czwartek, 30 marca 2017

7.

-Jest sprawa. -oznajmiła mama przy obiedzie.
Trochę się zdziwiłam, bo zawsze jak coś się dzieję to mówi wprost, a nie jakieś dramatyczne "jest sprawa".
-Jaka sprawa? -odłożyłam widelec i usiadłam prosto.
-Po tym jak wróciłaś do domu ze szpitala Leondre zaproponował wakacje. Najpierw uzgodnił to ze mną i miała to być niespodzianka, ale nie wiedziałam, że to tak się potoczy i... -mówiła energetycznie machając rękoma.
-Jakie wakacje?
-Mieli tylko jeden koncert na Ibizie i potem mieliście tam zostać na kilka dni.
-Nie rozumiem.
-Kupił ci bilet i wszystko załatwił, ale... Charlie.
Chrząknełam i spojrzałam na nią zamyślona.
-Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz?
-Teraz jesteś z Benjaminem, chciałam oddać ten bilet Charliemu, bo... No wiesz Samanta. -powiedziała niepewnie.
Wakacje na Ibizie?! Kurwa Ibizie?! Oczywiście, że to wymarzone wakacje, ale już mniej wymarzone z Charliem.
Cholera.
-Stwierdziłam, że powinnam ci powiedzieć, zawsze marzyłaś o takich wakacjach.
-No wypadałoby... -wypuściłam powietrze z ust.
-Co mam z tym zrobić? Karen mówiła, że Charlie zabierze Samantę, domyślam się, że... No wiesz.
Charlie chce zabrać ją na moje wymarzone wakacje. Zabolało, doskonale wiedział, że zawsze chciałam tam pojechać.
-Kate, przepraszam, że ci nie powiedziałam.
-Nie mamuś, jest okay, tylko... Jest możliwość, że mogłabym pojechać tam z Benjaminem? -spojrzałam na nią.
Strasznie chciałam tam pojechać, a gdybym pojechała sama to pewnie patrzenie na Charliego z nią skończyłoby się moim samobójstwem.
Mama zmarszczyła brwi i spojrzała na swoje dłonie.
-Jeżeli chcesz... Nie wiem, czy jest miejsce.
-Zgodziłabyś się? -spytałam prosząco.
Chwilę się zastanawiała, ale wiedziałam, że mnie mocno kocha i się zgodzi.
-Porozmawiaj z chłopakami to oni to zorganizowali. -uśmiechnęła się do mnie.
-Jesteś najlepsza. -odwzajemniłam uśmiech i zaczęłyśmy rozmowę na temat podróży.
***
Zadzwoniłam do Deviresa i poprosiłam, żeby zadzwonił do Charliego i żebyśmy się spotkali u niego. Był zdziwiony, ale oczywiście się zgodził.
Przebrałam się i trochę spóźniona przyszłam do niego.



Trochę zdezorientowana pani Victoria poinformowała mnie, że Leondre jest u siebie, ale jest też Charlie.
Kulturalnie zapukałam i weszłam do środka. Obaj siedzieli na łóżku zwróceni do drzwi. Charlie wyglądał przystojnie jak zawsze.
-Hej. -powiedziałam cicho, weszłam do środka i pocałowałam przyjaciela w policzek.
Zrobili mi miejsce, ale usiadłam naprzeciwko nich na dywanie.
-Wiem o wakacjach. -nie owijałam w bawełnę. Wymienili się szybkim spojrzeniem i wrócili do mnie.
-Mmieliśmy ci powiedzieć. -za jąkał się Leondre.
-Wiem, że w planach wymieniliście mnie na Samantę.
-To nie tak. -szybko zaprzeczył blondyn.
-Nie o to chodzi, wiem, że teraz jest dla was ważniejsza ode mnie...
-Kate to nie prawda.
-Leondre nie przerywaj mi. Nie mam o to żalu, już zrozumiałam, że wszystko się zmieniło. Chodzi o to, że chcę jechać... Z Benjaminem.
Szczęki im opadły, ale coś za coś. Oni mają ją, a ja Benjamina.
-Nie... -pokręcił głową blondyn. -Nie zgadzam się, poza tym jest tylko jedna wolna sypialnia.
-Poradzimy sobie. -uśmiechnęłam się sztucznie.
-Nie zgadzam się, Samanta się go boi. -wstał i prawie się na mnie wydarł.
-A czy to nie miały być moje wymarzone wakacje? O których mówiłam wam miliony razy? Wymieniliście sobie mnie na nią, nawet w moich marzeniach. -spojrzałam prosto w jego oczy, które zamknął i usiadł. Leondre siedział z twarzą schowaną w dłoniach.
To takie smutne, że w ciągu niedługiego czasu zostajesz wymieniona na lepszy model.
-Dobrze wiesz, że kocham cię najbardziej na całym świecie. -przyjaciel spojrzał na mnie. -Te wakacje były dla ciebie i tylko dla ciebie. Za wszystko co dla mnie zrobiłaś i chcę żebyś jechała, ale to mają być wakacje, a nie pole bitwy. -zaśmiał się i spojrzał najpierw na niego, a potem na mnie.
Uśmiechnęłam się szeroko i rzuciłam na niego.
-Jesteś najlepszy!-przytuliłam go.
-To twoje wakacje. Musisz na nich być, nie? -zaśmiał się.
-Boże... Nie wierzę, że jadę na Ibizę! -zapiszczałam i zaczęłam machać nogami.
Zeszłam z niego i usiadłam na łóżku.
Charlie mimo, że najwyraźniej nie chciał mnie na tych wakacjach szczerze się do mnie uśmiechnął.
-Nie bój się, nie będę wam przeszkadzała.
-Leondre ma rację, te wakacje są dla ciebie.
To było takie nieszczere, ale nic nie jest w stanie zniszczyć mi humoru.
-Koniec tematu!-zarządził Devries. -Nie chcę żałować, że jadę na wakacje z dwoma parami.
-Nie przesadzaj. Dobra muszę już iść, bo Benjamin jeszcze nic nie wie.
-Ja też już będę leciał, podwiozę cię.
Co? Co? Co?
Wypada odmówić? Oczywiście, że nie martwię się o to czy wypada, tylko o to, że to dla mnie zła sytuacja. Ja w jednym samochodzie z nim, boję się o czym będziemy rozmawiać, co powiem co zrobię. To zła sytuacja.
Pożegnaliśmy się i wsiedliśmy do jego samochodu.
Usiadłam po turecku i wlepiłam wzrok w szybę.
Odpalił samochód i od razu włączył radio.
-Jak noga?
-Dobrze. -wzruszyłam ramionami.
-Cieszę się, że wróciłaś do zdrowia.
-Ta...
Słyszałam jak wzdycha, ale chyba nie oczekiwał, że będę z nim rozmawiała.
-Lubisz tą piosenkę.
-Już nie.
-Oj no dawaj. -szturchnął mnie w nogę. -Roof was fallin', let me, love me, fallin', I just know...
Spojrzałam na niego, kiwał się, a gdy zobaczył, że na niego patrzę uśmiechnął się.
-No dalej, wiem, że chcesz.
Zaśmiałam się.
-Gold up in my, gold up in my teeth...
W końcu ja też zaczęłam się kiwać.
Zabawa skończyła się, gdy zaprkowaliśmyy na podjeździe Benjamina.
Usiadłam prosto i poprawiłam włosy, a Charlie wyłączył radio.
-Dzięki. -burknęłam i chciałam złapać za klamkę, ale blondyn złapał mnie za drugą dłoń. Miałam takie dziwne, ale przyjemne uczucie w brzuchu. Powoli się odwróciłam najpierw spojrzałam na nasze dłonie, a dopiero potem przesuwając wzrokiem po prawie całym jego ciele dotarłam do oczu.
Takie błękitne i takie piękne.
-Nie chodziło mi o to... Bardzo chcę żebyś jechała, wiem, że o tym marzyłaś, ale... Nie z nim.
Powiedział to cichym i głębokim głosem, który spowodował, że nie mogłam wydusić z siebie słowa.
Mógłbyś mnie pocałować.
-To mój chłopak. -szepnęłam.
-Nie zasługuje na ciebie.
-Nie znasz go.
-Samanta...
-Gówno mnie obchodzi co powiedziała Samanta. Kłamała. -uniosłam głos i wyrwałam swoją dłoń. -Benjamin nigdy by nie podniósł ręki na dziewczynę.
-Miałaby to sobie wymyślić?
-Nie wiem Charlie i nie obchodzi mnie to. Ufam mu. -zacisnęłam wargi.
-Nie chcę żeby cię skrzywdził.- położył dłoń na moim policzku, a ja nie mogłam patrzeć w jego oczy.
Zaprzeczają wszystkiemu co robi.
-Wiem, że tego nie zrobi.
-Ale Kate... Jest Rush, Cameron jest milion innych chłopaków, dlaczego on? -spytał lekko zdenerwowany.
-Bo ty mnie zostawiłeś w momencie, gdy potrzebowałam cię najbardziej. Nie było nikogo, mimo, że się nie znaliśmy został tylko on.
-Mimo tego co się stało zawsze byłem i jestem dla ciebie.
Błagam Kate nie rozpłacz się.
Powoli zabrałam jego dłoń z mojego policzka.
-Już cię nie potrzebuję Charlie. -otworzyłam drzwi i wyszłam. Zamrugałam kilka razy i udało mi się ukryć ten cały ból, który we mnie siedział.
Nienawidzę go i tego, że mówi i robi to wszystko. Dlaczego robi mi nadzieję, mimo, że dobrze wiem, że woli Samantę? Dlaczego to robi? Tymi gestami i słowami zapala we mnie płomyk nadziei na to, że może to nie koniec. A potem przypominam sobie, że ta miłość jest urojona. Na pewno nie swoją, bo jestem pewna w stu procentach, że go kocham, ale jego. Nie mogę wmawiać sobie, że mnie kocha.
Muszę uciszyć swoje uczucia, być może je zniszczyć i udowodnić mu, że źle wybrał, że będzie mnie szukał w każdej dziewczynie, aż zrozumie, że to ja jestem jego całym światem.
On musi mnie jeszcze kochać.
On kocha mnie najbardziej na świecie, będzie żałował, że doprowadził do tego, że go nienawidzę.
Benjamin wynajmuje dom, właściwie to rodzice mu wynajmują, rozpieszczony gówniarz. Jeszcze nigdy w nim nie byłam, bo nawet nie było takiej potrzeby, widuję tego idiotę z przymusu.
Nawet nie zapukałam, po prostu weszłam, on zawsze tak robi to co ja będę.
-Chłopie! Załatwiłam nam wakacje! -wydarłam się.
Zdjęłam buty i rozejrzałam się dookoła. Cisza jak w grobowcu.
-Halo policja! -nadal nic.
Pewnie się schował pomyślałam, a potem sama się wyśmiałam za taką dziecinność.
-Benjamina do cholery! -odwróciłam się z myślą, żeby przejść w drugą stronę, ale uderzyłam w czyjąś lekko spocona, nagą klatkę piersiową.
Ugh.
Nie, w sumie nie przeszkadzało mi to, że ten ktoś jest spocony, bo jego mięśnie wyglądały lepiej, niż bardzo dobrze.
Uniosłam głowę i zaraz po tym jak dokładnie obejrzałam każdy centymetr pokrytej trzydniowym zarostem szczęki i spojrzałam w jego oczy.
-Uważaj kruszynko. -odezwał się głębokim głosem i prawie upadłam na ziemię.
Boziu.
-Przepraszam. -szepnęłam i to ledwo mi się udało. Patrzyliśmy sobie w oczy, miał tak jasne, że to było niemożliwe. Był sporo wyższy, przez co nie mogłam dokładnie się im przyjrzeć, a szkoda. Coś czuję, że takie patrzenie mogło się skończyć rzuceniem na niego, ale na szczęście przerwał nam Benjamin.
-O. Cześć Skarbie.-szybko się do niego odwróciłam. Nie ukrywał tego, że jest zdziwiony i pewnie też zły, że przyszłam.
Miał na sobie szary, przepocony tshirt i krótkie czarne, dresowe spodenki.
-Co tu robisz? -podszedł i pocałował mnie w usta na przywitanie.
-Mam nowinę.-uśmiechnełam się lekko zdenerwowana. Dopiero teraz pomyślałam, że pomysł wakacji z ludźmi, których nie lubi może mu się nie spodobać, a obecność kolegi wcale nie wpływa na korzyść.
-Nowinę? -wszedł do pomieszczenia przed którym staliśmy, wziął wodę z lodówki i napił się, a ja jak głupia patrzyłam na niego. -Powiesz o co chodzi?
Próbowałam jakoś zasugerować, że wolę rozmawiać bez jego mega seksownego kolegi, ale ten debil uniósł brwi czekając aż coś powiem.
-No, bo widzisz. Jest taka sprawa i wiem, że powinnam ci powiedzieć zanim się zgodziłam, ale pomyślałam, że to super pomysł i jakoś od razu się zgodziłam i...
-Jezu...Kate oddychaj. -zaśmiał się i oparł tyłkiem o blat.
-Ja, ty, Charlie, Samanta i Leondre jedziemy na Ibizę. -zamknęłam oczy, a gdy po dłuższej chwili je otworzyłam zobaczyłam szeroko uśmiechniętego chłopaka.
-Żartujesz sobie?
-Nie? -uniosłam jedną brew, bo myślałam, że będzie zły, a on rzucił się na mnie i swoim przytuleniem łamał mi kręgosłup, a może jednak jest zły?
-Kurwa, Kate, to zajebiście! -szybko złączył nasze usta i przez dłuższą chwilę dociskał je do siebie.
Co?
Odsunął się i ukrywając skrepowanie znów oparł się o blat.
-Macie może jakieś wolne miejsce? -ten jego kolega zwrócił na siebie naszą uwagę. -Finn.-wyciągnął dłoń, a ja ją uścisnęłam.
-Kate. -powiedziała mała, nieśmiała dziewczynka.
Co się ze mną dzieje?
Poczułam dużą dłoń Benjamina na mojej talii i się opamiętałam.
-Powinnam wiedzieć co robiliście? -spojrzałam na ich spocone ciała.
-Robimy auto mojego dziadka. -pochwalił się.
-Po co?
-Jesteś kobietą nie zrozumiesz. -westchnął.
-Masz rację. Nie będę wam przeszkadzać. Przyjdź wieczorem to omówimy szczegóły wyjazdu. -pocałowałam go szybko w policzek, żeby jak najszybciej stąd wyjść.
-Przyjadę po ciebie o 19.-usłyszałam i cofnęłam się.
-Co?
-Idziemy na imprezę Skarbie. -uśmiechnął się od niechcenia.
***


-Nie chce siedzieć z twoimi znajomymi. -zaprotestowałam, gdy byliśmy już w klubie.
-Ty swoich nie masz.
-Spierdalaj, okay? Po co ja się w ogóle zgodziłam...
-Napijesz się i będziesz bawiła tak jak ostatnio. -na chwilę się do mnie odwrócił, żeby widzieć moje zażenowanie, a potem znów zaczął mnie ciągnąć do wejścia.
Jego znajomi są cholernie przystojni za to jego koleżanki... Czuć prostytucją.
Ale nie oceniam, oczywiście.
Był Finn, którego poznałam wcześniej, Murphy, Tina i Nancy.
Jakoś nie bardzo odpowiadało mi ich towarzystwo, ale co za różnica z kim się pije.
Gdy byłam już trochę wstawiona Benjamin wyciągnął mnie do tańca, ja wiem, że tylko po to, żeby mnie wymacać.
Było mi trochę niedobrze, bo siedziałam naprzeciwko Finna, który ciągle mi dolewał, podczas gdy mój chłopak rozmawiał z innymi.
-Pójdę po więcej alkoholu. -krzyknął do mojego ucha brunet i odszedł od stolika.
Ja po prostu wstałam i ruszyłam w stronę toalety, byłam już tak pijana, że zahaczałam o siebie nogami, a muzyka była dla mnie ledwo słyszalna.
Stanęłam przed lusterkiem i lekko przemyłam rozpalone policzki zimną wodą. Tu jest tak gorąco.
-Żyjesz? -usłyszałam czyjś śmiech za plecami. Stał tam uśmiechnięty Finn z założonymi rękoma.
-Chyba trochę za dużo wypiłam. -wymamrotała i chciałam przejść obok niego, ale jego ręką zagrodziła mi drogę.
-Widziałam jak na mnie patrzysz. -powiedział już nie tak fajnym głosem jak mi się wydawało, że ma.
-Mogę przejść? Po prostu chcę już jechać do domu.
Nie odpowiedział, zaczął mnie pchać, aż trafiłam na ścianę, a potem złapał swoją brudną dłonią za moje pośladki. Dla mnie to było jak sen, stałam znieruchomiała i nie mogłam nic zrobić mimo, że chciałam.
Próbował mnie pocałować, ale już zaczęłam go odpychać. Nie spodobało mu się to i pchał mnie z całej siły na ścianę. Syknełam z bólu, ale nic go to nie obchodziło, zaczął wsuwać swoje dłonie pod moją bluzkę.
-Zostaw mnie proszę. -zachlipałam przez łzy i próbowałam go odpychać, ale było to niemożliwe.
Nie za bardzo rozumiałam co dzieję się potem. Nagle nie było go przede mną, słyszałam krzyki i zsunęłam się na podłogę.
Znów poczułam, że ktoś mnie dotyka przy tym coś mówiąc, ale kręciło mi się w głowie i tylko na tym się skupiłam.
-Kate do cholery! Zrobił ci coś?!
-Nie. -ocknęłam się. Podniosłam głowę i to był wkurwiony Benjamin.
-Jadę do domu. -próbowałam wstać.
-Zawiozę cię. -pomógł mi wstać.
-Poczekaj noga. Au. -zaśmiałam się.
-Boli cię? -spojrzał mi w twarz.
-Nie wiem. Nie czuję jej. -znów się zaśmiałam.
-Boże, Kate. Cholera. Przepraszam. Pieprzony... Chodź. -wziął mnie na ręce, a ja oparłam głowę o jego ramię i zamknęłam oczy. W tym momencie myślałam tylko o tym, żeby zasnąć. I chyba zasnęłam, bo potem pamiętam tylko to, że leżałam na jego, chyba, łóżku, a on zdejmował moje buty.
-Miałeś mnie odwieźć do domu. -wymamrotałam.
-Elizabeth by mnie zabiła. Rano cię odwiozę. Co z twoją nogą? -zaczął nią machać we wszystkie strony.
-Nie wiem, nie czuję.
-Dobra, może... Kurwa. Zawiozę cię do szpitala. -chciał mnie wziąć na ręce, ale odwróciłam się na bok.
-Daj mi spać.
-Czemu ty jesteś taka uparta?!
-Spierdalaj.
-Z rana pojedziemy. Masz tu bluzkę -wstał i wyjął z szafy jakiś tshirt, którym potem we mnie rzucił -Przebierz się i idź spać.
Odwróciłam się i spojrzałam na niego od góry do dołu.
-Może chcesz mi pomóc. -powiedziałam poważnie, ale gdy zobaczyłam jego minę wybuchłam śmiechem. -Spokojnie, żartowałam.
-Idź już spać. -powiedział patrząc na mnie wielkimi oczami i wyszedł.
Rozebrałam się do bielizny i poszłam spać.
***
-Kate wstawaj jedziemy do lekarza. -poczułam jak Benjamin mnie szarpie.
-Zostaw mnie. -zakryłam kołdrą głowę, ale on i tak ją ze mnie ściągnął.
-Wow.-po jego reakcji, przypomniałam sobie, że jestem pół  naga i się zakryłam. -No daj popatrzeć. -znów pociągnął za kołdrę i zaśmiał się, gdy kurczowo ją trzymałam.
Już poważny usiadł obok mnie.
-Jak noga?-spytał i pogłaskał ją przez kołdrę.
No tak, wczoraj jej nie czułam.
Usiadłam szybko i poruszyłam nią. Na szczęście wszystko było w porządku.
Odetchnęliśmy z ulgą, a ja zmrużyłam oczy przypominając sobie wczorajszą noc.
Co kurwa?
-Ten twój kolega... -zaczęłam.
-Przepraszam. -szybko mi przerwał przestraszony. -Przepraszam, przepraszam, nie miałem pojęcia, że on będzie coś próbował. Przysięgam. -położył dłoń na piersi. -Nic ci nie zrobił prawda? Co ci zrobił?
-Wyluzuj, nic mi nie zrobił. Pomijając to, że mnie upił, a potem dobierał się do mnie. I powiem ci, że jesteś najgorszym chłopakiem na świecie! Wiesz?! Mógł mnie zgwałcić, zabić i zakopać gdzieś w lesie, a ty byś się nawet nie zorientował!
-Przecież od razu podszedłem cię szukać!
-Tak?! Bo prawie zostałam zgwałcona w klubowym kiblu!
-Sorry, okay? Przepraszam. Wiem, że to moja wina, ale możemy już skończyć ten temat?
-Zawieź mnie do niego.
Sięgnęłam po koszulkę, którą mi wczoraj dał i założyłam ją. Wstałam i założyłam spodnie.
-Po co? -również wstał.
-Po gówno, zawieź mnie i tyle.
-W życiu! Jak ci coś zrobi będzie na mnie!
-Nie będzie. -spojrzałam na niego. -Jak mnie nie zawieziesz sama go znajdę.
-Zadzwonię do Rusha. -zagroził, na co prychnęłam.
-Poskarżysz się, że twoja dziewczyna chce zabić twojego kumpla?
-Jesteś popieprzona. -pchnął mnie na łóżku i z założonymi rękoma słuchałam jak rozmawia z Rushem.
***

*BENJAMIN*
Zadzwoniłem do Rusha, bo ta gówniara nie rozumie jak mówię, że pakuje się w kłopoty.
Co zrobił Rush?
Sam ją do niego zawiózł. Oboje są tak samo popieprzeni.
Siedzieliśmy w samochodzie podczas, gdy Kate poszła do Finna. Rush był spokojny jakby to było nic, a ja tylko czekałem, aż dziewczynie się oberwie i będę musiał interweniować.
W końcu jej otworzył, był zdziwiony, a ja zadowolony z jego śliwy pod okiem, którą wczoraj zostawiłem. Uśmiechnął się i zaczął coś mówić, ale Kate nawet nie dała mu dokończyć, dostał prawego sierpowego. Aż go odrzuciło, gdy się wyprostował z wkurwieniem namalowanym na twarzy, oberwał drugi raz.
Kate jeszcze coś mu powiedziała i wróciła do samochodu. Normalnie usiadła na tylnym siedzeniu, a Rush normalnie ruszył.
-Ty nie jesteś normalna. -odwróciłem się do niej.
-Musisz się do tego przyzwyczaić Skarbie. -uśmiechnęła się słodko.
-Nie mogę uwierzyć, że jesteście razem. To ohydne.
-Zawieź mnie do domu, muszę wziąć prysznic.
-A ja się zastanawiałem co tak śmierdzi. -obaj się zaśmialiśmy, a ona próbowała ukryć uśmiech.
***

*KATE*
Wzięłam długą kąpiel i gdy wchodziłam z wanny, poślizgnęłam się i...uderzyłam głowa o wannę.
-Kurwa! Jak można być takim debilem?! -palcami dotknęłam bolącego miejsca i skrzywiłam się, gdy zobaczyłam krew. -Kate ty pieprzony debilu. Szybko się ubrałam i zbiegłam na dół gdzie była apteczka, opatrzyłam rozbity łuk brwiowy.
-Dziwisz się, że Charlie cię nie chcę jak ciągle chodzisz poobijana. -szłam na górę i mówiłam do siebie. Noi?
Byłam strasznie zmęczona więc zasłoniłam okna i położyłam się spać. 

~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemson!
Ogólnie rozdział jest chujowo poprawiony, bo nie spałam całą noc i ledwo żyję xd
no nic sry
Trochę zdziwko, bo podoba wam się postać Benjamina, a myślałam, że nikt go nie będzie lubił.
Do za tydzień !
kocham waaas
-Kate xx

6 komentarzy:

  1. Ejj krótki ten rozdział :c mam nadzieję, że kolejny będzie dłuższy :3 Czy to dziwne że w twoich ff ciągle ktoś próbuje kogoś zgwałcić bahahaha. Benjamin jejuuuu jaki on wspaniały. Czemu miałybyśmy nie lubić takiego przystojniaka do tego który jest tak wspaniały. I nie spodziewałam się że Kate dobrze bije hah. Ehh i pewnie kolejny rozdział za tydzień :c No cusz będę czekać. Ah i bym zapomniała o Charlim. Jak ja go nienawidzę. Jak oni do siebie wrócą to cię dziewczyno znajdę i siłą przekonam do zmiany tego hhaha przepraszam. Ale serio oni nie mogą być razem a on nie może nią tak szantażować i mówić kto jest dla niej dobry. No too będę czekać paa
    #teambenjamin

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno piszesz GENIALNIE!!! Dodawaj nowe rozdziały 😊. Mam pewien pomysl: Że ktoś na prośbę Samanty lub ona potrąciła Kate i Leo i że Charlie się o tym dowiedział ale że Samanta zagroziła mu że jak powie to że skrzywdzi Kate 😊
    Wiem że głupie 😉 ale daj znać jakie to według cb jest 😁
    Ola❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Na 100% na Ibizie dojdzie do czegoś między Charliem, a Kate. Przynajmniej on będzie czegoś próbował, a ona mu nie pozwoli, bo wie, jak smakuje zdrada.
    Ewentualnie, blondyn będzie jej pomagał, gry ta znów się napije i może nowy będzie mu składać niemoralne propozycje?
    No idk.

    Czuję, że Leondre polubi Banjamina, za to, jak traktuje Kate, a Charliego i Samanthę uzna, za pieprzonych cweli.

    Też czuję, że Samantha coś wywinie i coś mi się wydaję, że będzie startować do Benjamina.

    Moje podejrzenia są jak zwykle dziwne i nieskładne, ale nieważne/ nie ważne (nigdy nie wiem jak to się pisze).

    Życzę weeny, milego wieczoru/dnia, zależy kiedy czytasz.
    No i tak dalej ❤
    ~ Edi (#TeamBenjamin)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak przeczytałam tylko imię Finn to przypomniał mi się taki menel z mojej okolicy XDD Ogólnie to dzisiaj nie wiem co napisać więc rozdział świetny i czekam na next ��
    ~Quel

    OdpowiedzUsuń
  5. Ff o kate. Najlepsze na smutne dni.

    OdpowiedzUsuń
  6. Napisalabym dlugi komentarz jak dawniej ale nie mam sily. Moze kiedys.

    Kochamcb
    Hope

    OdpowiedzUsuń