poniedziałek, 13 marca 2017

3.

-Brook daj jej pospać!
Bum, ktoś się na mnie położył i nawet chwilę się zastanawiałam gdzie jestem. Dawno nie spałam w domu.
Wyjęłam rękę spod kołdry i przytuliłam do siebie dziewczynkę.
-Cześć słońce. -otworzyłam oczy i przyjrzałam się jej na tyle ile mogłam. Miała dłuższe i wydawało mi się, że ciemniejsze włosy, a oczy tak jak dawniej były roześmiane.
-Nie boli cię nic?
-Nieee.-pokręciłam głową.
-A dlaczego nie śpisz w swoim pokoju?
-Cameron zajął moje łóżko.-wydęłam dolną wargę.
-O nie. Pójdę go obudzić, to twoje łóżko. -zerwała się i pobiegła na górę.
Przeciągnęłam się... Pora wstawać, wyspałaś się przez te pół roku.
-Dzień do... Co to jest?
-Dzień dobry Charlie. -spojrzałam na niego, ale się nie uśmiechnęłam, bo wiedziałam na co patrzy.
-Co tu robi szkło? -walnął jakby się stało nie wiadomo co.
W nocy chciałam pójść do toalety i zbiłam ramkę ze zdjęciem, Alex pomógł mi posprzątać, ale większe kawałki szkła odłożyłam na komodę i najwyraźniej zapomniałam wyrzucić.
-Spokojnie, ramka się zbiła. -usiadłam i przerzuciłam włosy na jedno ramię.
-Wiedziałem. -spojrzał w bok i oblizał wargi. -Wiedziałem, że nie można cię z nim zostawić, ćpaliście tak?
-Zwariowałeś? Nie, na prawdę. Chciałam iść do toalety. -dodałam widząc, że mi nie wierzy.
-Nie mogłaś kogoś poprosić o pomoc?!
-Charlie, nikt nie będzie przy mnie całą dobę.
-Od dzisiaj śpię u ciebie. -odwrócił się i zniknął z mojego wzroku.
Za co on jest zły? Głupia ramka się zbiła, a on robi mi awanturę.
Założyłam grube skarpetki, wzięłam kule i pokuśtykałam do kuchni, gdzie chłopak kroił warzywa. Nawet na mnie nie spojrzał co trochę mnie dotknęło, więc podeszłam, oparłam kulę o blat i przytuliłam się do jego pleców.
-Kate, usiądź przy stole. Mam mało czasu, zrobię śniadanie, poćwiczymy i jadę na wywiad.
-Dlaczego jesteś na mnie zły? -otarłam policzkiem o jego plecy.
-Nie jestem.
-Okay. -włożyłam dłonie do kieszeni jego bluzy.
-Na prawdę nie jestem zły, po prostu powinnaś na siebie uważać. -odwrócił się, uważając na mnie i spojrzał w dół.
-To tylko ramka...
-Ramka, piwo, papierosy...
-Nie jestem dzieckiem.
-Dosłownie przed chwilą wybudziłaś się ze śpiączki, wiesz, że powinnaś o siebie dbać.
-Po co skoro ty o mnie dbasz. -uśmiechnęłam się i nawet jego kąciki ust uniosły się.
-Dlaczego ja cię tak kocham. -zaśmiał się i przytulił twarz do mojej szyi.
-Charlie?
-Mhm? -odsunął się i spojrzał nadal się uśmiechając.
-Mógłbyś porozmawiać z Leondre? Nie odbiera ode mnie.
-Dla ciebie wszystko. Pomożesz mi? -posadził mnie na blat i podłączył toster. Zrobiliśmy standardowo tosty i sałatkę, którą teraz pewnie będę jadła x razy dziennie, bo to przecież witaminy.  Poszliśmy do mojego pokoju po tamtą dwójkę, ale okazało się, że Brooke zasnęła na boku Camerona, którego pewnie nie dała rady dobudzić, więc jedliśmy sami.
Gdy Charlie dopilnował, aby mój talerz był pusty i poszłam się przebrać do ćwiczeń.
Byłam do tego pozytywnie nastawiona, zawsze lubiłam sport, lubiłam ćwiczyć, a jeżeli to miało mi pomóc w odzyskaniu pełnej sprawności to już w ogóle.
Tak bardzo się myliłam.
To był istny koszmar.
Włączyliśmy nagranie z ćwiczeniami, położyłam się na macie i zaczęliśmy. Cholera żebym ja wiedziała, że będzie tak ciężko. Na granicy części nogi której nie czuję, a tej części którą czuję poczułam ból, który promieniował aż do kręgosłupa. Z każdym kolejnym ruchem ciało odmawiało mi posłuszeństwa i zaczęłam się trzęść.
-Charlie nie dam już rady. -opadłam na plecy.
-Jeszcze pięć razy i kolejna seria. -powiedział dociskając moją nogę do maty. -Dalej.
-Nie dam rady. -powiedziałam przez zaciśnięte zęby potym jak próbowałam wykonać ćwiczenie. Nie czułam żadnej części ciała, a koszulka była tak morka, że przyklejała się do mojego ciała.
-Dasz radę! -krzyknął i szturchnął moją rękę, raz, drugi...
-Zostaw mnie! -lekko go kopnęłam a, że kucał to upadł na tyłek. Szybko usiadłam i podkuliłam nogi do klatki piersiowej, za to Charlie wstał i zaczął kopać wszystko co było na ziemi.
Byłam przestraszona, nigdy się tak nie zachowywał, w pewnym momencie nawet przeszło mi przez myśl, że zaraz mnie kopnie, przez przypadek, albo i nie.
-Hej! Popierdoliło cię?! -przybiegł Cameron, a za nim przestraszona Brook. -Wszystko okay? -pomógł mi wstać i wrócił wzrokiem do blondyna. -Co ty robisz?
Charlie zdjął czapkę i przeczesał swoje włosy. Nic nie powiedział, usiadł na kanapie i patrzył się na mnie bez wyrazu.
Nie wiedziałam nawet co mam myśleć, Charlie jest jednym z najspokojniejszych ludzi jakich znam, dlaczego tak zareagował?
-Pójdę się umyć.
***
Długo siedziałam pod prysznicem myśląc nad tym wszystkim i uspokajając się. Ostatecznie doszłam do niczego, nie mam pojęcia dlaczego tak zareagował. W końcu wyszłam, kule stały od razu obok drzwi, oparte o ścianę, wzięłam je i ogarnęłam sytuację. Cameron i Brook oglądali bajki, a Charlie siedział przy stole i mnie obserwował.
Zacisnęłam wargi i pokuśtykałam do niego, nie zdążyłam usiąść obok, a on już mnie przytulił.
-Przepraszam Kate. -szepnął i przysunął krzesło ze mną żeby być jeszcze bliżej. -Ja tylko...chcę żebyś jak najszybciej wyzdrowiała. I nie robię tego dla siebie, widzę jak się męczysz.
-Charlie... Uwierz, że też tego chcę. -wplątałam palce w jego włosy. -Ale to było za ciężkie.
To było głupie, że tak poważna rozmowa wyszła z głupich ćwiczeń.
-Przepraszam. -pocałował mnie w czoło. -Możemy o tym zapomnieć? -przymrużył oko.
-Jasne. -zaśmiałam się. -To było głupie.
-Tak... Chciałbym jeszcze zostać, ale...
-Tak, wiem, wywiad. Pamiętaj porozmawiać z Leondre.
-Jasne.-założył czapkę na głowę i wstał. -Wieczorem wychodzimy. -puścił mi oczko.
-Gdzie? Jak mam się ubrać?!
-Wygodnie!-odkrzyknął i wyszedł.
Pierwsze co przyszło mi do głowy to to, że pójdziemy gdzieś razem. Kiedyś często chodziliśmy na plaże, śmialiśmy się, rozmawialiśmy i po prostu spędzaliśmy miło czas i tego też chciałam. Wyjść z domu i nie myśleć o tym, o czym myślę praktycznie ciągle.
-Kaaaaateeeee! -podbiegła do mnie Brooke z laptopem, położyła go na stole, a sama przytuliła się do mojej ręki.
-Co tam Skarbie?
-Cameron zgodził się żebym go pomalowała...
-I potrzebujesz kosmetyków? -zaśmiałam się i spojrzałam na chłopaka, który niby nie był zadowolony, ale ja wiem, że dla tej małej pozwoliłby zgolić się na łyso. -Możesz wziąć moje, jeżeli czegokolwiek da się użyć.
-Dziękuję! Powiem ci jeszcze sekret. -złapała mnie za głowę i zaczęła szeptać do mojego ucha. -Musisz wejść na facebooka i...tam jest niespodzianka.
-Jaka?
-Nie powiem. -zaczęła biec na górę przy tym wołając Camerona.
-Jeżeli wstawiłeś moje zdjęcie z dzieciństwa to umrzesz powoli.
-Na to nie wpadłem, ale dzięki za pomysł. -zaśmiał się. -Jak skończysz oglądać, to przyjdź do nas.
-Caaaamerooon!
-Idę Brook! -przekręcił oczami. -Dlaczego ja niańcze jego siostrę... -powiedział do siebie i zniknął z mojego pola widzenia.
Może hasło "kate123" to nie był dobry wybór, bo na pulpicie była pełno nieznanych mi plików, więc pewnie komputer był używany przez wszystkich, albo już tego nie pamiętam. Na facebooku miałam bardzo dużo wiadomości "wracaj do zdrowia" itp, co było na prawdę kochane. Jedno powiadomienie było o tym, że pani Karen wstawiła jakiś filmik na moją tablice, więc pewnie o to chodziło. Był podpisany "Kochamy cię!".
Od razu go otworzyłam i okazało się, że był to filmik z koncertu chłopaków, na początku powiedzieli, że cały koncert jest dla mnie, a cała reszta to było coś niesamowitego. Kiedyś byli fantastyczni, a teraz? Teraz to nawet nie da się tego opisać, od samego początku płakałam, ich głosy oczywiście były świetne, ale najbardziej wzruszyłam się tym, że dobrze się bawili. Szczególnie Leondre.
Byłam z niego dumna jak cholera, robił to co kocha i... Byłam pewna, że zrobiłam dobrze ratując go wtedy, zasłużył na to jak nikt inny, nie tylko jako mój przyjaciel, chociaż szczególnie, ale też jako dobry człowiek.
Gdy zeszli ze sceny podeszli do kamery i krzyczeli coś o tym, że tęsknią, żebym już wracała i chcieliby żebym tam była.
Kiedy skończył się filmik byłam już cała zaryczana i z myślą czym ja sobie zasłużyłam na takich ludzi. Odpisałam na wszystkie wiadomości i gdy się trochę ogarnęłam poszłam na górę. Cameron wyglądał jak lalka z horroru, a Brooke opowiadała mu jakąś bezsensowną historię, którą oczywiście słuchał z zaangażowaniem.
-I jak? -spytała dziewczynka i podbiegła mnie przytulić.
-Są fantastyczni. -lekko się uśmiechnęłam. -A ty może zrobisz karierę jako modelka? -wyśmiałam Camerona.
-Wyglądam lepiej niż ty klocu. Lepiej zadzwoń do mojej mamy, bo nie może się z tobą skontaktować. Pewnie już szykuje paczkę w stylu "witaj na świecie".
-Jakbym się dopiero urodziła.-zaśmiałam się.-Eh... Przede mną długie godziny rozmów...
Po wykonaniu milionów telefonów, miałam czas dla Brook, a Cameron chyba mając mnie już dość wyszedł, gdy zapytałam gdzie, powiedział, że to jego życie i jego sprawa. Dupek.
Mama wróciła jakoś po piętnastej przywożąc pizze na obiad, a zaraz po niej pani Karen i w sumie można powiedzieć, że miałyśmy babskie popołudnie .
Charlie napisał, że będzie po 19, więc właśnie na tą godzinę ubrałam moje wyjściowe dresy, bo tylko to na mnie wchodziło przez ten bandaż.
Nawet jeśli to byłby zwykły spacer, zwykłe jeasy byłyby bardziej odpowiednie.
-Myślisz, że powinnam pomalować usta?
-Nieee, co jeśli będziecie się całować? -zaśmiałam się na to co powiedziała Brook i skończyłam pudrować twarz.
-Ma rację, wolę jak ich nie malujesz.
Odwróciłam głowę w stronę drzwi do blondyna, który już pewien czas przysłuchiwał się nam.
-Rozmawiałeś z Leondre? -spytałam od razu, bo myślałam o nim cały dzień.
-Tak, ale nie o tobie. Jadłaś coś?
-Charlie, miałeś z nim porozmawiać.
-Jadłaś coś? -totalnie mnie olał.
-A Leooo...!
-Brook, zajmij się swoimi sprawami. Co jadłaś? -spojrzał na mnie zdenerwowany, ale to nie nowość.
-Pizze, możemy iść. -sięgnęłam po kule, ale oczywiście Charlie wolał mnie znieść.
Wiózł mnie na wózku środkiem pustej ulicy, i nie tylko przez to, że prawie nie rozmawialiśmy wiedziałam, że jedziemy w konkretne miejsce. Nie potrafię opisać tego jak się cieszyłam, gdy skręciliśmy na posiadłość Rusha, z którego domu muzyka grała tak głośno, że przeciętna staruszka by tego nie wytrzymała.
Śmiałam się sama do siebie, gdy wjechaliśmy do domu i nawet nie myślałam o tym, że nie mogę tańczyć, bo sam klimat imprezy to jest kurwa coś niesamowitego.
Od razu zostałam obrzucona przytuleniami i miłymi słowami od ludzi, których nie wiedziałam bóg wie ile czasu. Ostatnią osobą, która do mnie podeszła był Rush.
-Siema gówniaro!-wydarł się i nałożył na moją głowę plastikową koronę.-Zabieram ją. -poinformował Charliego i wziął mnie na ręce.
-Jezu... Tak dawno nie byłam na imprezie...
-Myślisz, że nie wiem? -zaśmiał się i posadził mnie na wysepce kuchennej. Był też Cameron i chłopak, którego nie znałam. Wysoki, zielone oczy, a włosy miał związane w koka. Pospolicie, ale był całkiem przystojny.
-Więc tu uciekłeś. -uderzyłam w ramię Camerona. -Jestem Kate, cześć.-podałam rękę nowym, a on jeszcze pocałował mnie w policzek.
-Benjamin, dużo o tobie słyszałem.
-Nie wierz im.-zaśmialiśmy się. Dostałam kubek z wódką i podejrzewam kroplami soku. Pomyślałam o tym, że Charlie będzie zły, ale przecież nie musi wiedzieć.
-Co tak słabo, Kate? -wyśmiał mnie Rush, gdy upiłam łyczka.
-Twoje zdrowie frajerze. -uniosłam kubek i wypiłam trochę więcej niż połowę. Zapiekło jak cholera, ale tego potrzebowałam.
Piliśmy coraz więcej i było coraz zabawniej, aż nowy zabrał mi kubek, spojrzałam na niego, ale zaraz Rush i Cameron się odsunęli pokazując mi Charliego. 
Przy nich wyglądał jak szczypiorek.
Obejrzał mnie od góry do dołu i podszedł jeszcze bliżej.
-Piłaś?
-Nie, ale zato ty tak. -miał już lekko pijackie oczy.
-Piwo, czy dwa... Są moi znajomi, chcesz ich poznać?
-Jasne. -podniósł mnie, a ja powiedziałam ciche "dziękuję" do nowego.
Okazało się, że koledzy Charliego to totalne gbury. Dylam, Kyle i Shawn wyglądaj jak lalki Ken, przysięgam są tak przystojni, że cholera, ale charakter nie jest już taki piękny. Jak te wszystkie plotkary obrażali wszystkich po kolei i mam wrażenie, że ja też będę zjechana.
Byli też Matt i Alex, ale w tym towarzystwie nie mieli ochoty się bawić.
Patrzyłam na tych wszystkich tańczących ludzi i zrobiło mi się szkoda, że ja już do nich nie należę.
-Zatańczymy? -podniosłam wzrok na Matta i zmarszczyłam brwi, bo chyba był tak pijany, że zapomniał o moim wypadku.
-Wiesz, że nie mogę.
-Marudzisz.-podniósł mnie, a ja spojrzałam na Alex, która się do mnie uśmiechnęła.
Matt tańczył niczym tancerz towarzyski przeciskając się między ludźmi. Było zabawnie dopóki nie zobaczyłam różowych włosów, których właściciel wyszedł na taras.
-Matt, Matt, Matt.-uderzyłam go kilka razy w ramię. -Muszę iść na taras.
-Znalazłaś lepszego tancerza? -spojrzał na mnie i wydął wargę.
-Tam jest Leondre.
Chłopak przestał się uśmiechać i już ruszył w stronę szklanych drzwi.
-Nie bądź na niego zła. -szepnął gdy wyszliśmy na podwórko.
Leondre siedział na schodkach z kapturem na głowie, a w ręku trzymał czerwony kubek.
-Siema Leo. -Matt posadził mnie obok niego i przybił mu piątkę.
Przyjaciel spojrzał na mnie bez wyrazu i zakręcił kubkiem.
-Myślałam, że nie pijesz.
-To sok jabłkowy. -podał mi kubek i faktycznie był to sok.
-Okay... I co? Nic mi nie powiesz?
-A co mam powiedzieć?
Denerwowało mnie to, że nawet na mnie nie patrzył, jakby tą całą rozmowę miał głęboko w dupie i tylko czekał, aż sobie pójdę.
-Może to, dlaczego nie przyszedłeś wczoraj? Albo dlaczego nie odbierasz telefonów? Coś zrobiłam?
-Ja... Po prostu... Wiedziałem, że się dowiesz.
-Czego się dowiem Leondre? Coś się stało?
Chłopak spuścił na chwilę głowę, a potem odstawił kubek i podwinął rękaw. Nie chciałam wierzyć w co to widzę, na jego nadgarstku były trzy blade linie.
-Czy... Ty...
-To było zaraz po wypadku. Lekarz powiedział, że praktycznie nie masz szans. Uratowali  mnie i dowiedziałem się, że żyjesz, jesteś w śpiączce, ale nie wiadomo czy się obudzisz, nawet jeśli to będziesz kaleką.-przełknął ślinę, tak, że nawet ja to słyszałam.
-Ale... -przerwałam, bo odsłonił drugi nadgarstek, na którym było pięć głębszych blizn. Poczułam jak coś staje mi w gardle uniemożliwiając powiedzenia jakiegokolwiek słowa.
-Kilka dni później zrobiłem to drugi raz. Nie wiem... Czułem się jakby wszyscy patrzyli na mnie jak na winnego. Codziennie patrzyłem jak twój stan się nie poprawia i nie potrafiłem tak żyć. Uratowali mnie.
Powiedział to takim tonem jakby żałował tego, że go uratowali, a ja automatycznie wypuściłam łzy. Przytuliłam się do jego boku i wydawało mi się, że on też płacze, a gdy się odezwał to było pewne.
-Kate,  ja tego nie chciałem. Nie chciałem żebyś mnie ratowała, wolałbym być na twoim miejscu.-płakał jak dziecko, a ja wcale nie byłam lepsza. Czułam jak mocniej mnie do siebie przytula, nawet nie wiedziałam co mam myśleć.
-Leondre, jesteś takim idiotą. Cholera... Czy ty masz w ogóle mózg? Jesteś osobą za którą chciałam oddać życie i zrobiłabym to jeszcze raz, bo jesteś tego wart. Jak nikt inny. Jesteś wspaniałym człowiekiem, masz pasję, spełniasz marzenia...twoje życie jest warte więcej, niż myślisz. I nie miałeś prawa go sobie odbierać, słyszysz ciołku? Co ja bym zrobiła, gdyby cię teraz nie było? -odchyliłam głowę, ale nie pozwolił mi na siebie spojrzeć. -Musisz tu być, żeby być moim przyjacielem.
-Przepraszam Kate. -załkał.
-Nie masz za co mnie przepraszać.
-Zniszczyłem ci życie. Pół roku leżałaś w szpitalu, a teraz jesteś na wózku. Nie chciałem tego.
-Wiem Leondre, ale niestety stało się. Życie toczy się dalej i nie poddam się, uda mi się wrócić do sprawności.
Do tej pory nie wierzyłam, że moje życie będzie sięgać poza wózek i kule, ale teraz muszę mu pokazać, że wszystko wróci do normy i ten wypadek nie zniszczył mi życia, tak jak powiedział.
Długo siedzieliśmy, aż w końcu się uspokoiliśmy.
-Charlie jest jakiś dziwny.-zaczęłam, gdy już się od siebie odsunęliśmy.
-To... No wiesz. Tęsknił za tobą. -coś kręcił i było to widać. Ten palant nie umie kłamać i właśnie robił to prosto w moje oczy.
-Widzę, że coś ukrywacie. Chodzi o mnie? To dlatego, że już nie jestem dla niego atrakcyjna?
-Kate to nie o to chodzi, po prostu... Dużo się zmieniło. Martwi się o ciebie.
Masz już serdecznie dość tego gówniane zdania.
***
Leondre poszedł już do domu, jak większość osób, a ja chyba jako jedyna przytomna siedziałam obok mojego schlanego chłopaka. Czekając jak chociaż trochę oprzytomnieje wyjechałam na moim bmv na taras. Skoro spał mogłam sobie spokojnie zapalić.
-Nie męczy cię to? -spytał ktoś, ale nie mogłam go zobaczyć, a przekręcić tego wózka mi się nie chciało, więc optymalnie spytałam "co". Przede mną staną nowy również z papierosem i obejrzał mnie od góry do dołu.
-Musisz się kryć z piciem... Paleniem. Nie obraź się, ale to chyba do ciebie nie pasuje, no wiesz... Podporządkowywanie się komuś.
Prawie go nie znałam i byłam do niego pozytywnie nastawiona, ale sam jego ton głosu był arogancki, więc chyba jednak się nie polubimy.
-Kim jesteś żeby mówić jaka jestem, nie znasz mnie. -zmrużyłam oczy.
-Oh błagam ...serio? Nie znasz mnie? Nie sądziłem, że ta Kate Porter używa tak tandetnych sformułowań.
Że co kurwa?
-Taka prawda, nie znasz tej Kate Porter.
-Czyżby? -uśmiechnęłam się sztucznie żeby kontynuował. -Jesteś z Polski. Teraz mieszkasz z mamą, która swoją drogą jest gorąca jak cholera, zna cię pół miasta, bo nie odpuszczałaś żadnej imprezy w mieście. Tak... Z tego co wiem, bawiłaś się na nich lepiej niż na tej. Twój chłopak uważa się za super gwiazdę, ale tak na prawdę jest żałosny, no bo... Spójrz tylko na niego. Słyszałem, że jesteś najlepszą przyjaciółką jaką można mieć, że jesteś niezależna, zawsze robisz to co chcesz i szczerze mówiąc lubiłem cię bardziej z tych opowiadań, bo teraz... Kurde twój chłopak mówi ci co masz robić, a ty to robisz. -zaśmiał się ironicznie. -Nie wiem, boisz się, że nikt inny cię nie zechce czy co? Trochę desperackie, nie uważasz? Rozumiem fajnie być z kimś kto może mieć każdą, a wybrał właśnie ciebie, ale życie nie jest bajką. -wyrzucił papierosa i po prostu sobie poszedł. Nie za bardzo rozumiałam co się właśnie stało, ale chyba po prostu był zjarany. Nie chciałam myśleć o tym co mi powiedział, ale mimo wszystko nasuwało mi się pytanie, czy ja na prawdę się zmieniłam? Faktycznie, kiedyś byłam indywidualistką, nie dawałam innym mówić co mam robić, a odkąd jestem z Charliem moje życie wygląda inaczej, zmienił je i nie zawsze na lepsze. Czasami chciałabym wyjść z Rushem na imprezę bez wyrzutów Charliego, ale związek wymaga wyrzeczeń.
****
Udało mi się obudzić Charliego, ale gdy mnie prowadził nie wiedział nawet gdzie jest. W domu kazałam mu się rozebrać i położyliśmy się.
-Charlie przytul mnie.- zaczęłam go szturchać, ale leżał jak kłoda.
-Zostaw mnie Sam.- burknął, a ja się zaśmiałam, bo pijany jest przezabawny.
-Kocham cię.- przytuliłam się do jego pleców i zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemson!
SORRYSORRYSORRY
Rozdziału nie było tak długo, bo przez przypadek go usunęłam, a pisanie go drugi raz to była udręka, jeszcze, że mam już kolejne i nie mogłam zmienić ani jednej informacji.
Na prawdę przepraszam
ale teraz mam już napisane, więc będą regularnie.
Czekajcie w czwartek
a i jak się podoba?
-Kate xx

9 komentarzy:

  1. Okok wszystko spoko ale coś mi nie pasi.
    Właśnie skończyłam pierwszą część innego ff, które czytam drugi raz.
    Tam główni bohaterowie byli naprawdę bardzo zżyci i teraz gdybym miała porównać ich z Charliem i Kate to z tamtego ff mają lepsze relacje. Teraz czytam ten rozdział i bardzo chwycił mnie za serce moment z Leo. I on z Kate bardziej mi pasują do pary z tamtego ff. Wiem, głupio robię, porównując twoje ff do innego, ale chce ci pokazać swoje zdanie. Myślę po prostu, że miłość Charliego i Kate się wypaliła.
    ~ Kekuś (#TeamDevries)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie obrażam się za porównywanie xd
      Ogólnie to każdy ma swoją wizję więc zobaczymy no, mam nadzieję że was jeszcze zaskoczę xd

      Usuń
    2. No w to nie wątpię. Lof juuu sou macz :**
      ~Kekuś

      Usuń
  2. Nic dodać nic ująć 😉
    tylko zastanawia mnie czy związek Kate i Charliego przetrwa 😞🙈

    OdpowiedzUsuń
  3. No kochana. Tyle czekać na rozdział. Ale rozumiem. Pisanie ciężka sztuka xd Charlie dupek (już go nie lubię ok) i na końcu jak powiedział "Sam" myślałam że ją zdradza xd Leondre taki slodziaaaak. Najlepsi przyjaciele Kate. Ten nowy chłopak mnie przeraża XD. Czekam do czwartku. Uważaj żebyś się znowu nie spóźniła xd Koocham, papa <3

    OdpowiedzUsuń
  4. O Boże, jestem zła na blog, bo nie wyświetlił ki rozdziału, przegryw czy przegryw? Nieważne.
    Ogólnie, Charlie ma nową laskę, jak juz wiemy Sam (to może być tez chłopak, no idk). Każdy kręci, bo nikt nie chce go wydać.
    A tego z Leondre to się kompletnie nie spodziewałam, choć miałam w tyle mózgu, że chciał może się zabić, bo żałuje i tak dalej.
    Ogólnie powinnam teraz sję uczyć i robić lekcje, ale jebać.
    Ten Benjamin (?) ma racje, Charlie może mieć każdą i już ma inną, bo jest gwiazdą i z kaleką u boku tak ładnie już nie jest. Tu też wzmianka, że jest gównem i może żegnać się z życiem, jeśli tak jest.
    Oczywiście czuje coś jeszcze do Kate, bo ona nawet w takim stanie mogłaby mieć innego faceta, cóż, nadal jest gorącą laską.
    Mam też teorie co do tego, że Charlie tak bardzo pomaga jej wrócić do zdrowia. Jeśli już nie chce z nią być, to chce chociaż, żeby nie postrzegali jego byłej za takie "gówno".

    Moja wypowiedź może być chaotyczna, bo co chwile przypominałam sobie inne momenty, nieważne.
    Życzę weny i czekam do czwartku (jutra)
    ~ Edi (#TeamDevries)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, nawet nie wiesz jak czekałam na ten komentarz! Nie wiem, jakoś lubię twoje spekulacje i domyły i no już wiemy, że myślimy tak samo. Myślę, że gdybyś miała pisać tego bloga to mało różniłby się od moich pomysłów xd
      Zobaczymy no
      ❤❤❤

      Usuń
    2. Nie mogłabym pisać to bloga, bo nawet nie wpadłabym na pomysł "ożywienia", jeśli dałabyś mi jego ogólny zarys i coś, co chciałabyś w nim zawrzeć, to w tedy/wtedy (idk jak jest poprawnie) może coś by było takie samo.
      Jak już wspomniałam, nawet nie spodziewałam się za bardzo próby samobójcze Leondre.
      ~ Edi

      Usuń