-Nie wiem jak ja z tobą wytrzymam. -stwierdził Benjamin, gdy zakładał nakrywkę na swoją kawę. To ten dzień. Ibizo przybywamy.
Byliśmy dopiero na lotnisku, a ja już miałam dość Benjamina. Ciągle narzekał na to jaka ja jestem okropna.
-Nie wiem jak wytrzymam z nimi. -spojrzałam na Charliego i jego dziewczynę. Ona próbowała się do niego przytulić, a on chyba nie chce żebym musiała na to patrzeć. -Zaraz się porzygam.
-Damy tak nie mówią.
-Myślałam, że po takim czasie już się zorientowałeś, że nie jestem damą.
-A szkoda.
Wróciliśmy do nich i usiedliśmy po obu stronach Devriesa.
-Jak przed lotem? -uśmiechnął się do mnie.
-Boisz się latać? -wtrącił się mój chłopak.
-O chłopie... Bardziej niż pająków. -zaśmiał się blondyn i zrobiło się niezręcznie, gdy Samanta odchrząknęła.
-No to ten... Leondre znajdziemy ci dziewczynę, co? -szturchnęłam go.
-Może Benjamin mi cię odstąpi?
-Załatwiła mi wakacje, teraz możesz ją sobie brać.
-Aha? -wychyliłam się do niego.
-Przecież żartuje Kicia.
Usiadłam prosto.
-Kicia? Wow, czy to ma jakiś podtekst?
-Żebyś wiedział.
Zaśmialiśmy się i spojrzałam przelotnie na Charliego. Jego policzki były czerwone jak pomidory. Nagle wstał i bez słowa odszedł.
-A temu co? -Benjamin spojrzał na nią, wyglądała jakby miała wybuchnąć.
-Pewnie poszedł do toalety.
Wydawało mi się czy on jest zazdrosny?
***
-Czemu jeszcze nie startujemy? -zatrzymałam stewardesse, która akurat przechodziła obok.
-Jeszcze moment. -uśmiechnęła się i poszła dalej.
-Te linie są bezpieczne? -wbiłam się w oparcie.
-Tak samo jak wszystkie inne. Mamy jakieś 80% na bezpieczne lądowanie.
Niestety musiałam siedzieć obok Benjamina, podczas, gdy reszta była kilka rzędów za nami.
Ten idiota miał ubaw z tego, że się boję. Tyle się słyszy o tych katastrofach, nie mam pewności, że akurat mój samolot wyląduje bezpiecznie.
-Zamknij się.
-To nie zadawaj pytań.
-Boję się. -oznajmiłam, gdy kazano nam zapiąć pasy.
-Nie dziwię się.
-Benjamin.
-Jest dość pochmurno nie sądzisz? Myślę, że to chmury deszczowe.
-Boże. Co? Nie... Gdyby... Nie wystartowałby. -zamyśliłam się na chwilę. -Wystartowałby?
-Oczywiście. To tylko deszcz. Znaczy no wiesz, jeżeli będzie mgła to trochę słabo. Jeszcze ta nowa technologia... Wszystko jest zajebane robotyką, która jak wiesz ciągle się psuje. Radary, te wszystkie panele, a silniki? O kochana jak pójdzie silnik to dopiero będzie...
-Benjamin.
-Ciekawe czy nam powiedzą jak będzie się coś działo.
Poczułam jak ruszamy.
-Benjamin.
-Może nie będą siać paniki.
-Benjamin kurwa.
-Ale w sumie przed śmiercią chciałbym ci powiedzieć jak bardzo cie nie lubię.
-Benjamin, boże. Umrzemy. Ja chcę zobaczyć jeszcze Oliwkę. -zaczęłam panikować. -Mama zostanie sama. Nie przecież ja mam iść na prawo. Marzyłam o tym. Beniamin weź.-złapałam go za rękaw bluzy. -Ja chcę żyć.
-Zamknij się już.
-Benjamin, nie chcę umierać z tobą obok. Weź zawołaj tu stewardesse.
-Ogarnij się Kate.
-Ja się boję. Chcę do domu.
-Jesteś taka wkurwiająca.-przyznał.
Kazano nam rozpiąć pasy, a Benjamin przytulił mnie do siebie.
-Lepiej?
-Mhm. -mruknęłam z twarzą wciśniętą w jego bluzę.
***
-Welcome to Ibiza kurwa! -wydarłam się na lotnisku i zaczęłam sobie tańczyć.
Przeżyłam lot i jestem na Ibizie!
-Ogarnij się. -podszedł Benjamin i objął mnie ramieniem.
-Przeżyłam dupku.
-A szkoda. -uderzył mnie w pośladki i wyprzedził. Wrzuciliśmy nasze bagaże do taksówki i pojechaliśmy do naszego domu. W sumie to nie był domek, tylko jakaś pieprzona willa.
Z Leondre wbiegliśmy pierwsi, a tamta trójka wyciągałam walizki z taksówek.
Dom był piękny. Urządzony na biało z drewnianymi elementami, był telewizor na całą ścianę, basen i jakuzzi.
-Ja pierdolę. -stanęliśmy jak wryci.
-No... -spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy biegać po wszystkich pomieszczeniach. Były trzy sypialnie, dwie na górze i jedna na dole. Różniły się jedynie kolorystyką. Ta na dole była czerwono czarna, a na górze jedna w odcieniach beżu, a druga szarościach z ciemnymi niebieskimi elementami. Jedyne co się w nich znajdowało to duże szafy, jeszcze większe łóżka z białą jak śnieg pościelą, a jedna ze ścian we wszystkich była oknem.
Zbiegliśmy po schodach gdzie rozglądała się już tamta trójka.
Po obejrzeniu każdego kąta domu wszyscy stwierdziliśmy, że jesteśmy zmęczeni.
-To jak śpimy? -to chyba było trzecie zdanie jakie powiedziała Samanta od rana. Cicha dziewczyna.
-Właśnie nie wiem. Może my na górze razem z Benjaminem, a Leondre i Kate na dole? -zaproponował Charlie.
Wszyscy spojrzeliśmy na niego, bo... Co kurwa?
-Heh, dlaczego mam z nim spać. Bez urazy Leondre, wiesz, że cię kocham, ale Benjamin to mój chłopak. -udawałam oburzoną, ale tak na prawdę wolałam spać z Devriesem.
-Wybacz, ale jeżeli wrócisz z brzuchem to twoja mama mnie zabije.
-Proszę? Nie życzę sobie takich uwag.
-Dobra, dobra. -uspokoił nas Devries. -Ja będę spał z wami na górze, a Kate z Benjaminem na dole. Będzie jej ciężko ciągle wchodzić po schodach. -wytłumaczył.
Atmosfera już była napięta, na szczęście wszyscy poszliśmy do swoich pokoi się wyspać.
-Założę się, że Samanta wybuchnie najpóźniej jutro rano. -zaśmiał się Benjamin, gdy byliśmy sami w pokoju.
-Nie rozumiem. Charlie sam stwierdził, że chcę z nią być, więc dlaczego teraz jest zazdrosny?
-Nie tylko laski są popieprzone.
-Najwyraźniej. -wyjęłam z walizki bluzkę i spodenki. -Odwróć się. -posłusznie wykonał polecenie, a ja mogłam się przebrać.
-Chciałbyś być z nią jeszcze? -usiadłam na łóżku i patrzyłam jak zdejmuję z siebie ubrania.
-Ty możesz na mnie patrzeć, a ja na ciebie już nie? -zaśmiał się. -Nie chcę. Chcę dać jej tylko nauczkę i pokazać, że to ona powinna żałować, a nie ja. Mnie się tak nie traktuje.
Pokiwałam głową i weszłam pod kołdrę, chłopak zrobił to chwilę po mnie.
-A ty? -spytał, gdy już leżeliśmy.
-Kocham go, ale wiem, że nie mogę mu wybaczyć.
-Przejdzie ci. -przewrócił się na brzuch i odwrócił ode mnie głowę.
No właśnie. Też chcę pokazać Charliemu, że beze mnie nie może być szczęśliwy, ale jak na razie to ja wiem, że bez niego nie jestem szczęśliwa.
Może mu na prawdę na niej zależy, a te wszystkie akcje są spowodowane przyzwyczajeniem do mnie. Bądź co bądź, jestem jakimś tam kawałkiem jego życia.
A nawet jeżeli by w końcu zrozumiał, że to ja jestem jego szczęściem to czy wrócenie do niego byłoby dobre? Może nie potrafiłabym mu wybaczyć, albo co gorsza zdradziłby mnie kolejny raz?
Nie mam pojęcia czego oczekuję. Chcę zniszczyć jego związek to na pewno, ale co dalej?
Benjamin już chrapał, a ja przewracałam się z boku i na bok i w końcu stwierdziłam, że to nie ma sensu. Poszłam do kuchni i sprawdziłam zawartość lodówki.
Tyle dobra.
Wzięłam butelkę wody i poszłam na kanapę. Mogłam się rozłożyć jak tylko chciałam, a i tak nie zajmowałam nawet jej połowy. Skończyło się tak, że leżałam z głową w dole, a nogami na oparciu i przeglądałam wszystkie kanały po kolei.
-Podczas współżycia też robisz takie pozycje? -spytał zaspany Benjamin i wszedł do kochani, która była połączona z salonem, i wziął puszkę jakiegoś napoju.
-Jesteś obleśny. -usiadłam prosto, gdy usiadł na kanapę, objął mnie ramieniem. -I ciepły.
-Gorący. -poprawił mnie.
-Pieprzony narcyz.
-Jest coś do jedzenia?
-Pełna lodówka. Weź coś sobie.
-Myślałem, że mogłabyś mi coś zrobić.-potarł moje ramię.
-Eh... Nawet na wakacjach nie mam wakacji. Jest łosoś. -wstałam i poszłam do kuchni.
-O, bardzo fajnie.
Wyjęłam z lodówki łososia, brokuły, śmietanę, czosnek i kilka przypraw.
Rzuciłam tą rybę i brokuły na talerz i zrobiłam sos. Szybko, a czy smaczne to jakoś mnie nie interesuje, on to będzie jadł. Postawiłam talerz na drewnianym stole, nalałam do szklanki coca coli i kazałam jeść.
On zje wszystko co mu się da.
-Wolniej nikt ci tego nie zabierze. -powiedziałam widząc jak połyka wszystko na raz.
-Ej to warzywo jest zajebiste.-powiedział z pełną buzią.
-To warzywo to brokuł.
-Siema, co jecie? -po schodach zbiegła Leondre.
-Brokuły, Kate zrób mu, to jest świetne. -zaczął moczyć szparagi w sosie.
-Aha?
-Daj mi. -Leondre podszedł do niego i zabrał jednego brokuła, zamoczył w sosie i zjadł. -Ej, no. Dobre. Weź mi to zrób. Proszę. -dodał widząc moją minę.
-Wiecie, że głównym składnikiem jest łosoś?
No nic, zrobiłam kolejną porcję i nakarmiłam to biedne dziecko.
Wyglądali jakby pierwszy raz w życiu widzieli brokuły.
W końcu zeszli Charlie i jego laska, poszłam się przebrać, bo czas iść na plaże. W końcu.
Makijaż nie był potrzebny, bo przecież woda i te sprawy, za to Samanta chyba nie miała zamiaru się kąpać, bo miała full tapetę.
Nasz domek praktycznie był na plaży, naprawdę mieliśmy kilkadziesiąt metrów i to było wspaniałe. Wszystko było wspaniałe, pogoda, powietrze, słońce, piasek, a plaża? Zdecydowanie cudowna. Rozglądałam się jak dziecko na dziale z zabawkami. Marzyłam o takich wakacjach.
-Podoba się, kochanie? -Benjamin przyciągnął mnie do siebie.
-Jest wspaniale. -tylko to udało mi się powiedzieć, bo byłam zafascynowana wszystkim co widzę.
Ta plaża to jakieś konkretne zadupie, z dala od kurortów i turystów. Z tego co mówił Leondre najbliższy sklep jest jakieś pół godziny stąd. Moim zdaniem to atut, plaża jest cała nasza.
Rzuciłam torbę, buty i okulary na piasek. Trzeba skorzystać z tego co mamy, a ja miałam zamiar być pierwsza.
Zdjęłam spodenki i zaczęłam biec w stronę wody. Oczywiście jak to ja darłam się w niebo głosy. Nie czułam tego, że woda była zimna, wręcz czułam jej ciepło. Gdy nie dałam rady biec po prostu do niej wskoczyłam, wynurzyłam się od razu zarzucając włosy do tyłu i odwróciłam się. Reszta już wbiegała do wody, poza Samantą, która w stroju kąpielowym stała i patrzyła się na nas.
Leondre zaczął chlapać wszystkich wodą, więc nie byliśmy mu dłużni. Długo bawiliśmy jak dzieci, chlapiąc się, nurkując, wyrzucając się do góry,by potem wpaść do wody i robiąc inne niedojrzałe rzeczy.
Podpłynęłam do Devriesa i przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam.
-Dziękuję!
Dzięki niemu tu jestem i przypomniałam sobie ostatnio jak niedługo po tym jak się wybudziłam mówił o niespodziance dla mnie. To było to. On to zaplanował, chociaż się tym nie chwalił.
-Woo! Nie ma za co. Przecież wiesz, że ci się należało, ale to nie tylko moja zasługa, Charlie pomógł mi to załatwić.
Teraz nawet nie myślałam o tym, czy faktycznie miałam być zastąpiona Samantą, czy po prostu po tym wszystkim myślał, że nie będę chciała z nimi jechać... Nie wiem, ale jestem tu i jest wspaniale.
Podpłynęłam do blondyna i go też przytuliłam.
-Tobie też dziękuję.
-Nie ma za co.
Chciałam go już puścić, ale jeszcze chwilę mnie przytrzymał.
W końcu zaczęła boleć mnie noga, więc postanowiłam wyjść, reszta chyba była już zmęczona, bo zrobili to zaraz po mnie.
Miałam swój ręcznik między Benjaminem, a Leondre, obok niego był Charlie i nadąsana Samanta.
-Może jednak chcesz iść do wody?
To było miłe z jego strony, że jej to proponuje, samo w sobie, ale królewna poprawiła tylko okulary i zaczęła wcierać w ciało jakiś olejek.
-Na razie się poopalam. -uśmiechnęła się i położyła na plecach.
Uwielbiam się opalać, uwielbiam wszystko co można robić na plaży.
Z resztą, wygrzewanie się półnagą na słońcu jest super, nie?
-Co czytasz? -odwróciłam twarz do Benjamina.
Może jest pieprzonym dupkiem, ale jego ciało wygrywa wszystko. Charlie i Leondre to chudzielce z lekkimi zarysami mięśni, a mój chłopak ma ciało boga seksu. Szkoda, że ten charakter to wszystko rujnuje.
-Książkę.
-O czym?
-O kognitywistyce.
-Coś takiego jak socjologia?
-Coś takiego. -dupek. -Zastanawiam się nad drugim kierunkiem.
-Socjologii?
-Kognitywistyce.- chociaż tego nie widziałam przez jego okulary przeciwsłoneczne dam sobie głowę uciąć, że przekręcił oczami.
To było trochę dziwne, że mój chłopak tak ze mną rozmawia. Chamsko. Ale ten debil nawet nie potrafi udawać, że jest w zajebistym związku.
Wszystko muszę sama robić.
Stwierdziłam, że położę się na jego plecach, tak też zrobiłam. Benjamin może i za mną nie przepada, ale nadal jestem dziewczyną i pierwsze co zrobił to złapał mnie za pośladek. Wiedział, że może sobie pozwalać na takie rzeczy, bo przy nich nie nakrzyczę na niego.
Oparłam brodę na jego ramieniu i zaczęłam czytać tą książkę. Ta książka była naprawdę pisana językiem naukowym, nigdy bym nie posądziła go o czytanie czegoś takiego.
-I co kiedy jedziecie do Polski? -Leondre zaczął temat.
-A nie wiem jeszcze. Jak wrócimy do domu zacznę patrzeć loty. Trochę późno, pewnie wszystko wyjdzie drogo.
-Mieszkasz tu dwa lata? Dobrze mówisz po angielsku. -Samanta w końcu się odezwała.
-Mama jest Brytyjką. -wytłumaczyłam.
-A ojciec?
Po chuj ci to?
-Polakiem.
-Rozwiedli się? A ta Oliwka to córka twojego ojca i jego...
-Może pogramy?-szybko przerwał jej Charlie.
Nie rozumiem o co jej chodzi? Do szczęścia jej każdy szczegół dotyczący mojej rodziny?
Zeszłam z pleców Benjamina i wyjęłam z torby telefon, tak tylko, żeby sobie popatrzeć. Założyłam okulary na nos i oparłam się na łokciach.
Nie to, że mam jakiś problem z rozmową o mojej rodzinie, po prostu uważam, że ją to akurat powinno najmniej obchodzić.
Kątem oka zauważyłam, że Benjamin mi się przygląda.
Zaczął szturchać mnie w brzuch, nie było to fajne, bo kto lubi jak się mu wsadza palec w tłuszcz.
-Zostaw mnie. -uderzyłam go w dłoń, ale nadal to robił. -Głuchy jesteś? Zostaw, ja cię nie dotykam.
-Możesz dotknąć. -zaśmiał się głupio.
-Spadaj,okay?-skuliłam nogi.
-Sama tego chciałaś. -odłożył książkę, a potem śledziłam wzrokiem jak wstaje. Na pewno nie sądziłam, że złapie mnie za nogę i zacznie ciągnąć po piasku.
-Zostaw mnie! Boli mnie noga!
Oczywiście, że to była lewa noga, ale chciałam żeby mnie puścił. Szybko to zrobił i patrzył jak zareaguje. Wstałam udając, że mnie boli, a za chwile zaczęłam biec na tyle ile mogłam szybko.
-Ha! Frajer! -biegłam śmiejąc się jak głupia. Myślałam, że wygrałam, ale poczułam jak ciągnie mnie do tyłu, a potem chłopak niósł mnie pod pachą w stronę oceanu.
-Benjamin puszczaj mnie! -krzyknęłam zanim znalazłam się pod wodą, skłamałabym gdybym powiedziała, że jestem wściekła. No, bo kurde... Wrzucił mnie do wody na pieprzonej Ibizie. Przez najbliższe kilka dni nie będę zła na nikogo.
Wynurzyłam się i zabrałam włosy z twarzy.
-Wszystko okay? -popłynął do mnie i staną dokładnie na przeciwko.
-Od kiedy ty się martwisz. -przekręciłam oczami, a on położył dłonie na moich biodrach.
-Nie powinna pytać o to wszystko.
A więc o to mu chodzi.
-Nie to, że się jakoś przejmuje, ale faktycznie to nie są jej sprawy.
-Jeżeli chcesz o tym pogadać, to...
-Przestań, dobrze wiem, że masz to w dupie. To, że moi rodzice się rozwiedli to nic takiego.
Benjamin złapał mnie za pośladki i przycisnął do siebie, doskonale wiedział, że oni na nas patrzą.
-Na pewno?
-Tak i przestań wbijać palce.
-Przepraszam, masz zajebisty tyłek.
-Debil. -przekręciłam oczami. -Śmiesznie wyglądasz z grzywką na czole. -zaśmiałam się i zgarnęłam mu ją do tyłu.
-Myślisz że to dobry moment na pocałunek? -wskazał oczami na trójkę na plaży.
-O nie... Zawsze pchasz ten jęzor w moje gardło.
-Suka. -wbił się w moje usta i oczywiście na złość mi pchał ten jęzor.
-Idziemy? -pociągnął mnie za rękę.
-Ej, mam pomysł.
-O nie.
-Zrobimy zamek z piasku?
Odwrócił się do mnie, zamknął oczy i krótko się zaśmiał.
-Weź Leo, biedny nie ma co robić.
Miał rację Leondre siedzi te kilka dni z dwoma parami, niekorzystne położenie dla niego.
Pobiegłam do Devriesa i wycisnęłam wodę z włosów na jego rozgrzane plecy. Pisnął jak dziewczynka.
-Kate! Spadaj okay? -odwrócił do mnie głowę.
-Chodź. -pociągnęłam go za nogę.
-Po co?
-Nie mogę powiedzieć.
Udając niechęć wstał i poszliśmy na brzeg. Kazałam mu usiąść i zrobiłam to samo.
-Zrobimy najlepszy zamek z piasku na świecie. -oznajmiłam.
-Woo! -to była jego reakcja.
Uwielbiam w nim to, że jest tak samo dziecinny jak ja. Długo siedzieliśmy budując najlepszy zamek na świecie. Udało nam się, był piętrowy, miał cztery wieże i dostęp do morza, ale i tak ciągle go ulepszaliśmy. Czas leciał niezwykle szybko.
-Dzieci do domu! -podbiegł do nas Charlie klaszcząc w dłonie.
-Nie skończyliśmy. -oznajmiłam gładząc jedną ścianę zamku.
-Benjamin zdążył się wyspać, a my już jesteśmy głodni.
-To idźcie my zaraz przyjdziemy.
-Ja też jestem głodny. -Leondre wstał i zaczął otrzepywać się z błota.
-Ej no...
-Jesteś brudna.
-Ty też.
-Noi.
-Weź jeszcze ze mną zostać. Co jeśli ktoś zniszczy nasz zamek? -wydęłam dolną wargę, a on westchnął. Byłam pewna, że ze mną zostanie, ale nie tym razem. Ten gówniarz popchnął mnie, a że kucałam wpadłam w nasz zamek.
Zaczęli się śmiać, ale moja twarz w błocie na pewno nie była zabawna.
Przewróciłam się na plecy, a potem usiadłam plując piaskiem.
Spojrzałam na niego groźnie i już wiedział, że musi uciekać. Nie miałam zamiaru go gonić.
Cała w błocie powoli wróciłam do domu. Bez pukania weszłam do łazienki.
-Ej! Biorę prysznic! -wydarł się. Szyba od prysznica była matowa więc nic nie widziałam, ale zrobiłam mu mały żarcik.
Zabrałam jego ciuchy, ręcznik i wyszłam. Zorientował się po pięciu minutach i zaczął krzyczeć na cały dom.
-Należało ci się!-owinęłam mocniej ręcznik na swoim ciele.
-Wyjdę! -powiedział jakby to miała być groźba.
-Śmiało. -wzruszyłam ramionami.
-Chętnie popatrzę.-zaśmiała się Samanta. Naprawdę nie chciałam pokazać, że to mnie bawi, ale kąciki ust same się uniosły.
-Ja nie. Kate oddaj mu to. -wtrącił się Benjamin.
-Nie. Wrzucił mnie w błoto i zajął łazienkę, teraz ponosi karę. Leondre śmiało, wychodź!
-Zabiję cię!
-Myślicie, że wyjdzie? -spytała Samanta.
-Wyyyjdzie.
I wyszedł, ale niestety znalazł jakiś ręcznik.
-Nienawidzę cię. -burknął i poszedł na górę.
-Koniec przedstawienia. -dziewczyna poszła za nim, do swojego pokoju.
***
Wakacje są super, ale ludzie do dupy. Siedziałam sama z Leondre, bo wszyscy poszli spać. Czy oni przyjechali tu spać?
-Jutro po koncercie możemy iść na miasto, bo dzisiaj to i tak nie ma sensu.
-No. -przytaknęłam pakując garść popcornu do buzi.
-Dawno nie byłaś na naszym koncercie.
-No.
-Mam nadzieję, że cię nie zawiedziemy.
-No.
-W sumie to nic się nie zmieniło poza piosenkami.
-Denerwujesz się? -spojrzałam na niego.
Moja głowa leżała na jego udzie, a on prawie ciągnął za moje włosy.
-Troszkę.
-Nie potrzebnie. Widziałam nagarnie z waszego koncertu. Jesteście jeszcze lepsi. -uśmiechnęłam się.
-Myślałaś kiedyś o swojej karierze?
-Mojej? Dlaczego mojej?
-Fantastycznie śpiewasz.
-E tam, mogę sobie śpiewać w domu, a nie dla ludzi.
-A propo śpiewania w domu, obudziłaś mnie dzisiaj swoim piskiem.
-Przed chwilą powiedziałeś, że potrafię śpiewać.
-Ej, robimy younow?
-Zrób z Charliem. Nie mam dziś ochoty czytać wyzwisk.
-Jeżeli chociaż raz będą pisać o tobie coś niemiłego wyłączamy. -przyłożył rękę do serca.
Na prawdę nie chciałam pokazywać się jego fankom, ale kim bym była gdybym się nie zgodziła?
***
Byłam zdziwiona to mało powiedziane, czułam się jak inna osoba. Nie było ani jednego złego słowa skierowanego do mnie. Komentarze w większości były typu "dobrze, że wróciłaś do zdrowia". Były też pytania o szczegóły mojego wypadku, których nie chciałam zdradzać, dużo o Samancie, która teraz jest obiektem hejtu.
Najgorsze było, gdy zszedł Charlie. Podszedł z tyłu kanapy i pochylił się, żeby było go widać.
-Cześć wszystkim. -przywitał się i dopiero się zaczęło.
Dlaczego nie jesteście razem?
Przyjaźnicie się?
Kate bardziej do ciebie pasuje.
I dużo, dużo więcej.
-Przyjaźnimy się. -powiedział i objął mnie ramieniem.
Tak, Kate, to przyjaźń.
Niedługo po tym skończyliśmy younow, bo wstał Benjamin i zaczął się popisywać.
Przygotowaliśmy jedzenie, napoje niskoprocentowe i włączyliśmy telewizor.
Oparłam się plecami o klatkę piersiową Benjamina, a on złapał moją twarz żeby mnie pocałować. Na prawdę już mam gdzieś to, że go całuje, to już stało się normalne.
-Przestań. -odepchnęłam go gdy uderzył swoimi zębami o moje.
-No dobra już. -zrobił dziubek, chciałam go pocałować, ale ten debil próbował ugryźć moje zęby.
-Jesteś idiotą. -zaśmialiśmy się.
-Ale mnie kochasz.-tym razem normalnie musnął moje wargi i już normalnie usiadłam.
Wiem, że to wszystko udawane, mimo wszystko dziwnie słyszeć te słowa i to na dodatek z jego ust.
-Możecie zamknąć mordy, chcę oglądać. -powiedział zdenerwowany Charlie i zrobił sobie drinka.
Film był o przyszłości, latające samochody, jakieś procesory, które utrzymują świat w egzystencji są zepsute... Nie moja bajka.
Benjamin jeździł palcem po mojej bliźnie na brzuchu ciągle i ciągle jakby chciał w nim zrobić dziurę, ale w sumie po pewnym czasie zrobiło się to przyjemne.
***
Gdy się obudziłam było nadal ciemno, Benjamin chrapał, a ja czułam ból w nodze za każdym razem kiedy wykonywałam chociaż najmniejszy ruch. Zebrałam w sobie siły i wyszłam z pokoju po leki. Trochę się przestraszyłam gdy zobaczyłam, że telewizor jest włączony, ale po chwili z kanapy podniósł się Charlie od razu zauważyłam, że nie jest trzeźwy.
-Wszystko okay? -szepnął i zmierzwił swoje włosy. Uwielbiam, gdy są w takim nieładzie.
-Tak, noga mnie trochę boli, ale...
-Noga? -szybko do mnie podszedł ze zmartwioną miną, a przecież to nic takiego. -Mocno boli?
-Nie, wezmę leki i pójdę spać. -próbowałam go uspokoić, ale szybko zaprowadził mnie na kanapę i przyniósł mi leki przeciwbólowe.
Siedział obok mnie i patrzył jakby miał zdarzyć się jakiś cud.
-Lepiej?
-Wiesz, że to zadziała dopiero po chwili.
-No tak tak.
-Dlaczego nie śpisz? Która jest w ogóle?
-Druga piętnaście. Jakoś nie mogłem zasnąć.
-I oglądałeś pornole? -zaśmiał się.
-Program o nastoletnich matkach. -tym razem ja się śmiałam. -Z obserwacji... Nie polecam.
-Nie planuje przecież.
-Nie zawsze się planuje... -spuścił na chwilę wzrok. -Mogę cię o coś zapytać? Tylko się nie obraź.
-Trochę się boję...
-Czu ty i on? No wiesz, robicie to? -spytał patrząc mi w oczy, było bardzo ciężko powstrzymać się od pokazania obrzydzenia.
Mam go okłamać w tej sprawie, czy to będzie już przegięcie? Jeżeli bym widziała, czy oni to robią, też bym tak powiedziała, ale nie wiem.
-To prywatna sprawa.
-Wiem. Ale chciałbym, żebyś była szczęśliwa i wiem, że on nie da ci tego szczęścia.
Niepłaczniepłaczniepłacz.
-Jestem szczęśliwa Charlie.
To był ten moment, kiedy zobaczyłam, że to go zraniło. Widziałam to w jego oczach, jego drżącą szczęke i klatke piersiowąm która zaczęła się szybciej unosić.
Zgubiło mnie to, że...przytulił mnie. Po tym jak powiedziałam, że jestem szczęśliwa z innym on mnie przytulił. Mocno, czule, głaskał moje włosy. Wszystko było sprzeczne.
Serce pękło mi na tysiąc kawałków, gdy pociągnął nosem. On był bliski płaczu, ja byłam bliska płaczu, ale nikt nie wypuścił ani jednej łzy.
Kocham go tak bardzo.
Żadne z nas chyba nie chciało rozmawiać, po prostu położyliśmy się wtuleni w siebie.
Chcę tak zostać do końca życia.
-Kate, nadal cię kocham.
-Pójdę już spać. -szybko wygramoliłam się z jego uścisku, bo poczułam, że zaraz się rozpłaczę.
Chłopka też usiadł, przeczesał dłonią swoje włosy i pokiwał głową.
Poszłam do swojego łóżka i otuliłam się kołdrą.
-Gdzie byłaś? -szepnął Benjamin.
-Charlie powiedział, że mnie kocha. -zaszlochałam. Teraz mogę płakać ile chcę.
Brunet przytulił mnie od tyłu i złapał za dłoń.
-Pamiętasz w jak chujowy sposób cię zostawił? Byłaś po wypadku, a on znalazł sobie inną.
On ma rację. Jestem zakochaną desperatką.
-A jeżeli powiem mu, że też go kocham? Może...
-Przestań ryczeć, on ma cię w dupie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemson!
Jak życie? W końcu wolne, co?
No i jak podoba się rozdział?
Samanta to Samanta, Charlie coś odpierdziela, Kate nie wie co sie dzieje, a Benjamin...
Macie ogólnie jakieś spekulacje? co się może dziać?
chcętnie poczytam xd
-Kate xx
Ha Pierwsza!
OdpowiedzUsuńWreszcie Ibiza!! Będzie się działo
Chaaarlieeee jest zazdrosnyy,Samanta zła 😈 wszystko super!
Szkoda,że był pijany kiedy powiedział,że kocha Kate ale w sumie kiedy ludzie są pijani mówią podobno szczerze xd
Benjamin gdyby był mniej chamski byłby super chłopakiem 😅
Leoondre- akcja z ubraniami świetna! Szkoda,że znalazł ręcznik xd
Życzę weny do pisania kolejnego rozdziału 😍
Ola❤
Dziękuję! ❤❤
UsuńI niech Samanta wreszcie coś zrobi bo nie wytrzymam 😂
OdpowiedzUsuńNiech ona nie wraca do Charliego proszę. A Benjamina Uwielbiam 😅😅😅
OdpowiedzUsuńCo ten Benjamin xd
UsuńNiech Kate bendzie z Benjamina pliss oni do siebie pasują , Charlie niech benddzie z samanthom , a Leo trzeba znaleść jakąś dziewczynę i bendzie Oki . Fajny by był rozdzila jak samantha by była w ciąży z charliem , a Kate by była w związku z beniaminek plisssss
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga dużo weny życzę ������������
Gdyby Samanta była w ciąży Kate chyba by ją zabiła xd
UsuńWiem, że czekasz na mój komentarz, skarbie 😂❤
OdpowiedzUsuńNo to tak, rozdział superowy, Benjamin nie jest już taką suką, tak, suką, jaką był na początku i zaczynam go lubić, ok?
Leondre to mój ziomek, jak zawsze, więc o nim się wypowiadać nie będę.
Charlie to jebany idiota i koniec tematu.
A Samanta to szmata udająca pokrzywdzoną.
Tam dam dam, moje spekulacje i domysły:
Benjamina boli to, że Kate wciąż kocha Charliego, ponieważ on też zaczyna coś do niej czuć. Zawsze jedne ze stron w udawanym związku się zakochuje, to jest prawi pewne.
Samanta zbiera informacje o Kate, bo chce ją zniszczyć (?) albo nie wiem, może chce jej zrobić na złość i pokazać, że jest lepsza, choć taka nie jest? Nie wiem
Leondre znajdzie sobie jakąś supi dziewczynę i przestanie być takim forever alone, tylko przez to zaniedba przyjaźń z Kate i Charliem, i przestanie im pomagać, taka koja wersja.
Charlie powiedział, że ją kocha. Co dalej? Każdy może mówić "kocham cię", ale w XXI w to normalność i to zamienia się w takie "dziękuje", przynajmniej w mojej sytuacji, nieważne.
Każdy powie, że myśli trzeźwych to słowa pijanych i to prawda,ale po co jej głupie myśli, skoro ona woli, żeby Charlie zerwał z Sam i był z nią?
Niech jej pokaże, że ją kocha, a ni mówi, koniec kropka.
Kate w końcu się zdenerwuje całą sytuacją, bo bedzie miała dość.
Wróci do Charliego, ale coś się stanie i on znów ją zdradzi. Błędne koło Charliego Lenehana.
Nie wiem, co bym zrobiła na miejscu Kate, ale chyba wolałabym być sama, po co nam osoby, które nas ranią?
Życzę weny i udanych świąt. ❤
~ Edi (#TeamKasia XDD)
Samanta to jakiś agent, co xd
UsuńI pomyśl tak... Co robi Kate jak ma wszystkiego dość?
Nic więcej nie mówię, mam nadzieję że się domyślasz xd
Wesołego jajka!
Nawet mi kurwa nie mów, że ona to z tej Polski nie Wróci. ;-;
Usuń~ Edi
Przecież nic nie powiedziałam
Usuń❤
Ostatnio też się głodziła, także...
UsuńBędzie ciekawie
~ Edi
Jejuuu. Eh płacze. Benjamin jest tak wspaniały. Jejusiu uwielbiam tego chłopaka. Charlie.. okropny. A cię znajdę jak oni do sobie wrócą. Leondre jakiś taki troszke dziwny. Może coś tego się dzieje. Nie wiem. Kate nie może się załamać i nie może wrócić do tego dupka. Benjamin jej nie moze na to pozwolić. Kurde no. Ale mnie zdenerwowałas XD Ejjj Kasiuu (chyba tak masz na imię xD) Czy skoro są święta to rozdział będzie szybciej? <3 byłoby tak wspaniale. Albo jakby rozdział 18.04 wyszedł bo mam urodzinki. Serio tak kochaniutko by było. Dobra bo ja znowu widzę że Edi się rozpisal to ja kończę. Miłych świąt <3
OdpowiedzUsuńPopieram pomysł z tym rozdziałem szybciej, bo święta.
UsuńWoah, nawet nigdy mnie nie widząc, mówisz, że jestem chłopcem. Jesteś, jak moi znajomi z realu XDDD
~ Edi
Za bardzo lubicie tego Benjamina muszę to zepsuć xd tak myślę 😂
UsuńOgólnie to nie będzie rozdziału wcześniej, bo mam dużo roboty, sprzątanie itd. Więc so sorry.
Ps.: Edi od dziś jesteś Edyt xd albo jak wolisz Edyp xd
Zostańmy przy Edi XD
Usuń~ Edi
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAle ja wiem, że Edi to dziewczyna ale tak mi się przyjęło i mówię w rodzaju męskim hahah. A Kate jak zniszczysz Benjamina to ja przysięgam z ja zniszczę ciebie haha
UsuńCo się może dziać to ja nie wiem XD Ale fanie jakby Banjamin był milszy bo razem wyglądają pięknie �� albo w sumie jakby Kate była z Leondre... Tak to też był by dobry pomysł. Tak więc idę chorować dalej i czekam na kolejny super rozdział. Nie zawiedź mnie Kate XD
OdpowiedzUsuń~Quel
hmmmm czyżby Benjamin zaczyna coś czuć do Kate <3 Charlie i Kate chciałabym żeby to wróciło <3 ekstra rozdział jak zawsze <3 uwielbiam twoje ff jest najlepsze <3 tak jak twoje pozostałe <3
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i do następnego <3