wstałam.
-A Samanta to moja dziewczyna!
-Noi co z tego?
Żadne z nas nie wiedziało o co się kłócimy. Nie miałam pojęcia czego ode mnie chce. Ugh, niech po prostu zostawi mnie w spokoju.
-Po prostu...ugh. Mam nadzieję, że... Jak się dowiem... Bądźcie mili dla Samanty. -ostatnie zdanie powiedział ciszej i usiadł.
-Khykhym, możemy zjeść jak ludzie?
-Dziękuję, nie jestem już głodna. -wyrzuciłam swoje śniadanie do kosza na śmieci i usiadłam na kanapie.
-Zajebiste wakacje. -Leondre z hukiem odsunął swoje krzesło i poszedł do łazienki.
Od razu zrobiło mi się głupio. Nie przyjechałam tutaj kłócić się, tylko wspaniale spędzić czas, a tym czasem psuję wakacje innym. Szczególnie Leondre jest w niewygodnej pozycji.
Wstałam i zapukałam do drzwi łazienki.
-Leondre, przepraszam. -oparłam się bokiem głowy o drzwi. -Na prawdę. -dodałam, bo nic nie odpowiedział. Pomachałam ręką, żeby też przyszedł i oczywiście to zrobił.
-Leo, Kate mnie już przeprosiła i wszystko jest okay.
Uderzyłam go ramieniem, a on potarł to miejsce.
Nadal się nie odzywał, więc zaczęliśmy go podglądać przez szybkę. Było widać tylko kontur jego ciała, ale zrobiliśmy to dla żartu.
Stał do nas jakby bokiem, więc pewnie sikał, gdy się odwrócił zobaczył nasze twarze wciśnięte w szybę.
-Jezu... Jesteście chorzy. -skomentował, a my zaczęliśmy się śmiać.
-Ej Leondre! Pocałuj mnie. -przycisnęłam usta, a z drugiej strony on swoje.
-Powiem Benowi...-zaśmiał się blondyn.
-Możecie już iść? Chce wziąć prysznic.
-Przecież i tak nic nie widać.
-Sami tego chcieliście. -zdjął bluzkę, a potem spodnie, miał czarne bokserki więc dokładnie było widać jak zaczął je zdejmować, nie widziałam dużo, bo Charlie zasłonił mi oczy i zaczął ciągnąć do tyłu.
-Przecież i tak nic nie widać. -zaśmiałam się i próbowałam złapać się jego ręki, bo trudno mi było utrzymać równowagę.
-Ale nadal sam fakt. Uwierz mi to byłby najgorszy widok w życiu.
-Widziałeś?
-Nic wielkiego. - gdy skończył to zdanie poczułam jak spadamy do tyłu, na szczęście na kanapę. Wybuchliśmy śmiechem, a po chwili poczułam ciężar na swoim ciele. Oczywiście Leondre. Nadal w bokserkach leżał na nas i ściskał jak pluszaki. Chciałam powiedzieć, żeby robił to trochę lżej, ale przez śmiech nie mogłam. Coś wbijało mi się w żebra i udo, ale nie była wstanie wywnioskować co to jest.
-Charlie! -ogarnął nas głos Samanty, znaczy tylko Charliego, bo my z Leondre tylko przestaliśmy się tak głośno śmiać.
-Wstałaś. -poprawił swoje włosy.
-Co wy robicie? -założyła ręce na pierś. Wyglądało jakby się zdenerwowała, ale przecież tylko się wygłupialiśmy.
-Nic, tak tylko... śmialiśmy się.
Dziewczyna spojrzała na każdego z nas osobno, aż Leondre zakrył swoje jajka, przez co wybuchłam głośnym śmiechem. Miałam głęboko to, że Samanta patrzyła na mnie jak na idiotkę, mam w dupie to co o mnie myśli.
Mój przyjaciel domyślił się, że to z niego się śmieje i zaczął mnie łaskotać, a mi włączył się tryb zboczeńca i zaczęłam macać go po tyłku, tak na prawdę tam ma największe łaskotki.
Rzucał się jak ryba na brzegu. W końcu udało mu się uciec do łazienki. Chwilę śmiałam się sama do siebie, Charlie patrzył na mnie z uśmiechem, a ona jakbym popełniła przestępstwo.
-Idź się przebierz Charlie. -rozkazała mu, a on grzecznie poszedł na górę.
Ja nie ruszyłam się z miejsca, ona stanęła na przeciwko mnie z założonymi na bokach rękoma.
Ciotka Samanta ma coś do powiedzenia.
-Mogłabyś trochę zwiększyć dystans? -spytała. Nie miałam pojęcia o co chodzi..
-Nie rozumiem o co ci chodzi.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi. Non stop przystawiasz się do Charlie, robisz mu śniadanie, śmiejecie się razem...
-Gdybym nie robiła nic do jedzenia, poumieralibyśmy z głodu.
-Jesteś z Benjaminem, nie rozumiem dlaczego próbujesz zrobić wszystko, żeby Charlie był zazdrosny.
-Skoro ma obok siebie tak wspaniałą dziewczyną jaką jesteś ty, to dlaczego miałby być zazdrosny? -wstałam i wygładziłam bluzkę.
-Bo za wszelką cenę próbujesz udowodnić, że jesteś lepsza ode mnie.
-Skarbie, nie muszę tego udowadniać. -założyłam ręce na pierś i uniosłam podbródek. Zrobiła się czerwona jak burak i tylko czekałam aż mi przyłoży.
Przez pewien czas na prawdę byłam o nią cholernie zazdrosna, bo wydawała się być miła noi przede wszystkim bardziej dziewczęca ode mnie. Oczywiście, że ja wolę głośne imprezy, mocny alkohol i towarzystwo chłopaków, a Charlie nigdy tego we mnie nie lubił. Ona pod tym względem różniła się ode mnie. Wyglądała na typową nastolatkę, która uwielbia zakupy, kwiatki i różowe paznokcie.
Teraz? Widzę, że wszystkich oszukuję. Benjamin miał rację, ona udaje ofiarę. Tylko po co?
-Nie życzę sobie, żebyś się do niego zbliżała!
Gdyby tylko wiedziała co się wydarzyło w nocy.
-Nie interesuje mnie czego sobie życzysz, a czego nie. Jak możesz tak oczerniać Benjamina? Teraz możesz żałować, bo Charlie nigdy cię tak nie pokocha jak mógłby to zrobić Benjamin.
Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale po chwili je zamknęła.
Taka jest prawda, Benjamin mówił, że strasznie ją kochał, a Charlie, jeżeli zdradził mnie, zdradzi i ją. Tym bardziej jestem tego pewna po ostatniej nocy.
-Uwierz mi, nie mówię ci tego, bo mi go odbiłaś czy coś... Charlie nie był tego wart.
-Mówisz tak o kimś kogo kochałaś? Nie uważasz, że to fałszywe?
-Kochałam kogoś, kto na to nie zasługiwał. Uczymy się na własnych błędach, prawda?
Dziewczyna się zmieszała, sama się zdziwiłam temu co powiedziałam.
Może nie zasługuje na to, ale nie mogę na to nic poradzić.
-Jest nam razem dobrze. -złapała się za ramiona. -Skoro tobie to nie przeszkadza, to... Mam nadzieję, że wakacje będą udane. -uniosła kącik ust i poszła na górę.
-Leondre, co robisz? -zapukałam do drzwi łazienki. Otworzył je, ubrany w czarne dziurawe spodnie i szczoteczką w buzi. Weszłam do środka i usiadłam na muszli klozetowej.
-Wiedziałeś o tym, że ona zabroniła Charliemu ze mną rozmawiać?
-Nawet trzy razy przy tym byłem. -zaśmiał się patrząc na mnie w lustrze.
-Na prawdę nie widzicie tego, że udaje miłą, cichą i w ogóle, a tak na prawdę robi was wszystkich w chuja.
-Nie przeklinaj. -odwrócił się do mnie i machnął w moją stronę szczoteczką po czym znów wsadził ją do buzi. -Powiem ci wszystko co ja o niej myślę. Tylko się nie obrażaj na mnie. -kiwnęłam głową, więc kontynuował. -Samanta miała ciężko, Benjamin ją bił -chciałam zaprzeczyć, ale mówił dalej. -na prawdę nie chcę w to wnikać. Nie ma wsparcia u rodziców, ojciec nawet nie waha się jej uderzyć. Na początku Charlie był dla niej wsparciem, a później... Sama widzisz. Na prawdę jej za to nienawidzę. -odwrócił i się oparł pośladkami o zlew. -Spieprzyła wszystko. Czułem się trochę za to odpowiedzialny, mogłem go pilnować, pokazać jak to wszystko wygląda. Jego miłość leży w szpitalu, a on znalazł sobie inną. -prychną. -Nie wiem dlaczego to robi, bo to przecież wy jesteście sobie pisani, nie wiem, nie mam pojęcia, ale skoro tak wybrał to może tylko żałować. -podszedł do mnie i przytulił moją twarz do swojego brzucha. -Bo jesteś najlepszym co miał.-poczochrał mnie, a potem pocałował w czoło. -A teraz możesz być szczęśliwa. Nie zważając co on myśli i robi, ty masz teraz walczyć o swoje. Tak? -uśmiechnął się i złapał mnie za brodę.
-Leondre jesteś najlepszy. -odwzajemniłam uśmiech i wstałam, żeby go przytulić.
-Taaak, wiem. -złapałam jego nadgarstki i na obu pocałowałam jego blizny.
-Pamiętaj.
-To już przeszłość. -spuścił wzrok. -Jesteś cała i zdrowa i jesteśmy na pieprzonej Ibizie! -ostatnie słowa wykrzyczał, a ja się zaśmiałam.
Uwielbiam w nim to, że zawsze jest taki radosny.
*CHARLIE*
Z Samantą siedziałem przy stole, piliśmy herbaty i obserwowaliśmy Benjamina, który półnagi robił sobie śniadanie. Ja obserwowałem go w celu obeznania, a dziewczyna najwidoczniej była zachwycona tym widokiem. No może jest bardziej umięśniony ode mnie, ale co z tego? Liczy się charakter, nie?
Jak Kate mogła mnie wymienić na niego?
A ty chłopie? Wymieniłeś Kate na Samantę.
Wszystko jest popieprzone, świata jest popieprzony, życie jest popieprzone, ale czasami trzeba stawiać sobie priorytety. Nawet jeżeli to nas krzywdzi.
-Kate jest z Devriesem w łazience? -chłopak odwrócił się do nas z przymrużonym okiem.
-Mhm. -odpowiedziała Sam. -Są ze sobą blisko. Bardzo.
Widziałem, że próbuje sprawić żeby był zazdrosny i zrobił Kate awanturę, ale on nalał sobie kawy, którą moja BYŁA dziewczyna zrobiła, gdy wstała.
-Nie musisz mi tego mówić, zauważyłem jakoś zanim ją jeszcze poznałem. -oparł się o blat kuchenny i zaczął jeść kanapkę.
-Kate! -krzyknął, a ja miałem cichą nadzieję, że się pokłócą i rozstaną... Jakoś na zawsze.-Kate!!
Brunetka wesoła wyszła z łazienki i zarzuciła swoje włosy na jedno ramię.
Uwielbiam, gdy to robi.
-Dzień dobry Skarbie. -wytarł usta, a ona podeszła i go pocałowała.
Jednak nie jest zły.
-Wyspałeś się? -odgarnęła jego włosy, a ja prawie się zrzygałem.
Zamoczyłem usta w herbacie i zacząłem dmuchać, żeby jakoś zagłuszyć tą przesłodzoną scenę, ale Sam poprosiła żebym przestał. Denerwuje mnie tym, że non stop zwraca mi o coś uwagę, o wszystko dosłownie. Nie patrz się na nią, nie rozmawiaj z tą i tamtą, nie jedz tego, nie noś tej koszulki...
-Szkoda, że tak wcześnie wstajesz. -wsadził twarz w jej szyję, a ja odwróciłem wzrok. -Jedziemy teraz z nimi, czy zostajemy? -widziałem jak perfidnie przed moimi oczami złapał za jej tyłek.
Tego tyłka się nie dotyka.
-Pójdę zabrać swoje rzeczy. -wstałem głośno odsuwając swoje krzesło i uśmiechnąłem się sztucznie. -Leo do cholerny wyłaź już!!!! -poszedłem na górę, spakowałem kilka rzeczy i musiałem do nich wrócić. Na szczęście już się nie obściskiwali, Kate układała włosy Leo.
-Też poproszę.-podszedłem.
-Przecież ty nosisz czapkę.
Było mi szkoda Samanty, ale chciałem żeby Benjamin był zły. Żeby się wkurwił i wrócił do domu. Wiedziałem, że to niemożliwe, ale żeby chociaż był zły.
-Bo nie chce mi się układać włosów. -wzruszyłem ramionami.
Gdy usiadłem na krześle i poczułem jej delikatnie dłonie, które przeczesały moje włosy, odpłynąłem. Zamknąłem oczy i mogłem tak siedzieć dużo dłużej niż te trzy minuty, w których Kate poradziła sobie z moimi włosami.
*KATE*
-Twoje palce zaraz przedziurawią moje spodnie. -szepnęłam, gdy Benjamin przyssał się do mojej szyi. Staliśmy w kuchni, obmacywaliśmy i obściskiwaliśmy na wszystkie możliwe sposoby, tylko dlatego, że Samanta leżała na kanapie i na pewno kątem oka nas widziała.
-Masz zajebiste ciało, jakbyś była niemową to może nawet bym cię polubił.-zaśmiał się i ugryzł mnie w szyję.
-Ał, miałeś nie zostawiać żadnych śladów.
-Shhhh.-uciszył mnie pocałunkiem. -Nie patrzy się. -oznajmił cicho. Złapał za szew mojej koszulki i przeciągnął ją przez głowę. Gdy podniósł mnie do góry, a ja owinęła wokół niego nogi, przycisnęłam piersi do jego torsu, bo po jego brutalnych pocałunkach wiedziałam, że nie odpuści sobie obmacania ich, a tak nie miał możliwości.
Przeszliśmy do naszego pokoju, dokładnie przed jej oczami i nawet chwilę staliśmy przed drzwiami, bo chłopak udawał, że nie daje rady otworzyć drzwi.
Przysięgam idiota.
Gdy w końcu weszliśmy, oczywiście ja zamknęłam drzwi nogą, a on rzucił mnie na łóżko. Myślałam, że już skończyliśmy to przedstawienie, ale usiadł na mnie okrakiem i przycisnął palec do moich ust. Sięgnął po laptopa i po wyszukaniu czegoś zszedł ze mnie i postawił go na ziemi.
Zwątpiłam, gdy usłyszałam dziwne odgłosy, a jeszcze bardziej, gdy zorientowałam się, że włączył pornola na moim komputerze. Szybko zakryłam ręką oczy.
-Zachowujesz się jak dziewica. -zaśmiał się cicho.
-To obrzydliwe.
-To dlaczego to robiłaś? -położył się obok mnie i założył ręce za głowę.
Nie patrzyliśmy na ten film, chociaż na 100 procent on by chciał. To facet przecież.
-Nie dla kasy, tylko z miłości i nie masturbowało się przy tym tysiące mężczyzn.
-Oh, jesteś jedną z tych, dla których uprawianie seksu jest jak podróż w kosmos.
-Nie, wcale nie. -zmarszczyłam brwi nadal patrząc w sufit. -Nawet pierwszy pocałunek był bardziej ekscytujący. To był poziom wyżej w naszym związku, coś co jeszcze bardziej nas zbliżyło, bo przecież się kochaliśmy i chcieliśmy być jak najbliżej siebie.
-A pornole cię brzydzą? -odwrócił do mnie głowę i zaśmiał się.
-A ciebie nie?
-Nie. -uniósł kącik ust i wtedy usłyszeliśmy mój wibrujący telefon.
Leondre.
Facetime.
O matko.
Szybko usiadłam i przerażona spojrzałam na Benjamina. Wziął to na spokojnie, przerwał te jęki, zdjął spowrotem moją bluzkę i poczochrał nasze włosy, uszczypnął moje, a potem swoje policzki.
-Ał, co ty robisz?
-Odbierz.
-Bez bluzki?!-krzyknęłam szeptem, a telefon przestał dzwonić, nie na długo, bo znów zaczął wibrować.
-No już.
Zrobiłam to. Widząc siebie w kamerce prawie umarłam, wyglądałam dosłownie jakbym właśnie z kimś spała. Dopiero potem spojrzałam na Charliego i Leondre, blondyn patrzył na mnie poważnie, a ten drugi śmiał się.
-Co robicie? -spytał Devries.
-Em... Nic w sumie, a wy? -upewniłam się, że nie widać mojego stanika, a Benjamin położył głowę na moim ramieniu.
-Skończyliśmy próbę. Za pięć minut przyjedzie po was nasz menadżer, więc Benjamin zmyj szminkę Kate ze swojej twarzy, a ty Kate załóż bluzkę. -blondyn odszedł zostawiając nas z Devriesem.
-Mam nadzieję, że się zabezpieczyliście. -poruszył brwiami.
-Po co nam zabezpieczenie skoro mamy ciebie. -Benjamin uśmiechnął się sztucznie, a ja wręcz wybuchłam śmiechem.
-To nie ja.
***
Z Benjaminem mieliśmy iść na widownię, ale menadżer powiedział, że Charlie chce z nami jeszcze porozmawiać.
Okay?
Nie zdążyliśmy wejść do ich garderoby, bo chłopak od razu zatrzymał nas na korytarzu i poprosił Samantę żeby nas na chwilę zostawiła.
Stanaliśmy, ja lekko skrępowana, a Benjamin wręcz przeciwnie. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie.
-To już przesada.- zaczął blondyn. Miał rumiane policzki, jak zawsze, gdy jest zdenerwowany, a fryzura, którą zrobiłam zniszczona przez zaczesywanie dłonią.
-Co? Samanta ci się poskarżyła?- zadrwił brunet, widząc wtedy Charliego wiedziałam, że nie powinien.
-Nie będziesz pieprzył Kate pod moim dachem! -złapał go za koszulkę i przygniótł do ściany.
-Wiesz, teoretycznie...
-Nie będziesz! Zrozumiałeś?!
Benjamin śmiał mu się prostu w twarz, więc interweniowałam. Nie miałam ochoty prosić go żeby się uspokoił, po prostu weszłam w blondyna, przez co odepchnęłam go swoim ciałem.
Masa jest, więc jest też moc.
-Nie będziemy, masz rację nie wypadało.
-I nie wypada się też tak obściskiwać wszędzie. -dodał.
-Jesteśmy razem, chyba to normalne, że całuję swoją dziewczynę. -Benjamin znów mnie objął.
-Nie. Nienormalne. Ja z Samantą się tak nie zachowujemy.
-Najwyraźniej ona cię nie pociąga. -burknął brunet, całe szczęście, że Samanta tego nie słyszała.
Charlie? Charlie zareagował na to nijako. Stał ze spuszczonymi rękoma i patrzył się na mnie bez wyrazu. Po prostu.
Miałam ochotę go przytulić, ale wiedziałam, że nie mogę.
-Charlie!-Leondre wybiegł z garderoby, ale widząc, że stoimy tuż przed nią zatrzymał się i dokładnie obejrzał każdego z nas. Zostawił wzrok na Charliem. -Charlie musimy iść na scenę.
Nic mu nie odpowiedział. Wyglądał nawet jakby go nie słyszał. Wciąż na siebie patrzyliśmy. -Charlie.
-Mhm. Tak. -otrząsnął się
Mieliśmy kompletnie w dupie Samante i poszliśmy na moją stałą miejscówkę. Spotkałam się z kilkoma spojrzeniami, ale chyba przez to, że jestem z chłopakiem nikt nie pomyślał, że jestem Kate.
Zastanawiam się ile jeszcze będę miała przylepioną łatkę byłej dziewczyny Charliego. Bambino nadal robią hałas w okół tej sprawy.
-Średnia wieku to 13 lat. Szybki numerek po koncercie jest nawet nielegalny.
-Ben.
Typowy facet, dla nich fani są na prawdę ważni, nie wykorzystaliby ich w taki sposób.
Koncert był na prawdę świetny, popłakałam się jakby to były moje dzieci. Byłam dumna z tego, że potrafią spełniać swoje marzenia, do wszystkiego doszli ciężką pracą, nikt im tego nie dał za darmo.
Przed końcem ostatniej piosenki poszliśmy na backstage.
Wcale nie skończyli na hopeful. Nie zeszli ze sceny i było to trochę dziwne, gdy obaj na mnie spojrzeli, przeraziłam się. Na początku myślałam, że walnął jakiś głupi żart, ale to byłoby bez sensu.
-Na pewno większość z was słyszała o wydarzeniach sprzed kilku miesięcy.-zaczął Leondre, a ja byłam trochę zła, bo to raczej sprawy prywatne. -Wydarzyło się bardzo dużo i... Nawet nie wiem co mam powiedzieć. -zadrżał mu głos. -Od ponad miesiąca mój bohater jest z nami. I na prawdę nie ma nic lepszego niż to, że znów mamy ją przy sobie. Nawet jeżeli jest trochę denerwująca. -puścił mi oczko.
-Jesteśmy tu na wakacjach i z racji tego, że budzi nas "Backy G", która daje darmowe koncerty w naszej łazience, przygotowaliśmy niespodziankę.
Cały klub wybuchł śmiechem, a Leondre podbiegł i wyciągnął zdezorientowana mnie na środek sceny.
Stałam na środku sceny ze spuszczonymi rękoma i dopiero, gdy zorientowałam się, że jestem w centrum uwagi, a wszyscy mi klaszczą zaczęłam się denerwować. Serce biło mi chyba milion razy na minutę a ja zapewne byłam czerwona jak burak.
Zaczęłam się zastanawiać czy wypada uciec.
Ktoś wepchnął mi gitarę do ręki i przygotował krzesło i mikrofon.
-Nie zaśpiewam. -oddałam gitarę Leo i pokręciłam głową.
-Dawaj Kate, przecież potrafisz. -uśmiechnął się pokrzepiająco. -Teraz nie masz już wyjścia. -spojrzał na widownie.
-Nienawidzę was. Nie zrobię tego. Przecież ja... To nie mój koncert. Ja nigdy nie śpiewałam. Pomylę tekst, albo w ogóle nie wyduszę słowa. -zaczęłam panikować i wtedy Charlie złapał mnie za dłoń. Fanki oczywiście zareagowały, ale wolałam o tym nie myśleć.
-Zamknij oczy. -poprosił, a ja to zrobiłam. -Weź głęboki oddech. -czułam jak się relaksuje, jakby zabrał ode mnie cały stres. -Zaśpiewamy razem. -otworzyłam oczy, a on się uśmiechnął. -Dobrze? -pokiwałam głową. Charlie nie puszczając mojej dłoni zaprowadził mnie na krzesełko i puścił ją dopiero, gdy wzięłam gitarę. Poprawił mi mikrofon na stojaku i staną obok trzymając swój w dłoni. -Pierwszy raz jak wyszedłem na scenę patrzyłem w jeden punkt za widownią nie rób tego. Pomyśl, że to ty jesteś na scenie, to twój czas, musisz się bawić.
-A co jeżeli się pomylę?-przejechałam wzrokiem po widowni.
-To nigdy więcej nie weźmiemy cię na scenę. -zaśmiał się.
-Dzięki Charlie. Nie pomagasz.
-Wiesz ile razy zapomniałem tekstu?
-Zero.-stwierdziłam, bo kiedyś o tym rozmawialiśmy. Chłopak trochę się zmieszał.
-No dobra, Leo kilka razy się pomylił i nic się nie stało. Graj. -rozkazał.
-Ale co? -spanikowałam. Jak mam zagrać skoro nawet nie dali mi szansy niczego przećwiczyć. Myślałam, że się popłaczę.
-Becky G. -zaśmiał się.
Oczywiście że z rana podsłuchiwał.
Zamknęłam oczy i gdy poczułam jego dłoń na moich plecach zaczęłam. Nie było już odwrotu.
Otworzyłam oczy, dopiero gdy Charlie zaczął pierwszy, zabawnie mu to wychodziło, nawet jego fanki zaczęły śpiewać, to mnie jakoś zmotywowało i poszło.
-Zajebiste wakacje. -Leondre z hukiem odsunął swoje krzesło i poszedł do łazienki.
Od razu zrobiło mi się głupio. Nie przyjechałam tutaj kłócić się, tylko wspaniale spędzić czas, a tym czasem psuję wakacje innym. Szczególnie Leondre jest w niewygodnej pozycji.
Wstałam i zapukałam do drzwi łazienki.
-Leondre, przepraszam. -oparłam się bokiem głowy o drzwi. -Na prawdę. -dodałam, bo nic nie odpowiedział. Pomachałam ręką, żeby też przyszedł i oczywiście to zrobił.
-Leo, Kate mnie już przeprosiła i wszystko jest okay.
Uderzyłam go ramieniem, a on potarł to miejsce.
Nadal się nie odzywał, więc zaczęliśmy go podglądać przez szybkę. Było widać tylko kontur jego ciała, ale zrobiliśmy to dla żartu.
Stał do nas jakby bokiem, więc pewnie sikał, gdy się odwrócił zobaczył nasze twarze wciśnięte w szybę.
-Jezu... Jesteście chorzy. -skomentował, a my zaczęliśmy się śmiać.
-Ej Leondre! Pocałuj mnie. -przycisnęłam usta, a z drugiej strony on swoje.
-Powiem Benowi...-zaśmiał się blondyn.
-Możecie już iść? Chce wziąć prysznic.
-Przecież i tak nic nie widać.
-Sami tego chcieliście. -zdjął bluzkę, a potem spodnie, miał czarne bokserki więc dokładnie było widać jak zaczął je zdejmować, nie widziałam dużo, bo Charlie zasłonił mi oczy i zaczął ciągnąć do tyłu.
-Przecież i tak nic nie widać. -zaśmiałam się i próbowałam złapać się jego ręki, bo trudno mi było utrzymać równowagę.
-Ale nadal sam fakt. Uwierz mi to byłby najgorszy widok w życiu.
-Widziałeś?
-Nic wielkiego. - gdy skończył to zdanie poczułam jak spadamy do tyłu, na szczęście na kanapę. Wybuchliśmy śmiechem, a po chwili poczułam ciężar na swoim ciele. Oczywiście Leondre. Nadal w bokserkach leżał na nas i ściskał jak pluszaki. Chciałam powiedzieć, żeby robił to trochę lżej, ale przez śmiech nie mogłam. Coś wbijało mi się w żebra i udo, ale nie była wstanie wywnioskować co to jest.
-Charlie! -ogarnął nas głos Samanty, znaczy tylko Charliego, bo my z Leondre tylko przestaliśmy się tak głośno śmiać.
-Wstałaś. -poprawił swoje włosy.
-Co wy robicie? -założyła ręce na pierś. Wyglądało jakby się zdenerwowała, ale przecież tylko się wygłupialiśmy.
-Nic, tak tylko... śmialiśmy się.
Dziewczyna spojrzała na każdego z nas osobno, aż Leondre zakrył swoje jajka, przez co wybuchłam głośnym śmiechem. Miałam głęboko to, że Samanta patrzyła na mnie jak na idiotkę, mam w dupie to co o mnie myśli.
Mój przyjaciel domyślił się, że to z niego się śmieje i zaczął mnie łaskotać, a mi włączył się tryb zboczeńca i zaczęłam macać go po tyłku, tak na prawdę tam ma największe łaskotki.
Rzucał się jak ryba na brzegu. W końcu udało mu się uciec do łazienki. Chwilę śmiałam się sama do siebie, Charlie patrzył na mnie z uśmiechem, a ona jakbym popełniła przestępstwo.
-Idź się przebierz Charlie. -rozkazała mu, a on grzecznie poszedł na górę.
Ja nie ruszyłam się z miejsca, ona stanęła na przeciwko mnie z założonymi na bokach rękoma.
Ciotka Samanta ma coś do powiedzenia.
-Mogłabyś trochę zwiększyć dystans? -spytała. Nie miałam pojęcia o co chodzi..
-Nie rozumiem o co ci chodzi.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi. Non stop przystawiasz się do Charlie, robisz mu śniadanie, śmiejecie się razem...
-Gdybym nie robiła nic do jedzenia, poumieralibyśmy z głodu.
-Jesteś z Benjaminem, nie rozumiem dlaczego próbujesz zrobić wszystko, żeby Charlie był zazdrosny.
-Skoro ma obok siebie tak wspaniałą dziewczyną jaką jesteś ty, to dlaczego miałby być zazdrosny? -wstałam i wygładziłam bluzkę.
-Bo za wszelką cenę próbujesz udowodnić, że jesteś lepsza ode mnie.
-Skarbie, nie muszę tego udowadniać. -założyłam ręce na pierś i uniosłam podbródek. Zrobiła się czerwona jak burak i tylko czekałam aż mi przyłoży.
Przez pewien czas na prawdę byłam o nią cholernie zazdrosna, bo wydawała się być miła noi przede wszystkim bardziej dziewczęca ode mnie. Oczywiście, że ja wolę głośne imprezy, mocny alkohol i towarzystwo chłopaków, a Charlie nigdy tego we mnie nie lubił. Ona pod tym względem różniła się ode mnie. Wyglądała na typową nastolatkę, która uwielbia zakupy, kwiatki i różowe paznokcie.
Teraz? Widzę, że wszystkich oszukuję. Benjamin miał rację, ona udaje ofiarę. Tylko po co?
-Nie życzę sobie, żebyś się do niego zbliżała!
Gdyby tylko wiedziała co się wydarzyło w nocy.
-Nie interesuje mnie czego sobie życzysz, a czego nie. Jak możesz tak oczerniać Benjamina? Teraz możesz żałować, bo Charlie nigdy cię tak nie pokocha jak mógłby to zrobić Benjamin.
Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale po chwili je zamknęła.
Taka jest prawda, Benjamin mówił, że strasznie ją kochał, a Charlie, jeżeli zdradził mnie, zdradzi i ją. Tym bardziej jestem tego pewna po ostatniej nocy.
-Uwierz mi, nie mówię ci tego, bo mi go odbiłaś czy coś... Charlie nie był tego wart.
-Mówisz tak o kimś kogo kochałaś? Nie uważasz, że to fałszywe?
-Kochałam kogoś, kto na to nie zasługiwał. Uczymy się na własnych błędach, prawda?
Dziewczyna się zmieszała, sama się zdziwiłam temu co powiedziałam.
Może nie zasługuje na to, ale nie mogę na to nic poradzić.
-Jest nam razem dobrze. -złapała się za ramiona. -Skoro tobie to nie przeszkadza, to... Mam nadzieję, że wakacje będą udane. -uniosła kącik ust i poszła na górę.
-Leondre, co robisz? -zapukałam do drzwi łazienki. Otworzył je, ubrany w czarne dziurawe spodnie i szczoteczką w buzi. Weszłam do środka i usiadłam na muszli klozetowej.
-Wiedziałeś o tym, że ona zabroniła Charliemu ze mną rozmawiać?
-Nawet trzy razy przy tym byłem. -zaśmiał się patrząc na mnie w lustrze.
-Na prawdę nie widzicie tego, że udaje miłą, cichą i w ogóle, a tak na prawdę robi was wszystkich w chuja.
-Nie przeklinaj. -odwrócił się do mnie i machnął w moją stronę szczoteczką po czym znów wsadził ją do buzi. -Powiem ci wszystko co ja o niej myślę. Tylko się nie obrażaj na mnie. -kiwnęłam głową, więc kontynuował. -Samanta miała ciężko, Benjamin ją bił -chciałam zaprzeczyć, ale mówił dalej. -na prawdę nie chcę w to wnikać. Nie ma wsparcia u rodziców, ojciec nawet nie waha się jej uderzyć. Na początku Charlie był dla niej wsparciem, a później... Sama widzisz. Na prawdę jej za to nienawidzę. -odwrócił i się oparł pośladkami o zlew. -Spieprzyła wszystko. Czułem się trochę za to odpowiedzialny, mogłem go pilnować, pokazać jak to wszystko wygląda. Jego miłość leży w szpitalu, a on znalazł sobie inną. -prychną. -Nie wiem dlaczego to robi, bo to przecież wy jesteście sobie pisani, nie wiem, nie mam pojęcia, ale skoro tak wybrał to może tylko żałować. -podszedł do mnie i przytulił moją twarz do swojego brzucha. -Bo jesteś najlepszym co miał.-poczochrał mnie, a potem pocałował w czoło. -A teraz możesz być szczęśliwa. Nie zważając co on myśli i robi, ty masz teraz walczyć o swoje. Tak? -uśmiechnął się i złapał mnie za brodę.
-Leondre jesteś najlepszy. -odwzajemniłam uśmiech i wstałam, żeby go przytulić.
-Taaak, wiem. -złapałam jego nadgarstki i na obu pocałowałam jego blizny.
-Pamiętaj.
-To już przeszłość. -spuścił wzrok. -Jesteś cała i zdrowa i jesteśmy na pieprzonej Ibizie! -ostatnie słowa wykrzyczał, a ja się zaśmiałam.
Uwielbiam w nim to, że zawsze jest taki radosny.
*CHARLIE*
Z Samantą siedziałem przy stole, piliśmy herbaty i obserwowaliśmy Benjamina, który półnagi robił sobie śniadanie. Ja obserwowałem go w celu obeznania, a dziewczyna najwidoczniej była zachwycona tym widokiem. No może jest bardziej umięśniony ode mnie, ale co z tego? Liczy się charakter, nie?
Jak Kate mogła mnie wymienić na niego?
A ty chłopie? Wymieniłeś Kate na Samantę.
Wszystko jest popieprzone, świata jest popieprzony, życie jest popieprzone, ale czasami trzeba stawiać sobie priorytety. Nawet jeżeli to nas krzywdzi.
-Kate jest z Devriesem w łazience? -chłopak odwrócił się do nas z przymrużonym okiem.
-Mhm. -odpowiedziała Sam. -Są ze sobą blisko. Bardzo.
Widziałem, że próbuje sprawić żeby był zazdrosny i zrobił Kate awanturę, ale on nalał sobie kawy, którą moja BYŁA dziewczyna zrobiła, gdy wstała.
-Nie musisz mi tego mówić, zauważyłem jakoś zanim ją jeszcze poznałem. -oparł się o blat kuchenny i zaczął jeść kanapkę.
-Kate! -krzyknął, a ja miałem cichą nadzieję, że się pokłócą i rozstaną... Jakoś na zawsze.-Kate!!
Brunetka wesoła wyszła z łazienki i zarzuciła swoje włosy na jedno ramię.
Uwielbiam, gdy to robi.
-Dzień dobry Skarbie. -wytarł usta, a ona podeszła i go pocałowała.
Jednak nie jest zły.
-Wyspałeś się? -odgarnęła jego włosy, a ja prawie się zrzygałem.
Zamoczyłem usta w herbacie i zacząłem dmuchać, żeby jakoś zagłuszyć tą przesłodzoną scenę, ale Sam poprosiła żebym przestał. Denerwuje mnie tym, że non stop zwraca mi o coś uwagę, o wszystko dosłownie. Nie patrz się na nią, nie rozmawiaj z tą i tamtą, nie jedz tego, nie noś tej koszulki...
-Szkoda, że tak wcześnie wstajesz. -wsadził twarz w jej szyję, a ja odwróciłem wzrok. -Jedziemy teraz z nimi, czy zostajemy? -widziałem jak perfidnie przed moimi oczami złapał za jej tyłek.
Tego tyłka się nie dotyka.
-Pójdę zabrać swoje rzeczy. -wstałem głośno odsuwając swoje krzesło i uśmiechnąłem się sztucznie. -Leo do cholerny wyłaź już!!!! -poszedłem na górę, spakowałem kilka rzeczy i musiałem do nich wrócić. Na szczęście już się nie obściskiwali, Kate układała włosy Leo.
-Też poproszę.-podszedłem.
-Przecież ty nosisz czapkę.
Było mi szkoda Samanty, ale chciałem żeby Benjamin był zły. Żeby się wkurwił i wrócił do domu. Wiedziałem, że to niemożliwe, ale żeby chociaż był zły.
-Bo nie chce mi się układać włosów. -wzruszyłem ramionami.
Gdy usiadłem na krześle i poczułem jej delikatnie dłonie, które przeczesały moje włosy, odpłynąłem. Zamknąłem oczy i mogłem tak siedzieć dużo dłużej niż te trzy minuty, w których Kate poradziła sobie z moimi włosami.
*KATE*
-Twoje palce zaraz przedziurawią moje spodnie. -szepnęłam, gdy Benjamin przyssał się do mojej szyi. Staliśmy w kuchni, obmacywaliśmy i obściskiwaliśmy na wszystkie możliwe sposoby, tylko dlatego, że Samanta leżała na kanapie i na pewno kątem oka nas widziała.
-Masz zajebiste ciało, jakbyś była niemową to może nawet bym cię polubił.-zaśmiał się i ugryzł mnie w szyję.
-Ał, miałeś nie zostawiać żadnych śladów.
-Shhhh.-uciszył mnie pocałunkiem. -Nie patrzy się. -oznajmił cicho. Złapał za szew mojej koszulki i przeciągnął ją przez głowę. Gdy podniósł mnie do góry, a ja owinęła wokół niego nogi, przycisnęłam piersi do jego torsu, bo po jego brutalnych pocałunkach wiedziałam, że nie odpuści sobie obmacania ich, a tak nie miał możliwości.
Przeszliśmy do naszego pokoju, dokładnie przed jej oczami i nawet chwilę staliśmy przed drzwiami, bo chłopak udawał, że nie daje rady otworzyć drzwi.
Przysięgam idiota.
Gdy w końcu weszliśmy, oczywiście ja zamknęłam drzwi nogą, a on rzucił mnie na łóżko. Myślałam, że już skończyliśmy to przedstawienie, ale usiadł na mnie okrakiem i przycisnął palec do moich ust. Sięgnął po laptopa i po wyszukaniu czegoś zszedł ze mnie i postawił go na ziemi.
Zwątpiłam, gdy usłyszałam dziwne odgłosy, a jeszcze bardziej, gdy zorientowałam się, że włączył pornola na moim komputerze. Szybko zakryłam ręką oczy.
-Zachowujesz się jak dziewica. -zaśmiał się cicho.
-To obrzydliwe.
-To dlaczego to robiłaś? -położył się obok mnie i założył ręce za głowę.
Nie patrzyliśmy na ten film, chociaż na 100 procent on by chciał. To facet przecież.
-Nie dla kasy, tylko z miłości i nie masturbowało się przy tym tysiące mężczyzn.
-Oh, jesteś jedną z tych, dla których uprawianie seksu jest jak podróż w kosmos.
-Nie, wcale nie. -zmarszczyłam brwi nadal patrząc w sufit. -Nawet pierwszy pocałunek był bardziej ekscytujący. To był poziom wyżej w naszym związku, coś co jeszcze bardziej nas zbliżyło, bo przecież się kochaliśmy i chcieliśmy być jak najbliżej siebie.
-A pornole cię brzydzą? -odwrócił do mnie głowę i zaśmiał się.
-A ciebie nie?
-Nie. -uniósł kącik ust i wtedy usłyszeliśmy mój wibrujący telefon.
Leondre.
Facetime.
O matko.
Szybko usiadłam i przerażona spojrzałam na Benjamina. Wziął to na spokojnie, przerwał te jęki, zdjął spowrotem moją bluzkę i poczochrał nasze włosy, uszczypnął moje, a potem swoje policzki.
-Ał, co ty robisz?
-Odbierz.
-Bez bluzki?!-krzyknęłam szeptem, a telefon przestał dzwonić, nie na długo, bo znów zaczął wibrować.
-No już.
Zrobiłam to. Widząc siebie w kamerce prawie umarłam, wyglądałam dosłownie jakbym właśnie z kimś spała. Dopiero potem spojrzałam na Charliego i Leondre, blondyn patrzył na mnie poważnie, a ten drugi śmiał się.
-Co robicie? -spytał Devries.
-Em... Nic w sumie, a wy? -upewniłam się, że nie widać mojego stanika, a Benjamin położył głowę na moim ramieniu.
-Skończyliśmy próbę. Za pięć minut przyjedzie po was nasz menadżer, więc Benjamin zmyj szminkę Kate ze swojej twarzy, a ty Kate załóż bluzkę. -blondyn odszedł zostawiając nas z Devriesem.
-Mam nadzieję, że się zabezpieczyliście. -poruszył brwiami.
-Po co nam zabezpieczenie skoro mamy ciebie. -Benjamin uśmiechnął się sztucznie, a ja wręcz wybuchłam śmiechem.
-To nie ja.
***
Z Benjaminem mieliśmy iść na widownię, ale menadżer powiedział, że Charlie chce z nami jeszcze porozmawiać.
Okay?
Nie zdążyliśmy wejść do ich garderoby, bo chłopak od razu zatrzymał nas na korytarzu i poprosił Samantę żeby nas na chwilę zostawiła.
Stanaliśmy, ja lekko skrępowana, a Benjamin wręcz przeciwnie. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie.
-To już przesada.- zaczął blondyn. Miał rumiane policzki, jak zawsze, gdy jest zdenerwowany, a fryzura, którą zrobiłam zniszczona przez zaczesywanie dłonią.
-Co? Samanta ci się poskarżyła?- zadrwił brunet, widząc wtedy Charliego wiedziałam, że nie powinien.
-Nie będziesz pieprzył Kate pod moim dachem! -złapał go za koszulkę i przygniótł do ściany.
-Wiesz, teoretycznie...
-Nie będziesz! Zrozumiałeś?!
Benjamin śmiał mu się prostu w twarz, więc interweniowałam. Nie miałam ochoty prosić go żeby się uspokoił, po prostu weszłam w blondyna, przez co odepchnęłam go swoim ciałem.
Masa jest, więc jest też moc.
-Nie będziemy, masz rację nie wypadało.
-I nie wypada się też tak obściskiwać wszędzie. -dodał.
-Jesteśmy razem, chyba to normalne, że całuję swoją dziewczynę. -Benjamin znów mnie objął.
-Nie. Nienormalne. Ja z Samantą się tak nie zachowujemy.
-Najwyraźniej ona cię nie pociąga. -burknął brunet, całe szczęście, że Samanta tego nie słyszała.
Charlie? Charlie zareagował na to nijako. Stał ze spuszczonymi rękoma i patrzył się na mnie bez wyrazu. Po prostu.
Miałam ochotę go przytulić, ale wiedziałam, że nie mogę.
-Charlie!-Leondre wybiegł z garderoby, ale widząc, że stoimy tuż przed nią zatrzymał się i dokładnie obejrzał każdego z nas. Zostawił wzrok na Charliem. -Charlie musimy iść na scenę.
Nic mu nie odpowiedział. Wyglądał nawet jakby go nie słyszał. Wciąż na siebie patrzyliśmy. -Charlie.
-Mhm. Tak. -otrząsnął się
Mieliśmy kompletnie w dupie Samante i poszliśmy na moją stałą miejscówkę. Spotkałam się z kilkoma spojrzeniami, ale chyba przez to, że jestem z chłopakiem nikt nie pomyślał, że jestem Kate.
Zastanawiam się ile jeszcze będę miała przylepioną łatkę byłej dziewczyny Charliego. Bambino nadal robią hałas w okół tej sprawy.
-Średnia wieku to 13 lat. Szybki numerek po koncercie jest nawet nielegalny.
-Ben.
Typowy facet, dla nich fani są na prawdę ważni, nie wykorzystaliby ich w taki sposób.
Koncert był na prawdę świetny, popłakałam się jakby to były moje dzieci. Byłam dumna z tego, że potrafią spełniać swoje marzenia, do wszystkiego doszli ciężką pracą, nikt im tego nie dał za darmo.
Przed końcem ostatniej piosenki poszliśmy na backstage.
Wcale nie skończyli na hopeful. Nie zeszli ze sceny i było to trochę dziwne, gdy obaj na mnie spojrzeli, przeraziłam się. Na początku myślałam, że walnął jakiś głupi żart, ale to byłoby bez sensu.
-Na pewno większość z was słyszała o wydarzeniach sprzed kilku miesięcy.-zaczął Leondre, a ja byłam trochę zła, bo to raczej sprawy prywatne. -Wydarzyło się bardzo dużo i... Nawet nie wiem co mam powiedzieć. -zadrżał mu głos. -Od ponad miesiąca mój bohater jest z nami. I na prawdę nie ma nic lepszego niż to, że znów mamy ją przy sobie. Nawet jeżeli jest trochę denerwująca. -puścił mi oczko.
-Jesteśmy tu na wakacjach i z racji tego, że budzi nas "Backy G", która daje darmowe koncerty w naszej łazience, przygotowaliśmy niespodziankę.
Cały klub wybuchł śmiechem, a Leondre podbiegł i wyciągnął zdezorientowana mnie na środek sceny.
Stałam na środku sceny ze spuszczonymi rękoma i dopiero, gdy zorientowałam się, że jestem w centrum uwagi, a wszyscy mi klaszczą zaczęłam się denerwować. Serce biło mi chyba milion razy na minutę a ja zapewne byłam czerwona jak burak.
Zaczęłam się zastanawiać czy wypada uciec.
Ktoś wepchnął mi gitarę do ręki i przygotował krzesło i mikrofon.
-Nie zaśpiewam. -oddałam gitarę Leo i pokręciłam głową.
-Dawaj Kate, przecież potrafisz. -uśmiechnął się pokrzepiająco. -Teraz nie masz już wyjścia. -spojrzał na widownie.
-Nienawidzę was. Nie zrobię tego. Przecież ja... To nie mój koncert. Ja nigdy nie śpiewałam. Pomylę tekst, albo w ogóle nie wyduszę słowa. -zaczęłam panikować i wtedy Charlie złapał mnie za dłoń. Fanki oczywiście zareagowały, ale wolałam o tym nie myśleć.
-Zamknij oczy. -poprosił, a ja to zrobiłam. -Weź głęboki oddech. -czułam jak się relaksuje, jakby zabrał ode mnie cały stres. -Zaśpiewamy razem. -otworzyłam oczy, a on się uśmiechnął. -Dobrze? -pokiwałam głową. Charlie nie puszczając mojej dłoni zaprowadził mnie na krzesełko i puścił ją dopiero, gdy wzięłam gitarę. Poprawił mi mikrofon na stojaku i staną obok trzymając swój w dłoni. -Pierwszy raz jak wyszedłem na scenę patrzyłem w jeden punkt za widownią nie rób tego. Pomyśl, że to ty jesteś na scenie, to twój czas, musisz się bawić.
-A co jeżeli się pomylę?-przejechałam wzrokiem po widowni.
-To nigdy więcej nie weźmiemy cię na scenę. -zaśmiał się.
-Dzięki Charlie. Nie pomagasz.
-Wiesz ile razy zapomniałem tekstu?
-Zero.-stwierdziłam, bo kiedyś o tym rozmawialiśmy. Chłopak trochę się zmieszał.
-No dobra, Leo kilka razy się pomylił i nic się nie stało. Graj. -rozkazał.
-Ale co? -spanikowałam. Jak mam zagrać skoro nawet nie dali mi szansy niczego przećwiczyć. Myślałam, że się popłaczę.
-Becky G. -zaśmiał się.
Oczywiście że z rana podsłuchiwał.
Zamknęłam oczy i gdy poczułam jego dłoń na moich plecach zaczęłam. Nie było już odwrotu.
Otworzyłam oczy, dopiero gdy Charlie zaczął pierwszy, zabawnie mu to wychodziło, nawet jego fanki zaczęły śpiewać, to mnie jakoś zmotywowało i poszło.
Gdy skończyliśmy zostaliśmy obsypani brawami, nie było tak źle, pomyliłam tekst, ale nawet się nie przejęłam. Charlie pocałował mnie w policzek i powiedział, że było fantastycznie, fajnie się z nim śpiewało.
-Em, chciałabym jeszcze... -powiedziałam do mikrofonu i poczekałam aż zrobiło się ciszej. -Chcę powiedzieć, że... Jestem dumna z Charliego i Leondre, zaszli bardzo daleko, dzięki swojemu talentowi, ciężkiej pracy...wam. Są wspaniali i zasługują na to wszystko. No... To chyba tyle. Dziękuję. -wstałam, ukłoniłam się i sztywna jak deska zeszłam ze sceny słysząc oklaski i krzyki. Minęłam Leo, który dłonią potarł moje plecy, a potem poszłam do Benjamina.
-Serce mi wyskoczy. -oznajmiłam wycierając kilka łez, śmiejąc się przytulił mnie do swojej piersi.
-Byłaś świetna.
Po chwili chłopcy zeszli ze sceny, a ja myślałam, że ich zabije.
-Nienawidzę was. Nienawidzę. Wiecie jak się zestresowałam?-przyłożyłam rękę do serca. -Zobacz?-spojrzałam na Leo, który ze śmiechem zamienił moją dłoń ze swoją. -Widzisz? Ja prawie umarłam. Mogłam umrzeć na zawał.
-Faktycznie. -zaśmiał się z Charlie.
-Was to bawi? Bo mnie ani trochę.
-Jesteś z nas dumna? -zapytał zmieniając temat.
-Co to za pytanie? Oczywiście. Nie zmieniaj tematu nie mogliście mnie ostrzec, albo... -przerwali mi, gdy obaj mnie przytulili. Podziałało, od razu ucichłam i sama ich objęłam. Brakuje mi takich wspólnych chwil. Nasza trójka była kiedyś nierozłączna, byliśmy przyjaciółmi. Trochę się zepsuło w ostatnim czasie, ale chcę to naprawić chociaż relacje z Leo.
-Eh, wybaczam wam. -lekko uderzyłam ich w plecy i odsunęłam się. -Oby to było ostatni raz.
-Nie obiecuję. -Charlie uniósł dłonie i jak na zawołanie pojawiła się przy nim Samanta. Nawet nic nie powiedziała tylko wepchnęła swój jęzor w jego gardło.
-To co, impreza? -udałam, że się nie przejmuje.
-Em, chciałabym jeszcze... -powiedziałam do mikrofonu i poczekałam aż zrobiło się ciszej. -Chcę powiedzieć, że... Jestem dumna z Charliego i Leondre, zaszli bardzo daleko, dzięki swojemu talentowi, ciężkiej pracy...wam. Są wspaniali i zasługują na to wszystko. No... To chyba tyle. Dziękuję. -wstałam, ukłoniłam się i sztywna jak deska zeszłam ze sceny słysząc oklaski i krzyki. Minęłam Leo, który dłonią potarł moje plecy, a potem poszłam do Benjamina.
-Serce mi wyskoczy. -oznajmiłam wycierając kilka łez, śmiejąc się przytulił mnie do swojej piersi.
-Byłaś świetna.
Po chwili chłopcy zeszli ze sceny, a ja myślałam, że ich zabije.
-Nienawidzę was. Nienawidzę. Wiecie jak się zestresowałam?-przyłożyłam rękę do serca. -Zobacz?-spojrzałam na Leo, który ze śmiechem zamienił moją dłoń ze swoją. -Widzisz? Ja prawie umarłam. Mogłam umrzeć na zawał.
-Faktycznie. -zaśmiał się z Charlie.
-Was to bawi? Bo mnie ani trochę.
-Jesteś z nas dumna? -zapytał zmieniając temat.
-Co to za pytanie? Oczywiście. Nie zmieniaj tematu nie mogliście mnie ostrzec, albo... -przerwali mi, gdy obaj mnie przytulili. Podziałało, od razu ucichłam i sama ich objęłam. Brakuje mi takich wspólnych chwil. Nasza trójka była kiedyś nierozłączna, byliśmy przyjaciółmi. Trochę się zepsuło w ostatnim czasie, ale chcę to naprawić chociaż relacje z Leo.
-Eh, wybaczam wam. -lekko uderzyłam ich w plecy i odsunęłam się. -Oby to było ostatni raz.
-Nie obiecuję. -Charlie uniósł dłonie i jak na zawołanie pojawiła się przy nim Samanta. Nawet nic nie powiedziała tylko wepchnęła swój jęzor w jego gardło.
-To co, impreza? -udałam, że się nie przejmuje.
Świetny jak zawsze 😉 nic dodać nic ująć a i mam nadzieję że Samathe wrzucisz pod pociąg😉 było by bardzo fajnie
OdpowiedzUsuńJeszcze raz super rozdział i czekam na next
Jak znajdę pociąg to oczywiście wrzucę :)
UsuńTeż chcę nominacje, za ładne i długie komentarze XDD
OdpowiedzUsuńNie no, żartuję.
Nawet nie wiesz, jak bardzo podoba mi się ten rozdział. Te kilka chwil znów spędzili, jako najlepsi przyjaciele i to było mega urocze. Sam im to wszystko popsuła. Bo to nie jest wina wypadku, tylko tej szmaty.
Benjamin to mój ziomek, ok? Jest naprawdę zajebisty, ale tak jakoś nie pasuje do Kate, takie moje zdanie.
Najbardziej z ich trzech, do Kate pasuje Leondre i zdania już nigdy nie zmienię. (Tak, znów ich shippuje)
Charlie, no widać jego zazdrość i małe starania, ale... on nie jest tego wart. Tak jak Kitty powiedziała. Nie zasługuje na miłość.
Czekam, aż ktoś coś odwali, serio.
Nie rozumiem, dlaczego Charlie robi im sceny. Skąd możemy wiedzieć, czy on nie pieprzy Samanthy?
Wydaje mi się, że będzie o to wszystko tak zazdrosny, że odwali coś jako pierwszy, n wiem jeszcze co, może Zerwie z sam? No idk.
Kate tego nie wytrzyma, bo wszyscy ją dobrze znamy.
Nie chcę mi sie wymyślać, jakiś teorii spiskowy, czas pokaże.
~ Edi (#TeamDevries znów)
Właściwie to dałaś kilka teorii xd
UsuńTrochę mnie dziwi, twierdzenie, że Leondre pasuje do Kate xd ale skoro tak uważasz to nigdy się to nie zdarzy xd
Nie dostaniesz dedykacji bo nie masz urodzin
UsuńHeh, już miałam XD
Usuń~ Edi
Ojejuuuś. Jesteś naprwde wspaniała. Dziękuję za taką dedykacje. To bardzo miłe. Aż tak fajniej się to czytało. I dziękuję też za tak dużo Benjamina które kochaaam. Jeujus ten rozdział to naprwde wspaniały prezent. No a jak zwykle super. Ogólnie bardzo mi się podoba relacja Kiti i Benjamina i Kiti i Leo. Samante może tramwaj pierdolić XD Ogólnie też charlie przesadza. Sobie za dużo pozwala. Nie jest już z Kate to niech się odwali. I troszkę mnie zawiódł komentarz Ediego bo heeejjj ja chciałam twoje teorie hahah Okey to ja pozdrawiam wszystkich w ten okurtny dzień i życzę miłego życia. Czekam na next
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się spodobał, bo w sumie na twojej opini zależało mi najbardziej :)
UsuńEdyta chyba się wypaliła xd
Nie wypaliłam się, pfff
UsuńNie miałam pomysłu, ok?
Następnym razem będzie tego więcej, przynajmniej się postaram XD
~ Edi
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWroce tu pozniej
OdpowiedzUsuńHope
Dobra dobra joł joł joł
Usuńczesc kasiu
rozdzialik oczywiscie bardzo mi sie podoba i uwazam iz masz to cos
dobra chuj to nie tap madl
niewazneXD
chcialam po raz kolejny przekazac ci ze bendżi (benjamin) mi imponuje
nie jest az takim wielkiem chujem za jakiego go mialam
ups przeklenstwo!
nie patrzcie huhu
wracajac
kolejna osoba ktora kocham jest oczywiscie lijo
ten to juz podbil me serce milion lat temu i jego postac w calym ff jest chyba najlepsza ze wszystkich
czarli jest ogolnie niezrownowazony psychicznie i zdania nie zmienie
inaczej po prostu jeblo mu na dekiel
przeklenstwo v2 ups
wrocilo kiti co mnie bardzo cieszy hehe
moja kiti jest jak zawsze biedna malutka
bendżi pociesz ja czy cos
bo czarli jest przeciez psychiczny i nie moze bo to niebezpieczne halo
samanta kurwo kojarzysz mi sie z ta laska ze studni wiec zdechnij jak ona
przeklenstwo v3 hihi
kasiu ja nie bede ci tu sie domyslac co bedzie dalej
(bo po czesci wiem co bedziexD)
ciii
takze czekam na dalsze rozdzialiki :3
moglabys dodac szybko hehe
lovki kiski foreverki usciski
jezu jakie to rakowe
dobra inaczej
Buziaki
Hope
Siemson chłopie!
UsuńJa ogólnie naliczyłam cztery przekleństwa ty zbereźniku, co jest sprzeczne z naszą ideologią i kanałem na yt xd
Pozdrawiam cieplutko
Twoja Kate.
Nie mam pomysłu na koma
OdpowiedzUsuńWięc wysyłam ci wene na pisanie
I całuski ������
~ Kekuś
PS. Urodziny mam 27.04 :)
Usuń~Kekuś
Żartujesz xd?
UsuńYyy nie xD
Usuń~Kekuś
Fajny ;) źle się czuję więc tylko tyle mogę napisać :c
OdpowiedzUsuńDo nastepnego!
~Quel
Do następnego!
UsuńZdrowia stara! ❤❤
Super rozdział! Rozwaliły mnie dwa fragmenty:
UsuńLeondre, przepraszam. -oparłam się bokiem głowy o drzwi. -Na prawdę. -dodałam, bo nic nie odpowiedział. Pomachałam ręką, żeby też przyszedł i oczywiście to zrobił.
-Leo, Kate mnie już przeprosiła i wszystko jest okay.
Uderzyłam go ramieniem, a on potarł to miejsce.
Nadal się nie odzywał, więc zaczęliśmy go podglądać przez szybkę. Było widać tylko kontur jego ciała, ale zrobiliśmy to dla żartu.
Stał do nas jakby bokiem, więc pewnie sikał, gdy się odwrócił zobaczył nasze twarze wciśnięte w szybę.
-Jezu... Jesteście chorzy. -skomentował, a my zaczęliśmy się śmiać.
-Ej Leondre! Pocałuj mnie. -przycisnęłam usta, a z drugiej strony on swoje.
-Powiem Benowi...-zaśmiał się blondyn.
-Możecie już iść? Chce wziąć prysznic.
-Przecież i tak nic nie widać.
-Sami tego chcieliście. -zdjął bluzkę, a potem spodnie, miał czarne bokserki więc dokładnie było widać jak zaczął je zdejmować, nie widziałam dużo, bo Charlie zasłonił mi oczy i zaczął ciągnąć do tyłu.
-Przecież i tak nic nie widać. -zaśmiałam się i próbowałam złapać się jego ręki, bo trudno mi było utrzymać równowagę.
-Ale nadal sam fakt. Uwierz mi to byłby najgorszy widok w życiu.
-😂
I ,,tego tyłka się nie dotyka" 😭😂😂
WIEDZIAŁAM!wreszcie Samanta powiedziała coś hmmm jak to nazwać... Niemiłego? Wiesz o co mi chodzi 😁
Życzę weny
Ola❤
PS. Kiedy kolejny rozdział????