czwartek, 23 marca 2017

5.

Obudziłam się bez wczorajszej nienawiści do całego świata. Był żal, smutek, zawód i brak chęci do życia.
Po pierwsze skoro Charlie znalazł sobie inną, to znaczy, że coś ze mną jest nie tak. Nie dałam mu czegoś czego potrzebował, może byłam niewystarczająco dobra, nie wiem, naprawdę nie wiem, bo kochałam go całą sobą i zrobiłabym dla niego wszystko.
Po drugie, skoro moi znajomi wybrali jego, to niczego już od nich nie oczekuję. Nie potrzebuje takich przyjaciół.
Nie rozumiem tego, że wyraziłam się jasno, nie potrzebuje takich ludzi w moim życiu, z rana mój telefon miał milion nieodebranych połączeń.
Chyba najbardziej zawiodłam się na Rushu i Alexie. Po prostu od nich oczekiwałabym więcej w tej sprawie.
Dzień spędziłam z mamą oglądając wszystkie smutne filmy jakie miałyśmy.
I w końcu coś do mnie dotarło, ja faktycznie się poddałam.
Charlie ma dziewczynę, jest szczęśliwy, a ja płacze na kanapie.
Po powrocie ze szpitala, gdzie codziennie muszę przyjmować zastrzyki postanowiłam że coś muszę zrobić.
Benjamin :"zgadzam się."
Nie musiałam długo czekać na reakcję, po po kilku minutach zadzwonił.
-A więc zgadzasz się?
-Nie wiem, czy nie będę tego żałowała.
-Wiedziałem, że się zgodzisz. To jak? Mogę przyjść? Obgadamy to.
-Uh... Ale nikt nie może się o tym dowiedzieć. Rozumiesz? Nikt.
-Pewna sprawa. Będę za jakieś dwadzieścia minut.
***
-To do mnie. -poinformowałam i widziałam jej zdziwienie.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam uśmiechniętego chłopaka. Prawie go nie poznałam, bo nie miał już tego swojego koka. Miał ścięte włosy, na które grawitacja nie zadziałała. Na sobie miał szarą koszulkę, wąskie spodnie i czarne buty nike.
Charlie będzie zazdrosny.
-Cześć. -założył okulary na głowę i wszedł do środka. -Dzień dobry Elizabeth. -zdjął buty.
-O. Cześć. Nie wiedziałam, że... Nieważne. Chcesz coś do jedzenia?
-Nie, dzięki. Wezmę sobie tylko coś do picia.
-Częstuj się.
Mama go lubi, Charliego szlag trafi.
-Kate? -podszedł do lodówki i odwrócił się do mnie.
-Cola.
Poszłam na górę i tylko słyszałam jak blondyn wzdycha za mną.
-Przepraszam, że nie zapieprzam jak samochodzik.
-Kate, bez takich. -usłyszałam mamę. Nie lubi, gdy przeklinam.
W końcu dotarłam na górę i weszliśmy do mojego pokoju. Rozsiedliśmy się na łóżku i zrobiło się trochę niezręcznie. Patrzył na mnie jak na obrazek.
-Uśmiechnij się.
-Przestań, po prostu mów jak to ma wyglądać.
-No wiesz... Będziemy parą. Żadna filozofia.
-Tak nagle? Ktoś w to uwierzy?
-Chyba nie jest ze mną tak źle królewno.
-Nie o to mi chodziło. Widzieliśmy się raz.
-Załatw to mi. Ty i tak teraz nie będziesz się widywać z żadnym z nich, będę im mówił, że jestem u ciebie codziennie blablabla, no wiesz ty jesteś smutna po zerwaniu z chłopakiem i straceniu przyjaciół, a ja ten dobry pomagam ci.
-Boże... To nie wyjdzie. -odchyliłam głowę i zamrugałam kilka razy, bo czułam, że moje oczy są zaszklone.
-Zaufaj mi, potem pokażemy się kilka razy na mieście i koniec końców wszyscy będą wiedzieli, że się spotykamy. Charlie będzie wkurwiony, Sam zazdrosna o to, że on jest wkurwiony i załatwione.
-I co dalej?
-W końcu ze sobą zerwą, zrozumieją, że to co zrobili było złe i wrócą do nas błagać o wybaczenie, a my powiemy...
-Wszystko się zmieniło. -przerwałam mu.
-Dokładnie.
-Nie jestem tego taka pewna. No wiesz Charlie powiedział mi w twarz, że chcę z nią być.
-I że cię kocha. Po co miałby kłamać?
Wzięłam głęboki oddech. Jakoś nie jestem pewna do tego wszystkiego.
Ale z drugiej strony co mi szkodzi.
-Faktycznie będziesz musiał tu przychodzić, bo moja mama też musi uwierzyć w ten związek.
-Luz, ale nie myśl sobie, że będę tu siedzieć cały dzień i cie pocieszał.
-Nawet bym nie chciała.
Siedzieliśmy chyba godzinę on w telefonie, a ja oglądałam serial, potem w końcu poszedł
Zadzwoniłam do Camrona i opowiedziałam mu o wszystkim 
-No wiesz.. -zaczął swój wykład. -Nie będę cię oceniał ani tym bardziej bronił Charliego, ale... Zastanów się czy chcesz być taka.
-To znaczy jaka?
-Okay, Charlie cię zranił, ale czy chcesz się na nim odegrać? Poza tym Samanta zerwała z Benjaminem, bo on był wobec niej agresywny. Skąd wiesz że wobec ciebie też nie będzie?
-Jakto agresywny, nie mówił mi.
-Dziwisz się? Spotkałem raz tą dziewczynę, z tego co wiem dużo razy się z nią spotykali całą paczka, raz się żaliła, że ją popchnął. Mówiła, że to nie był pierwszy raz.
-Aha? Czyli wymienili mnie na nią. Pf... Tacy przyjaciele. Nieważne. Nie wiem dlaczego się rozstali, z tego co mi mówił, ona po prostu poleciała na Charliego. I dobrze wiesz, że jeżeli ktoś miałby kogoś uderzyć to będę to ja.
Usłyszałam jego śmiech.
-Po prostu uważaj na niego. Jakby coś się działo to mów. Ogólnie masz mi mówić o wszystkim.
-Zawsze mówię Cam.
-A propo tego mówienia... Wiesz, że nie chcę cię dołować, ale poznałem kogoś.
-O mój boże. Nie?! -zaśmiałam się do słuchawki. -O matko, Cameron. To wspaniale! Kto to jest?!
-Spokojnie, nie proszę ją o rękę... Po prostu. Podoba mi się.
-Jak ma na imię?
-Nicol.
-Ile ma lat?
-W twoim wieku.
-Jaka jest?
-W sumie myślę, że byście się polubiły, ma tak samo na bani jak ty. -zaśmiał się.
-Ile jesteście razem?
-No właśnie jeszcze nie jesteśmy. Wydaje mi się jakby... Traktowała mnie jak kolegę. No wiesz, to koleżanka mojej koleżanki z uczelni, pośmiejemy się i tyle no. Jak kumple.
-Chłopie. Ja z Charliem też byliśmy kumplami. Dwa razy i za każdym razem potem wyszło coś więcej.
-Noi widzisz co z tego wyszło. -zaśmiał się.
-Idiota. Zaproś ją na oglądanie filmów, a potem zalicz.
-Charlie tak zrobił? -zaśmialiśmy się.
-Serio. Nie wiem, spotkajcie się sami. Zobaczy, że jesteś zjebany i już się nie będziesz musiał przejmować, bo więcej się z tobą nie umówi.
-Suka. Widziałem, że to zły moment na dzwonienie. -burknął.
Czyżby się obraził?
-Cameron! Jesteś najfajniejszym facetem jakiego znam! Po prostu się z nią umów.
-A co jeśli ...
-Najwyżej odmówi, i to jest tak bardzo prawdopodobne jak to, że Justin Bieber będzie moim mężem.
-Z twoim powodzeniem to bardzo możliwe.
-Cameron... Po prostu zagadaj. Zaufaj mi. Jesteś wspaniały i ona na pewno to zauważyła.
-Kochana jesteś. Chyba tak zrobię.
-No to powodzenia koksie.
-Ohoho, myślałem że już ci się znudziła ta nazwa, od jakiś kilku lat.
-Teraz jestem starą Kate, która mówi co chce, robi co chce i ma w dupie zdanie innych!
-Jakbyś kiedyś się tym przejmowała. -zaśmiał się. -Niestety muszę kończyć, semiotyka wzywa.
-Współczuje, ucz się dziecko za nas oboje.
-Tak zrobię niedouczona krowo. Mam nadzieję, że przemyślisz to z Benem. Bay bae.
***
Minął ponad tydzień, nadal nie powiedzieliśmy nikomu, że oficjalnie jesteśmy razem. Benjamin niby chwali się Rushowi, że często u mnie bywa, ale tylko go to denerwuje.
Kocham moją mamę, która każdego kto do mnie przyjdzie odprawia z kwitkiem.
Nie mam zamiaru ich widzieć.
Przez ten czas jedyne z kim spędzałam czas to mama i Benjamin.
No właśnie. Co do naszego planu... Szczerze nienawidzę tego aroganckiego, inteligentnego dupka.
Ze względu na mamę, przychodzi codziennie i siedzimy u mnie w pokoju nie odzywając się do siebie, bo zawsze wychodzi z tego kłótnia.
Myślę, że mama stoi trochę za bardzo po mojej stronie, bo nawet nie widuję się z Panią Karen. Uważam, że to co się wydarzyło to sprawa między mną, a Charliem.
Leżałam w łóżku i czułam pulsowanie w mojej prawej nodze, chociaż wiedziałam, że to niemożliwe. Mam leki przeciwbólowe.
Z czasem zaczęło się to nasilać i zrobiło się nieprzyjemnie.
Jakby wcześniej było.
-Mamooo!
***
Najlepsze dwa dni w moim życiu. To nic, że spędziłam je w szpitalu z Benjaminem WRACAM KURWA DO ŻYCIA!!!
Okazało się, że leki podziałały i czuję moją nogę. Noga często drętwieje, mam skurcze i kuleje, ale dam radę chodzić bez kuli.
Matko. Jeszcze chyba nigdy nie byłam tak szczęśliwa.
Dziś jest piątek, wychodzę ze szpitala i idę na imprezę. Po prostu muszę no.
-Ta czy ta? -pokazałam Benjaminowi dwie sukienki.
Wyjrzał zza telefonu i przez chwilę się im przyglądał.
-Są takie same
-Nie, są tego samego koloru. Ta jest dłuższa i ma na plecach wycięcie. -wyciągnęłam prawą rękę.
-Boże, Kate. Ubierz, którą chcesz.
-Nie możesz mi pomóc?
-Weź tą krótsza. -uniósł jeden kącik ust.
-Facet. Ej nie. Stop. Na nodze mam ranę, nie mogę jej pokazać.
-To załóż spodnie.
-Na imprezę? Nie...
-Ja pierdolę, jak ten chłopak tyle z tobą wytrzymał.
-Nie biłam go może dlatego. -prychnęłam i odwróciłam się do garderoby. Usłyszałam jak podnosi swój tyłek z łóżka i podchodzi do mnie.
-Co ty powiedziałaś? -warknął.
Myśli, że się go przestraszę? Śmieszne.
Odwróciłam się i uniosłam głowę, żeby spojrzeć mu w twarz.
-To co słyszałeś. Wiem, że biłeś Samante.
-Nigdy jej nie uderzyłem, jasne?
-Słuchaj nie interesuje mnie to, ale nie licz na to, że ze mną będziesz sobie tak pogrywał.
-Czy ty jesteś głupia? Nie wiem co ona o mnie opowiada, ale nigdy w życiu nie podniosłem na nią ręki.
-Jej to powiedz, a nie mi. -odwróciłam się, ale pociągnął mnie za ramię i znów stałam do niego przodem.
-Uwierz mi, nic jej nie zrobiłem. -napierał na mnie wzrokiem i w sumie chyba wierzę jemu. Po pierwsze ta suka Samanta odbiła mi chłopaka, a po drugie nie wiem sama, czuję że mnie nie okłamuje.
-Założę spodnie.
-Mówię prawdę, Kate.
-Dobrze wierzę ci. -uśmiechnęłam się lekko.
Ubrałam się, zrobiłam mocniejszy makijaż i pokręciłam włosy.



Jak wyszłam z łazienki chłopaka już nie było.
Był na dole z moją mamą, czasem mam wrażenie, że wszyscy lubią ją bardziej ode mnie.
Chrząknęłam, a oni odwrócili się do mnie. Oczywiście, że ich zaskoczyłam, od kilku miesięcy nie widzieli mnie w makijażu. Praktycznie ciągle chodziłam w piżamie z rozczochranymi włosami.
-Ślicznie wyglądasz kochanie. -chłopak podszedł do mnie i pocałował w policzek, aż ciarki mnie przeszły.
Mama w szpitalu się dowiedziała, że jesteśmy razem i nawet nie wiem czy jest pozytywnie do tego nastawiona. Niby nie ma nic przeciwko, ale jednak czuć coś w powietrzu.
Do klubu pojechaliśmy taksówką, bo książę stwierdził, że nie wytrzyma ze mną na trzeźwo. Tak strasznie go nienawidzę.
No cóż...
Ochroniarzem był znajomy z uczelni Benjamina, twierdził, że my się znamy, więc mimo, że go nie pamiętałam porozmawiałam z nim chwilę.
Gdy weszliśmy była masa ludzi, a blondyn zaczął mnie gdzieś ciągnąć. Myślałam, że go zabije gdy zobaczyłam o co chodzi. Na jednej z loży był Rush, Charlie i jego TOWARZYSZKA.
Obcisła czarna kiecka, szpilki z cienkim i wysokim obcasem jak nie wiem co.
Nie, nie wyglądała dobrze, ale miażdżyła mnie i moje superstary.
Zabijcie mnie.
Gdy nas zauważyli zaczęli się przyglądać jakby nie wierzyli, że jeszcze żyje, gdy zobaczyli, że stoję jak człowiek stanęli jak wryci, a jak spojrzeli na nasze splecione palce ich szczęki leżały na ziemi.
Złapałam za kark chłopaka i przyciągnęłam do siebie jego twarz.
-Nienawidzę cię, mogłeś mnie chociaż uprzedzić. Idę się napić. -krzyknęłam, a on pocałował mnie w usta, jakbym wcale nie wyznała mu nienawiści.
Poszłam do baru i był mój barman! Kocham tego gościa, wcale nie dlatego, że nie pytał mnie o dowód. Miał taki ruch, że jedynie co zamienił ze mną dwa zdania dotyczące mojego zdrowia i postawił przede mną kolorowego drinka.
Poczułam dłoń na mojej talii i wiedziałam, że powinna uciekać, ale to raczej byłoby głupie.
-Przepraszam Kate. -oczywiście Rush szepnął do mojego ucha od razu przytulając się do moich pleców.
-Rush nie chcę z tobą rozmawiać.
-Twoja noga...
-Jestem już zdrowa, nie musisz się nade mną litować. -napiłam się.
-Jakie litować? Jesteś moją przyjaciółką, zawsze będę nieważne czy jest dobrze czy źle.
-Błagam... Już mi pokazałeś jakim jesteś przyjacielem.
-Czego ode mnie oczekiwałaś? Że od razu, gdy się wybudzisz powiem ci, że twój chłopak cię zdradza?
-Tak Rush, tego oczekiwałam.
-Równie dobrze mogli ci to powiedzieć Alex i Leo. Nie zrobili tego,  a...
-Od ciebie oczekiwałam więcej. Puść mnie i idź do nich. Jesteście siebie warci. -chyba go to zabolało, bo się nie sprzeciwiał, odszedł, a ja mogłam spokojnie pić mojego drinka. Drugiego i trzecie i każdego kolejnego. Aż poczułam chęć zemsty jakiej jeszcze nigdy nie czułam. Wszystko we mnie się gotowało i musiałam coś zrobić. Wstałam i jak dama udałam się do loży, siedzieli tam wszyscy. Akurat, gdy Benjamin odstawił pusty już kieliszek usiadłam na jego kolanach i złączyłam nasze usta.
Jakoś nie myślałam nad tym z kim się całuje, że Charlie na to patrzy, że prawdopodobnie będę tego żałowała... Po prostu siedziałam na nim i starałam wyładować emocje. Czułam jak perfidnie trzyma w dłoniach moje pośladki, nie przejmując się tym klęknęłam opierając kolana po obu stronach jego ud i złapałam jego twarz w dłonie. Odsunęłam się minimalnie.
-Idziemy zatańczyć?
Oszołomiony chłopak pokiwał głową i razem wstaliśmy. Przy loży nie było już Charliego, więc pewnie poszedł po więcej alkoholu.
Nienawidzę siebie pijanej, bo nie mam wtedy oporów.
Nasz taniec opierał się na ocieraniu o siebie, całowaniu... I dalej w sumie to nie wiem co było.
***
Obudziłam się w samej bieliźnie, plus jest taki, że w swoim łóżku, a minus taki, że z Benjaminem.
Szybko usiadłam zakrywając biust kołdrą i to wystarczyło by się obudził.
-Co ty do cholery robisz w moim łóżku?!
Chłopak przetarł dłonią oko i spojrzał na mnie.
-Musiałem odwieźć cię królewno do domu. Najebałaś się po szlachecku. -powiedział niemiłym tonem.
-Aha? I musiałeś zostać?
-No raczej, średnio mi się chciało płacić za kolejną taksówkę.
-Zgred.
-Nie musisz się już tak chować, wczoraj nie byłaś taka wstydliwa.
-Boże... -upadłam na łóżko. -Nic nie pamiętam.
-Na szczęście ja pamiętam. Twój tyłek był wczoraj moją atrakcją numer jeden. -odwrócił się do mnie tyłem.
-Jak to? -spytałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi. -Jakto atrakcją? -nadal nic. On jest tak wkurwiający...
-Benjamin. -tycnęłam go w plecy. -Benjamin. -znów to zrobiłam. -Benjamin, Benjamin, Benjamin. -Ostatecznie położyłam się na nim i zawisłam żeby widzieć jego twarz.
-Jesteś tak wkurwiająca. -powiedział z zamkniętymi oczami i położył ramię na moich plecach. -Rzuciłaś się na mnie, a propo mogę cię pozwać o molestowanie, tańczyliśmy trochę, muszę niechętnie przyznać, że dobrze się ruszasz. Tańczyłaś na barze, na prawdę to robiłaś, ale w końcu musiałem cię zabrać, bo to trochę dziwne, że ja twój chłopak pozwalam na ciebie patrzeć innym facetom. A teraz posłuchaj najlepszego, znów wylądowaliśmy na loży całując się, ale tym razem Charlie się wkurwił, zrobił nam awanturę... Nawet nie wiem za co, pretekstem było to, że nie powinnaś pić alkoholu, potem mówił coś o tym, że cię wykorzystuje nie wiem. Koniec końców wyszedł z klubu, a za nim wkurwiona Sam. W sumie to się nie dziwię, masz tak świetny tyłek, że nie wiem czy ja nie był bym zazdrosny. -zjechał dłonią wzdłuż mojego kręgosłupa, ale zanim dotknął moich pośladków zeszłam z niego i położyłam się na drugim końcu łóżka.
-Udało nam się, chłopie.
-To dopiero początek, a teraz daj mi spać.
-Tak, spoko, możesz spać w moim łóżku.
Nie odpowiedział, więc zabrałam trochę kołdry, odwróciłam się do niego tyłem i też poszłam spać.
***
Gdy obudziłam się drugi raz chłopaka już nie było więc mogłam się spokojnie ubrać. Noga trochę bolała i wnioskuje, że to po tym tańcu.
Zeszłam na dół, a on oczywiście grał na konsoli.
-Nie ma mamy?
-Musiała jechać do firmy.
-A, okay.
Spokojnie zjadłam śniadanie, a chłopak nadal siedział na kanapie.
-Nie chcę być niemiła, ale możesz iść do domu.
-Oczywiście, że chciałaś być niemiła. -prychną. -Weź leki i bierzemy się za ćwiczenia.
-Cco? -zdziwiłam się. On chce mi pomóc? Nie wierzę.
-To co słyszałaś.-odwrócił do mnie głowę i spokojnie powiedział.
-Chryste...
Faktycznie, pomógł mi z ćwiczeniami i było na prawdę przyjemnie.  W sensie... Mogę normalnie ruszać nogą, więc ćwiczenia nie były problemem, a do tego Benjamin, gdy widział, że jestem już zmęczona sam zaproponował przerwę nie to co z Charliem. Gdy skończyliśmy chciałam iść pod prysznic, ale usłyszałam jak ktoś ciągnie za klamkę, a potem dzwoni dzwonkiem.
Ha! Nauczyłam się zamykać drzwi!
-Otwórz. -szepnęłam.
-Ty otwórz.
-Powiedz, że mnie nie ma.
-Ale ty jesteś kurwa tępa... Po co miałbym sam siedzieć w twoim domu.
-Zamknij mordę i otwórz.
Chłopak westchnął, ale wstał i otworzył drzwi.
W ogólne nie wiedziałam kto przyszedł, bo słyszałam tylko Benjamina.
Zaryzykowałam i poszłam zobaczyć kto to.
Devries.
Od razu zwrócił uwagę na to, że normalnie chodzę, a ja swobodnie podeszłam i objęłam w pasie "mojego chłopaka".
Patrzył na mnie swoimi czekoladowymi oczami i się nie odzywał.
Uniosłam brwi, bo na prawdę chciałam, żeby powiedział to co chce powiedzieć i sobie poszedł.
-Twoja noga. -wskazał na nią ręką i szybko ją opuścił.
-Tak.
Zmieszał się i podrapał po karku.
-Mogę wejść?
-Nie. -uniosłam na chwilę kąciki ust.
Oczywiście, że nie chciałam z nim rozmawiać...jakoś tak nigdy, ale potem spojrzałam na jego zakryte nadgarstki i tknęło mnie.
Spuściłam głowę i przesunęłam się.
-Wejdź.
Chłopak wszedł do środka, a Benjamin zamknął drzwi.
-Idźcie kochanie na górę, a ja zrobię coś do jedzenia. -pocałował mnie w skroń i poszliśmy na górę.
Usiadłam na łóżku, a Leondre zajął miejsce obok mnie.
-Nie wiedziałem, że ty... I on. -zaczął, bo pewnie nie widział od czego.
-Lenehan pewnie się pochwalił.
-Dlaczego? -odwrócił głowę w moją stronę oczekując na odpowiedź.
-Zostawiliście mnie, Benjamin mi pomógł. Jest na prawdę wspaniały.
Jego twarz wykrzywiła się w grymas. Bóg mnie ukarze za te kłamstwa.
-Wiesz co on zrobił...
-Samancie? Wiem, że nigdy jej nie uderzył.
-I ty mu wierzysz? Ledwo co się znacie.
-A mam wierzyć dziewczynie, która odbiła mi chłopaka? -patrzyliśmy przez chwilę sobie w oczy, aż spuścił wzrok. -Przyszedłeś rozmawiać o Benjaminie?
-Nie, chodzi o to, że... Kate, jejku, przepraszam no. Zachowałem się jak świnia, nie dość, że nie powstrzymałem Charliego, to jeszcze go kryłem. Wiem, że powinienem ci powiedzieć, ale bałem się, że się załamiesz, pamiętam co było ostatnim razem, nie chciałem, żeby to się powtórzyło.
-Nie rozumiem, myśleliście, że się nie dowiem, czy co? -uniosłam brwi.
-Myślałem, że Charlie sam ci powie, ale nie sądziłem, że dalej z nią będzie. Dobrze wiemy, że to ciebie kocha.
-Leondre, nigdy nie byłeś zakochany, więc pozwól, że ci wytłumaczę.  Nieważne co by się działo, zawsze czekasz na ten moment by się z tym kimś zobaczyć, cierpliwie czekasz aż znów poczujesz to uczucie w brzuchu, mimowolnie się uśmiechasz za każdym razem, gdy widzisz tą osobę, i nawet gdy wkurwia cię niesamowicie myślisz "kocham tego debila". Nie szukasz niczego innego, bo wiesz, że to co najlepsze już masz. -przekręciłam oczami, żeby się nie rozpłakać. -Czekałbym na niego te kilka miesięcy, czekałabym rok, dwa, czekałabym kurwa całe życie, bo go kochałam. Najbardziej na świecie. A teraz wiem, że nie warto się starać o coś co już od dawna było stracone. Nienawidzę go za to, że zrobił mi tyle nadziei, myślałam, że będziemy razem szczęśliwi. A teraz jest dla mnie największym śmieciem. To obrzydliwe, że spędzał z nią czas, a później przychodził do mnie, przytulał, całował i mówił, że mnie kocha. Mam szansę na bycie szczęśliwą i ją wykorzystam, Benjamin daje mi to czego szukałam troskę, bezpieczeństwo i szczęście.- patrzyliśmy chwilę na siebie, a potem on oparł łokcie na kolanach i zakrył twarz dłońmi.
-Może nie dam ci takiej miłości, ale jeżeli potrzebowałaś kogoś, kto będzie się o ciebie troszczył, to przecież ciągle byłem.-podniósł głowę. -Nie ważne, że Charlie to mój przyjaciel, zawsze przy tobie będę.
-Właśnie pokazałeś jak ze mną jesteś.
-A co miałem zrobić? Pamiętasz jak spotkaliśmy tą kobietę na wyjeździe?
-Mówiła że będziesz musiał wybierać... I wybrałeś Charliego.
-Wybrałem najmniejsze zło.
-Dla niego. Dla mnie najgorsze było to, że wszyscy to przede mną ukrywaliście.
-Kate, na prawdę przepraszam. Musisz mi wybaczyć, bo już nie wytrzymuje bez ciebie... Proszę. -wydął dolną wargę.
-Czasami chcę być suką, ale definitywnie mi nie wychodzi. -rozłożył ramiona, a ja go przytuliłam.
-Po prostu jesteś najlepszą osobą jaką znam.
Oczywiście że Samanta musi być lepsza.
-Kate!! -usłyszeliśmy krzyk Benjamina i od razu pokuśtykałam na dół.
-Co ty robisz? -podeszłam do kuchenki na której stał garnek, w którym coś mieszał.
-Chciałem zrobić zupę, ale coś jakoś... Nie wyszło. Tak smakuje zupa? -skrzywił się i spróbował czegoś pomarańczowego, a potem nałożył tego trochę na łyżkę i nakarmił mnie.
-Misiu, to jest sos. -podniosłam torebkę po proszku i mu pokazałam wielki napis "sos".
Idiota.
-Ou, nie zauważyłem. Cholera...
-Nie szkodzi, wyjmij kurczaka z lodówki. -uśmiechnęłam się.
Odwróciłam się do Leo, który patrzył na nas zniesmaczony.
-Może byś przyszła wieczorem do mnie? -zaproponował.
Zgaduję, że nie chciał spędzać czasu z moim chłopakiem.
-Czemu nie...
********************************
Siemson!
Ogólnie to przepraszam, że nie odpisałam na komentarze pod rozdziałem 4, ale no...Już nie będę tak robiła xd
Ogólnie #2 nanananan MAM JUŻ 18 LAT! jestem starą krową XD no nic, super w sumie mogę robić co chcę
teorytycznie tylko xd
co tam słychać?
ostatnio baba z wosu po przeczytaniu mojej pracy powiedziała, że moja polszczyzna to coś strasznego i tylko narzekam xd 
Kochaaam
-Kate xx


10 komentarzy:

  1. No to tak, ja pisałam, najpierw przyjdzie Rush, a potem Leondre, bo on musi to przemyśleć - tak się stało.

    Myślę, że Benjamin ją uderzy, nie no, jestem tego pewna.
    Wiesz jak się ucieszyłam, że Kate może normalnie chodzić? I wrócić do swojego dawnego życia?
    Baaaardzo.

    U Leondre na 100% będzie Charlie. Albo na kolacje, albo na noc.
    Kate się wkurwi i wyjdzie i coś stanie jej się w nogę. Bum!

    Jestem też prawie pewna, że Leondre ją kocha, ale nie jak przyjaciel, tylko ktoś więcej. Dlatego nie może przeżyć tego, że Kate jest z Benjaminem. Pewnie myślał, że to nie będzie dla niej pocieszeniem.

    Ale w sumie, Kate nie powinna się dziwić, że wybrał Charliego. To w końcu on mu pomógł jako pierwszy i tak dalej.

    Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam, sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam, jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam, a kto ... Kasia (?) idk jak masz na imię XD

    ~ Edi (#TeamDevries)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sooo zgasiłaś mnie, ogólnie to nie jesteśmy już koleżankami, bo nie znasz mojego imienia xd
      Noi tak, łapiesz trop, ale chyba mam za bardzo na bani żeby rozgryźć moje pomysły xd
      Próbuj dalej! ❤❤

      Usuń
    2. Ps.:twoje sto lat było kontrowersyjne, ale super. Dzięki!

      Usuń
    3. Ale zgadłam twoje imię? XD
      A sto lat nie umiałam napisać XD
      Też mam bardzo na bani, więc może mi się uda
      ~ Edi

      Usuń
  2. Na starcie to sto lat ,Ktoś mi powiedział, że kończysz XXX lat, niech na kolana padnie dziś świat, niech Ci poranek szczęście przyniesie, niech los pieniążkami wypełni Twą kieszeń! :) heh kocham mój internet.
    Ogólnie to nie wiem co mogę napisac , na miejscu Kate bralabym się za Leo . On jest *_*
    Charlie .. dzisiaj nie płakałam czytając rozdział . Jest dobrze!
    Ogolnie tak myślałam i stwierdzam , że Charlie jest z Sam, bo być może go szantażuje. Dobra taka teoria niż żyć z tym, że rzucił Kate, bo na drodze jego życia pojawiła się nowa dziewczyna.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie sama jakby polubiłam Leondre xd no zobaczymy!
      Dziękuję! ❤

      Usuń
  3. Na imię ma Kasia :))
    Ten zaszczyt, kiedy ty wiesz o czymś , a inni nie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ogólnie to każdy mój wieczór kończy się tańcem na barze
    Żartowałam xd
    Dziękuję za życzenia! ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Stoo lat! Stoo lat staruchu!! <3 Teraz możesz kupować wszystkim swoim nieletnim czytelniczkom alkohol hahah
    Na chwilę wracam do rozdziału, więc. Kurde takiego obrotu akcji się nie spodziewałam. Charlie taki jebany drittsek (za dużo SKAM haha) Polubiłam Leondre. A ten Benjamin.. w sumie wydaje się spoko i mimo too.. lubię go. Serio XD okey okey wracamy do życzeń.
    Życzę ci więcej czytelniczek, chęci i weny do pisania, imprez jak u ciebie w ff, żebyś się nie spóźniała z dodawaniem rozdziałów, żeby twoją panią z wosu tramwaj potrącił bo się nie zna, dobrych ocen i z tego że cię nie znam nie wiem co mogę jeszcze życzyć xd
    Edit. Napisałam to już w dzień dodania rozdziału ale się nie dodało :(
    JESZCZE RAZ NAJLEPSZEGO!! <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudooowny ten rozdział ❤ Najlepszego ForestKate ��
    ~Quel

    OdpowiedzUsuń